Dwoistość Davida Baldy. Obywatel świata czy cwany bajerant?

18.06.2023 (15:00) | Mateusz Włosek
uploads/images/2023/6/jdjdjd_6488e0c741b55.jpg

fot.: slaskwroclaw.pl

Od początku czerwca 2023 roku wakat na stanowisku dyrektora sportowego Śląska to już tylko przeszłość. Zwolnionego w kwietniu Dariusza Sztylkę zastąpił Czech David Balda. Opinie o człowieku odpowiadającym za politykę kadrową klubu ze stolicy Dolnego Śląska są polaryzujące – od nazywających go światłym i sprawnym działaczem, po zwykłego hochsztaplera i cwanego gracza na rynku. Kim tak naprawdę jest David Balda?



 

Obecny dyrektor sportowy Śląska swoją karierę w gabinetach piłkarskich klubów zaczynał stosunkowo wcześnie, jak na tak odpowiedzialną rolę. Jego piłkarską karierę przekreśliła bowiem kontuzja, jeszcze gdy był graczem czeskiego Banika Ostrawa, w którym jak się później okazało, podjął pierwszą pracę jako działacz, a konkretnie szef skautingu. Początki działalności w szeroko pojętym biznesie piłkarskim związane były jednak z wyjazdem na Wyspy Brytyjskie.

ŚWIATŁY CZŁOWIEK

To właśnie w Anglii Balda przebywał jeszcze jako piłkarz na testach w Leicester City, a później nabył wszelkich kompetencji, potrzebnych do roli skauta, agenta i dyrektora sportowego. Kompletował kolejne oficjalne certyfikaty, a w kwietniu 2020 roku otrzymał prestiżowy UEFA Financial Management Training Certificate.

- On zaczął wcześnie działać, bo już krótko po ukończeniu 20. roku życia zahaczył się w Baniku Ostrawa jako skaut, a później dyrektor sportowy. Pracował też w międzynarodowej agencji World in Motion i w analitycznej firmie SkillCorner, która analizuje dane z ponad 60 lig piłkarskich. Pomagał też przy jakimś projekcie afrykańskim i mieszkał tam nawet przez kilka miesięcy. Nie patrzyłbym na niego jako na „czeskiego działacza”, ale bardziej „obywatela świata”. Zna dobrze kilka języków – czeski, słowacki, polski, rosyjski, niemiecki i angielski

- mówił nam dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, Grzegorz Rudynek.

PIERWSZY ALARM

W obliczu tej wypowiedzi, Balda jawi się jako przykład nowoczesnego działacza, wyposażonego w narzędzia, które konieczne są do odnalezienia własnej tożsamości w cały czas nakręcającym się biznesie piłkarskim. Pierwsza lampka ostrzegawcza zapala się jednak przy Rakowie Częstochowa, w którym Czech pracował jako dyrektor sportowy, ale z funkcją tą pożegnał się w sierpniu 2016 roku po zaledwie pięciu miesiącach od zatrudnienia. Jaka mogła być tego przyczyna?

- Nie znam szczegółów. Oni się nie rozstali z Michałem Świerczewskim pokłóceni. Przeszedł wtedy z funkcji dyrektora sportowego na skauta na rynek słowacki i czeski. A później jak już odszedł z Rakowa, to właściciel klubu miał z nim kontakt jako ze skautem zadaniowym. Dzwoniono do niego z pytaniami o opinię na temat zawodników, czy coś może sprawdzić, itd. Nie wiem, dlaczego na funkcji dyrektora sportowego wytrzymał tylko kilka miesięcy

- kontynuował dziennikarz „Przeglądu Sportowego”.

ZŁOTY STRZAŁ

Warto pamiętać, że Raków wtedy był klubem drugoligowym, o którym nikt nie myślał w kontekście medali mistrzostw Polski ani późniejszego historycznego triumfu w rozgrywkach w sezonie 2022/23. Pod Jasną Górą udało się Baldzie przeprowadzić transfer, który dzisiaj przedstawiany jest jako jego flagowa transakcja (więcej o pozostałych transferach Czecha przeczytacie TUTAJ). Chodzi oczywiście o legendę Rakowa, która pod Jasną Górą rozegrała 171 meczów.

- Jego sztandarowym i autorskim pomysłem był Tomas Petrasek. On go znalazł jak był formalnie menedżerem sportowym w Baniku Ostrawa i Petrasek się wtedy nie nadawał do tej drużyny. Z kolei jak już był w Rakowie, to tam szukali wysokiego środkowego obrońcy do gry trójką z tyłu i wtedy sobie o nim przypomniał. Jeździł do Pragi namawiać Czecha na transfer do Częstochowy. Oni się zastanawiali, jeździli tam, ale w rzeczywistości to było tak, że zawodnik bardziej rozmyślał nad klubem niż odwrotnie. Trzeba pamiętać, że on był wtedy młodym graczem z perspektywami zawodowymi poza piłką, więc mu się nie uśmiechało jechać na trzeci poziom rozgrywkowy do naszego kraju. Balda go namawiał i mu się udało

- opowiadał Grzegorz Rudynek.

