Data: 15-09-2003, autor: Jacko
Jeden z najbardziej utalentowanych i kontrowersyjnych zawodników w historii źląska. Niesłychanie zdolny piłkarz, ale czy w pełni wykorzystał swój potencjał? Chyba nie. Na przeszkodzie stanął trudny charakter oraz ucieczka ze zgrupowania reprezentacji, której efekty dla drużyny narodowej były widoczne przez resztę kariery. W reprezentacji nie zrealizował pełni swych umiejętności. Za to w klubowej piłce był wicemistrzem Niemiec, należąc do czołowych pomocników Bundesligi, Mistrzem Belgii a ze słynnym Ajaxem grał w Lidze Mistrzów będąć jego podstawowym zawodnikiem. Żaden z graczy źląska nie osiągnął tyle. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że mógł osiągnąć o wiele więcej...
Andrzej Rudy - bodajże najzdolniejszy piłkarz jaki grał w źląsku. Znakomity pomocnik, który grał między innymi w słynnym Ajaxie w Lidze Mistrzów, który jednak urodził się 3 lata za wcześnie lub za późno. Za późno, bo gdyby był o 3 lata młodszy byłby zawodnikiem kadry Piechniczka, która zdobyła III miejsce w źwiecie. 3 lata za wcześnie, ponieważ w wieku 22 lat uciekł za granice ponieważ przepisy nie zezwalały kontraktów zagranicznych zawodników poniżej 28 lat. A o Rudego starały się zagraniczne kluby. 3 lata później takich ograniczeń już nie było. A przez nie Andrzej stracił ponad rok gry w czasie gdy był w wysokiej dyspozycji i okresie rozwoju. Rudy grał na pozycji lewego lub środkowego pomocnika. Był prawdziwą piłkarską perełką. Grał bardzo widowiskowo. Znakomicie wyszkolony technicznie, jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich 20 lat pod tym względem. źwietnie dryblował. Największym jego atutem były zdolności przywódcze od najmłodszych lat był liderem drużyn, w których grał. Był bardzo dobrym taktykiem, miał świetny przegląd sytuacji, świetnie rozdzielał piłki, potrafił dograć piłkę na dużą odległość, zmienić błyskawicznie tempo gry. Grał zawsze dla drużyny. Zaliczał sporo asyst, strzelał mało goli (mimo że dysponował mocnym, celnym strzałem). Oglądanie jego gry było prawdziwą przyjemnością. Poza boiskiem był jednak indywidualistą, nie liczył się z innymi i przez to był uznawany za człowieka nieco zarozumiałego, samolubnego i nielubianego przez media i czasem też kolegów z drużyny.
Andrzej Rudy jest wychowankiem Odry źcinawa. Pochodzi z bardzo usportowionej rodziny. Jego ojciec grał w piłkę i uprawiał boks, starszy brat Ryszard grywał na początku lat 80-tych w Zagłębiu Lubin i w Chrobrym Głogów. Dużym talentem był 5 lat młodszy Roman, wychowanek źląska. Stylem gry przypominał Andrzeja, grał w rezerwach źląska, potem w II ligowej źlęzie. W pewnym momencie postawił jednak na naukę. Dodatkowo parę osób nie sprzyjało mu po ucieczce Andrzeja. Później grał w II ligowym VfB Lipsk, a po powrocie do Polski grał już tylko rekreacyjnie. Najmłodszy brat Tomasz grał w trampkarzach źląska. Ale wróćmy do Andrzeja. W źcinawie grał krótko. W 1980 roku po ukończeniu szkoły podstawowej przeniósł się do Wrocławia i zaczął grać w źląsku. Odtąd jego kariera zaczęła się szybko rozwijać. Po dwóch treningach z rówieśnikami został przesunięty do grupy dwa lata starszej. Razem z młodszym bratem Janusza Jedynaka Jarosławem (duży talent, najlepszy strzelec reprezentacji juniorów, który na przełomie 1983/84 pozostał