Data: 15-12-2002, autor: Jacko
Tym kim w latach 70-tych dla kibiców był Janusz Sybis, w następnej dekadzie był Ryszard Tarasiewicz. Dla mnie był on wielkim idolem. Choć na boiskach ekstraklasy grali takiej klasy zawodnicy jak Robert i Krzysztof Warzycha, Dziekanowski, Urban Smolarek, Buncol, Kosecki, Ziober i inni a na świecie prym wiodły takie indywidualności jak Platini, Maradona, Zico, Rumenigge itd., to właśnie Rysiek był dla mnie i wielu Wrocławian osobą podziwianą i ulubionym piłkarzem. Moim zdaniem umiejętnościami przewyższał Sybisa. Niestety jego pokolenie nie osiągnęło w światowej piłce tyle co poprzednicy. Również w Śląsku mimo ze grało tu wielu świetnych piłkarzy (Jedynak, Matysek i Kostrzewa w bramce, Król, Boguszewski Janusz Góra, Tęsiorowski, Machaj Matys i Mandziejewicz w obronie, Tarasiewicz, Prusik, Pękala, Rudy i Mysliński w pomocy oraz Socha i Marciniak w ataku) skończyło się zaledwie na wicemistrzostwie Polski, Pucharze Polski i Superpucharze. Dziś i to wydaje się wiele ale drużynę stać było na więcej. Ponadto po bardzo udanej deadzie lat 70 - tych apetyty były dużo większe. Liderem tamtej drużyny i przez parę lat także reprezentacji był właśnie Ryszard Tarasiewicz. Miał wszelkie dane by pełnić tę funkcję. Grał bardzo widowiskowo był bardzo dobrze wyszkolony technicznie, świetnie dryblował. Posiadał zdolności przywódcze - umiejętnie kierował grą, rozdzielał piłki, miał dobry przegląd sytuacji, potrafił podać piłkę na dużą odległość. Ryszard Tarasiewicz był także świetnym strzelcem. Dysponował potężnym strzałem z lewej nogi, jego wizytówką były rzuty wolne, wykonywane zarówno z dużą siłą jak i precyzją - był w tej dziedzinie najlepszym specjalistą w Polsce. Jego słabszą stroną była podatność na kontuzje, dosyć często eliminujące go z gry. Innym faktem, dzięki któremu Taraś zdobywał serca kibiców Śląska było jego oddanie dla klubu tu grał 17 lat, a po odejściu z klubu w każdym wywiadzie podkreślał, że ma Śląsk w sercu, zawsze podkreślał że ma dobry humor bo "Śląsk wygrywa itd."
"Taraś" jest wychowankiem Śląska. W klubie pojawił się w wieku 10 lat w 1972 roku. W tym samym roku polscy piłkarze zdobyli złote medale na Olimpiadzie w Monachium a mały Rysiek starał się we wszystkim naśladować swojego pierwszego idola - Kazimierza Deynę. Może właśnie stąd tak dobrze opanowane rzuty wolne? W drużynie trampkarzy i juniorów nie zawsze go doceniano - był mały, wątły i słaby fizycznie. Ponadto trenerzy stawiali wtedy bardziej na równie utalentowanego ale niesfornego Mirka Pękalę. Tarasiewicz jednak wytrwale pracował i był coraz lepszy. W 1979 roku zdobył ze Śląskiem Mistrzostwo Polski juniorów, Jedyne w historii klubu. Była to bardzo dobra drużyna, wielu z tych piłkarzy zrobiło ciekawe kariery. Oto sklad Druzyny finałowej Pietrzak (w późniejszym okresie bramkarz II ligowej Ślęzy) - Tęsiorowski (jeden z najlepszych prawych obrońców w historii Śląska zdobywca Pucharu Polski i Superpucharu w 1987 obecnie mimo 40 lat gra w IV ligowym Gawinie Międzybórz) Leśniarek (wieloletni czołowy II ligowy obrońca Ślęzy a następnie Piasta Nowa Ruda, gdzie wciąż jeszcze gra), Matys (reprezentant Polski młodzieżówki i juniorów, przez wiele lat podstawowy zawodnik I ligowego Śląska, potem Motoru, zdobywca Pucharu Polski i Superpucharu w 1987), Nocoń (w późniejszym okresie czołowy obrońca III ligowego Pafawagu), Prusik (jeden z najlepszych pomocników w historii Śląska, wielokrotny reprezentant i kapitan I reprezentacji Polski), Pekala (największy chyba talent tamtej drużyny, ponad 100 występów w reprezentacjach Polski juniorów, debiut w ekstraklasie w wieku 15 lat, niestety talent szybko został utopiony w ...) Piotrowski, Tarasiewicz, Urbaniak, Pluciński (później czołowy strzelec II ligowej Ślęzy) Urbaniak. Jak widać drużyna godna pozazdroszczenia. W tym samym roku Tarasiewicz trafił do rezerwowej drużyny seniorów. W 1980 roku zdobył III miejsce na Mistrzostwach Polski juniorów i również III w ekstraklasie, w której debiutował 12.05 w meczu z Ruchem. Jesienią strzelił swoją pierwszą bramkę w lidze, pokonując już w 1 minucie bramkarza Arki. Od tej pory wywalczył podstawowe miejsce w składzie Śląska.
