Którym piłkarzom Śląska wygasają umowy?
03.01.2022 (06:00) | Mateusz Włosekfot.: Paweł Kot
Runda jesienna dobiegła końca. Mieliśmy okazję zobaczyć nowe nabytki Śląska w akcji, ale mając na uwadze plany na przyszłość, warto wybiec kilka miesięcy wprzód. A co one mówią nam o kadrze trenera Jacka Magiery? Przede wszystkim obok nazwisk niektórych zawodników zapala się czerwona lampka sygnalizująca wygasający w czerwcu 2022 roku kontrakt. Którzy piłkarze muszą spieszyć się z negocjacjami lub szukać nowych klubów?
Na początku warto podkreślić, że w tekście tym skupimy się przede wszystkim na graczach podstawowego składu lub mających duży wkład w wyniki drużyny. Godny zaznaczenia jest fakt, iż w umowach zawodników mogą pojawiać się zapisy o rozegraniu wymaganej liczby minut, które automatycznie prolongują umowę. Z takiego powodu ze Śląska odszedł np. Israel Puerto, który wymaganego pułapu nie osiągnął. W kadrze jest natomiast 3 zawodników, których możemy pominąć w szerszych rozważaniach.
Piotr Celeban jest teraz przecież częścią zespołu rezerw, gdzie sprawuje funkcję grającego trenera motorycznego (w ostatnim meczu zdobył nawet gola), więc jego wkład w rozwój pierwszego zespołu już się skończył. Bartosz Boruń jest wpisany do kadry, natomiast nie dostał jeszcze szansy debiutu w ekstraklasie. Zagrał za to prawie pół godziny w przegranym przez wrocławian starciu z Bruk-Betem (0:1) Ostatni przypadek to sprowadzony w lecie Jakub Iskra. Tutaj sytuacja jest klarowna – młody obrońca został wypożyczony z opcją wykupu, więc nie będzie rozpatrzony w tych rozważaniach. W obliczu problemów na prawej stronie zawodnik włoskiego SPAL może być ciekawym wzmocnieniem Śląska na przyszłe sezony. Przejdźmy zatem do zawodników, którzy najbardziej nas interesują.
DINO STIGLEC
- Wiek: 31 lat
- W Śląsku od: 1 lipca 2019r.
- Poprzedni klub: NK Olimpija Ljubljana (Słowenia)
- Bilans w Śląsku: 77 meczów; 5 goli; 12 asyst
Nie można wyobrazić sobie lepszego wejścia do drużyny niż pierwszy mecz w barwach Śląska pozyskanego ze słoweńskiej Olimpii Ljubljana chorwackiego lewego obrońcy. Pierwsza kolejka sezonu 2019/20 i już gol zapewniający drużynie prowadzonej wtedy przez Vitezslava Lavickę zwycięstwo nad Wisłą (1:0) w Krakowie. I to jaki gol – pocisk w boczną siatkę bramki gospodarzy. Premierowy sezon we Wrocławiu Stiglec skwitował naprawdę świetnymi liczbami, bo do swojego dorobku dopisał jeszcze 3 gole oraz 5 ostatnich podań. Szczególnie zabłysnął przy okazji wygranej z ŁKS-em (4:0) w 30. kolejce, kiedy to pokonał bramkarza gości i zapisał na swoim koncie 2 asysty. Swój kunszt były gracz NK Slovana Belupo zaprezentował także przy okazji szalonych derbów z Zagłębiem (4:4), popisując się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego. Pierwszy sezon był jednocześnie najlepszym pod względem statystyk w stolicy Dolnego Śląska dla urodzonego w Zagrzebiu zawodnika. Kolejna edycja przyniosła tylko 3 asysty.
Taki gol w debiucie? Dino Stiglec nieźle przywitał się z ligą! #WISŚLĄ 0:1 pic.twitter.com/C6cHO2bA4j
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) July 20, 2019
Duże poruszenie wywołała sytuacja z kontraktem lewego obrońcy, który podobnie jak Israel Puerto musiał wypełnić odpowiednią liczbę minut, by automatycznie prolongować umowę. Stało się to tuż po pierwszym meczu trenera Magiery w Białymstoku (1:0), a przypomnijmy, że pojawiały się wtedy pogłoski łączące zawodnika Śląska nawet z warszawską Legią. Ostatecznie, poprzedni sezon i początek tego pokazały, że Chorwat jest nadmiernie eksploatowany, bo w wielu przypadkach przestał wyróżniać się na boisku, a brak zmiennika zaczął być widocznym problemem. I wtedy pojawił się Victor Garcia, dzięki czemu pojawiła się naturalna rotacja na lewej flance. Od początku tego sezonu Dino wystąpił w 13 meczach ekstraklasy i zdobył nawet gola w starciu z Lechią (1:1). Dołożył do tego 4 ostatnie podania, a wydatnie do polepszenia tego bilansu przyczyniły się 2 asysty w ostatnim wygranym przez Śląsk spotkaniu w lidze (2:1 ze Stalą) oraz dośrodkowanie wprost na głowę Rafała Makowskiego w Szczecinie. Warto nadmienić, że Chorwat nie zawsze grał na pozycji wahadłowego, bo mogliśmy obserwować go także na pozycji pół-lewego stopera w trójosobowym bloku obronnym. Wszystko wskazywało na to, że następuje powolny zmierzch formy bocznego defensora, ale końcówka rundy jesiennej w jego wykonaniu daję nadzieję na poprawę sytuacji na lewej flance.
