Dwanaście miesięcy ze Śląskiem. Co zapamiętamy z każdego z nich?
01.06.2023 (06:00) | Marcin Sapuń
fot.: Rafał Sawicki
Sezon 2022/23 dobiegł końca. Na pewno większość fanów Wojskowych odetchnęła z ulgą po końcowym gwizdku w Warszawie. Śląsk tak samo jak rok temu walczył o utrzymanie, które zapewnił sobie dopiero w ostatniej kolejce.
CZERWIEC/LIPIEC - CZAS NA NOWE ROZDANIE
Po zakończeniu sezonu 2021/22 zmiany w Śląsku były po prostu nieuniknione. Z funkcją pierwszego trenera pożegnał się Piotr Tworek, a z zespołu odeszło ośmiu piłkarzy. Dodatkowo z opaską kapitańską pożegnał się Krzysztof Mączyński, z którym klub nie dogadał się w sprawie rozwiązania umowy, przez co pomocnik wylądował w zespole rezerw.
Jeszcze pod koniec maja rozpoczęto poszukiwania nowego szkoleniowca. W przestrzeni publicznej dość często przewijało się nazwisko Michała Probierza, ale na ostatniej prostej wyprzedził go Ivan Djurdjević z Chrobrego Głogów. Był to wybór nieoczywisty, chociaż Serb miał swoich zwolenników we Wrocławiu. Djurdjević zabrał ze sobą Rafała Leszczyńskiego i Michała Rzuchowskiego, a do Śląska dołączyli przed sezonem jeszcze Martin Konczkowski, Matias Nahuel Leiva i John Yeboah. Nowym kapitanem został Michał Szromnik, a podczas letniego obozu przygotowawczego ponownie dał o sobie znać Caye Quintana, który wyszedł w podstawowym składzie na pierwszy mecz z Zagłębiem Lubin (0:0). Jednym z nieoczywistych bohaterów początku sezonu był powracający do składu Konrad Poprawa.
SIERPIEŃ - MISTRZ POLSKI POKONANY
Cztery punkty po dwóch kolejkach, w tym wygrana z Pogonią Szczecin napawały optymizmem przed kolejnymi spotkaniami. Jednak wrocławianie dość szybko (niż w poprzednich sezonach) zaznali pierwszej ligowej porażki. Dość niespodziewanie ulegli Koronie aż 1:3. W kolejnym meczu na Dolny Śląsk zawitał drugi z beniaminków (Widzew), ale skończyło się na szczęśliwym bezbramkowym remisie. W 5. kolejce Wojskowych czekał wyjazd na teren mistrza Polski, który od lipca borykał się z problemami w ekstraklasie i okupował strefę spadkową.
Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszemy, że to Lech Poznań napierał od pierwszej minuty i stwarzał sobie kolejne sytuacje. Jednak w 26. minucie kapitalną akcją indywidualną popisał się Petr Schwarz, który najpierw przebiegł kilkanaście metrów, ominął jednego z zawodników Kolejorza i przymierzył zza pola karnego. Po straconej bramce Lechici nie zamierzali odpuszczać, ale za każdym razem zderzali się ze ścianą w postaci Michała Szromnika i Konrada Poprawy. Wynik się nie zmienił i WKS wygrał przy Bułgarskiej pierwszy raz od 2019 roku.
WRZESIEŃ - SAMOBÓJ STADIONY ŚWIATA
W zakończonym już sezonie zobaczyliśmy łącznie sześć bramek strzelonych z połowy boiska. Jedna z nich na pewno zapadła w pamięci kibicom Śląska. To samobójcze trafienie Javiera Hyjka w meczu ze Stalą Mielec (0:2). Wszystko zaczęło się od wybicia piłki przez jednego z zawodników gospodarzy z własnego pola karnego. Dopadł do niej młodzieżowiec Śląska i trzeba przyznać mocnym podaniem próbował zgrać ją do Michała Szromnika. Jednak golkiper Wojskowych minął się z futbolówką, a te wleciała do bramki. W taki sposób rozpoczął się wrzesień dla Trójkolorowych, od memów i żartów w mediach społecznościowych (zasłużenie).
