''Drugi napastnik potrzebny na wczoraj'' (OPINIA EKSPERTA)
13.10.2022 (06:00) | Karol Bugajski
fot.: Paweł Kot
W sobotnim meczu 13. kolejki ekstraklasy Śląsk Wrocław zagra na wyjeździe z Radomiakiem Radom. O serii porażek, niewielkiej jakości w ataku oraz obsadzie bramki rozmawiamy z Marcinem Stusem, dziennikarzem Przegląd Sportowy Onet.
Radomiak w poprzedniej kolejce przegrał na wyjeździe z Lechem Poznań (0:1). Jedyna bramka padła już w pierwszym kwadransie, jednak później więcej okazji niż zmuszeni do odrabiania strat radomianie miał chyba mistrz Polski.
Tak i niestety wydaje mi się, że Radomiak w ostatnich meczach grał coraz gorzej. Jeszcze niedawno był w ścisłej czołówce, a teraz plasuje się już na 13. miejscu. Nie ma tego pomysłu, trener Mariusz Lewandowski nie potrafi przekazać swojej myśli zawodnikom. Wiadomo, że ma on spore doświadczenie z kariery piłkarskiej, jako szkoleniowiec trochę mniejsze, ale jest to duża osobowość i trzeba mu to oddać. Ostatnio sprawia jednak wrażenie, jakby miał w sobie mało entuzjazmu, a to przenosi się na drużynę.
Kwietniowe zatrudnienie trenera Lewandowskiego wywołało olbrzymie emocje w całej Polsce, bo przejął stery Radomiaka od niespodziewanie zwolnionego Dariusza Banasika. Czy po tych kilku miesiącach są symptomy, że w którymś momencie ta decyzja może wyjść klubowi na dobre?
Gdyby w momencie zmiany szkoleniowca ktoś w klubie zajrzał w kulę przyszłości i zobaczył to aktualne 13. miejsce, to na pewno nie byłby zadowolony. Poprzedni szkoleniowiec odchodził wtedy z różnych powodów, nie chcę już teraz wchodzić w szczegóły, ale Lewandowski z pewnością od początku był postawiony w trudnej sytuacji. Kiedy fani ekstraklasy żyli tą kontrowersyjną i nagłą dymisją Banasika, jego następca został przedstawiony już tego samego dnia. W klubie był duży bałagan, a podczas pierwszej konferencji prasowej praktycznie wszystkie pytania dotyczyły zwolnienia Banasika, chyba tylko jedno zostało skierowane do Lewandowskiego. Widzimy, w którym miejscu Radomiak jest teraz, to jest słabszy moment. Tamta decyzja się nie broni, natomiast chcę podkreślić, że od samego początku nie miał łatwo.
Radomiak przegrał trzy ostatnie mecze, a w dodatku nie strzelił w nich żadnego gola (0:3 z Rakowem, 0:2 z Cracovią, 0:1 z Lechem). Należy traktować to jako chwilowy kryzys, która w sierpniu miała też serię zwycięstw, czy raczej coś, co grozi zakopaniem się na dole tabeli do końca roku?
Sądzę, że ta druga możliwość jest bardziej prawdopodobna, bo duży problem jest właśnie w ataku. Za spore pieniądze do tureckiego Sivassporu po sezonie sprzedany został Karol Angielski, a w jego miejsce nikt nie został sprowadzony. Radomiak z przodu ma małe możliwości, oprócz Mauridesa, który jest dobrym zawodnikiem, może się podobać, ale umówmy się, że nie jest za bardzo zwrotny. To raczej typ siłacza i kiedy wystawimy naprzeciwko niego mocnego, dobrego obrońcę, który go przypilnuje, to już wtedy niewiele ma do zaoferowania. Luis Machado nie wnosi większej aktywności z przodu, sprowadzany latem z większymi oczekiwaniami Roberto Alves również zawodzi. Być może nadzieję można mieć jeszcze w Brazylijczyku z polskimi papierami Leandro, który co prawda ma już 33 lata, jednak jest dobrym zawodnikiem. Inna sprawa, że za kadencji trenera Lewandowskiego też nie pokazuje w pełni swojego potencjału.
Z Mauridesem jest tak, że tylko i aż potrzebuje wartościowego partnera? W połowie rundy jesiennej poprzedniego sezonu to właśnie dołączenie do niego Karola Angielskiego było kluczem do serii znakomitych wyników Radomiaka.
Wydaje się, że tak, bo tam z przodu brakuje trochę ruchu. To chyba dokładnie to, że zespołowi z Radomia na już, na wczoraj potrzebny jest drugi napastnik. W ogóle cały zespół chyba lepiej się czuł w grze taką klasyczną dwójką z przodu. Mam wrażenie, że ostatnie porażki i miejsce, które teraz zajmują w tabeli to jest właśnie cena, jaką płacą za ten błąd. Dodatkowo można mówić o obniżeniu jakości w bramce w stosunku do minionego sezonu, bo pod koniec sierpnia na Cypr wypożyczony został Filip Majchrowicz. Zostali Gabriel Kobylak i Jakub Ojrzyński, ale oni nie grają tak dobrze, jak poprzedni golkiper Radomiaka.
Między słupkami zespołu trenera Lewandowskiego dużo się dzieje, bo tuż po przerwie na kadrę wskoczył właśnie Ojrzyński (0:2 z Cracovią), a tydzień temu w Poznaniu znowu grał już Kobylak. Rozumiem, że ten drugi jest jednak pierwszym bramkarzem?
Tak, tak. Trudno mi powiedzieć, dlaczego Ojrzyńskiego tak szybko z powrotem sprowadzono na ławkę, ale na pewno jest to duże rozczarowanie, bo mówimy o chłopaku z Liverpoolu. Kiedy ktoś, nieważne w jakim wieku (golkiper Radomiaka ma 19 lat – przyp. red.) trafia do ekstraklasy z takiego klubu, to wydaje się, że z miejsca ma pewne miejsce w składzie i nie ma innej możliwości. Kibice z Radomia na pewno spodziewali się po Ojrzyńskim więcej, nie tego, że będzie siedział na ławce. Jest to spory zawód.
Wspomniał pan wcześniej o Leandro, którego w poprzednim sezonie spokojnie można było nazywać liderem ówczesnego beniaminka – ostatnio spuścił z tonu i od początku września tylko raz wybiegł w podstawowym składzie. Ekstraklasa zaczyna już trochę uciekać doświadczonemu zawodnikowi?
Ciężko stwierdzić, ale myślę, że Leandro nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i chce jeszcze chwilę pograć. W Radomiu ma status legendy, żywy pomnik, z pewnością jest ambitnym zawodnikiem. Nie mam informacji, dlaczego tak to wygląda u trenera Lewandowskiego, natomiast nie skreślałbym go. Sądzę, że ciągle ma dużo do zaoferowania swojemu zespołowi.