Jak Śląsk tracił bramki w ubiegłym sezonie (ANALIZA)?
29.06.2023 (06:00) | Kacper Cyndeckifot.: Marcin Folmer
Śląsk Wrocław w ubiegłym sezonie ekstraklasy nie był stabilny i pewny w defensywie. Wrocławianie tracili dość dużą ilość bramek i obrona była dosyć dziurawa. W tym tekście przeanalizujemy, w jaki sposób WKS tracił gole i jacy zawodnicy najczęściej byli w tych sytuacjach zamieszani. Zapraszamy.
Wojskowi w ubiegłym sezonie ekstraklasy stracili 48 bramek. Z kolei w drużynie z Wrocławia wystąpiło dziewięciu zawodników defensywnych. Najczęściej grającym obrońcą był Konrad Poprawa (29 spotkań). Śląsk w poprzednim sezonie nie stracił bramek w sześciu meczach. A tutaj przytoczymy najczęstsze rodzaje strat goli przez WKS w ubiegłej edycji ekstraklasy.
1. ZŁE KRYCIE W POLU KARNYM - 10 bramek
W ubiegłym sezonie dosyć często piłkarze Śląska gubili krycie we własnym polu karnym. Piłkarze z Wrocławia najczęściej w takich sytuacjach tracili z pola widzenia rywala, gdy piłka była dośrodkowywana z bocznego sektora boiska. Często tego skutkiem były bramki dla rywali Wojskowych. Mocno obnażony ten element gry został w starciu z Rakowem 1:4 u siebie. Przy bramce na 1:0 dla drużyny z Częstochowy źle odbudował ustawienie po wybiciu piłki Victor Garcia i nie pilnował zupełnie dośrodkowującego później Vladyslava Kochergina. Po centrze piłka odbiła się jeszcze od Michała Szromnika i spadła pod nogi znowu niekrytego Fabiana Piaseckiego. Teoretycznie wtedy napastnikiem Rakowa powinien zajmować się Patryk Janasik, ale on skupił się na Bartoszu Nowaku. Generalnie gdyby Garcia pilnował Kochergina linia defensywna byłaby przesunięta do prawej strony. Wtedy Janasik kryłby Piaseckiego i sytuacja byłaby zażegnana. Łudząco podobna bramka padła w tym samym spotkaniu, kiedy to spod krycia Poprawy uciekł Nowak, a dośrodkować w pole karne Wdowiakowi pozwolił Dennis Jastrzembski.
Łącznie w ubiegłym sezonie WKS stracił 10 bramek po takich właśnie błędach spowodowanych złym kryciem w polu karnym.
2. NIEFRASOBLIWOŚĆ POSZCZEGÓLNYCH ZAWODNIKÓW - 9 bramek
Gole stracone przez Śląsk poprzez niefrasobliwość, niedokładność i niewymuszone błędy w ubiegłym sezonie pojawiały się często. Można powiedzieć, że WKS w takich sytuacjach sam pozwalał na zdobycie tych bramek przez rywali. Widzieliśmy to, chociażby w starciu z Jagiellonią u siebie (2:2), kiedy to Victor Garcia podał za mocno do Nahuela Leivy. Z łatwością tę bezpańską piłkę zgarnął Marc Gual, minął bardzo szybko oraz sprawnie defensorów z Wrocławia i zapakował piłkę do bramki strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego. Kolejnym przykładem takiej straty bramki może być trafienie Kacpra Chodyny w derbach Dolnego śląska (0:3). Wtedy piłkę na uwolnienie posłali zawodnicy z Lubina, nie dogadali się ze sobą Jastrzembski z Nahuelem, kto ma wziąć tę futbolówkę i powstało nieporozumienie. Owe niedogadanie było początkiem akcji bramkowej lubinian. Zazwyczaj niefrasobliwa postawa wynikała z jednego złego dogrania piłkarza Śląska na połowie rywali. Później automatycznie posyłana była długa piłka i kontratak, na który WKS nie był przygotowany. W taki sposób Śląsk stracił w tym sezonie 9 bramek.
2. BRAMKI PO STAŁYCH FRAGMENTACH GRY - 9 bramek
W ubiegłym sezonie Śląsk stracił 9 bramki po stałych fragmentach. Wrocławianie głównie zapominali o pilnowaniu poszczególnych graczy z przeciwnych ekip. Dobrze widać to na przykładzie bramki straconej przez WKS w starciu z Rakowem u siebie (1:4), kiedy to w okolicach pola karnego stał Kochergin i wpakował piłkę do bramki. Oczywiście nikt nie piłował Ukraińca, który miał masę wolnego miejsca oraz czasu na pojęcie decyzji i się nie pomylił. Często bramki po stałych fragmentach łączyły się z niefrasobliwością albo chaotycznością tak jak w spotkaniu z Radomiakiem na wyjeździe (0:2). Wtedy piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego głową Maurides zgrał z plecami Olsena. Futbolówka po zderzeniu z duńskim kapitanem WKS-u znowu wpadała pod nogi zawodnika Radomiaka, a on zmieścił ją w siatce tuż pod rękami Rafała Leszczyńskiego (te trafienie zaliczamy do gola ze stałego fragmentu gry).
