Jehor Macenko: To mnie zabiło
05.06.2024 (06:00) | Łukasz Grzywaczykfot.: Mateusz Porzucek
Choć „Z krawędzi na szczyt” to film dokumentalny o całym Śląsku Wrocław, tak tytuł idealnie wpisuje się także w wyboistą historię samego Jehora Macenki. Co wydarzyło się zanim został ulubieńcem kibiców? Dlaczego Jacek Magiera stawia go za wzór do naśladowania?
Piłkarska przygoda Jehora Macenki rozpoczęła się w Ukrainie, a dokładniej w tamtejszej akademii Dynama Kijów, którego szeregi opuścił w wieku zaledwie 16 lat. Wtedy właśnie nastoletni chłopak, który wraz z rodziną postawił wszystko na jedną kartę, przeniósł się do Polski, z której pochodzą przodkowie jego ojca. Pierwszym przystankiem obrońcy w nowym kraju był Ursus Warszawa, gdzie mógł jedynie trenować. Następnie trafił do akademii Legii Warszawa, a cztery lata później, zimą 2022 roku, defensor zdecydował się zamienić stolicę Polski na Wrocław i występy przy Oporowskiej.
– Cieszę się, że dołączam do Śląska. Transfer do Wrocławia to krok do przodu, jestem zadowolony, że jestem w tym miejscu, ale już myślę o przyszłości. Chcę ciężko pracować, by być jeszcze lepszym piłkarzem
– mówił świeży wówczas nabytek drugoligowego zespołu Wojskowych.
Choć 22-latek nie zawsze był przewodnią postacią rezerw, tak jego determinacja i zaangażowanie sprawiły, że już w poprzednim sezonie przez chwilę stał się częścią pierwszej drużyny WKS-u. Dlaczego jedynie przez chwilę? Sytuację tę przybliżył sam zainteresowany.
– To był cios, kiedy w poprzednim sezonie powiedziano mi, że mam iść do drugiej drużyny, podczas gdy czekałem na debiut. W tamtym sezonie w pierwszej drużynie byłem niedługo, spędziłem tam dwa miesiące, po których zdecydowano i przekazano mi później, że miałem toksyczny wpływ na drużynę. To mnie zabiło. Bardzo dziękuję osobom, które w tym czasie były obok mnie, to mnie uratowało
– przyznał obrońca w filmie dokumentalnym o Śląsku Wrocław.
Macenko prawdziwą szansę w pierwszym zespole otrzymał dopiero od Jacka Magiery, który dał mu zadebiutować w wygranym 3:1 sierpniowym starciu z Lechem Poznań. Choć początkowo rola Ukraińca była marginalna i na ekstraklasowych boiskach pojawiał się jedynie w ostatnich minutach, tak w 13. kolejce wyszedł on w pierwszym składzie w meczu z Piastem Gliwice (1:0) i od tamtej pory niemalże nie oddał swojego miejsca na boisku.
Przemianowany na lewego obrońcę zawodnik od początku wykazywał się ogromną determinacją i zaangażowaniem, czym rozkochał w sobie wrocławską publiczność. Piłkarz wyróżniający się wyjątkową energią, którą zaraża zarówno klubowych kolegów, jak i kibiców, sezon zakończył z dorobkiem 27 meczów i trzech bramek. Premierowe i wyczekiwane trafienie zanotował w meczu z Ruchem Chorzów (2:3), a kolejne gole strzelał w spotkaniach z ŁKS-em Łódź (2:1) i Radomiakiem Radom (2:0).
– To, co Macenko zrobił w meczach z ŁKS-em i Ruchem, zasługuje na najwyższy szacunek. Zdobył bramki głową, w taki sposób, w jaki inni baliby się wsadzić nogę. Dawał sygnał do ataku i odmieniał losy meczu
– mówił dla Śląsknetu Przemysław Piwowarski, prezes Stowarzyszenia Kibiców Wielki Śląsk.
Sam obrońca również nie ukrywa, że wywarł pozytywny wpływ na zespół:
– Tak, myślę, że tak. Moja otwartość i energia dała innym piłkarzom nowy wdech. Pamiętam, że jak przyjechałem i zobaczyłem stadion i miasto, wiedziałem tylko jedno - chcę tutaj być, zostać i walczyć o jak najwyższe cele. Myślę, że wpłynąłem na to, co teraz jest w drużynie.
Zwieńczeniem dobrego sezonu w wykonaniu Ukraińca było jego powołanie do kadry olimpijskiej Ukrainy, a następnie debiut w niebiesko-żółtych barwach w towarzyskim starciu przeciwko Japonii U-23. Niesamowity rok w wykonaniu Jehora podsumował sam Jacek Magiera w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą:
– Piłkarzem, którego daję za wzór jest Jehor Macenko. Może to jest chłopak, który nie jest jeszcze za bardzo znany, ale gdy przychodziłem do Śląska, był to piłkarz na poziomie drugiej drużyny, który został wyrzucony z pierwszego zespołu, a dzisiaj jest podstawowym zawodnikiem WKS-u i gra w olimpijskiej reprezentacji Ukrainy. To pokazuje, że samodyscyplina, dobra energia i praca nad sobą może spowodować, że jeżeli będziesz gotowy na podjęcie wyzwania, to tę szansę wykorzystasz. Jehor jest najlepszym przykładem, że jeżeli on może, to każdy inny może.
To właśnie 47-letniemu szkoleniowcowi Ukrainiec zawdzięcza najwięcej, gdyż jak sam zauważa - ze względu na przepis o młodzieżowcu - w realiach polskiej ligi bardzo ważne jest polskie obywatelstwo, o które dopiero się ubiega. Mimo to, Magiera dał mu szansę i obdarzył go zaufaniem.
Kontrakt obrońcy, który już wkrótce może otrzymać powołanie na nadchodzące Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, wygasa wraz z końcem bieżącego roku.
– Jak na razie nie było żadnych rozmów. Wiem, że muszę o ten kontrakt powalczyć, bo nie dostanę nic za darmo. Mam nadzieję, że będę w tych barwach dalej grał. Był okres, gdzie przez rok nie występowałem w rezerwach i zastanawiałem się, co ze sobą robić, a teraz przeżywam niesamowity czas. Cieszę się każdym meczem
– mówił w maju w rozmowie z naszym portalem.