Wielokrotnie podpatrywał ówczesnego specjalistę od rzutów wolnych, Romana Fabera. W 1980 roku Tarasiewicz trafił do reprezentacji Polski juniorów, z którą rok później uczestniczył w Mistrzostwach Świata Juniorów do lat 20 w Tunezji. W 1982 roku Śląsk wywalczył wicemistrzostwo Polski, tracąc szanse na złote medale w pamiętnym meczu z Wisłą. Tarasiewicz strzelił w tym sezonie 3 gole, trafił do młodzieżówki a jesienią strzelił przepiękną bramkę w wyjazdowym meczu z Dynamem Moskwa w Pucharze UEFA. Bramka ta dała Śląskowi awans do II rundy, a zwycięstwo nad radziecką drużyną miało wymiar nie tylko sportowy. Jesienią 1983 roku strzelił kolejną bramkę, którą kibice długo pamiętali. Śląsk grał u siebie z Górnikiem Zabrze. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie. W pewnym momencie sędzia podyktował rzut wolny dla Śląska w okolicach narożnika pola karnego. Wszyscy spodziewali się, że strzelać będzie etatowy wykonawca i bardzo skuteczny kapitan Śląska Roman Faber. Tymczasem niespodziewanie piłkę uderzył Tarasiewicz i po przepięknym strzale piła wylądowała w okienku bramki Cebrata, reprezentanta Polski. Od tego momentu Rysiek stał się etatowym wykonawcą rzutów wolnych, notując niesamowitą wręcz skuteczność.
O Tarasiewiczu zaczęło być coraz głośniej, pojechał z reprezentacją olimpijską na tournee do Peru. Jego grę docenił także trener Piechniczek. Zimą 1984 roku powołał Tarasiewicza na Turniej o Puchar Nehru w Indiach. Niestety Taraś nie został puszczony przez klub. Potem był rezerwowym w meczu z Irlandią, a 29.08.1984 nastąpił wymarzony debiut w meczu z Norwegią w Dramen. W 48 minucie Rysiu strzelił ładną bramkę z wolnego, dającą Polsce prowadzenie. Na drugi dzień w Sporcie tytuł relacji brzmiał "Tarasiewicz jak Lubański". Chodziło o to, że wrocławski pomocnik, podobnie jak wielki Włodek debiutował z Norwegią i strzelił w debiucie bramkę. W tym samym roku Taraś zagrał w meczach z Turcją i Finlandią i na pewien czas wypadł z kadry. Dopiero bardzo udane mecze wiosną 1985 roku (m.in. 2 gole w ciągu 2 minut w meczu z Górnikiem w Zabrzu) spowodowały come back do reprezentacji. Udanie zaczął mecz z Grecją w Atenach, był wyróżniającym się zawodnikiem jednak już w I połowie doznał kontuzji. Jesienią 1985 grał dobrze w lidze (znów 2 gole z Górnikiem) i w reprezentacji (był najlepszy na boisku w meczu ze Szwecją). Niestety kolejna kontuzja uniemożliwiła mu występ w decydującym o awansie do Mistrzostw Świata meczu z Belgią. Podczas tournee kadry we Włoszech (gol z Pisą) i w Ameryce Południowej (bardzo dobry występ z River Plate, najlepszy po słynnym Enzo Francescollim piłkarz na boisku), tamtejsi kibice dziwili się że Wrocławianin jest tylko rezerwowym reprezentacji. Trener Piechniczek miał jednak swoją koncepcję. Na 13 spotkań rozegranych u tego selekcjonera Tarasiewicz tylko 3 razy grał przez pełne 90 minut. Pierwszeństwo mieli pochodzący z Górnego Śląska Andrzej Buncol i Ryszard Komornicki. Taraś pojechał jednak na meksykański Mundial. Trener Piechniczek na początku nie stawiał na niego. W meczach z Marokiem i Portugalią Tarasiewicz był rezerwowym, a spotkanie z Anglią oglądał z trybun. Przegrana z Anglikami w fatalnym stylu zmusiła selekcjonera do zmian. Tarasiewicz wyszedł w podstawowym składzie przeciwko Brazylii. Polska przegrała 0:4 ale pomocnik Śląska był wyróżniającym się zawodnikiem na boisku. Dobrze kierował grą, a w pierwszych 12 minutach mógł sprawić, że mecz potoczyłby się inaczej - po jego atomowych strzałach z dystansu piłka trafiała w słupek i poprzeczkę. Nota bene strzał w 12 minucie w poprzeczkę do dziś przez wielu przypisywany jest Janowi Karasiowi - przez błąd