3. BRAMKI PO STRZAŁACH GŁOWĄ - 6 bramek
Schemat z golami zdobytymi przeciwko Śląskowi głową jest dość prosty. Najczęściej skrzydłowy dośrodkowujący piłkę mieli za dużo miejsca wokół siebie i spokojnie dogrywali. Później w okolicach bramki środkowy obrońca gubił z radaru napastnika albo po prostu daje mu się zwieść i przegrywa z nim pojedynek fizyczny. Często takie wpadki zdarzały się już byłemu zawodnikowi Śląska Danielowi Gretarssonowi, który aż 9 razy był zamieszany w straty bramek przez Śląsk. Były to trafienia w spotkaniach z między innymi Koroną Kielce (3:1), czy Wartą Poznań (0:2). Jeśli mowa o pierwszym spotkaniu to dużą winę za stratę dwóch bramek z główki miał Gretarsson, który dwukrotnie odbił się od Bartosza Śpiączki. Napastnik Koroniarzy zdobył dwie bramki po uderzeniach głową, a były obrońca WKS-u tylko obserwował, co się dzieje. Lewonożny defensor pomylił się podczas pojedynku główkowego jeszcze w starciu z Wartą. Gretarsson przegrał walka o piłkę w powietrzu z Milanem Korynem, czego konsekwencją była bramka dla Warciarzy. Nie można całej winy za gole stracone poprzez uderzenia głową zwalać na środkowego obrońcę WKS-u, ale często to dzięki jego brakom rodziły się problemy. Wrocławianie w ubiegłym sezonie łącznie stracili 6 bramek z główki.
4. BRAMKI Z DYSTANSU - 5 bramek
Do bramki Śląska w ubiegłym sezonie pięciokrotnie wpadły gole po uderzeniach z dystansu. Najczęściej wyglądało to w następujący sposób. Ofensywnie usposobieni rywale mają dużo miejsca przed polem karnym WKS-u. Później miają zawodami pierwszą przeszkodę w postaci jednego z pomocników z Wrocławia, a potem automatycznie uderzają w kierunku bramki Trójkolorowych. Taka sytuacja zdążyła się, chociażby w spotkaniu z Pogonią Szczecin u siebie 2:1. Wtedy Vachan Bichachian minął dryblingiem piłkarza Śląska, miał dużo miejsca i huknął tak, że futbolówka wpadła do bramki. Wrocławianie w ubiegłym sezonie stracili 5 bramek po uderzeniach z dystansu. Przy takich trafieniach najważniejszy jest doskok drugiej linii, a tego w Śląsku zabrakło.
4. BŁĘDY BRAMKARZY
Błędy bramkarskie w ubiegłym sezonie ekstraklasy były w Śląsku niezbyt częstym obrazkiem. Nie ma tutaj pewnej zależności albo schematu przy tych golach, bowiem raz Michał Szromnik wypuścił piłkę z rąk tak jak w spotkaniu z Wartą u sobie (0:2). Kiedy indziej Rafał Leszczyński wyszedł za wcześnie do rywala i został przelobowany jak w starciu z Jagiellonią (2:2). Mogliśmy ujrzeć takie sytuacje jeszcze w starciach z Miedzią Legnica u siebie (4:2) oraz w starciu z Warciarzami na wyjeździe (3:1).
3. BRAMKI WYNIKAJĄCE Z CHAOSU - 3 bramki
Bramki, które wyniknęły z chaosu to typowy bilard w polu karnym wrocławian. Najczęściej przy takich sytuacjach zawodzi komunikacja, pazerność w ataku na piłkę oraz po prostu ważną rolę gra tam przypadek. Bramki, które padły po chaosie to z pewnością trafienie Patryka Makucha w starciu Śląska z Cracovią (1:1) u siebie. Wtedy piłka wędrowała po polu karnym Śląska bezpańsko i przechwycił ją sprzed nosa Poprawy napastnik Pasów, który zamienił tę akcję na gola. Kolejną bramką z nieporozumienia i przypadku było trafienie znowu w spotkaniu z ekipą z Krakowa. Na wyjeździe wrocławianie zmierzyli się z Cracovią i bramkę na 1:1 zdobył Bochnak . Najpierw futbolówka szczęśliwie dostała się pod nogi jednego z zawodników Pasów, a potem po interwencji Leszczyńskiego spadła pod nogi Bochnaka.
7. BRAMKI SAMOBÓJCZE - 2 bramki
Trafienia samobójcze w sezonie 2022/23 przydarzyły się dwukrotnie i to na przestrzeni dwóch kolejek. Najpierw w Mielcu Javier Hyjek podał piłkę do Michała Szromnika, któremu futbolówka przeleciała pod stopą i wpadła do bramki. Było to pewnie jedno z najbardziej kuriozalnych trafień w historii ekstraklasy. Kolejny gol samobójczy przyszedł w następnej serii gier podczas meczu z Lechią (2:1). Wtedy piłkę do własnej bramki wpakował Patryk Janasik, który chciał wybić ją spod nóg Macieja Gajosa. Futbolówka była dośrodkowana przez Conrado z prawej strony boiska. Tor lotu piłki przeciął prawy obrońca WKS-u i tym samym wpakował ją do własnej bramki.