PAŹDZIERNIK - TRZY CZERWONE KARTKI W JEDNYM MECZU
Trzy czerwone kartki dla jednego zespołu w jednym meczu? Nie jest łatwo o taki "wyczyn", ale wtedy do gry wkraczają piłkarze WKS-u, którzy dają nam potrzymać przysłowiowe piwo. W spotkaniu z Radomiakiem Radom przegranym 0:2 po dwóch trafieniach w doliczonym czasie gry, Łukasz Bejger, Diogo Verdasca i Konrad Poprawa musieli przedwcześnie opuścić boisko. Pierwszy z nich otrzymał bezpośrednią czerwoną kartkę po faulu na zawodniku gospodarzy, który wychodził na czystą pozycję. Dwa pozostałe przypadki to już konsekwencja dwóch żółtych kartoników, a Verdasca ujrzał ją za dyskusję z arbitrem. Nieodpowiedzialne zachowanie, a po tym meczu po raz kolejny Śląsk Wrocław znalazł się na ustach kibiców
LISTOPAD - ŚWIĘTOWANIE 75 URODZIN
Po porażce z Miedzią Legnica i niezbyt pozytywnym zakończeniem meczu w Niepołomicach z Sandecją Nowy Sącz, Trójkolorowi rozpoczęli przygotowania do ostatniego meczu w 2022 roku i to nie byle jakiego. Podczas spotkania z Legią Warszawa świętowano 75-lecie powstania klubu. Z tej okazji piłkarze zagrali w okazjonalnych czarnych trykotach, prezes Piotr Waśniewski odebrał pamiątkową statuetkę z rok Marcina Animuckiego (prezesa ekstraklasy), na stadion zaproszono legendy WKS-u, a kibice Śląska zaprezentowali tego wieczoru dwie oprawy. Pierwsza z nich z hasłem "W mieście marzeń i ambicji" z podczepianymi elementami wizerunku wrocławskiego ratusza, herbu miasta i kamienic z rynku. Druga część została przedstawiona w drugiej połowie, a składały się na nią sektorówki nawiązujące do historycznych sukcesów Śląska. Głównym motywem była stara wersja herbu, a po jego bokach motywy nawiązujące do mistrzostw Polski z 1977 i 2012 roku z hasłem "Klub pięknej historii i tradycji". Co do samych wydarzeń na boisku, spotkanie mogło zakończyć się zwycięstwem każdej ze stron, ale ostatecznie Śląsk zremisował 0:0 z Legią, a na trybunach pojawiło się 21 947 widzów.
GRUDZIEŃ/STYCZEŃ - LUŹNY OBÓZ W TURCJI
Śląsk przerwę między rundami spędził najpierw w górach na kilkudniowym zgrupowaniu w Karłowie. Na początku stycznia wrocławianie rozegrali pierwszy sparing, w którym ulegli Piastowi Gliwice 0:1. W połowie stycznia Trójkolorowi wylecieli do Turcji i za granicą działo się o wiele więcej niż we Wrocławiu. Zaczęło się od problemów z paszportem Karola Borysa, który stracił ważność i trzeba było szybko wyrobić nowy. Kilka dni później zgrupowanie opuścił Erik Exposito, który musiał wrócić do Hiszpanii z powodów rodzinnych. Planowo miał wrócić po kilku dniach, ale ostatecznie nie wrócił już do Turcji. Co do samych przygotowań, WKS rozegrał cztery sparingi (wygrał dwa, jedno zremisował i jedno przegrał), z drugiej strony podczas treningów nie było dokręcania śruby (co wyszło na boiskach ekstraklasy po jakimś czasie), a sam trener Djurdjević w podsumowaniu wskazał, że mecze towarzyskie i tak nie są w stanie przygotować zespołu w 100% do spotkań w polskiej lidze, w której panuje inna otoczka i adrenalina. Pierwsze efekty zobaczyliśmy już pod koniec stycznia, gdzie Wojskowi przegrali aż 0:3 z Zagłębiem Lubin...
LUTY - POGOŃ I LECH NAM NIE STRASZNI
Po bolesnej porażce w derbach wrocławianie udali się na wyjazd do Szczecina, gdzie Pogoń od otwarcia nowego stadionu nie punktowała na nim regularnie. Oczywiście jeszcze przed pierwszym gwizdkiem można było spodziewać się, że inicjatywę przejmą gospodarze, a Śląsk będzie czekał na kontrataki. Tak też było w pierwszej połowie. Oprócz jednej dobrej sytuacji zmarnowanej przez Caye Quintanę, to Portowcy szarżowali na bramkę strzeżoną przez Rafała Leszczyńskiego, ale defensywa WKS-u była w niedzielny wieczór niezawodna. Druga część spotkania rozpoczęła się od gola dla gości z Wrocławia. Erik Exposito najpierw wziął na siebie dwóch zawodników Pogoni i sprytnie zagrał do Victora Garcii, który zdecydował się od razu na dośrodkowanie i to wprost na głowę Erika, który wyprowadził Wojskowych na prowadzenie. W drugiej połowie to Śląsk lepiej prezentował się na boisku i tuż przed końcem spotkania na 2:0 z rzutu karnego strzelił John Yeboah.
