Nie starczyło pary: Lech – Śląsk 2:0 (0:0)
07.12.2018 (22:32) | Adam Osiński | skomentuj (8)
Trener Pawłowski, któremu pali się grunt pod nogami, nie zabrał do Poznania Pałaszewskiego, Picha i Piecha, mimo że są w pełni zdrowi. Czwarty pan P, czyli Pawelec, znalazł się natomiast w wyjściowej jedenastce, podobnie jak w pucharowej potyczce z Miedzią. To oznaczało, że Piotr Celeban nie zdążył wyleczyć urazu i jego licznik pełnych meczów rozegranych w ekstraklasie z rzędu stanął – na liczbie 103 – wraz z pierwszym gwizdkiem przy Bułgarskiej.
Pierwsza połowa toczyła się po myśli drużyny z Wrocławia i dlatego Jakub Słowik, który powrócił do bramki Śląska, interweniował tylko raz. Christian Gytkjaer huknął z dystansu pod poprzeczkę, ale golkiper przytomnie odbił piłkę na rzut rożny. Lech utrzymywał się przy piłce (aż 69% czasu gry), ale nic z tego nie wynikało. Piłkarze WKS-u grali agresywnie, byli blisko rywali, a od czasu do czasu wyprowadzali groźne – przynajmniej w zarodku – kontry. Najpierw jednak Tiba zdołał uprzedzić Gąskę, bo z podaniem spóźnił się Radecki. Potem Robak na pełnej szybkości wyprowadził piłkę z własnej połowy, ale już przed polem karnym, mimo liczebnej przewagi Śląska, fatalnie zagrał na prawe skrzydło.
Po zmianie stron obraz gry wiele się nie zmienił. Śląsk był uważny w tyłach i poprawił nieco statystyki z przodu za sprawą Michała Chrapka, który raz strzelił celnie, ale za lekko, a raz niecelnie, ale gdyby piłka została przez niego nieco lepiej dokręcona, Burić wyjmowałby ją z siatki.
Z kolei groźnie pod bramką Słowika zrobiła się dopiero w 69 minucie, gdy piłka w przypadkowy sposób trafiła do Gytkjaera, a Pawelec i Golla nie zdążyli zareagować. Duńczyk uderzył z 17 metrów, ale skuteczną paradą popisał się bramkarz WKS-u. Siedem minut później był jednak bez szans po strzale sprzed pola karnego Amarala. Cała akcja zaczęła się od niefrasobliwego wyrzutu piłki z autu w wykonaniu Cotry, nie pomógł także Pawelec, którego firmowy wślizg tym razem okazał się nieskuteczny.
Śląsk walczył do końca o remis i rzucił niemal wszystkie siły do ataku (na czele z Gollą, kolejną szansę dostał też Szczepan), ale nie stworzył żadnej dogodnej okazji. Nadział się za to na kontrę, którą w ostatniej akcji meczu z zimną krwią wykorzystał Gytkjaer.
Lech – Śląsk 2:0 (0:0)
Strzelcy: Amaral 76, Gytkjaer 90 + 9
Lech: Burić – Gumny, Janicki, Vujadinović, Kostevych, Makuszewski (56 Klupś), Trałka, Tiba, Jóźwiak (60 Radut), Amaral (90 Rogne), Gytkjaer
Śląsk: Słowik – Broź, Pawelec, Golla, Cotra, Cholewiak, Tarasovs, Radecki, Chrapek (78 Szczepan), Gąska, Robak
Sędziował: Bartosz Frankowski
Żółte kartki: Makuszewski, Trałka, Amaral – Golla
Widzów: 12 545