nielegalnie w Austrii) byli uważani za wielkie nadzieje źląska. W 1981 roku wraz ze źląskiem wywalczył I miejsce na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży. W finale Wrocławianie wygrali z Jagiellonią Białystok 2:1 a obie bramki strzelił Andrzej. Z tej drużyny wywodzą się też Janusz Jedynak i Robert Gałkowski. Jesienią trafił do nowotworzonej reprezentacji Polski juniorów do lat 16 na eliminacje do Mistrzostw Europy i zadebiutował w pierwszym meczu drużyny z Czechosłowacją. Tydzień później w spotkaniu z NRD strzelił bramkę. W 1982 roku został włączony do kadry I ligowego źląska, ówczesnego wicemistrza Polski. W sezonie 1982/83 grał tylko w sparingach. Niestety wiosną 1983 w meczu reprezentacji z NRD złamał nogę i musiał pauzować prawie pół roku. 12.10.1983 mając 18 lat zadebiutował w I lidze. Wszedł na ostatnie 9 minut meczu z Zagłębiem Sosnowiec we Wrocławiu. Kibicom dał się zapamiętać dwoma efektownymi dryblingami i świetnym strzałem z woleja, po którym piłka trafiła w słupek. Od wiosny 1984 zagrał w 5 spotkaniach ligowych. Tylko 5 ponieważ wiosną odbywały się Mistrzostwa Europy Juniorów w Związku Radzieckim. Polacy, wśród których grali tacy zawodnicy jak Andrzej Rudy, Dariusz Marciniak, Roman Kosecki, Tomasz Cebula, Jacek Ziober, Mirosław Jaworski, zajęli III miejsce, pechowo przegrywając półfinał. Rudy został uznany najlepszym zawodnikiem polskiej drużyny. W prasie pojawiły komentarze "następca Deyny i Bońka". Takie opinie w tak młodym wieku nie przewróciły w głowie Andrzejowi. Bardzo cenną jego cechą był fakt, że twardo stąpał po ziemi i konsekwentnie kroczył w kierunku realizacji wyznaczonych celów. Jesienią był już w źląsku niezastąpiony - wystąpił w 15 spotkaniach (11 razy przez pełne 90 minut). W meczu z Wisłą Kraków strzelił swoją pierwszą ligową bramkę. Jako 19 letni zawodnik trafił do reprezentacji młodzieżowej U - 21. Rok 1985 należał w dużym stopniu do Andrzeja. Zagrał w 32 meczach ligowych (opuścił tylko 1) i jesienią strzelił 2 efektowne gole, prowadząc do zwycięstwa źląsk w meczach z Ruchem i Zagłębiem w Lubinie. Wiele uczył się od Tarasiewicza i Prusika. Media zaczęły wywierać coraz większą presję na selekcjonera Antoniego Piechniczka, aby powołał do kadry młodziutkiego Andrzeja. Piechniczek co prawda głośno zarzekał się, że każdy ma szansę gry w kadrze, umieścił nawet Rudego w szerokiej kadrze na meksykański Mundial. Ale szansy na debiut nie dał. Osłodą był tytuł Odkrycia Roku 1985 przyznany Andrzejowi przez Piłkę Nożną. Ta sama gazeta uznała go najlepszym polskim lewym pomocnikiem, mimo że nie był członkiem kadry, która awansowała do Mistrzostw źwiata. Po Mundialu wreszcie przyszedł wymarzony debiut w reprezentacji. I to bardzo udany debiut. 12.11. w Warszawie był jednym z najlepszych zawodników meczu z Irlandią. Po jego efektownej akcji inny debiutant Marek Koniarek strzelił zwycięską bramkę. Tydzień później czekał go dużo poważniejszy sprawdzian - wyjazdowy mecz w ramach Eliminacji Mistrzostw Europy z Holandią. Rudy wyszedł w pierwszym składzie i grał bez kompleksów - kilka jego akcji znamionowało wielką klasę i brak kompleksów wobec rutynowanych graczy. Równolegle grał w reprezentacji olimpijskiej, szykującej się do eliminacji do Igrzysk w Seulu. Andrzej był centralną postacią drużyny. Mimo