NIE TAKI ŚWIĘTY?

Wyłączając jednak z narracji Petraska, wychodzi na to, że był to jedyny taki transferowy złoty strzał, którym popisał się 32-latek. Udało nam się skontaktować z jednym z licencjonowanych polskich menedżerów piłkarskich, który prowadzi prężnie działającą agencję, a jego główny obszar działania to właśnie Czechy i Słowacja. Człowiek ten nie ma złudzeń, że Balda swoim brakiem kompetencji i osiągnięć, może być elementem destrukcyjnym dla Śląska Wrocław. Powołuje się on na zaufanego człowieka za naszą południowo-wschodnią granicą, który niegdyś był szefem skautingu w dużym czeskim klubie, a teraz zapytany o Baldę, jasno stwierdza, że człowiek ten ma fatalną reputację w swojej ojczyźnie.

Mogła na to wpłynąć chociażby sytuacja, o której opowiedział nam rozmówca, chcący pozostać anonimowy. Balda miał przypisać sobie transfer Milana Rundicia z Podbeskidzia Bielsko-Biała do Rakowa Częstochowa, pomimo, że w ogóle nie brał w nim udziału (jako skaut w Rakowie pracował do maja 2021r. a transfer miał miejsce w lipcu). Ponadto, jednemu ze słowackich wspólników naszego informatora złożona miała zostać nieoficjalna "propozycja", która całkowicie podkopała wątpliwy autorytet Baldy poza granicami Polski.

Nie bez znaczenia wydaje się także jedna z innych ról Czecha, który od maja 2022r. jest przedstawicielem firmy 11teamsports, dystrybuującej sprzęt piłkarskich dla klubów. Od poprzedniego sezonu współpracuje ona… ze Śląskiem Wrocław. Tutaj pojawia się pytanie, czy Balda może pracować w ekstraklasowym klubie na określonym stanowisku, sprawując jednocześnie inną funkcję w prywatnej firmie zaopatrującej pozostałe kluby z najwyższego szczebla rozgrywkowego i nie tylko.

BANKRUCTWO I UCIECZKA

Cieniem na CV Davida Baldy kładzie się także przygoda w słowackiej FK Senicy, która zaliczyła upadek po tym, jak do sterów w klubie dobrał się właściciel z Wenezueli. Zostawił on za sobą miliony długów, a złudnej misji naprawczej podjął się jeden z rodzimych przedsiębiorców, działający w handlu zagranicznym. Zbawienia jednak nie było – Senica ostatni mecz w najwyższej lidze na Słowacji rozegrała 21 maja 2022 roku, po czym ogłosiła bankructwo i słuch o niej zaginął. Czy można dopatrywać się w tym ręki obecnego dyrektora sportowego Śląska?

- Nie można powiedzieć, że on rozłożył FK Senicę. Tam właściciel klub był niepoważnym człowiekiem. Balda robił co mógł i starał się ten klub prowadzić od strony sportowej, ale był ograniczony ze względu na właściciela. Klub miał ogromne problemy, bo najpierw byli ci ludzie z Ameryki Południowej, a później Oldrich Duda kupił ten twór i wcale się nie poprawiło. Balda funkcjonował w takich warunkach, ale w końcu odszedł kilka miesięcy przez kompletnym upadkiem organizacji. Tak jak mówią mi zaufani ludzie ze Słowacji – to jest ostatni człowiek, którego można winić za tę historię

- zakończył dziennikarz „Przeglądu Sportowego”.

Poruszając się ciągle w sferze domysłów, można zastanawiać się, na ile David Balda próbował Senicy pomóc, a na ile zaszkodził jej podczas dziewięciu miesięcy swojej pracy. Pewne jest jednak to, że jest to człowiek spoza wrocławskiego środowiska, nie znający także perspektywy ekstraklasowej „z przedniego siedzenia”. W Polsce otrzymał szansę w II lidze, ale musiały istnieć jakieś powody, dla których nie kontynuowano z nim współpracy w roli dyrektora sportowego. Jak poradzi sobie w Śląsku? Los pokaże, haczyków jest jednak więcej niż mogłoby się wydawać…

ZOBACZ też: 10 lat Akademii Śląska. Medaliści Młodej Ekstraklasy (cz. III)