''Rywali gubi myślenie: Z kim, jeśli nie z Wartą?'' (OPINIA EKSPERTA)

02.10.2022 (06:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/10/warta_63380481d622a.jpg

fot.: Paweł Kot

W poniedziałkowym meczu 11. kolejki ekstraklasy Śląsk Wrocław podejmie Wartę Poznań. O reprezentacyjnej przerwie w strefie spadkowej, kartkowych pauzach liderów i mało efektywnej ofensywie rozmawiamy z Szymonem Mierzyńskim, dziennikarzem WP Sportowe Fakty.



 

Warta Poznań w poprzedniej kolejce przegrała jako gospodarz przy Bułgarskiej w derbach z Lechem 0:1, co spowodowało, że reprezentacyjną przerwę spędziła w strefie spadkowej. Fakt, że pierwsza część sezonu nie przyniosła miejsca w środku stawki, wzbudza pewien niepokój?

Jeszcze na koniec sierpnia po wyjazdowej wygranej z Cracovią (2:0), ten środek tabeli był, tyle, że jak wiemy, różnice punktowe są bardzo niewielkie. Nawet remis w meczu przeciwko Lechowi wywindowałby przecież Wartę o dwie – trzy pozycje, a po porażce w strefie spadkowej jest tylko dlatego, że ma gorszą różnicę bramek od Korony Kielce i Piasta Gliwice. Przygnębienie po spotkaniu poprzedniej kolejki wynikało głównie z tego, że były to piąte z rzędu derby przegrane przez Zielonych od ich powrotu do ekstraklasy, w dodatku piąte na styku i w nieoczywisty sposób. To na pewno budzi niesmak, bo nikt nie chciałby tak często przegrywać w konfrontacjach z sąsiadem. Warcie kolejny raz w starciu z Lechem zabrakło niewiele, by wypracować lepszy wynik, to chyba bardziej boli od osunięcia się do strefy spadkowej. W tym sezonie zespół trenera Dawida Szulczka miał też kilka występów, w których wyniki były gorsze niż gra, jak choćby przy okazji porażki z Widzewem (0:1) po golu w doliczonym czasie, czy z Zagłębiem (2:2), kiedy Adam Zrelak przy wyniku 1:1 nie trafił do pustej bramki.

Zieloni w tym sezonie wypracowali zaskakujący patent na mecze wyjazdowe, bo właśnie w roli gościa zdobyli dziesięć ze swoich jedenastu punktów, a w trzech poprzednich nie stracili żadnego gola. Z czego to wynika?

Warta w Grodzisku Wielkopolskim na pewno ma trochę pecha, mecze z Widzewem i Zagłębiem, o których wspomniałem, to były właśnie występy przed własną publicznością, a przychodzi mi do głowy jeszcze inne spotkanie z Pogonią (1:2). Tam drużyna z Poznania też miała mnóstwo sytuacji, zdobyła bramkę kontaktową na samym początku drugiej połowy, jednak ostatecznie została z pustymi rękami. Kiedy Warta gra na wyjeździe, to z kolei chyba nie każdy traktuje ją do końca poważnie, mówił o tym też trener Szulczek. Każdy myśli sobie, że jak nie z nimi, to z kim i później tak się kończy. Od Zielonych na obcych stadionach wiele się nie wymaga, to nie ona ma prowadzić grę, wychodzi się z założenia, że ma to robić rywal. Gospodarze rzucają się do ataku, a Warcie dzięki temu jest łatwiej. Generalnie rozmawiamy o zespole, który każdemu jest w stanie napsuć krwi. Może poza Wisłą Płock w 2. kolejce (0:4) nikt nie wygrał z poznaniakami szczególnie pewnie, a i to spotkanie odbywało się jeszcze w okresie, kiedy był kompletowany skład, zwycięstwa z Wartą trzeba wyszarpywać przy dużym wysiłku.

W poniedziałek we Wrocławiu zabraknie wykartkowanego Adama Zrelaka, czyli autora połowy wszystkich ligowych bramek Warty w tym sezonie (czterech z ośmiu). To olbrzymie osłabienie, więc zasadnym jest pytanie o zastępstwo. Jako pierwszy na myśl przychodzi 20-letni Turek Enis Destan, ale czy jest już on gotowy, by wejść w buty Słowaka?