MARK TAMAS
- Wiek: 28 lat
- W Śląsku od: 13 lutego 2020r.
- Poprzedni klub: Diosgyori VTK (Węgry)
- Bilans w Śląsku: 44 mecze; 2 gole; 0 asyst
Węgier przybył do klubu zaledwie pół roku po chorwackim lewym obrońcy. Możemy postrzegać go jako solidnego, ale momentami tracącego koncentrację defensora. Premierowego gola dla wrocławian zdobył w wyjazdowym starciu 36. kolejki ekstraklasy przeciwko Jagielloni na wyjeździe (1:2), ale jego bramka na remis nie zdała się w tym spotkaniu na wiele, bo wrocławianie ostatecznie zostali dobici strzałem Jakova Puljicia. Do momentu kontuzji Wojciecha Golli na treningu przed starciem z Górnikiem Zabrze (0:0) w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu, występował w duecie środkowych obrońców właśnie z 29-letnim wychowankiem Lecha Poznań. Po tym incydencie zaczął tworzyć parę stoperów wraz z Israelem Puerto, gdzie jeden z nich zawsze był postrzegany jako lepiej wyprowadzający piłkę, a drugi lepiej broniący dostępu do bramki. Wkrótce rozpadła się i ta współpraca, bo hiszpański defensor zdecydował się na transfer do Białegostoku.
Mark Tamás przesyła pozdrowienia kibiców Śląska ze zgrupowania reprezentacji Węgier!
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 1, 2021
"Móc założyć koszulkę swojego kraju to coś wyjątkowego. Dla każdego sportowca to wielki moment"
https://t.co/O06HkwuKpy pic.twitter.com/w4q98YmMZd
Oczywiście, zdarzały się Węgrowi błędy i niewłaściwe zagrania, jak w starciu z Lechią (1:2) na zakończenie premierowego sezonu w ekstraklasie, kiedy to strzelił samobója, ale wydaje się on w tym momencie jednym z podstawowym filarów obrony. Nikomu nie trzeba chyba powtarzać, jak dużą wagę miało jego trafienie głową w 89. minucie pierwszego starcia z estońskim Paide (2:1) w ramach eliminacji do LKE. W tym sezonie wiele w ekstraklasie nie pograł, ponieważ po incydencie z Lukasem Hrosso w wygranym starciu z Cracovią (2:1) został przez Komisję Ligi ukarany 4 meczami zawieszenia. Po wygranej nad Legią (1:0) nie zobaczyliśmy go już na murawie choćby na minutę. Przyczyniła się do tego kontuzja pachwiny, przez którą świeżo upieczony reprezentant Węgier (wrześniowy debiut z Andorą) opuścił zgrupowanie kadry narodowej. Tuż przed ostatnim spotkaniem Śląska w tym roku Tamas przeszedł operację, przez którą będzie zmuszony do kilkutygodniowej pauzy. O jego sytuacji w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej wypowiadali się Piotr Waśniewski i Dariusz Sztylka. Z ich słów jasno wynika, że kontuzjowanemu zawodnikowi niezwykle trudno będzie podpisać kontrakt z innym zespołem. Węgrowi pozostaje więc rehabilitować się i czekać na rozwój wydarzeń.
