Plusy i minusy meczu z Jagiellonią
07.11.2021 (06:00) | Karol Bugajski
fot.: Paweł Kot
Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po piątkowym spotkaniu z Jagiellonią Białystok (2:2)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.
PLUSY MECZU
Erik Exposito
Hiszpan nie podłamał się nieuznaną bramką w ubiegłotygodniowym meczu przeciwko Bruk-Betowi i wrócił do strzelania w najlepszy możliwy sposób. Hiszpan w piątkowy wieczór nie miał łatwego życia z obrońcami Jagiellonii, którzy właśnie na nim skupiali większość swojej uwagi, ale krótko przed przerwą okazał się nie do upilnowania po dośrodkowaniu Krzysztofa Mączyńskiego. Exposito pokazał Xavierowi Dziekońskiemu, że będzie groźny już chwilę wcześniej, gdy młodziutki bramkarz przyjezdnych z najwyższym trudem obronił jego świetne uderzenie z rzutu wolnego. Napastnik zielono-biało-czerwonych w 14. kolejce trafił już po raz dziewiąty i został samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Unikanie wielotygodniowych okresów bezbarwności, które były tak bardzo charakterystyczne dla Exposito za kadencji trenera Vitezslava Lavicki, to akurat świetna informacja dla obecnego Śląska.
Akcja rezerwowych
Chociaż akcja z 82. minuty ostatecznie nie dała Śląskowi kompletu punktów w rywalizacji z Jagiellonią, trener Jacek Magiera kolejny raz może być zadowolony z tego, jak dobry wpływ na jego ofensywę mieli rezerwowi. Marcel Zylla dwa tygodnie temu przy Reymonta postawił stempel na efektownej wygranej 5:0, a w piątek wypracował asystę, choć pytanie o jego dyspozycję fizyczną w momencie awaryjnego wejścia za Mateusza Praszelika było chyba jak najbardziej uzasadnione. Adrian Łyszczarz zasygnalizował, że szybki dublet w Niecieczy nie był przypadkiem, a w nagrodę mógł cieszyć się z premierowej bramki na Stadionie Wrocław. Zwyżkująca forma zmienników przytrafia się wrocławianom w odpowiednim momencie, bo mecz przeciwko białostoczanom kolejny raz pokazał, że wyjściowej jedenastce mogą przydać się zmiany większe niż kosmetyczne.
MINUSY MECZU
Kontuzja Praszelika
W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu to Praszelik w pierwszej połowie domowego meczu z Jagiellonią musiał zastąpić kontuzjowanego Zyllę, a niedługo po wejściu zdobył pierwszą bramkę w ekstraklasie (1:0). W piątkowy wieczór sytuacja się odwróciła, były zawodnik rezerw Bayernu również umieścił swoje nazwisko w protokole jako autor asysty, jednak kontuzja Praszelika może oznaczać spore kłopoty dla zielono-biało-czerwonych. Pytany przez Śląsknet na pomeczowej konferencji trener Magiera powiedział, że według wstępnych diagnoz przerwa blondwłosego pomocnika z Raciborza może potrwać dwa – trzy tygodnie. Osobną kwestią pozostaje jednak powrót do optymalnej formy sportowej, a w ostatnich tygodniach akurat Praszelik był wyróżniającą się postacią ofensywy wrocławian. Przymusową przerwę zafundował mu były kolega z zespołu Israel Puerto, a po reakcji 21-latka od razu było widać, że sprawa niestety będzie poważna.
Gra się do końca
Kiedy jeszcze na początku września Śląsk w pamiętnych okolicznościach wygrywał z Legią (1:0), w mediach społecznościowych postanowił wbić szpilkę warszawianom przypominając, że gra się do gwizdka arbitra. Podobny filmik podkreślający, że chodzi o gwizdek kończący mecz po meczach na przełomie października i listopada mogliby przygotować dla Śląska jego rywale. Wrocławianie nie wyciągnęli kompletnie żadnych wniosków po tym, co spotkało ich w poprzedniej kolejce przeciwko Bruk-Betowi (3:4), a marnym pocieszeniem jest fakt, że tym razem bramka nie padła w ostatniej akcji meczu, tylko… przedostatniej, bo gospodarze zdążyli jeszcze zacząć od środka. Zespół trenera Magiery przeciwko Jagiellonii już po raz czwarty w tym sezonie stracił bramkę w doliczonym czasie gry drugiej połowy, pod tym względem jest najgorszy w ekstraklasie wspólnie z Wartą Poznań, która jednak zajmuje lokatę w dosyć nieciekawych rejonach tabeli. Właśnie takimi meczami i takimi stratami punktów Śląsk określa się nie jako drużyna na wymarzone podium po 34 kolejce, a w najlepszym razie miejsca 5. - 8.
WYDARZENIE MECZU
Sędziowanie
Trener Magiera niejednokrotnie w tym sezonie wspominał krzywdzące Śląsk decyzje sędziowskie w sierpniowych meczach z Lechią (1:1) i Górnikiem Łęczna (0:0), a tak się składa, że w obu tych spotkaniach niemałą rolę odegrał sędzia Jarosław Przybył (przeciwko gdańszczanom był głównym, a z beniaminkiem siedział na VAR). Przed pierwszym gwizdkiem piątkowego spotkania można było zatem żartować, że emocje znowu są gwarantowane, po zakończeniu zawodów nikomu jednak nie jest do śmiechu. Kuriozalna decyzja o braku czerwonej kartki dla Israela Puerto za brutalny faul na Praszeliku pozostanie słodką tajemnicą nie tylko Przybyła, ale i pracującego przed monitorem Szymona Marciniaka. Wielkie emocje wzbudziła również sytuacja, w której goście doprowadzili do wyrównania, a szkoleniowiec Śląska na konferencji prasowej znowu nie zamierzał gryźć się w język. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wrocławianie w tym sezonie mają pecha do sędziów, to jednak tylko część odpowiedzi na pytanie, dlaczego w piątek na Pilczycach kolejny raz dominowało poczucie wielkiego niedosytu.