Plusy i minusy meczu ze Stalą
14.08.2023 (06:00) | Kacper Cyndeckifot.: Paweł Kot
WKS przegrał ze Stalą na wyjeździe 1:3. Co trzeba uznać za minus, a co za plus tego spotkania? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.
Pierwsze 15. minut meczu.
Śląsk, co prawda przegrał ze Stalą, ale strzelanina w Mielcu rozpoczęła się dopiero w 45. minucie. Do tego czasu WKS starał się rozegrać to spotkanie po swojemu. Przez pierwszy kwadrans, bo o nim głównie mowa, gra Wojskowych wyglądała obiecująco i podobnie do pierwszej części gry z Zagłębiem (1:2). Ekipa Jacka Magiery atakowała, korzystała z aktywnego Erika Exposito, grający na lewej stronie boiska Dennis Jastrzembski i Mateusz Żukowski decydowali się na indywidualne rajdy szybkościowe. Wydawało się, że wszystko zmierzało do jakiegoś celu i te dwa tygodnie przerwy od ekstraklasy zrobiły dobrze Śląskowi. Oczywiście wszyscy wiemy, jak się to skończyło, ale oglądając tylko pierwszy kwadrans, można byłoby dość do wniosku, że to wrocławianie dominowali w tym starciu.
Erik Exposito.
Forma Hiszpana rośnie z meczu na mecz. W Kielcach nie zdobył bramki, ale oddawał strzały i walczył z obrońcami. Później przyszły derby, gdzie jak to na niego przystało, zdobył bramkę. Dodatkowo Erik potrafił wygrywać pojedynki z obrońcami z Lubina. Dyspozycja iberyjskiego napastnika nie spadła w Mielcu. Kapitan WKS-u nadal był aktywny, walczył, brał grę na siebie, szukał akcji dwójkowych ze skrzydłowymi, widać było, że chciał pokazać się, jak najlepiej. Pewnego rodzaju nagrodą za tą postawę była bramka z rzutu karnego, który sam wywalczył. W zasadzie zapracował na tę jedenastkę błędem obrońcy Stali, ale Exposito miał udział przy tej akcji. Warto także pochwalić snajpera WKS-u za poprawę wykonywania rzutów karnych, bo wiemy, jak z tymi jedenastkami u Erika bywało.
Debiut Kacpra Trelowskiego.
Za jeden z minusów sobotnie spotkania trzeba uznać debiut Kacpra Trelowskiego. Bramkarz wypożyczony z Rakowa Częstochowa w to spotkanie wszedł wprost idealnie, bowiem obronił rzut karny wykonywany przez doświadczonego Piotra Wlazło. Wydawało się, że golkiper klaruje nam się na nową "jedynkę" w bramce WKS-u. Jednak przyszła wreszcie felerna 45. minuta, kiedy to Koiki Hinoki uderzył z około 30. metra od bramki Śląska, a Trelowski wpuścił kuriozalną bramkę. 19-latek źle obliczył tor lotu piłki i podczas biegu do niej nagle zwolnił i pozwolił jej wpaść do siatki. Na tym jego błędy się nie skończyły, bowiem przy uderzeniu Hinokio na 2:0 także mógł zachować się lepiej. Z kolei podczas gola na 3:0 dla Stali futbolówka przeleciała pomiędzy rękami Trelowskiego. W taki właśnie sposób z bohatera młodzieżowiec stał się antybohaterem i głównym winowajcą porażki WKS-u w Mielcu.
Powtarzające się problemy z koncentracją.
Znowu w meczu Śląska Wrocław powtarza nam się pewna zależność. Widzimy ją tak naprawdę już od pierwszej ligowej kolejki, a dokładniej WKS po dobrym fragmencie gry, zamiast go kontynuować zapomina, że spotkanie nadal trwa. W Kielcach (1:1) po objęciu prowadzenia WKS je stracił, bo cofnął się za bardzo. We Wrocławiu podczas starcia z Zagłębiem (1:2) ekipa Jacka Magiery zagrała koncertowe 45. minut, a na drugą połowę nie wyszła. A w Mielcu dobre było tylko 15. albo 20. minut. Wrocławianie wtedy byli przy piłce i nie dawali dość do głosu mielczanom, ale powtórzmy trwało to zaledwie kwadrans. Później wszystko się zmieniło i dopiero w końcówce meczu, kiedy nie było już, co zbierać WKS lekko powstał i zdobył bramkę honorową. Pokazuje to wprost, że Śląsk nie panuje nad mentalnością i koncentracją w tym ekstraklasowym sezonie. Dodatkowo jeśli jesteśmy przy koncentracji, nie zapomnijmy, że WKS bramkę na 2:0 oraz 3:0 stracił w dwie minuty. Kolejnym punktem związanym z mentalnością jest brak zimnej głowy przed zakończeniem pierwszej połowy, bowiem to wtedy Śląsk stracił wynik remisowy. Ogólnie całe to sobotnie spotkanie to niemalże jeden wielki niewypał jeśli chodzi o drużynę z Wrocławia.
Rzut karny dla Stali
Dość absurdalną sytuacją było w starciu Stali ze Śląskiem podyktowanie rzutu karnego dla mielczan. Sędzia Krzysztof Jakubik, zamiast poczekać, jak skończy się akcja drużyny Kamila Kieresia, od razu wskazał na wapno. Stal z tej samej sytuacji, podczas której zagwizdał sędzia zdobyła bramkę, ale nie mogła zostać ona uznana, bowiem arbiter użył gwizdka. Mielczanie oczywiście z karnego nie trafili, bo obronił Trelowski. Gdyby Stal tego spotkania nie wygrała, to kibice niewątpliwie mieliby ogromne pretensje do sędziego Jakubika.