Dwa oblicza Śląska w ataku
30.01.2023 (16:00) | Marcin Sapuńfot.: Paweł Kot
Przegrane spotkanie z Zagłębiem Lubin (0:3) potwierdziło kiepską formę ofensywy Śląska. Wrocławianie po raz kolejny nie potrafili zdobyć co najmniej jednej bramki, chociaż w zimowych sparingach potrafili trzykrotnie umieścić piłkę w siatce przeciwko zespołom z Węgier i Austrii. Zapraszamy na tekst w ramach #EchaMeczu.
O inauguracji rundy wiosennej kibice Śląska najpewniej chcieliby szybko zapomnieć. Wrocławianie po raz pierwszy od siedmiu lat przegrali przed własną publicznością z Zagłębiem Lubin i to aż 0:3. Nadzieja, która pojawiła się po sparingach w Turcji, zgasła dosyć szybko i to w niewytłumaczalnych okolicznościach, bowiem po obiecującej pierwszej połowie, nastąpił zastój, który utrzymał się przez prawie całą drugą połowę.
MECZE TOWARZYSKIE A RZECZYWISTOŚĆ
Zarówno pod koniec obozu przygotowawczego w Turcji oraz podczas przedmeczowej konferencji prasowej trener Ivan Djurdjević skupił się na ocenie treningów i meczów towarzyskich. Wówczas z ust szkoleniowca mogliśmy usłyszeć następujące słowa:
- Praca, którą wykonaliśmy jest zadowalająca, ale żaden sparing i trening nie jest w stanie nas przygotować w stu procentach do ligi, bowiem cała otoczka, atmosfera i ta adrenalina jest inna niż podczas sparingów
45-latek tym samym uspokajał, a może tonował optymistyczne nastroje, mając w pamięci formę niektórych zawodników podczas sparingów, która nijak przełożyła się się na ligowe rozgrywki. Oglądając gole Caye Quintany przeciwko Rapidowi Wiedeń i Debreczynowi mogliśmy poczuć pewne deja vu, bowiem podobnie latem Hiszpan trzykrotnie wpisał się na listę strzelców podczas meczów towarzyskich, a w ekstraklasie ani razu nie ukąsił bramkarza gości.
Po porażce z Zagłębiem, przytoczone wyżej zdanie Ivana Djurdjevicia okazało się smutną rzeczywistością. Oglądając derbowe spotkanie, można było dojść do wniosków, że pierwszy ligowy mecz i to jeszcze z lokalnym rywalem wprowadził trochę chaosu i niezdecydowania, o czym w pomeczowym wywiadzie wspomniał sam kapitan Patrick Olsen:
- Musimy być bardziej skoncentrowani. Często gramy dobrze, a potem rywale zdobywają bramki z niczego. Musimy być silniejsi mentalnie, kiedy gramy dobrze.
DZIURAWY WOREK Z BRAMKAMI
W Turcji wrocławianie byli w stanie w trzech kolejnych spotkaniach strzelić siedem bramek. Po meczach z Rapidem Wiedeń oraz Debreczynem chwaliliśmy ofensywny tercet Śląska, który stworzyli Jastrzembski, Quintana i Yeboah. Trójka zawodników zakończyła zimowy obóz przygotowawczy z czterema golami i czterema asystami. To właśnie wśród skrzydłowych i napastniku wpatrywaliśmy nadziei na kolejne trafienia w ekstraklasie.
W sobotni wieczór tak się nie stało i Śląsk od trzech spotkań nie może zdobyć chociaż jednej bramki. Jeśli przypomnimy sobie jak przebiegały mecze z Miedzią, Legią i Zagłębiem, stanowczo możemy mówić o pechu, bowiem w listopadzie na drodze do radości z gola stanął słupek, a w weekend trafienie Caye Quintany na 1:1 nie zostało uznane przez pozycję spaloną Olsena, a w doliczonym czasie gry to właśnie Duńczyk stanął oko w oko z Jasminem Buriciem, ale strzelił na tyle źle, że jego strzał z rzutu karnego został z łatwością obroniony przez golkipera Miedziowych.
