Sandecja - Śląsk. Wrocławianie grają dalej!

17.11.2022 (20:06) | Marcin Polański
uploads/images/2022/11/sankibice2_63752de720051.jpg

fot.: Krzysztof Porębski

Komisja Dyscyplinarna PZPN podjęła decyzje w sprawie przerwanego meczu Pucharu Polski w Niepołomicach. Zgodnie z oczekiwaniami wynik spotkania został zweryfikowany jako walkower 3:0 na korzyść Śląska. Niestety, dodatkowo kibice WKS-u otrzymali zakaz wyjazdowy na mecze pucharu na 6 miesięcy, a klub ma zapłacić 190 tys. złotych grzywny, co jest równowartością nagrody za awans do 1/4 finału.



 

Od decyzji stronom przysługuje odwołanie do Najwyższej Komisji Odwoławczej. Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami obu klubów, którzy bezpośrednio po opublikowaniu komunikatu Komisji nie chcieli odnosić się do jego treści i informować czy skorzystają z prawa do odwołania.

CO DZIAŁO SIĘ W NIEPOŁOMICACH?

Przypomnijmy, że w trakcie środowego meczu 1/8 finału Pucharu Polski piłkarze Sandecji Nowy Sącz opuścili boisko w trakcie trzeciej serii rzutów karnych - przy wyniku 2:1 dla Śląska, po niecelnej jedenastce Maissy Falla, a przed strzałem WKS-u. Wtedy Kapitan Dawid Szufryn, w związku z rzekomym rasistowskim obrażaniem Senegalczyka, domagał się od sędziego Sebastiana Jarzębaka powtórzenia rzutu karnego, co jest całkowicie sprzeczne z przepisami.

Dodatkowo, jak łagodnie określił arbiter w Przeglądzie Sportowym: „nie była to jakaś normalna konstruktywna rozmowa”, więc Szufryn za swoje zachowanie otrzymał żółtą kartkę. Następnie zespół Sandecji odmówił kontynuowania gry i inspirowany przez kapitana, pod pretekstem solidarności z kolegą z zespołu, zszedł do szatni.

Co ważne, w tym momencie mecz nadal trwał, bo tylko delegat w porozumieniu z sędzią mogą zdecydować o przerwaniu meczu, nie piłkarze. Bezpośrednią przyczyną takiego rozstrzygnięcia była odmowa dalszego rozgrywania meczu przez Sandecję, a w takim przypadku jedynym możliwym efektem jest walkower na korzyść Śląska.

Ze zgromadzonej przez Komisję dokumentacji wynika jednoznacznie, że bezpośrednią przyczyną niedokończenia zawodów była odmowa kontynuowania gry przez drużynę gospodarzy. W takim przypadku, zgodnie z § 7 ust. 6 pkt 9) Uchwały nr IX/140 z dnia 3 i 7 lipca 2008 roku Zarządu PZPN w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną, zawody należało zweryfikować jako walkower na niekorzyść tej drużyny, niezależnie od okoliczności, które skłoniły zawodników do opuszczenia boiska, a które jednocześnie stały się przedmiotem odrębnego postępowania wszczętego przez Komisję Dyscyplinarną PZPN.

- można przeczytać w komunikacie.

KTO I JAK BUCZAŁ

Osobnym zagadnieniem była analiza wydarzeń na trybunach, które wyjaśniała Komisja. Postępowanie w sprawie zachowania kibiców na tle rasistowskim wobec zawodnika Sandecji Nowy Sącz rozpoczęło się po zapoznaniu się z protokołem meczowym przygotowanym przez sędziego oraz raportem delegata. Z naszych informacji wynika, że w obu znalazły się sformułowania mówiące o tym, że incydent taki miał miejsce.

- Z jednej strony można je było nazwać dopingiem, ale z drugiej dało się wyłapać odgłosy buczenia i tym podobne reakcje, które sugerowały, że chodzi o zachowania rasistowskie

– opisywał odgłosy Jarzębak w Przeglądzie Sportowym.

