Plusy i minusy meczu z Lechem
15.08.2022 (17:00) | Karol Bugajskifot.: Paweł Kot
Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po niedzielnym spotkaniu z Lechem Poznań (1:0)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.
PLUSY MECZU
Michał Szromnik
Bramkarz Śląska po obronionym rzucie karnym na wagę remisu z Widzewem (0:0), ewidentnie nabrał pewności siebie, a występ w Poznaniu był jednym z najlepszych w jego wykonaniu w zielono-biało-czerwonych barwach. Szromnik w niedzielę nie tylko utrzymywał koncentrację przez pełne 90 minut ratując swój zespół w kilku niesamowitych sytuacjach, ale również doskonale współpracował z parą środkowych obrońców Konrad Poprawa – Daniel Gretarsson. Podrażniony straconym golem mistrz Polski szybko ruszył do odrabiania strat, a w pierwszej połowie najwięcej zamieszania pod polem karnym Śląska robił Giorgij Citaiszwili, z biegiem czasu akcje Kolejorza coraz częściej przypominały jednak bicie głową w mur. Kapitalna forma Szromnika to świetna informacja przed kolejnymi wymagającymi sierpniowymi meczami z Cracovią oraz Rakowem Częstochowa.
Petr Schwarz
Jeżeli ktoś miał strzelić zwycięskiego gola w Poznaniu, to właśnie on – spośród zawodników obecnej kadry Śląska z ekstraklasowych trafień przeciwko Lechowi kiedykolwiek cieszył się właśnie tylko Schwarz (jeszcze w barwach Rakowa). Czech w niedzielny wieczór zaimponował indywidualną akcją, którą zupełnie wywiódł w pole defensorów gospodarzy na czele z grającym na nie swojej pozycji Niką Kwekweskirim. Imponujące trafienie Schwarza stanowiło kropkę nad i jego bardzo udanego występu, a jego komunikacja z Patrickiem Olsenem kolejny raz zasłużyła na duże słowa pochwały. Śląsk w tak ważnym meczu potrzebował właśnie takiej dojrzałości i ogrania w środku pola, nie ulega wątpliwości, że z mniej doświadczonymi piłkarzami o dowiezienie korzystnego rezultatu byłoby zdecydowanie trudniej. Schwarz z poprzedniego gola cieszył się na zakończenie poprzedniego sezonu w domowym starciu z Górnikiem Zabrze (3:4).
Czyste konto
Jeśli ktoś szuka efektu nowej miotły trenera Ivana Djurdjevicia, to ma go na wyciągnięcie ręki – trzy czyste konta w pierwszych pięciu meczach nowego sezonu bez dwóch zdań jest zasługą nowego sztabu Śląska, a szczególnie imponująco wygląda, jeśli przypomnimy sobie wydarzenia z poprzedniej rundy. Przez całą wiosnę wrocławianie na zero z tyłu łącznie zagrali… zaledwie dwa razy (domowe remisy 0:0 z Zagłębiem oraz Radomiakiem), a i przy tak skromnej zdobyczy dopisywało im szczęście, bo choćby gol radomian został anulowany w doliczonym czasie przez VAR. Teraz w defensywnej poprawie Śląska nie ma mowy o przypadku, a nawet jeśli do zachowania czystego konta niezbędne jest szczęście (w Poznaniu był strzał Filipa Marchwińskiego w słupek i nie tylko), to takie sytuacje mogą tylko podbudowywać linię obrony.
MINUS MECZU
Caye Quintana
To bardzo dobrze, że trener Djurdjević, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, nie zamierza skreślać zawodników po jednym czy dwóch słabszych meczach, sęk w tym, że Quintana w niedzielę kolejny raz dramatycznie nie pasował do układanki Śląska. Hiszpan opuścił murawę po pierwszej połowie, co serbski szkoleniowiec wytłumaczył kwestiami taktycznymi, wcale nie jest jednak powiedziane, że właśnie w tamtym momencie stracił cierpliwość do swojego napastnika. Quintana na stadionie Lecha był przewidywalny, niezaskakujący, a co więcej zupełnie nie funkcjonowała jego współpraca z Erikiem Exposito, którą zaimponował jeszcze na początku sezonu w rywalizacji z Pogonią Szczecin (2:1). Zjazd Caye może zaskakiwać, bo po wiosennych pierwszych golach w ekstraklasie wydawało się, że wszystko, co najtrudniejsze jest już za nim, a w optymizmie utwierdziło tylko letnie zgrupowanie w Słowenii. Teraz trudno oprzeć się wrażeniu, że ten zawodnik wrócił do punktu wyjścia z jesieni ubiegłego roku.
WYDARZENIE MECZU
Lech odczarowany
Po sześciu meczach z rzędu bez zwycięstwa i trzech kolejnych porażkach do zera, Śląsk wreszcie przerwał coraz bardziej niepokojącą niemoc w konfrontacjach z Lechem. Niedzielny komplet punktów smakuje tym lepiej, że ostatnia wizyta przy Bułgarskiej (0:4) okazała się punktem zwrotnym sezonu i całej kadencji trenera Jacka Magiery we Wrocławiu, a mistrza Polski na początku nowych rozgrywek trafić jest wyjątkowo łatwo. Z poprzedniego zwycięstwa nad Kolejorzem zielono-biało-czerwoni cieszyli się 9 sierpnia 2019 roku pod wodzą Vitezslava Lavicki – wtedy było 3:1, w niedzielę do kompletu punktów wystarczył precyzyjny strzał Schwarza. Interesująco wygląda również przerwana seria bez gola Śląska strzelonego Lechowi, autorem ostatniej bramki we wrześniu 2020 roku okazał się Robert Pich, a licznik w 5. kolejce zatrzymał się na 335 minutach.