Plusy i minusy po meczu z Jagiellonią
24.11.2024 (06:00) | Kacper Cyndecki
fot.: jagiellonia.net / Kamil Timoszuk
Śląsk wrócił do grania po przerwie reprezentacyjnej i ewidentnie w drużynie z Wrocławia zadziałał "efekt nowej miotły". Wojskowi zremisowali 2:2 na terenie Mistrza Polski i nie odstawiali nogi nawet na chwilę. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym Kacper Cyndecki podsumuje ostatnie starcie Trójkolorowych. Jakie są plusy i minusy poniedziałkowego spotkania?
Wyciągnięcie z szafy Jezierskiego oraz Ortiza.
Pierwszym co rzuca się w oczy po meczu w Białymstoku, to oczywiście strzelcy goli dla WKS-u. W starciu z Jagiellonią bramki zdobywali Arnau Ortiz oraz Jakub Jezierski. Polak i Hiszpan byli schowani do szafy przez Jacka Magierę, nie dostawali w ogóle szans, jednak gdy trenerem zaczął być Michał Hetel dwójka piłkarzy wróciła do łask. Zawodnicy odwdzięczyli się szkoleniowcowi w najlepszy możliwy sposób, bowiem dali Śląskowi dwa gole, a ich dyspozycja była bardzo wysoka.
Szybka i konkretna gra w ofensywie.
Wojskowi w piątkowy wieczór zdecydowanie zaskoczyli Jagę swoją grą. WKS zaczął mecz w bardzo ofensywny, agresywny, intensywny sposób. Zdecydowanie drużyna Adriana Siemieńca się tego nie spodziewała i starała się obronić się przed naporem ze strony wrocławian. Ekipa duetu trenerskiego Michał Hetel - Marcin Dymkowski miała szczególnie w pierwszej połowie dużą ilość celnych strzałów. Druzyna z Dolnego Śląska bardzo często korzystała z prostopadłych podań do szybkiego Mateusza Żukowskiego, który urywał się spod krycia obrońców rywali i oddawał groźne i mocne uderzenia. W grze Śląska było czuć nową energię i chęć do ofensywnej, radosnej gry kombinacyjnej.
Zaangażowanie do końca.
WKS otworzył strzelanie w spotkaniu z Jagiellonią, ale koniec końców to właśnie Wojskowi musieli gonić wynik, bowiem od 70. minuty 2:1 prowadzili gospodarze. Dopiero 120 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry futbolówkę do siatki Jagi wepchnął Jakub Jezierski, który dobił piłkę po obronionym przez Abramowicza strzale Sylvestra Jaspera. Śląsk w końcówce meczu pokazał waleczność i chęć wywiezienia punktu z Podlasia.
Łatwo stracone bramki.
Na pewno po piątkowym meczu sympatycy WKS-u mogą ujrzeć światełko w tunelu, jednak problemem w starciu z Mistrzem Polski okazała się defensywa. Trójkolorowi łatwo stracili dwie bramki i tym samym nie dali sobie szansy na zdobycie trzech oczek przy Słonecznej. Pierwszy gol był efektem niefrasobliwości Szoty oraz Petkowa, którzy zostawili za dużo swobody ofensywnym graczom z Białegostoku. Z kolei druga bramka to pozostawienie najgroźniejszego zawodnika Jagi bez krycia, mowa oczywiście o Jesusie Imazie. Hiszpan był osamotniony w okolicach 10 metrów od bramki WKS-u i z łatwością umieścił futbolówkę w bramce strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego.
Czy Śląsk odżył?
To pytanie, które zadaje sobie teraz pewnie każdy kibic WKS-u. Śląsk w Białymstoku pokazał, że potrafi dobrze grać w piłkę i mimo kilku błędów zagrał bardzo dobrze na trudnym terenie Mistrza Polski. Wszyscy przed meczem z Jagiellonią skazywali ekipę z Wrocławia na pożarcie, jednak Trójkolorowi postawili się drużynie Adriana Siemieńca i zdobyli bardzo ważne z ich perspektywy jedno oczko.