W raporcie delegata nie padło jednak wprost wskazanie na sprawców w postaci kibiców Śląska, gdyż formalnie mecz nie był imprezą masową, a zatem nie było na nim zorganizowanej grupy wrocławskich kibiców, za którą odpowiedzialność ponosi klub przyjezdny.

Fani WKS-u pojawili się na stadionie w Niepołomicach wracając z meczu Motor Lublin – Wisła Kraków i zasiedli na ogólnodostępnej trybunie za bramką, nie na sektorze przeznaczonym dla kibiców drużyny gości. Nie była sporządzona lista wyjazdowa, klub nie kolportował biletów.

Komisja jednak uznała inaczej.

Komisja Dyscyplinarna PZPN po rozpoznaniu sprawy dyscyplinarnej, dotyczącej wznoszenia okrzyków o charakterze rasistowskim w trakcie powyższego meczu, tj. o czyn z art. 67 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN, postanowiła uznać odpowiedzialność klubu Śląsk Wrocław za zarzucany czyn i ukarać:

– karą zasadniczą – zakazem wyjazdów zorganizowanych grup kibiców w wymiarze 6 miesięcy w rozgrywkach Pucharu Polski w sezonie 2022/2023,

– karą dodatkową – karą pieniężną w wysokości 190.000 zł (słownie: sto dziewięćdziesiąt tysięcy złotych).

- czytamy w uzasadnieniu.

STANOWISKA KLUBÓW

Wcześniej na prośbę Komisji oba kluby złożyły wyjaśnienia pisemne, które zgodnie z naszą wiedzą były rozwinięciem ich oficjalnych wcześniejszych oświadczeń, nie załączając żadnych dodatkowych nagrań i innych materiałów.

Śląsk wskazywał w oświadczeniu na winę po stronie gospodarzy.

Jesteśmy zawiedzeni, że z powodu decyzji członków drużyny gospodarzy o zejściu z boiska, w momencie prowadzenia wrocławian 2:1 w serii rzutów karnych, spotkanie nie zostało dokończone w sportowy sposób. Jednocześnie pragniemy podkreślić, że regulamin rozgrywek jednoznacznie określa procedurę postępowania w przypadku nieodpowiednich zachowań, jednak w tej sytuacji nie wdrożono jakichkolwiek środków przewidzianych w przepisach.

Natomiast Sandecja powoływała się na rasistowskie okrzyki i brak reakcji ze strony sędziego.

Gry już nie wznowiono – powodem rasistowskie okrzyki pod adresem Elhadji Maissy Falla. Wobec braku reakcji ze strony sędziego, nasi zawodnicy podjęli jedyną słuszną decyzję.

... I SĘDZIA TEŻ BYŁ ZŁY

Gospodarze krytykujący sędziego Jarzębaka nie wspominają jednak, że to arbitrzy wcześniej dali szansę Łukaszowi Kosakiewiczowi na powtórkę rzutu karnego, a to sami zawodnicy Sandecji, pod wodzą kapitana, nie dali sędziemu możliwości na zastosowanie procedury „Trzech kroków” przewidzianych w takiej sytuacji.

- Jeżeli w trakcie spotkania następują okrzyki rasistowskie i my zauważamy to z pola gry lub dostaniemy informację, to wstrzymujemy mecz przy najbliższej okazji, czyli nie że momentalnie, ale na przykład jak piłka wychodzi na aut. Przekazujemy wiadomość do spikera zawodów, żeby ogłosił oświadczenie wzywające do zaprzestania zachowań rasistowskich i to jest pierwszy krok. Drugi krok stosujemy, gdy zachowania rasistowskie nie ustaną. Wtedy sędzia musi zatrzymać mecz na rozsądny okres i prosi drużyny o udanie się do szatni. Spiker wygłasza kolejne oświadczenie i jeżeli po powrocie na boisko złe zachowania znowu się powtórzą, sędzia sięga po środek ostateczny i definitywnie kończy mecz.

- wyjaśniał arbiter w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.