ROBERT PICH
- Wiek: 33 lata
- W Śląsku od: 12 stycznia 2017r. (*trzeci pobyt w klubie)
- Poprzedni klub: FC Kaiserslautern (Niemcy)
- Bilans w Śląsku: 260 meczów; 58 goli; 40 asyst
Bez wątpliwości najbardziej gorące nazwisko w tym zestawieniu. O Pichu w Śląsku powiedziano już chyba wszystko, jakiś czas temu na naszym portalu zarysowaliśmy nawet portret Słowaka. To już trzecie podejście urodzonego w Svidniku pomocnika do Śląska, a my ciągle zastanawiamy się, czym tym razem nas zaskoczy. W tamtym sezonie jeśli chodzi o rozgrywki ligowe był drugim najlepszym strzelcem zespołu z Dolnego Śląska (7 goli), a wyprzedził go o „dublet z Wartą Poznań” Erik Exposito. Na początku tych rozgrywek Słowak już jednak nie miał sobie równych jeśli chodzi o wpływ na drużynę Jacka Magiery. Dublety w obydwu starciach z Araratem Erywań, jeden gol dorzucony w starciu z Hapoelem Beer Szewa (2:1) i dostajemy obraz prawdziwej „bestii eliminacji do LKE”. Po takim rozstrzelaniu się w europejskich pucharach, wielu pomyślało, że w lidze doświadczony zawodnik Śląska złapie zadyszkę. Nic bardziej mylnego – dorzucił dwie bramki i zdobył tytuł najlepszego piłkarza lipca w ekstraklasie, zdobywając 4 głosy. Po tej zwyżce formy pojawiały się nawet spekulacje, łączące Roberta z jednym z klubów ligi cypryjskiej.
Robert Pich piłkarzem miesiąca @_Ekstraklasa_
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) August 11, 2021
Gratulujemy Robert, zasłużone! pic.twitter.com/cDwq9Dqnmg
W tym momencie już naprawdę niewiele dzieli 32-latka od przekroczenia bariery 100 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w barwach Śląska. A przypomnijmy, że Słowak już jest przecież najskuteczniejszym obcokrajowcem w barwach WKS-u. Drugiego Marko Paixao wyprzedza aż o 24 trafienia. Jednocześnie obok osiągnięć i wyczynów kibice oraz eksperci często zarzucają pomocnikowi, że w wielu meczach po prostu znika z boiska i zalicza spotkania, w których jest cieniem samego siebie. Owszem, ustrzelił dublet przeciwko Wiśle Płock (3:1) oraz otworzył błyskawicznie wynik meczu w Niecieczy (3:4), ale w ostatnich spotkaniach Słowak był cieniem samego siebie i obrazem piłkarza, do którego po części we Wrocławiu zdążyliśmy przywyknąć. Nieprzewidywalny, chimeryczny, ale z drugiej strony potrafiący odnaleźć się w najbardziej niespodziewanych momentach. Czy Pich zasłużył na przedłużenie umowy ze Śląskiem?
WALDEMAR SOBOTA
- Wiek: 34 lata
- W Śląsku od: 31 lipca 2020 (*drugi pobyt w klubie)
- Poprzedni klub: FC St. Pauli (Niemcy)
- Bilans w Śląsku: 163 mecze; 20 goli; 25 asyst
„Gdzie podział się dawny Waldek Sobota?” – spytają pewnie niektórzy kibice Śląska. Odpowiedzi na te pytanie niestety nie zna chyba nikt, oprócz samego zawodnika. Wydaje się, że mistrz Polski ze Śląskiem nie tak wyobrażał sobie powrót z zagranicznych wojaży do klubu, z którym przeżył wiele niezapomnianych chwil i sukcesów. A przypomnijmy tylko, że w ostatnim sezonie pobytu we Wrocławiu, czyli edycji 2012/13, potrafił wykręcić bardzo obiecujące statystyki (5 goli i 7 asyst). Dobrą grą zapracował sobie na transfer do belgijskiego Club Brugge, gdzie jednak przepadł i musiał ratować się najpierw wypożyczeniem, a później definitywnym transferem do niemieckiego FC St. Pauli, występującego na poziomie 2. Bundesligi. Sobota nieco wyprzedził trend z powracającymi do ekstraklasy zasłużonymi zawodnikami w letnim okienku transferowym, bo do Śląska powrócił przed edycją 2020/21. I rzeczywiście początkowo fani mogli mieć nadzieję, że powrócił stary i dobry zawodnik, który zawsze „robił wiatr” w szeregach rywala. Zwiastowały to szczególnie trzy pierwsze kolejki sezonu, w których 18-krotny reprezentant Polski strzelił gola i zanotował 2 asysty. Później było już jednak tylko gorzej, a za kadencji trenera Magiery 34-latek tylko dwukrotnie dostał szansę na zaprezentowanie umiejętności w pełnym wymiarze czasowym. Choć trzeba podkreślić, że wystąpił w 4 meczach eliminacji do LKE, a w rewanżowym starciu z Paide (2:1) zanotował nawet asystę. Po inauguracji ekstraklasy przeciwko Warcie (2:2) był kontuzjowany i powrócił na końcówkę derbów przeciwko Zagłębiu (2:1). Mieliśmy nadzieję, że zwiastunem jego powrotu do formy będzie dobry występ w sparingu przeciwko GKS-owi Tychy, w którym najpierw asystował przy bramce Caye Quintany, a później sam wpisał się na listę strzelców. Niestety, było to tylko marne złudzenie. Po derbowej wygranej Sobota 4 następne spotkania przesiedział na ławce, a w trzech kolejnych starciach zaliczył łącznie 52 minuty. Z dobrej strony pokazał się w Szczecinie (1:2), a w dwóch ostatnich meczach zakręcił się wokół godziny gry. Ciągle jednak po jego występach pozostaje niesmak, a ten transfer wskazywany jest przez niejednego eksperta jako najgorszy powrót do ekstraklasy ostatnich lat. Przeciętność, brak wybijania się umiejętnościami indywidualnymi i mało liczb - ot, cały Waldemar Sobota ostatnich miesięcy.
