TAKTYCZNIE: Czy Śląsk rozwinął się w 2021 roku?

28.12.2021 (17:00) | Jakub Luberda
uploads/images/2020/5/trening_5eb4151e9ba0c.jpg

fot.: Mateusz Porzucek

Święta, święta i po świętach… Klasyczne polskie powiedzenie jest niezwykle trafne w swojej prostocie, bo skoro ten rodzinny czas jest już za nami, to znaczy, że nowy rok zbliża się wielkimi krokami. Lepszego momentu na podsumowania w kalendarzu prawdopodobnie nie znajdziemy, dlatego w dzisiejszej odsłonie “taktycznie” zastanowimy się: czy przez minione 12 miesięcy Śląskowi udało się chociaż trochę rozwinąć?

 



 

Nasze rozważania nie będą miały większego sensu, jeśli nie stworzymy wyimaginowanej osi czasu, na której zaznaczony zostanie jeden niezwykle istotny moment tego roku. Zmiana szkoleniowca wywróciła w Śląsku wiele kwestii do góry nogami, lecz my oczywiście zajmiemy się sprawą bardziej pod kątem taktycznym. Nie byłoby jednak sprawiedliwe porównywać wyłącznie słabą końcówkę pracy trenera Vitezslava Lavicki do projektu Jacka Magiery, dlatego w przypadku Czecha cofniemy się nieco dalej, próbując nakreślić to, czym jego drużyna się charakteryzowała, a czego jej brakowało. 

ZORGANIZOWANA DEFENSYWA

Trener Lavicka jest wspominany przez nas w przeróżne sposoby - miał na swoim koncie kilka spektakularnych zwycięstw, ale także kilka równie spektakularnych porażek (szczególnie wyjazdowych). Czego by jednak o Czechu nie mówić, to trzeba oddać mu jedno - objął klub w bardzo słabej sytuacji, a oddał w stosunkowo przyzwoitej. Przyszedł do Śląska w momencie, gdy zielono-biało-czerwoni potrzebowali stabilizacji. Tę stabilizację wrocławianom dał, lecz w pewnym momencie przeniosła się ona na zbyt wiele płaszczyzn - drużyna zwyczajnie przestała się rozwijać, a jak wiemy, kto stoi w miejscu, ten tak właściwie się cofa

Zespół pod wodzą trenera Lavicki charakteryzował się przede wszystkim dobrą organizacją gry i solidną defensywą. Drużyna grała w ustawieniu 1-4-2-3-1, lecz zupełnie nie korzystała z jego elastyczności - w trakcie meczów bardzo rzadko widzieliśmy zmiany formacji czy jakiekolwiek elementy zaskoczenia, a jedynymi zawodnikami, którzy opuszczali swoje pozycje, byli podłączający się do ofensywy boczni obrońcy. Śląsk Lavicki był wobec tego przewidywalny, ale jednocześnie solidny. Piłkarze rzadko podejmowali ryzyko poza trzecią strefą boiska, co ograniczało oczywiście możliwości w ofensywie, ale sprawiało jednocześnie, że w przypadku straty znacznie łatwiej było zorganizować się w obronie. Śląsk bronił się dobrze, bo grał asekuracyjnie.

CZESKI FILM

Po niezłym okresie Lavicki ze Śląskiem przyszedł jednak rok 2021. Symptomy wyjątkowo słabej dyspozycji zaczynały pojawiać się już pod koniec rundy jesiennej rozgrywek 2020/2021, lecz wówczas można było zganiać to jeszcze na zmęczenie sezonem. Zimowa przerwa i obóz w Turcji miał pomóc zniwelować fizyczne braki zawodników, lecz nie wszystko poszło po myśli czeskiego szkoleniowca, a w kuluarach mówiono o niezadowoleniu z przygotowań i wynikających z tego konfliktów w klubie. Nie to jednak było największym problemem Lavicki w Śląsku - osoby zarządzające jasno deklarowały, że zmiana na stanowisku szkoleniowca wynikała z faktu, iż filozofia, jaką klub miał się kierować, nie pokrywała się z tą, którą wyznawał Czech