INTENCJE I WĄTPLIWOŚCI

Podtrzymując narrację gospodarzy, Fall wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego Onet” zapewniał, że okrzyki pojawiały się jeszcze przed wykonaniem przez niego rzutu karnego.

  • Dlaczego zatem nie zdecydował się na odmowę jego wykonania?
  • Dlaczego dopiero po pudle rozpętała się burza?

Nie poznamy odpowiedzi na te pytania, ale rodzą one poważne wątpliwości na temat intencji nowosądeczan.

W ocenie całej sytuacji nie można pominąć także zachowania innych przedstawicieli Sandecji, która powodowała rozdmuchiwanie medialnie całego zdarzenia.

  • Narzekanie na konferencji prasowej przez trenera Stanislava Vargę na arbitra, który miał rzekomo nie pozwolić wybrać bramki jego piłkarzom, mimo że wygrali losowanie – co okazało się nieprawdą
  • Dolewający oliwy do ognia prezes Miłosz Jańczyk mówiący: „słyszałem, że miały polecieć monety” (Sport.pl) – co nie zostało w żaden sposób potwierdzone
  • Maissa Falla twierdzący, że „cały sektor się tak zachowuje” (Przegląd Sportowy) – również nieprawdziwe

Te wypowiedzi w połączeniu z zachowaniem się kapitana Sandecji podczas meczu kładą się cieniem na szczerości intencji. Najpierw protesty przeciwko wyborze bramki do rzutów karnych, potem nieodpowiednia forma dyskusji z sędzią przy interwencji nie w obronie kolegi, ale domagającego się powtórzenia rzutu karnego, w dodatku w sytuacji, gdy został on spudłowany i przy niekorzystnym wyniku. Pomeczowe stwierdzenie Szufryna w klubowej telewizji: „niech PZPN sobie najpierw odpowie na pytanie kogo wpuszczają na stadion" - jest kuriozalne. To nie PZPN, tylko Sandecja wpuściła kibiców na stadion!

GROZIŁ NAWET WALKOWER

Przy strzale Falla pojawia się kilka sekund pohukiwania, które można jednak różnie interpretować – co potwierdzają setki internetowych komentarzy i opinii. Komisja uznała jednak za winnych kibiców Śląska, choć formalnie nie byli zorganizowaną grupą, to jednak siedzieli wspólnie w obszarze jednej trybuny, przy której zawisły flagi WKS-u i prowadzony był doping dla zielono-biało-czerwonych. Poza kilkusekundowym incydentem do ich zachowania nie było zastrzeżeń.

- Chcę też dodać, że kibice wspierający Śląsk w czasie całego meczu zachowali się bardzo spokojnie. Nie byli nawet szczególnie głośni, ożywiali się w zasadzie tylko wtedy, gdy padały bramki dla gości.

- opisywał Jarzębak dla Przeglądu Sportowego.

Zdecydowano się na sięgnięcie po bardzo surowe środki, być może chcąc poprawić wizerunek PZPN-u nadszarpnięty ostatnimi medialnymi aferalnymi doniesieniami. Warto pamiętać, że Komisja dysponowała całym wachlarzem kar nawet z walkowerem dla rywali. Uznano jednak, że byłoby to niesprawiedliwe.

Komisja Dyscyplinarna uznała, iż pomimo zaistnienia przesłanek określonych w art. 67 Regulaminu Dyscyplinarnego, zastosowanie sankcji w postaci walkowera na niekorzyść Śląska Wrocław naruszyłoby zasady sportowej rywalizacji. Komisja uznając odpowiedzialność klubu za zachowanie swoich kibiców stwierdziła, że niezasadnym jest podważanie wyniku osiągniętego na boisku, a adekwatnymi karami są wysoka kara finansowa i zakaz wyjazdowy.

WALKA O PUCHAR TRWA

Na razie nie znamy kolejnego rywala Śląska w walce o Puchar Polski. Losowanie par ćwierćfinałowych zaplanowano dopiero po mistrzostwach świata w Katarze, a wstępny termin meczów to 1. marca.

ZOBACZ też: Przedmundialowy sparing Śląska

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.