Wypada podpora ataku, ale warto podkreślić, że również z powodu kartkowej pauzy nie będzie podpory obrony Dimitriosa Stavropoulosa, który do tej pory w każdym meczu wybiegał w podstawowym składzie, nawet w przemeblowanym składzie w Pucharze Polski (2:0 w Jastrzębiu Zdroju, Grek zdobył pierwszą bramkę). Kto zastąpi Zrelaka? Najbardziej oczywisty kandydat to faktycznie Destan, ale szczerze mówiąc, ja wątpię, że on wybiegnie w podstawowym składzie. Ten zawodnik przed przerwą na reprezentację nie cieszył się szczególnym zaufaniem Dawida Szulczka, a dla trenera Warty ważne jest również, by zawodnik, na którego stawia od pierwszej minuty, również mocno pracował w tyłach, wykazywał cechy wolicjonalne. Wobec Destana są takie zarzuty, że on jeszcze taktycznie nie zaadaptował się do zespołu z Poznania, więc ja w poniedziałek spodziewałbym się go na ławce rezerwowych, a jego miejsce w podstawowej jedenastce byłoby zaskoczeniem. Opcjami do ataku są też Milan Corryn albo Miłosz Szczepański, któryś z tych bocznych pomocników, bo większej liczby możliwości już nie ma. To raczej nie będzie 18-letni Szymon Sarbinowski, który zwyczajnie nie ma jeszcze doświadczenia w takich meczach. A Warcie we Wrocławiu będzie zależało na punktach, spróbuje się odkuć po ostatnich niepowodzeniach.

Nawet ze Zrelakiem Zieloni w tym sezonie fatalnie wyglądają w ofensywie – osiem zdobytych bramek do tej pory to najgorszy wynik obok Zagłębia Lubin oraz Lechii Gdańsk. Uruchomienie ofensywy i znalezienie tam nowych rozwiązań, to w tym momencie najważniejsze zadanie dla trenera Szulczka?

Powiedzmy, że uruchomić udało się ją już przy okazji wspomnianego meczu z Zagłębiem na początku września w Grodzisku Wielkopolskim. Tam Warta stworzyła sobie naprawdę dużo sytuacji, ale sporej części z nich nie potrafiła wykorzystać, jak choćby setki Zrelaka. To się wtedy odbyło jednak kosztem defensywy, bo ona przeciekała i lubinianie niewiele musieli zrobić, żeby zdobyć dwie bramki. I tak to wygląda w tym sezonie, kiedy Zieloni grają bardziej zamknięte mecze, to ciężej ich ugryźć, a kiedy się otwiera, to z przodu owszem może zrobić więcej, ale wygląda gorzej z tyłu. Znalezienie balansu jest bardzo ważne. Śląsk wydaje mi się rywalem przeciwko któremu można trochę zaryzykować, to przecież też nie jest drużyna, której wszystko w ostatnim czasie wychodzi. Jestem bardzo ciekaw, jak to będzie wyglądało w poniedziałek. Spodziewam się, że Warta zobaczy, co wrocławianie jej zaproponują i spróbuje na to zareagować.

Utrzymanie w tym sezonie należy wskazywać jako szczyt możliwości zespołu trenera Szulczka, czy jednak ma prawo myśleć o bezpiecznej lokacie z dala od strefy spadkowej?

Uważam, że Wartę stać na to, żeby nie walczyć o utrzymanie do ostatniej kolejki. Ten zespół kadrowo nie wygląda źle, chociaż jakbyśmy zaczęli szczegółowo analizować jej kadrę, to pewnie przydałby się drugi napastnik albo ktoś na wahadło, bo Jakub Kiełb w Pucharze Polski doznał kontuzji eliminującej go do końca roku. Zieloni muszą jednak bardziej wykorzystywać swój potencjał, bo później zdarzają się właśnie takie frustrujące mecze, jak te, o których wspomniałem wcześniej, kiedy duża ilość włożonego wysiłku nie przekładała się na zdobywane punkty. Takich występów było już w tym sezonie zbyt dużo i efektem jest miejsce w strefie spadkowej po 10. kolejce. Gdyby tylko jeden z tych meczów Warta potrafiła wygrać, na przykład z Widzewem u siebie, kiedy miała naprawdę ogromną przewagę w pierwszej połowie, to dziś na jej koncie byłoby czternaście punktów i 9. albo 10. miejsce, zamiast 16. To drużyna, która grając dobry mecz, powinna potrafić go wyciskać, bo jednak nie mówimy o kimś ze ścisłej czołówki, kto raz na jakiś czas może sobie pozwolić, żeby nie wykorzystać nadarzających się szans. W kontekście Śląska można zresztą powiedzieć to samo.

ZOBACZ też: Djurdjević: Potrzebujemy wsparcia, a nie ciągłej krytyki (WYWIAD)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.