Djurdjević: Po prostu oddaliśmy mecz

28.08.2022 (17:56) | Jakub Luberda
uploads/images/2022/8/ivan_630ba3eaaef94.jpg

fot.: Paweł Kot

Zapis z konferencji prasowej z udziałem trenera Śląska Wrocław Ivana Djurdjevicia po przegranym 1:4 meczu z Rakowem Częstochowa.



 

Ivan Djurdjević: Oczekiwaliśmy przed meczem, że chociaż wyjdziemy i podejmiemy walkę. Bo to jest podstawa w piłce, aby rywalizować. Od samego początku, miałem wrażenie, że myśleliśmy, że będą leżeć na boisku. To intensywny zespół, ma świetnych zawodników na boisku. Od początku nie podjęliśmy walki, wyszliśmy wystraszeni. Prosiliśmy się o pierwszą bramkę. Mieliśmy problemy z wejściem w mecz, po 30 minutach oddaliśmy dopiero pierwszy strzał. W drugiej połowie zrobiliśmy dwie zmiany, aby wzmocnić boki, ale bramka ze stałego fragmentu wybiła nas z rytmu. Złapaliśmy kontakt, zrobiliśmy kilka zmian, ale nam nie wyszły. Gratulujemy Rakowowi, a nas czeka dużo pracy. Jesteśmy wielkim klubem i oczekujemy profesjonalnego zachowania, czego nam dziś trochę zabrakło. W ekstraklasie obowiązują pewne normy. Po meczu odbyliśmy szczerą rozmowę i niech to będzie nauczka po tej mocnej porażce. Zawsze mówię, że to takie porażki to najlepsze momenty, by pokazać, jakim zespołem się jest.

Spodziewał się pan takiej różnicy w jakości?

Wiedzieliśmy, że będzie różnica, ale nie aż taka. Wynikało to z tego, że nie podjęliśmy walki. Brakowało agresywności, intensywności, po prostu oddaliśmy ten mecz. Zwłaszcza ta bramka na 3:1, wtedy wszystko się rozsypało. To jest jednak moment, aby zobaczyć, na jakim etapie jesteśmy, porozmawiać z zawodnikami, dowiedzieć się kto chce pracować, a kto odejść z klubu. Mamy do siebie pretensje.

Ma pan na myśli konkretnych zawodników?

Nie będę mówił nazwiskami. Był to wypadek przy pracy i nie możemy sobie więcej na coś takiego pozwolić. Mieliśmy już raz coś takiego z Koroną Kielce, wtedy reakcja była lepsza. Trzeba szanować swoje miejsce pracy.

Patrząc na dotychczasowe mecze Śląska, przebija się z nich spora niestabilność. Raz gracie dobre spotkanie, a raz przychodzi taki występ, jak dzisiaj.

Od początku jesteśmy szczerzy i jest to etap, na którym się po prostu znajdujemy. Musimy być szczerzy wobec zawodników, pracowników, kibiców, ludzi którzy są dla Śląska. Przechodzimy etap przebudowy, którego częścią są porażki. Jednak porażki muszą być na pewnym poziomie, dziś tego poziomu nie było.

Patrick Olsen nie zagrał dziś na swoim poziomie, złapał żółtą kartkę i będzie musiał pauzować w następnym spotkaniu. Jego zmiana wynikała właśnie ze słabej dyspozycji?

Dziś, gdybyśmy mogli wymienić wszystkich, to wymienilibyśmy wszystkich. Zmieniliśmy Olsena, żeby dać więcej czasu boiskowego innym zawodnikom. Za tydzień może zagrać Hyjek, więc daliśmy mu trochę rytmu meczowego.

Na boisku pojawił się również Karol Borys, to już zmiana podyktowana środowym meczem Pucharu Polski w Wysokich Mazowieckich?

Chcieliśmy dać mu szansę, aby poczuł smak ekstraklasy, zebrał trochę minut. Dodatkowo musimy wypełnić dziwny przepis o młodzieżowcu.

Jak zdrowie?

Dziękuję, wszystko okej, chociaż po takim meczu może się pogorszyć.

Erik Exposito dziś dużo próbował, aktywniejszy był szczególnie w drugiej połowie. Częściej będziemy oglądać tego starego dobrego Erika?

Widzieliśmy, ze Raków ma bardzo mocny pressing, wszystko co jest grane od tyłu, budowanie. Chcieliśmy ominąć blok ofensywny Rakowa, zagrać wyżej na wolne pole, zmęczyć zawodników ostatniej linii. To się nie udawało, w pierwszej połowie byliśmy bez argumentów w ataku. No może po pressingu, w kontrataku, dwa – trzy strzały, w tym Erika z daleka. Dobrze, że wykorzystał rzut karny, to moment, żeby się odblokować. Jest dla nas ważnym zawodnikiem, zawsze coś nam da. Wpuściliśmy Caye Quintanę, szukaliśmy piłek na wolne pole. Jeden z nich na pewno dostanie szansę w Pucharze Polski, nie chcemy nikogo lekceważyć, chcemy zagrać ofensywnie i wygrać ten mecz wysoko.

Dużo dziś było w grze Śląska braków koncentracji, to brało się z tego przeświadczenia, o którym pan mówił, że Raków i tak jest zmęczony?

To jest sprawa mentalna, musimy nad tym pracować jako zespół. To jest najtrudniejsze w piłce, na każdy mecz wychodzimy ze swoimi założeniami i musimy zagrać na sto procent począwszy od cech wolicjonalnych, przez taktyczno-techniczne. Zabrakło dziś tych postaw w pewnych momentach. W niektórych meczach to mamy, wchodzimy skoncentrowani i wtedy wygrywamy, ale są też mecze, w których możemy poznawać zespół od tej strony, co dzisiaj. Są za duże wahania, musimy nad tym mocno popracować.

Dziś zawiódł cały zespół czy raczej poszczególni piłkarze?

Cały zespół, chociaż my też mogliśmy podejść do tego inaczej. Kilka dni byłem nieobecny z powodu przeziębienia, może nie do końca przygotowaliśmy wejście w mecz. Mieliśmy szanse, by zareagować, ale nie zareagowaliśmy. Mamy dużo wniosków, idziemy dalej.

Raków przebiegł o dziewięć kilometrów więcej. Nie oburza pana, że po takim meczu Rakowa Śląsk ustępuje pod takim względem?

To jest wstyd. My wyglądaliśmy, jakbyśmy grali w czwartek, a nie oni. Jest to oburzające. O to mamy największe pretensje, a po twarzach zawodników widziałem, że też mają o to pretensje. Bezpośrednio po meczach rzadko lubię rozmawiać, ale po takim meczu musiałem rozmowę przeprowadzić. Odpowiedzialność nie jest na jednym zawodniku, mnie czy innym trenerze, tylko na całym zespole.

ZOBACZ też: Papszun: Wyglądaliśmy lepiej fizycznie