Identyczny duet strzelecki zobaczyliśmy na Stadionie Wrocław w meczu z Lechem Poznań. Kolejorz bez Mikaela Ishaka prezentował się gorzej w ofensywie, ale nie oznaczało to, że nie stwarzał sobie sytuacji. Jednak wrocławskiej bramki strzegł Rafał Leszczyński, który popisał się kilkoma kapitalnymi interwencjami. Niewykorzystane akcje i błędy lubią się mścić i tak też było w stolicy Dolnego Śląska. Najpierw po czerwonej kartce dla Murawskiego, bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Exposito. Po zmianie stron bardzo ładną asystę zanotował Tsitaishvili, podając piłkę wprost pod nogi Johna Yeboaha, a ten strzelił na 2:0. Dopiero pod koniec spotkania kontaktowe trafienie zaliczył Skóraś, ale było już zbyt mało czasu, by powalczyć o remis. Śląsk wygrał 2:1 i po raz trzeci w tym sezonie z Lechem Poznań.
MARZEC - ZMARNOWANA SZANSA W KALISZU
Po raz pierwszy od sezonu 2015/16 Śląsk Wrocław zagrał w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na drodze do awansu do półfinału stanął KKS Kalisz. W teorii najłatwiejszy z możliwych rywali, ale drugoligowy klub w poprzednich fazach pucharu wyeliminował Widzew Łódź i Górnik Zabrze. Pomimo tego podopieczni Ivana Djurdejvicia pozostawali faworytem, ale to co stało się w Wielkopolsce, nie przewidywał chyba żaden scenariusz. Wrocławianie rozpoczęli od celnego strzału, ale z każdą kolejną minutą zaskakująco coraz lepiej wyglądali gospodarze. W końcu stało się to, co było chyba nieuniknione przy takiej grze. Kaliszanie w ciągu stu sekund zdobyli dwie bramki, a tuż przed końcem pierwszej połowy dorzucili jeszcze trzecią. Prowadzenie KKS-u 3:0 było zarówno zaskoczeniem i kompromitacją. Jeśli dołożyć do tego jeszcze rozgrzewkę Quintany i słowa trenera o obsranej zbroi, najlepiej o tym meczu zapomnieć jak najszybciej...
KWIECIEŃ - MAGIERA ZMIENIA DJURDJEVICIA
Sześć spotkań bez zwycięstwa za kadencji Ivana Djurdjevcia doprowadziło do szeregu zmian. Najpierw po przegranej z Piastem Gliwice (0:1) pracę stracił dyrektor sportowy Dariusz Sztylka, a po wyjeździe do Grodziska Wielkopolskiego (1:3 z Wartą Poznań) WKS znalazł się w strefie spadkowej, a tydzień po tym meczu oficjalnie ze swoją funkcją pożegnał się serbski szkoleniowiec. Na giełdzie nazwisk pojawił się wówczas Ryszard Tarasiewicz, ale włodarz wrocławskiego klubu zdecydowali się na bardziej ekonomiczną opcję, czyli przywrócenie do pracy Jacka Magiery, którego ze Śląskiem wciąż obowiązywał kontrakt do 30 czerwca. 46-latek zaczął od dwóch porażek (0:2 z Górnikiem i 0:1 z Radomiakiem), ale powoli widać było pewne różnice w grze wrocławian.
MAJ - EKSTRAKLASA ZAWSZE NASZA
Siedem punktów na dwanaście możliwych. To dorobek Śląska w maju. Wrocławianie odblokowali się w ostatnim możliwym momencie. Syndrom poprawy było widać już w Białymstoku, gdzie Trójkolorowi prowadzili po golu Johna Yeboaha, ale w drugiej połowie punkt dla Jagi uratował Victor Garcia, który bezsensownie sfaulował przeciwnika we własnym polu karnym, przez co sędzia wskazał na jedenasty metr. Kolejne dwa spotkania to domowe starcia z Wisłą Płock i Miedzią Legnica, w których po pierwsze Wojskowi zdobyli siedem goli, po drugie potrafili wygrać pomimo straconej pierwszej bramce, a po trzecie po derbach przyjaźni wyskoczyli w końcu ze strefy spadkowej. To co ważne, w ostatnich czterech meczach mogliśmy liczyć na Erika Exposito, Johna Yeboaha i Nahuela Leivę, dzięki którym nie byłoby dwóch zwycięstw z rzędu. Co prawda o utrzymanie biliśmy się do ostatniej kolejki, ale najważniejszą informacją w maju było to, że ekstraklasa zostaje we Wrocławiu!