redaktora Szpakowskiego. Potem to po jego bardzo problematycznym faulu sędzia podyktował karnego dającego prowadzenie Brazylii. Tarasiewicz jeszcze 3 razy groźnie strzelał z dystansu. Nowy selekcjoner Wojciech Łazarek wyraźnie stawiał na zawodników Śląska. Pomocnicy Tarasiewicz, Prusik i Rudy, w obronie Król i 2 razy Boguszewski i w ataku kilkakrotnie Marciniak. Powoływany był też Jedynak. Dodatkowo w reprezentacji olimpijskiej grali Jedynak, Janusz Góra i Tęsiorowski. Najmocniejszą pozycję mieli pomocnicy i Paweł Król. Już w pierwszym meczu "Baryły" z Koreą Ludową (w tym meczu zagrało 22 Polaków) Tarasiewicz strzelił gola z karnego.
Bardzo udany był dla Tarasiewicza rok 1987. Ze Śląskiem zdobył Puchar Polski (4 gole Tarasiewicza w drodze do finału). Na finale w Opolu z GKS Katowice było 7000 kibiców z Wrocławia. W końcówce sędzia Czermazowicz ze Szczecina usunął Ryśka z boiska za krytykę jego kontrowersyjnych decyzji. Wcześniej ten sam arbiter pomógł w meczu we Wrocławiu Legii. Cały Wrocław był wściekły na sędziego z OKS Szczecin (tak, tak tego samego okręgu co sędzia Pracz) za to, że skrzywdził idola. 2 miesiące później zdobył ze Śląskiem Superpuchar, a na zakończenie rundy jesiennej 1987 Śląsk był drugi w lidze. W reprezentacji Tarasiewicz wystąpił w 9 spotkaniach i strzelił 2 piękne bramki z Węgrami (eliminacje Mistrzostw Europy) i Czechosłowacją. Nie wystąpił tylko w meczach z NRD i Cyprem. Absencja w tym drugim meczu wiąże się z ciekawą anegdotą. Mecz w Gdańsku skończył się kompromitacją (remis 0:0). Redaktor Janusz Atlas w swoim artykule głównym winowajcą uznał ... niegrającego Tarasiewicza, który rzekomo przyjechał na zgrupowanie kadry z włosami i kolczykami w uchu. Jaki miało to wpływ na wynik? Skończyło się na głośnej w tamtych czasach sprawie w sądzie wygranej przez Tarasiewicza i wielkiej niechęci Wrocławian do Janusza Atlasa. Wówczas to w kilku gazetach sportowych ukazały się moje pierwsze teksty na temat tej sprawy, niestety mocno wykropkowane.
Słabszy dla Śląska był rok 1988. Wiosną po słabej grze Wrocławianie spadli z drugiego na szóste miejsce w lidze a jesienią po odejściu Rudego i Marciniaka (choć wciąż grali Prusik, Król, Mandziejewicz, Góra Machaj i Tęsiorowski) Śląsk zamykał tabelę!!! Mimo to Taraś nadal był nocnym punktem reprezentacji (9 występów i gol z Kanadą). Rok 1989 był z kolei najlepszym w karierze Tarasiewicza. Przyjście do Śląska Adama Matyska, Romana Szewczyka i Mirosława Jaworskiego oraz objawienie Mirosława Drączkowskiego spowodowały, że Śląsk stał się rewelacją wiosny seryjnie wygrywając w lidze. Prawdziwym liderem był Tarasiewicz. Strzelił 9 goli, znakomicie wywiązywał się z roli prowadzącego grę. Szczególnie dobrze wypadł w meczach z Górnikiem Zabrze (nota 9 w Sporcie - Rysiek potrafił grać z Zabrzanami), Jastrzębiem (nota 10 i pierwszy w karierze ligowy hatt trick), Szombierkami w Bytomiu (2 ładne gole w tym efektowny starzał z wolnego z niemal 40 m) Pogonią i Widzewem. Tymczasem w kadrze zaczął grywać "ogony". W meczu z Rumunią wszedł w II połowie i strzelił bardzo ładną bramkę. W wyjazdowym spotkaniu Eliminacji do Mistrzostw Świata ze Szwecją zmienił w 20 minucie kontuzjowanego Wdowczyka. W 87 minucie strzelił bramkę, o której głośno było w całej Europie. Wykonywał rzut wolny z odległości ponad 30 m od bramki. Uderzył piłkę tak potężnie i precyzyjnie, że wpadła w okienko ... razem z Tomasem Ravellim światowej klasy bramkarzem w latach 80 - tych. 2 minuty później stracił piłkę na połowie boiska i Szwecja strzeliła bramkę na 2:1. Wielu uznało Tarasia za winnego porażki, nie pamiętając bramki ani tego, że błąd przy golu popełnił Bako.
