Plusy i minusy sparingów
27.01.2022 (08:00) | Karol Bugajski
fot.: Artur Szefer (pogonsportnet.pl)
Co zasługuje na pochwałę, a co na krytykę po zimowych przygotowaniach Śląska Wrocław? Zapraszamy na specjalną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia ze sparingów zielono-biało-czerwonych.
PLUSY SPARINGÓW
Strzelcy z drugiego planu
Pierwsze symptomy skuteczności zawodników, na których statystyki jesienią raczej narzekaliśmy pojawiły się jeszcze przed wyjazdem do Turcji. Jedyną bramkę w pierwszym tegorocznym sparingu z Wartą zdobył Petr Schwarz, który później trafił też nad Bosforem, a w jego ślady poszedł chociażby Marcel Zylla. Mała liczba goli i jakichkolwiek oznak życia w ofensywie była prawdziwą bolączką Śląska w ostatnich występach przed zimową przerwą. Jeśli odpowiedzialność za ofensywne poczynania, a przede wszystkim ich wymierne efekty zacznie się rozkładać szerzej niż jesienią, rezultaty mogą być całkiem obiecujące. Na podkreślenie zasługuje również rola Caye Quintany, który szczególnie przeciwko TSV Hartberg (2:1) był bardzo aktywny, tyle, że nieskuteczny. Warto też wspomnieć o powrocie do strzelania mocno krytykowanego na finiszu poprzedniej rundy Roberta Picha.
Lewkot w środku pola
Tak, jak miejsce trenera Jacka Magiery jest przy ławce rezerwowych, a bramkarza między słupkami, tak Szymona Lewkota w środku pola, a nie obrony. Szkoleniowiec wrocławian w żadnym z zimowych sparingów nie zdecydował się na wystawienie 22-latka na pozycji, na której z takim zawzięciem sprawdzał go w rundzie jesiennej i taki pomysł trzeba ocenić jednoznacznie pozytywnie. Przy tworzeniu tercetu stoperów zielono-biało-czerwonych naprawdę jest w kim wybierać, a rezygnacja z eksperymentu dotyczącego Lewkota powinna przynieść wyłącznie dobre efekty zarówno jemu, jak i całej drużynie. Niewykluczone, że 22-latek na swojej nominalnej pozycji w pierwszym ligowym meczu przeciwko Lechii w Gdańsku będzie potrzebny tym bardziej, że nad Bosforem przez kilka dni z powodu kontuzji nie trenował Krzysztof Mączyński.
MINUSY SPARINGÓW
Kłopoty napastników
W pewnym momencie zimowych przygotowań trudno było nie odnieść wrażenia, że na napastników zespołu trenera Magiery została rzucona jakaś klątwa. Z powodu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa w tureckim zgrupowaniu nie wziął udział Erik Exposito, co wydawało się znacząco zwiększać szanse Fabiana Piaseckiego na grę od początku w Gdańsku. Problem polega na tym, że po dwóch występach problemy dopadły również snajpera wracającego do Śląska z wypożyczenia do Stali Mielec i ten pilnie musiał udać się do Polski. Na nieco ponad tydzień przed pierwszym meczem ligowym pytania o status oraz formę dwóch najlepszych napastników wrocławian są wielką niewiadomą, a to może okazać się wyjątkowo brzemienne w skutkach. Przy takich osłabieniach, nieśmiało komunikowane nadzieje na szybki doskok do czołówki tabeli, brzmią jak nieśmieszny żart.
Powrót do punktu wyjścia?
Od niepewności, przez względne zadowolenie i… z powrotem. Pierwsze trzy tegoroczne sparingi Śląska dały nadzieję, że mimo różnego rodzaju problemów, zimowa przerwa posłużyła piłkarzom Jacka Magiery, a ci wiosną mogą wyglądać zdecydowanie lepiej niż w końcówce minionej rundy. Były czyste konta, duża liczba zdobywanych bramek i ciekawe spotkania, sęk w tym, że tylko do czasu, bo dwa kolejne swoim poziomem niebezpiecznie zbliżały się do tego, co mieliśmy nieprzyjemność obserwować w grudniu. Przede wszystkim Śląsk wraca z Turcji z garbem 192 minut bez strzelonego gola, co nigdy nie nastraja pozytywnie, zwłaszcza, że przeciwko Floridsdorferowi (0:0) i Vojvodinie (0:2) nawet sytuacji było niewiele. U progu nowego ligowego roku trenerowi Magierze mogą towarzyszyć różne emocje, ale na pewno nie spokój o to, jaką twarz zielono-biało-czerwoni pokażą w premierowej kolejce.