Plusy i minusy meczu z Zagłębiem

31.07.2023 (06:00) | Marcin Sapuń
uploads/images/2023/7/NAHUEL_64c67ef3bd112.jpg

fot.: Miłosz Ślusarenko

W sobotni wieczór Śląsk przegrał na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin 1:2. Wrocławianie ostatnie derby z Miedziowymi wygrali w sierpniu 2021 roku, a od tego momentu zanotowali po dwa remisy i porażki. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu WKS-u. 



 

 

Koncertowa pierwsza połowa 

Oglądając zespół Śląska Wrocław w pierwszej połowie można było przecierać oczy ze zdumienia, że to ta sama drużyna, która jeszcze tydzień temu straciła punkty w Kielcach. Wojskowi przez pierwsze 45 minut całkowicie zdominowali Zagłębia, a jednobramkowe prowadzenie po golu Erika Exposito z rzutu karnego, było najłagodniejszym wymiarem kary, bowiem zielono-biało-czerwoni oddali łącznie aż osiem strzałów na bramkę Weiraucha (w tym trzy celne), ale golkiper Miedziowych oprócz faulu na Samcu-Talarze spisywał się naprawdę przyzwoicie (szczególnie po zmianie stron). W pierwszej połowie ciężko było przyczepić się do któregoś z zawodników Śląska. Każdy z nich dobrze wykonywał swoją rolę i po zejściu do szatni wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Dużym zaskoczeniem na pewno był Patrick Olsen, którego gra przypominała tą z rundy jesiennej poprzedniego sezonu. Całkiem nieźle radził sobie również Piotr Samiec-Talar, który po asyście z Koroną, przeciwko lubinianom wywalczył rzut karny. 

Matias Nahuel Leiva 

Patrząc na całokształt meczu, Hiszpan był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Zanotował aż pięć kluczowych podań, 71% wygranych pojedynków (12/17) i aż 13 z 16 długich piłek dotarło do adresata. Nahuel w pierwszej części spotkania napędzał grę wrocławian i sam zdołał oddać dwa strzały. Oglądając 26-latka mogliśmy porównać jego występ do tych z końcówki zeszłego sezonu. Wielka szkoda, że w drugiej połowie zgasł podobnie jak reszta drużyny. Natomiast przy tak grającym Śląsku jak w pierwszych 45 minutach, ofensywny pomocnik nie powinien znaleźć się na czele rozczarowań sezonu. 

Druga połowa? Do zapomnienia 

Podekscytowani i pełni nadziei kibice Śląska dość szybko musieli zamienić mimikę na swoich twarzach. Drugie 45 minut rozpoczęło się od ataków Zagłębia i pomimo tego, że były to pierwsze fragmenty po zmianie stron, widać było, że wrocławianie oddali trochę inicjatywę i pozwolili Zagłębiu pograć w piłkę. Zemściło się to bardzo szybko, bo już w 53. minucie goście doprowadzili do remisu (szerzej o bramce poniżej). Nie minęło nawet pięć minut, a na tablicy wyników widniał już rezultat 1:2. Podopieczni Jacka Magiery ewidentnie nie wyszli z szatni, a szybkie dwa gongi zszokowały samych graczy. Po 60. minucie wrocławianie próbowali doprowadzić do remisu, ale Dennis Jastrzembski przegrał rywalizację sam na sam z bramkarzem Miedziowych, a uderzenia z daleka Mateusza Żukowskiego wywoływały strach wśród kibiców, którzy bali się, że dostaną piłką w głowę, a nie u Szymona Weiraucha. Śląsk pod koniec meczu nie miał już żadnego planu na odwrócenie rezultatu i przegrał drugi raz z rzędu derbowe starcie u siebie...

Błąd Leszczyńskiego, który napędził Zagłębie 

Oglądając pierwszy mecz Zagłębia w sezonie 2022/23 (2:1 z Ruchem i również wynik 0:1 do przerwy), było pewne, że goście po zmianie stron ruszą do ataku i jak najszybciej będą chcieli doprowadzić do remisu. Niestety ekipie Waldemara Fornalika pomógł golkiper WKS-u, Rafał Leszczyński. Wszystko zaczęło się od rajdu lewą stroną świeżo wprowadzonego Tomasza Pieńko, który zakręcił obrońcami Śląska i zdołał oddać jeszcze strzał na bramkę 31-latka. Leszczyński nie popisał się i "wypluł" piłkę wprost przed siebie, gdzie z dobitką czekał już Kurminowski, który dopełnił formalności. Nic dziwnego, że błąd bramkarza tylko napędził jeszcze bardziej Miedziowych. To również nie pierwsza taka sytuacja w ostatnich miesiącach, gdzie błąd golkipera prowadzi do utraty gola. 

Prawie 17 tysięcy na trybunach we Wrocławiu

Na pierwszym domowym meczu w sezonie 2022/23 pojawiło się 16 928 widzów. Z ostatnich pięciu inauguracji we Wrocławiu, to najlepszy wynik. Większości kibiców Śląska nie trzeba specjalnie namawiać na derbowe spotkanie, ale warto docenić dział marketingu klubu, który w ostatnim tygodniu postarał się, by napędzić frekwencję. Nowe transfery, przedłużenie umowy z Karolem Borysem i dodatkowo regularne informacje o liczbie sprzedanych wejściówek, otwarcie Sports Baru i obecność gości na pewno miały znaczący wpływ na to, że na wieczór na wrocławskim stadionie spędziło blisko 17 tysięcy widzów. Teraz przed klubem kolejne zadanie, by pomimo niekorzystnego wyniku, na kolejny domowy mecz ponownie przyciągnąć pięciocyfrową liczbę kibiców. 

 

ZOBACZ też: KIBICE: Doping kibiców Śląska w derbach (WIDEO)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.