Nie zmienia to jednak faktu, że nic nie stało na przeszkodzie, by w kolejnych fazach meczu oblegać pole karne przeciwnika i szukać okazji do umieszczenia piłki w siatce. W trzech ostatnich spotkaniach Trójkolorowi oddali w sumie sześć celnych strzałów przy trzynastu (czyli dwukrotności) rywali. Jeśli wrocławianom zależy na poprawie wyników, muszą koniecznie popracować nad celnością, bo za tydzień i dwa tygodnie zmierzą się z drużynami, które w kolejkach nr 16-18 strzeliły kolejno pięć i cztery gole.
"Wszystko, co sobie zaplanowaliśmy, realizowaliśmy. Oprócz strzelenia bramki."
— Śląsknet (@Slasknet) January 28, 2023
Trener @IvanDjuka3 po meczu #ŚLĄZAG pic.twitter.com/xl06q3dlRn
DERBY PRZYPOMINAJĄCE PIERWSZY SPARING
Beznadziejna druga połowa, problemy ze strzeleniem gola oraz wykorzystane błędy przez przeciwnika bardzo przypominały mecz z Piastem Gliwice, który otworzył nam 2023 rok we Wrocławiu. Po pierwsze, nie najgorsza pierwsza połowa w wykonaniu Trójkolorowych, którzy stworzyli sobie okazję do zdobycia bramki, również uruchamiając skrzydła, gdzie ustawieni byli John Yeboah i Dennis Jastrzembski. Po drugie, zejście do szatni przy wyniku 0:1, po tym jak zaskakująco łatwo obrońcy Śląska dali rywalowi dojść do sytuacji strzeleckiej. Przypomnijmy, że pierwszego trafienia dla Zagłębia mogłoby nie być, gdyby wrocławianie byli lepiej ustawieni przy własnym rzucie wolnym i nie doprowadzili do wybiegnięcia zza ich pleców Damiana Bohara, który napędził kontratak. Po trzecie, praktycznie niewidoczny Śląsk w drugiej części spotkania, który po nieuznanym golu Quintany nawet nie starał się przeprowadzić zwięzłej akcji, a po zachowaniach piłkarzy nie było widać wystarczającej energii i motywacji. Dwukrotnie wykorzystali to piłkarze Waldemara Fornalika, dobijając Wojskowych i pewnie wygrywając aż 3:0.
HISZPAŃSKI KAMELEON
Erik Exposito przez ostatni tydzień normalnie trenował z drużyną przy Oporowskiej, ale mecz z Miedziowymi rozpoczął na ławce rezerwowych. Hiszpan w trakcie zimowego zgrupowania musiał je opuścić z powodów rodzinnych, przez co ominęły go trzy sparingi i w Turcji spędził tylko sześć dni (połowę czasu). Do kolegów z drużyny dołączył dopiero, gdy ci wrócili do Polski.
Pomimo tego, że 26-latek w trzech ostatnich spotkaniach nie trafił ani razu do siatki Zagłębia, wciąż pozostawał najlepszym strzelcem WKS-u w derbach Dolnego Śląska. Dlatego też dostał swoją szansę w sobotę i w 68. minucie zmienił na placu gry Caye Quintanę. Wliczając doliczony czas gry, Exposito spędził na boisku pół godziny. Jednak statystyki, które zanotował Hiszpan w ostatnich 30 minutach nie są zadowalające:
- 5 kontaktów z piłką
- 0 strzałów
- 0 stoczonych pojedynków
- 0 kluczowych podań
Erik przeciwko Zagłębiu przypominał bardziej kameleona, który zlewał się z otoczeniem, niż wyróżniał na tle kolegów. Tak naprawdę swoją obecność zaznaczył tylko raz, naciskając na Bartolewskiego, który zagrał ręką we własnym polu karnym. Czy za tydzień hiszpański napastnik ponownie będzie oczekującym na wejście zawodnikiem? Gdyby nie spalony przy bramce Caye, nie mielibyśmy wątpliwości, kto rozpocznie spotkanie z Pogonią Szczecin. Niestety zabrakło chociaż jednego trafienia i temat obsady dziewiątki wciąż jest otwarty.