Plusy i minusy meczu z Zagłębiem

01.03.2022 (06:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/2/zag_621d4b171f2c5.png

fot.: Paweł Kot

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po niedzielnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin (0:0)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.



 

PLUSY MECZU

Patrick Olsen

Niespełna dwa tygodnie po podpisaniu kontraktu ze Śląskiem duński pomocnik zadebiutował w ekstraklasie i był wyróżniającą się postacią zremisowanych derbów. Olsen w pierwszym występie po transferze do Wrocławia dał próbkę dobrego przygotowania technicznego, co na pomeczowej konferencji podkreślił sam trener Jacek Magiera, napędzając każdą co ciekawszą akcję w wykonaniu gospodarzy. O udanym debiucie Duńczyka świadczą również poszczególne liczby, bo lepszą drużynową notę InStat wykręcił tylko Dino Stiglec, a wyższą dokładnością podań może się pochwalić jedynie Krzysztof Mączyński. Olsen w niedzielę zanotował również najlepszą statystykę wygranych pojedynków w zespole Śląska, a jego dyspozycja wydatnie przyczyniła się do zainkasowania cennego punktu. Pozostaje mieć nadzieję, że nie wtopi się w ekstraklasową rzeczywistość, jak kilku innych „dużych” zawodników sprowadzanych przez wrocławian w niedalekiej przeszłości.

Czyste konto

Złośliwi statystycy wreszcie przestaną wyliczać, a regularnie grillowani obrońcy przynajmniej przez tydzień będą mogli odetchnąć od słów krytyki. Śląsk stabilności w defensywie potrzebował od bardzo dawna, a sposób tracenia bramek w ubiegłotygodniowym meczu z Piastem (1:3) zdecydowanie przelał czarę goryczy. Na derby trener Magiera przede wszystkim zdecydował się na przełomową w swojej śląskowej karierze zmianę systemu z 3-4-3 na 4-3-3 i choć jak sam słusznie zauważył na konferencji, ciężko powiedzieć, czy to zadecydowało o czystym koncie, przełom jednak jest widoczny. Wrocławianie poprzedni mecz bez straconego gola zanotowali 23 października przy Reymonta w Krakowie (5:0), w kolejnych dziesięciu dali sobie wbić aż dwadzieścia dwie bramki, przed tą kolejką byli pod tym względem najgorsi w lidze obok… Zagłębia.

MINUSY MECZU

Dennis Jastrzembski

Obawy o „zekstraklasowienie” byłego zawodnika Herthy Berlin stają się coraz bardziej adekwatne. O ile po meczu w Łęcznej słabszy występ Jastrzembskiego można było jeszcze tłumaczyć anormalnymi warunkami atmosferycznymi, a tydzień później przeciwko Piastowi przemotywowaniem spowodowanym wizytą rodziny, tak po derbach trudno już o kolejne wymówki. Młodzieżowiec Śląska w niedzielę uczestniczył w akacjach ofensywnych, tego nie można mu odmówić, sęk w tym, że podejmował złe wybory i nie potrafił doprowadzać spraw do końca. Jastrzembski przeciwko Zagłębiu ostatecznie nie oddał żadnego strzału, prawie co drugie jego podanie było niedokładne, brakowało też podejmowanych prób dryblingów. W efekcie najnowszy drużynowy InStat i zejście z murawy w pierwszej kolejności, już po godzinie gry, gdy zastąpił go Marcel Zylla.

Przełamania brak

Do siedmiu razy sztuka? Jednak nie. Śląsk ciągle nie doczekał się przerwania najdłuższej w ekstraklasie, fatalnej serii bez zwycięstwa i musi z niepokojem oglądać się za siebie w ligowej tabeli. Wrocławianie po raz ostatni tak długą serię meczów bez kompletu punktów zanotowali jesienią 2019 roku, a najbliższy terminarz wcale nie wskazuje, że powrót do równowagi może okazać się bułką z masłem. Śląsk w dwóch domowych meczach z sąsiadami w tabeli w ciągu dwóch ostatnich kolejek wywalczył zaledwie punkt, co stanowi wynik bardzo słaby, a zbliżające się „tour de Mazowsze” może wzbudzać pewne obawy. Ani Legia ani Radomiak ani Wisła Płock nie wyglądają dziś jak zespoły, które przed meczem z zespołem trenera Magiery będą mogły mówić o obawach. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że i z ustępującym mistrzem Polski i z Nafciarzami Śląsk zagra na wyjeździe, a te zespoły przed własną publicznością czują się akurat doskonale.

WYDARZENIE MECZU

Derby bez werwy

Szalone 4:4 z września 2019 roku zaczarowało derby Dolnego Śląska rozgrywane we Wrocławiu na dobre. W niedzielę odnotowaliśmy już drugi z rzędu bezbramkowy remis w meczu Śląska z Zagłębiem na Pilczycach, a poziom widowiska był może tylko trochę lepszy niż to, z czym musieliśmy się zmierzyć w kwietniu. Zarówno Jacek Magiera, jak i Piotr Stokowiec poszukują nowych rozwiązań, które pozwoliłyby uniknąć nieprzyjemności na samym dole tabeli na ostatniej prostej sezonu, to akurat w niedzielę było widać gołym okiem. Śląsk i Zagłębie w tym momencie przypominają place budowy, którym bardzo daleko do stanu surowego, przez co nastawianie się na dobre spotkanie w 23. kolejce było raczej nieuzasadnione. Praca trwa, na derby z werwą zapraszamy w kolejnej rundzie, pytanie tylko jak bardzo skomplikowane będą jeszcze losy dolnośląskich rywali wcześniej.

ZOBACZ też: Raporty statystyczne po remisie w derbach