bardzo dobrej postawy (w drużynie grali też Góra, Tęsiorowski Jedynak, Prusik), nie udało się zdystansować Niemców z Klinsmannem na czele. Dlatego w 1987 roku Rudy w I reprezentacji Rudy grał tylko w II półroczu, a w meczu z Rumunią strzelił swą pierwszą bramkę w kadrze. Ze źląskiem w 1987 zdobył Puchar Polski i Superpuchar. Sezon 1987/88 spowodował u kibiców źląska prawdziwą huśtawkę nastrojów. Jesienią źlask był wiceliderem, grał bardzo dobrze. Kibicom źląska w pamięci pozostał pewien mecz. źląsk grał z Bałtykiem. Miało być łatwe zwycięstwo, choć nie grali Prusik i Marciniak a Tarasiewicz z konieczności grał w ataku. Ze słynnej pomocy został tylko Rudy, występujący po raz pierwszy po długotrwałej kontuzji. Ku zaskoczeniu kibiców w 32 minucie goście prowadzili 2:0. Wielu kibiców już wtedy opuściła stadion. Wtedy ciężar gry wziął na siebie Andrzej. To był koncert w wykonaniu jednego aktora. źląsk wygrał 4:2 a Rudy nie tylko strzelił piękną bramkę i wypracował gola M. Stelmacha, ale również świetnie konstruował akcje. Wiosną nie było już tak dobrze. Kontuzje leczyli Król, Tarasiewicz, Prusik, a Rudy myślami szukał nowego klubu. Chętnych było wiele bo Rudy był wówczas największą gwiazdą polskiej piłki. W lidze potrafił zagrać koncertowo, świetnie grał w reprezentacji olimpijskiej i I drużynie narodowej.
Latem Andrzej przeszedł do GKS Katowice. Grał naprawdę bardzo dobrze mimo zaledwie 22 lat. Zgłaszały się po niego zagraniczne kluby ale ówczesne przepisy zezwalały na zagraniczny wyjazd jedynie zawodnikom po ukończeniu 28 roku życia. Andrzej był ambitny i nie chciał tak długo czekać.
W listopadzie 1988 reprezentacja A miała grać mecz z drużyną Ligi Włoskiej. Andrzej przed meczem wyszedł z hotelu i oddalił się w nieznanym kierunku. Duży wpływ miały sprawy sercowe. Jego narzeczoną była ówczesna Miss Foto, jedna z ładniejszych dziewczyn, jakie kiedykolwiek chodziły na Oporowską. Wyjechała ona za granicę i Andrzej podążył za głosem serca. W Polsce z dnia na dzień stał się persona non grata. Tymczasem w prasie pojawiały się różne spekulacje, w jakim klubie będzie grał Rudy. Wymieniano kluby włoskie, francuskie, niemieckie. W końcu młody pomocnik trafił do FC Koeln, wówczas wicemistrza Niemiec. Po negocjacjach z GKS skrócono mu okres karencji o kilka miesięcy. W swym pierwszym sezonie niemiecki klub obronił tytuł a Rudy strzelił 2 gole. Grał jednak niewiele. Nie mógł jednak zaaklimatyzować się w nowym klubie. Dodatkowo sprawę komplikował fakt, że trenerzy próbowali go ... w ataku. W sezonie 1990/91 strzelił 2 gole w lidze ale nadal nie spełniał oczekiwań. Czary goryczy dopełnił finał Pucharu Niemiec, przegrany przez FC Koeln w karnych, gdy Andrzej spudłował decydujący strzał. W tym momencie Rudy stracił miejsce w drużynie. W następnym sezonie tylko raz pojawił się na boisku. Wiosną został wypożyczony do Broendby Kopenhaga. To był bardzo dobry ruch - Rudy zagrał w 8 spotkaniach, strzelił 1 gola i zebrał bardzo dobre recenzje. Na tyle dobre, że Koeln chętnie przyjął go z powrotem. Odbudował się psychicznie i z miejsca stał się czołowym zawodnikiem drużyny, zajmując miejsce Pierre`a Littbarskiego, który wyjechał do Japonii. Grał w pomocy, a potem jako libero. Przez 2 sezony był w czołówce klasyfikacji Kickera na swoich pozycjach.