"Jesteśmy wdzięczni Vitezslavowi Laviczce za zakończoną sukcesem misję ratowania Ekstraklasy dla Śląska oraz kolejny sezon pełen emocji. Jednak w naszej ocenie od kilku miesięcy drużyna nie rozwijała się w kierunku, na jakim nam zależy i na jaki umawialiśmy się z trenerem. Długo wspólnie pracowaliśmy nad poprawą sytuacji, ale niestety nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Stąd trudna decyzja o wcześniejszym zakończeniu współpracy z pierwszym trenerem i całym sztabem szkoleniowym"

- mówił prezes Śląska Piotr Waśniewski

Kibice Śląska podzielili się na dwa obozy - jedni bronili trenera Lavicki, podczas gdy drudzy uważali, że kontrakt Czecha został słusznie przedwcześnie zakończony. Opierając się na faktach trzeba powiedzieć, że szkoleniowiec objął drużynę w bardzo trudnym momencie i utrzymał ją w lidze, a już w kolejnym sezonie udało mu się zająć wysoką lokatę. Ostatnie kilka miesięcy jego pracy nie było może usłane różami, ale Śląsk pod wodzą Lavicki z drużyny panicznie walczącej o utrzymanie momentalnie zmienił się w solidnego ligowca z ambicjami na europejskie puchary. Kryzysy zdarzają się każdemu, taki sam przeżywa przecież właśnie trener Jacek Magiera, dlaczego więc pożegnano się z czeskim szkoleniowcem?

DROGA DONIKĄD

Kluczowy w tym wszystkim wydaje się rozwój. Zachowawcze podejście do piłki nożnej szczególnie widoczne było w momencie, kiedy trener Lavicka próbował coś zmienić. Wraz ze wznowieniem rozgrywek 2020/2021 czeski szkoleniowiec zaczął szukać rozwiązania problemów WKS-u. Mieliśmy zmianę ustawienia na 1-4-3-3 z defensywnym pomocnikiem, w którego rolę wcielał się Maciej Pałaszewski, mieliśmy również próbę gry hybrydowym 1-4-2-3-1, które z kolei miało przechodzić w 1-3-2-5 w ofensywie. Jeden z defensywnych pomocników cofał się między środkowych obrońców, a boczni obrońcy angażowali się w ofensywę naprzemiennie uskrzydlając akcje i wspomagając drugą linię (przykład na poniższym filmiku). Wszystkie te taktyczne manewry wyszły, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Czeski szkoleniowiec zmieniał ustawienia oraz rotował składem, co wyglądało bardziej jak chwytanie się brzytwy. Obserwując schyłek pracy trenera Lavicki trudno było oprzeć się wrażeniu, że ten projekt zwyczajnie nie ma już przyszłości

Nawet przy zachowawczej grze w piłkę, ważne jest to, aby regularnie punktować. Grając defensywnie należy mieć też przygotowane schematy ofensywne, których zdecydowanie brakowało wówczas Śląskowi. Rywale na przestrzeni kilkunastu miesięcy nauczyli się wszystkich sztuczek trenera Lavicki - poznali sposoby rozgrywania stałych fragmentów, nauczyli się bronić przed kontrami, co w ostatecznym rozrachunku pozbawiło wrocławian większości ofensywnych atutów. Zdarzały się pojedyncze zrywy, jak choćby wygrana 2:1 z Pogonią Szczecin, lecz wynikały one bardziej z przebłysków geniuszu poszczególnych zawodników (w tym przypadku Erika Exposito), niż z dobrze wybranej taktyki i pomysłu na mecz. Śląsk z trenerem Lavicką doszedł do pewnego poziomu, którego ten konkretny szkoleniowiec nie potrafił już przeskoczyć. Zachowawcza taktyka i ograniczona liczba schematów, które zwyczajnie się wyczerpały, nie rzutowały dobrze na przyszłość. 

DOBRA ZMIANA?

