Sztylka temu winny? (KOMENTARZ)
07.04.2023 (20:55) | Krzysztof Banasik
fot.: Paweł Kot
Po ponad czterech latach Dariusz Sztylka został zwolniony ze stanowiska dyrektora sportowego Śląska Wrocław. Były kapitan WKS-u o decyzji sterników klubu dowiedział się tuż po spektaklu z Piastem Gliwice. Czy to dobra decyzja władz?
Nie był to wielki czwartek dla Śląskowego świata. Drużyna Ivana Djurdjevicia postanowiła udowodnić, że piłka nożna wcale nie jest tak prostym sportem jak go malują, że wcale nie jest łatwo trafić w wydawałoby się dużą bramkę. Ogólnie piłki nożnej w tym meczu było tyle, ile wody na pustyni. A to wszystko przy oszałamiającej frekwencji niecałych 6 tysięcy widzów na stadionie mogącym ich pomieścić 7 razy więcej. Chwała wszystkim, którzy przetrwali do końca. Bilety wstępu z tego „widowiska” powinny być zaliczone jako pokuta po świątecznej spowiedzi.
Stand-up z boiska przeniósł się na konferencję prasową. Tam najpierw Aleksandar Vuković przytomnie zauważył, że najsprawiedliwszym wynikiem byłby remis – prawdopodobnie był świadomy, że obie ekipy przez 90 minut potrafiły oddać zaledwie dwa celne strzały. Na nieszczęście dla Śląska – wszystkie te białe kruki przyleciały z Gliwic.
Wejście na scenę Ivana Djurdjevicia było jak dogrywka tego absurdalnego meczu. Okazuje się, że scenariusz na to spotkanie był, ale aktorzy znowu zawiedli. Dziennikarze przecierali oczy ze zdumienia, patrzyli na siebie zdziwieni, kiedy Serb oznajmił, że jego drużyna miała grać ofensywnie. Ktoś w tym planie zapomniał nakreślić, że grać ofensywnie nie znaczy lagować na Erika Exposito i Johna Yeboaha, a do tego w ostatnim czasie ograniczają się akcje pseudo ofensywne WKS-u.
Punktem kulminacyjnym jak zawsze sympatycznego spotkania Djurdjevicia z wrocławskimi pismakami było tłumaczenie trenera, że jego zespół jest młody, a niektórzy piłkarze ciągle mają w głowie poprzedni sezon i to zostawiło rysę w ich psychice. Młody zespół!? Średnia wieku zawodników Śląska z pierwszego składu wyniosła 27,1! Trener ewidentnie szuka alibi nie tam, gdzie trzeba. Demony z poprzedniego sezonu? Ile jeszcze można powoływać się na ten argument? Na pewno, gdy trzeba rozegrać chociaż jedną przemyślaną akcje, po której kibic wstanie i zabije brawo, Diogo Verdasca z Petrem Schwarzem myślami są przy porażce z Bruk-Betem Nieciecza sprzed roku.
To wszystko frazesy, w dodatku powtarzane w kółko. Wolałbym usłyszeć od trenera odpowiedź na pytanie jednego z dziennikarzy, w jaki sposób Śląsk chce konstruować ataki lub jakie zadania taktyczne miał Michał Rzuchowski. Na to drugie, żartobliwie i z uśmiechem, ale jednak trochę żenująco padła odpowiedź, że redaktor musi sobie przetrzeć ubrudzone okulary.
Wydawało się, że beznadziejny, boiskowy paszkwil i dziwna konferencja prasowa to już absolutnie wszystko, co tego wieczoru jesteśmy w stanie przełknąć. Okazało się, że kiedy trener Djurdjević po raz kolejny zrzucał odpowiedzialność na swoich zawodników, prezydent Wrocławia Jacek Sutryk przekazał prezesowi Śląska Piotrowi Waśniewskiemu, że nie ma już miejsca w jego klubie dla Dariusza Sztylki. Jak w Śląsku uzasadniają tę (nie swoją) decyzję?
– Wyniki sportowe pierwszej drużyny od dłuższego czasu były poniżej oczekiwań. Pokazał to zeszły sezon, w tym natomiast nie zanotowaliśmy wyraźnego postępu
– poinformował nas Jędrzej Rybak, rzecznik prasowy Śląska.
Sztylka jako dyrektor sportowy popełniał błędy, które są wkalkulowane w ten zawód, czyli mylił się przy transferach, ale pomylił się przede wszystkim przy zatrudnieniu Djurdjevicia, za którym optował. Postawienia na Piotra Tworka nie popierał i tę zasługę trzeba przypisać komuś innemu, ale Serb znalazł uznanie w oczach byłego kapitana WKS-u.
Nie dało się zwolnić Djurdjevicia (bo czterech trenerów na kontrakcie to byłby już bajzel na skalę światową), zwolniono więc Sztylkę. To on do klubu ściągnął Przemysława Płachetę, Jakuba Łabojkę, Mateusza Praszelika, Erika Exposito, Patricka Olsena, Petra Schwarza, Łukasza Bejgera, Dino Stigleca, Wojciecha Gollę, Łukasza Brozia, Marka Tamasa, Israela Puerto, Adriana Bukowskiego, Johna Yeboaha... i tego zapominać nie można, bo niektórzy skupiają się tylko na tych niewypałach.
Trochę ich niestety było: ostatnio na ustach kibiców są Caye Quintana czy Victor Garcia, wcześniej byli to m.in. Filip Marković, Marcel Zylla, Guillermo Cotugno, Diego Żivulić czy Filip Raicević. Ja osobiście pracę Sztylki przy transferach doceniam, uważam, że jego skuteczność w tym zakresie była na dobrym poziomie.
Ktoś jednak uznał, że to dyrektor sportowy odpowiada za ten depresyjny poziom, jaki funduje ostatnio Śląsk i z tą koncepcją można się zgodzić. Problem polega na tym, że Sztylka nigdy nie miał pełni władzy przy transferach, tworzeniu kadry, wydawaniu pieniędzy. W tym procesie uczestniczą m.in. Krzysztof Paluszek i zarząd z Piotrem Waśniewskim na czele.
Sztylka został więc tylko kozłem ofiarnym, PR-ową zagrywką prezydenta Sutryka, która kompletnie niczego nie zmieni w funkcjonowaniu klubu. Tym bardziej, że Śląsk na dzisiaj nie ma następcy Sztylki, co tylko potwierdza, że była decyzja nieprzemyślana i trochę… impulsywna?