Latem Tarasiewicz odszedł ze Śląska do szwajcarskiego Neuchatel Xamax. Jego postawa w nowym klubie zaskoczyła wszystkich. Grał znakomicie. W debiucie z Young Boys Berno strzelił 2 gole. W następnym meczu pokonał bramkarza FC Sion. Gazety zapełniły się zdjęciami i artykułami o Tarasiewiczu. Pojawiły się przydomki Taramax, piorunujące uderzenie, czy najbardziej nobilitujace określenie Maradona Wschodu. Po pierwszych 5 kolejkach miał na koncie 5 goli i 5 asyst, prowadził w klasyfikacji a jego klub był liderem w tabeli. Ostatecznie wywalczył wicemistrzostwo ligi i prawo do startu w play off (9 goli Tarasiewicza) gdzie Neuchatel zajęło III miejsce a Taraś został najlepszym obcokrajowcem ligi. Jesienią 1989 roku trenerem reprezentacji został Andrzej Strejlau i właśnie na Tarasiewiczu postanowił oprzeć drużynę narodową. W meczu ostatniej szansy Eliminacji Mistrzostw Świata z Anglią był czołowym graczem a w 88 minucie mógł zostać bohaterem ale piłka po jego atomowym strzale z 25 m trafiła w poprzeczkę. To uderzenie też pokazywało wiele stacji telewizyjnych. W ostatnim meczu roku z Albanią (EMŚ) strzelił gola i asystował przy bramce Ziobera. Tym samym został najlepszym strzelcem kadry zarówno w eliminacjach (2 gole) jak i w całym roku (3 gole). Został uznany najlepszym polskim piłkarzem roku w plebiscytach Piłki Nożnej i Sportu.
W 1990 roku po bardzo udanym sezonie w lidze szwajcarskiej przeniósł się do francuskiego Nancy. W tym klubie karierę zaczynał Michel Platini i Tarasia porównywano do wielkiego Francuza. Tworzył świetną parę ze znakomitym pomocnikiem rosyjskim Saszą Zaworowem. W I sezonie Tarasiewicz był znów gwiazdą. Strzelił 10 goli (był najlepszym strzelcem drużyny), i został III obcokrajowcem ligi. W następnym sezonie długo pauzował z powodu kontuzji, i Nancy spadło z ligi. Tarasiewicz szybko znalazł nowego pracodawcę - Lens. Był to kolejny krok w przód. Niestety już na pierwszym treningu odniósł poważną kontuzję, która praktycznie zakończyła jego karierę. Na domiar złego kontuzja przydarzyła mu się dzień przed obowiązującym kontraktem z Lens. Francuski klub jednak mimo wszystko sfinansował leczenie. Do francuskiej I ligi Tarasiewicz już nie wrócił. W 1994 grał w II ligowym Bensancon. Pogrywał jeszcze przez kilka lat w niższych ligach Szwajcarii i zakończył karierę. Obecnie jest trenerem grup młodzieżowych w Szwajcarii. Latem tego roku był kandydatem do objęcia funkcji trenera Śląska. Ryszard Tarasiewicz 8 razy grał w reprezentacji juniorów, 9 w młodzieżowej (4 gole)2 w olimpijskiej i 58 w I drużynie narodowej (9 goli). Rozegrał 336 oficjalnych meczów w barwach Śląska (216 w ekstraklasie) strzelając 56 bramek w ekstraklasie (III strzelec w historii Śląska po Pawłowskim i Sybisie), 8 w Pucharze Polski i 1 w Pucharze UEFA. Zdobył też 14 goli w lidze szwajcarskiej, 15 w I lidze Francji (w 54 występach) i 2 w Pucharze Francji.