MATUS PUTNOCKY
- Wiek: 37 lat
- W Śląsku od: 1 lipca 2019r.
- Poprzedni klub: Lech Poznań (Polska)
- Bilans w Śląsku: 65 meczów; 82 wpuszczone gole; 13 czystych kont
Nie bez kozery o Śląsku od niedawna można usłyszeć, że ma dwóch najrówniejszych i będących na tym samym poziomie golkiperów. Posiadanie w swoich szeregach Matusa Putnockiego i Michała Szromnika to marzenie niejednego z trenerów ekstraklasowego klubu. Słowak wyrabiał sobie nazwisko w naszej lidze głównie w niebieskich barwach, bo rozpoczął w Ruchu Chorzów, by później przenieść się do Lecha Poznań. Już w tamtych zespołach rzucała się w oczy umiejętność, o którą nie sposób zahaczyć, mówiąc o specyfice gry tego bramkarza. Jako jeden z nielicznych dosyć często bronił uderzenia z 11. metra. We wspomnianych wcześniej klubach popisał się trzema takimi interwencjami i nie inaczej było w Śląsku. Najpierw obronił rzut karny wykonywany przez Marko Vejinovicia z Arki Gdynia, który jednak dobił swój strzał, a Arka zwyciężyła 2:1. Pozostałe dwie obronione „jedenastki” to już poprzedni sezon i zatrzymanie Sergiu Hanki w starciu z Cracovią (3:1) oraz Felicio Browna Forbesa, co poskutkowało zahamowaniem rozpędzonej Wisły Kraków (1:1). Prawie każdy kolejny tydzień obfitował w mniejsze lub większe popisy bramkarza ze Słowacji, jak chociażby w bezbramkowym spotkaniu z Wisłą Płock, gdzie momentami Słowak interweniował w sytuacjach, które po prostu musiały skończyć się golem.
#AkcjaMeczu ze @SlaskWroclawPl w wykonaniu Nafciarzy należała do @TuszynskiPatryk, ale Matúš Putnocký nie dał się zaskoczyć.
— WislaPlockSA (@WislaPlockSA) March 20, 2021
Skrót meczu #ŚLĄWPŁ https://t.co/FfKGWpWXZ7 pic.twitter.com/7uDGHvz1b5
Najlepszy bramkarz ekstraklasy sezonu 2016/17 miał jednak pecha, gdy zachorował na koronawirusa, a w jego miejsce wskoczył w znakomitym stylu Michał Szromnik, który został dwukrotnie wybrany do jedenastek kolejki po meczach z Rakowem (1:0) i Zagłębiem (1:2). Później kolejne zmiany zwiastowało przyjście trenera Magiery, który od swojego pierwszego spotkania w barwach wrocławian aż do końca sezonu wystawiał w bramce właśnie Szromnika. Na początku tegorocznej edycji Putnocky bronił tylko w dwumeczu z Hapoelem Beer Szewa (2:1), gdzie zdaniem wielu ekspertów nie ustrzegł się błędów oraz w meczu ekstraklasy z Cracovią (2:1). Później monopol między wrocławskimi słupkami miał Szromnik, jednak trener Magiera zdecydował się na nietypowy ruch przed wyjazdowym spotkaniem z Pogonią (1:2), stawiając na Putnockiego. Od tamtej niedzieli Słowak zagrał w jeszcze trzech kolejnych spotkaniach, ale to właśnie od jego błędu w rozegraniu rozpoczęła się akcja bramkowa Portowców, a w starciu ze Stalą (2:1) zaliczył pusty przelot przy golu Bożidara Czorbadżijskiego. W obliczu średniej formy doświadczonego golkipera szkoleniowiec wrocławskiego zespołu zdecydował się na roszadę przed meczem z Cracovią (0:2), a Szromnik potwierdził pomimo 2 straconych bramek, że jest w wybornej formie. O zmianach na linii pisaliśmy nieco więcej TUTAJ. Wydaje się, że przy czekających na swoją szansę Józefie Burcie i Maksymilianie Borucu, Putnockiemu będzie niezwykle trudno pozostać we Wrocławiu. Czyżby mecz z Wartą (1:2), w którym także nie był przecież "czysty", był jego ostatnim w Śląsku?