Patrick Olsen – synonim lidera

05.01.2023 (16:00) | Mateusz Włosek
uploads/images/2022/10/top_633b54bd452e2.jpg

fot.: Paweł Kot

O Patricku Olsenie, który przejął opaskę kapitańską, ciągle mówi się jako o kluczowej postaci spajającej drużynę. Podstawy do takich wniosków są liczne, a potwierdzają je zachowania duńskiego pomocnika Śląska Wrocław w trakcie meczów, które możemy obserwować dzięki serialowi Canal+.



 

Produkcja znanej francuskiej telewizji, która transmituje w Polsce mecze ekstraklasy cieszy się dużym powodzeniem, podobnie jak serial „Sędziowie” przyjęty przez widzów niezwykle entuzjastycznie. „Piłkarze na podsłuchu” to pójście o krok dalej w tworzeniu treści wokół piłki nożnej, a najlepiej świadczy o tym fakt, że jest to pierwsza tego typu produkcja na świecie. Dzięki mikroportom umieszczonym w kamizelkach pod koszulkami zawodników widzowie mogą usłyszeć boiskowe dialogi, utarczki czy nawet wyzwiska w stronę rywali. W 7. odcinku serialu pokazano bezbramkową rywalizację Śląska z Legią na koniec 2022 roku, a jednym z jej bohaterów był Patrick Olsen.

ŁĄCZNIK ZESPOŁU

Ci, którzy jakimś cudem nie znają Olsena z boiskowych wojaży, mogli zapoznać się z nim już w trzecim odcinku „Piłkarzy na podsłuchu”, kiedy to Duńczyk prezentował cechy godne boiskowego lidera, twardo wdając się w słowną przepychankę z Jeanem Julesem Mvondo, który bez powodu zaczął mu ubliżać. Tamten odcinek był jednak na ustach wszystkich z innego powodu – to właśnie wtedy Lukas Podolski w mocnych słowach starł się z Erikiem Exposito, o czym pisaliśmy TUTAJ. Jednak mecz z Legią tylko dodatkowo udowodnił, że po przejęciu opaski kapitańskiej od Michała Szromnika Patrick Olsen wyrasta na prawdziwy mózg zespołu w środku pola.

Widać to już od początku meczu, gdy 28-latek entuzjastycznie bije brawo Diogo Verdasce po pięknym długim podaniu do Erika Exposito, po chwili nagradzając także tego drugiego. Z odcinka możemy dowiedzieć się także, jak ważnym łącznikiem w drużynie jest Olsen, który w pewnym momencie przekazuje Konradowi Poprawie instrukcje, by szukał podaniem wychodzącego na pozycję Victora Garcię. A nie była to jedyna interakcja dwóch obcokrajowców w trakcie meczu, bowiem jeszcze w 11. minucie Olsen tłumaczy, by boczny obrońca tak samo rozegrał rzut rożny, motywując do dalszego działania.

CHARAKTER PONAD WSZYSTKO

Olsen momentami może być postrzegany nawet jako króliczek z reklamy pewnej firmy produkującej baterie, który jest cały czas nakręcony do działania. Warto zauważyć, że Duńczyk ma bardzo dobry kontakt z sędzią zawodów, cały czas stara się o wyjaśnienia w kwestii np. jakiegoś niezrozumiałego faulu. A takich bezpośrednich starć w meczu z Legią było sporo. Pod koniec meczu na piłkę ruszyli błyskawicznie Michał Rzuchowski i Artur Jędrzejczyk, w wyniku czego mocno ucierpiał zawodnik stołecznego zespołu. Olsen wtedy zdecydowanie wykłócał się o to, mówiąc kilkukrotnie: „To jest nasz rzut wolny” i biorąc piłkę pod pachę, jakby chciał ustawić stały fragment gry.

Jego ambicja i zaangażowanie w mecz jest często nawet przesadne, jak w momencie, gdy Rafał Leszczyński stratował w swoim polu karnym Konrada Poprawę. Olsen wtedy zaczepiał słownie Filipa Mladenovicia, czy chciałby dostać rzut karny. Ten z kolei słusznie zauważył, że przecież nastąpił kontakt pomiędzy zawodnikami Śląska. Zawsze tam, gdzie coś się na boisku dzieje, widoczny jest wkład Olsena. Czy to kręcącego kółeczka przy kole środkowym, czy pokrzykującego do swoich partnerów z dodatkową nutką motywacji i nakręcenia. Śląsk Wrocław potrzebował lidera z prawdziwego zdarzenia i wydaje się, że ten zmaterializował się na Dolnym Śląsku w klimacie „Gangu Olsena”.

ZOBACZ też: Zdarzyło się wczoraj: Lavicka przejmuje wrocławski ster