Dobra gra spowodowała, że Rudy powrócił do reprezentacji. W 1993 trener Strejlau dał mu szanse w wyjazdowych meczach z San Marino i Norwegią a w następnym roku szansę dał mu jego wychowawca Henryk Apostel w spotkaniach z Arabią Saudyjską i Austrią. To ostatnie spotkanie rozegrane zostało w Katowicach a kibice GKS, którzy nie mogli mu zapomnieć pamiętnej ucieczki, przywitali go gwizdami. Rudy w reprezentacji grał poprawnie, ale dużo słabiej niż w klubie. Zmienił się bardzo. Zarzucano mu (poniekąd słusznie), że nie angażował się w sprawy kadry. On stawiał na klub - w 1993 roku dwukrotnie odmówił przyjazdu na zgrupowania przed meczami z Anglią (EMź) ze względu na kolizję z terminami Bundesligi.
Niestety latem 1995 po raz kolejny zagalopował się i przesadził. Oświadczył publicznie, że "jest zmęczony piłką". Był to w sumie pewien szantaż. Rudy chciał wywalczyć lepszy kontrakt. Niestety przeliczył się, przeceniając swoją pozycję w zespole i został bez pracy. Dopiero zimą znalazł zatrudnienie w II ligowym Bochum (obok Wałdocha i Bałuszyńskiego). Znów grał bardzo dobrze i poprowadził swoją nową drużynę do Bundesligi (1 gol Rudego). Jesienią trafił do belgijskiego Lierse. W sezonie 1996/97 wywalczył mistrzostwo Belgii. Rudy był mózgiem drużyny. źwietnie rozgrywał, zagrał w 21 meczach i strzelił 4 gole.
Po sezonie był bohaterem polskiego hitu transferowego - przeszedł do wielkiego Ajaxu!!! źciągnął go jego były trener z Broendby i FC Koeln - słynny Morten Olsen. Obdarzył go dużym zaufaniem przez 2 lata. W tym czasie był podstawowym zawodnikiem drużyny, dwukrotnie zdobywając Puchar Holandii i raz Mistrzostwo w 1998 (2 gole Rudego). W 1998 trener Wójcik jeszcze raz zaufał Rudemu, dając mu szansę w meczu z Izraelem. I tym razem nie była to udana próba - Andrzej nadawał na całkiem innych falach. Zdawał się sprawiać wrażenie, że reprezentacja nie jest mu potrzebna. W 1999 po konflikcie z nowym trenerem i byłym kolegą z zespołu Janem Woutersem odszedł z Ajaxu i wrócił do Lierse i zdobył Puchar Belgii Potem przeszedł do Westerlo. Tam też po kontuzji zakończył karierę. Grał jeszcze potem w 4 ligowym Preussen Köln. Następnie został trenerem. W 2002 roku wznowił karierę w III ligowej Borussi Fulda jako grający trener.
Andrzej Rudy 26 razy grał w reprezentacji juniorów (4 gole), 22 w młodzieżowej (1 gol), 13 w olimpijskiej (1 gol) i 16 w A (3 gole). W polskiej ekstraklasie wystąpił 127 razy (9 goli - 8 dla źląska) w niemieckiej 134 (14 goli), duńskiej 8 (1 gol), belgijskiej 37 (5 goli) i holenderskiej 41 (3 gole). Strzelił 1 bramkę w Pucharze Polski, 3 w Pucharze Niemiec, 1 w Pucharze Holandii, 1 w Lidze Mistrzów oraz 1 w II lidze niemieckiej.