Na miejsce sympatycznego Czecha do Śląska przyszedł uznany w Polsce, acz wciąż stosunkowo młody trener, w którym wielu widziało przyszłego selekcjonera kadry. Jacek Magiera wpadł do klubu jak huragan i momentalnie wywrócił wszystko do góry nogami. Formacja, bardzo ofensywne ustawienie i europejskie puchary wlały w nas nieposkromione pokłady nadziei, że dziesięć lat po zdobyciu ostatniego tytułu Mistrza Polski Śląsk będzie w stanie powtórzyć to osiągnięcie. Wrocławian przerosło kilka rzeczy - gra na kilku frontach, długi sezon, ciągła presja oraz przygotowanie fizyczne są najczęstszym przedmiotem diagnoz wśród ekspertów, kibiców oraz dziennikarzy. 

“Ja powiedziałem i wielokrotnie będę powtarzał, że na mecze w europejskich pucharach trzeba się przygotować dwa lata przed, a nie wtedy, kiedy się awansuje do pucharu. Praca nad wszystkimi elementami jest tutaj najistotniejsza i to na pewno odczuwamy jak najbardziej, natomiast nie powiem i nikt mnie na pewno nie namówi, żeby powiedzieć, że europejskie puchary to jest pocałunek śmierci. Dzisiaj cierpimy z tego powodu, bo końcówka sezonu jest słaba, ale aspiracje Śląska Wrocław i możliwości tej drużyny są zdecydowanie wyżej. To nie jest zespół na mistrzostwo Polski, to nie jest zespół na miejsce numer dwa, ale na pewno miejsca 4., 5., 6. są osiągalne.”

- mówił trener Jacek Magiera

Po porażce w ostatnim meczu w 2021 roku szkoleniowiec wyznaczył sobie pewien cel, lecz jego pracę powinno oceniać się nie przez pryzmat planów na przyszłość, tylko patrząc na teraźniejszość. Vitezslav Lavicka został zwolniony ze swojej funkcji, gdy Śląsk był na siódmym miejscu w tabeli z trzema punktami straty do czwartej lokaty. Aktualnie wrocławianie są na miejscu dziesiątym, a do czwartego Radomiaka tracą jedenaście oczek. Z jednej strony jest to dość brutalna statystyka, z drugiej jednak, przedstawiająca sprawę w niesprawiedliwy sposób.

KTO STOI W MIEJSCU, TEN SIĘ COFA

Porównując te dwie sytuacje trzeba wziąć poprawkę na to, co z dany trener z drużyną mógł jeszcze zrobić. Ustaliliśmy już, że Vitezslav Lavicka dotarł do pewnego sufitu, a jego zespół od dłuższego czasu nie notował żadnego progresu. Czech był gwarantem stabilizacji, której Śląsk potrzebował, aby wykonać później kolejny krok do przodu. Tym krokiem miało być zatrudnienie szkoleniowca, który pomoże klubowi wspiąć się na jeszcze wyższy poziom. Obserwując trendy współczesnej piłki widzimy, że największe sukcesy osiągają zespoły grające nowoczesny i ofensywny futbol. W przypadku WKS-u przemiana i zerwanie z łatką konserwatywnej drużyny jest długofalowym procesem i zwyczajnie musi trochę potrwać. Jurgen Klopp po objęciu Liverpoolu zanotował najpierw kilka suchych lat, aby później świętować ogromne sukcesy. Mikel Arteta objął Arsenal w totalnej rozsypce i buduje go na młodych zawodnikach, przywracając mu powoli dawny blask.

Oczywiście, w tych porównaniach należy zachować pewną zdroworozsądkową skalę. Śląsk prawdopodobnie nigdy nie zagra w finale Ligi Mistrzów (ależ cudownie byłoby się w tej sprawie mylić), ale duża część elementów, przez który wyżej wymienione drużyny musiały przejść, pokrywa się z tym, co najpewniej czeka w najbliższych latach zielono-biało-czerwonych. Wymiana pokoleniowa, odświeżenie kadry, nauczenie się oraz przede wszystkim zrozumienie tego, co chce przekazać trener wymaga czasu i zaufania. Zalążek tego, co ma do zaoferowania Jacek Magiera, widzieliśmy przecież już na początku tego sezonu. Atrakcyjny futbol na międzynarodowym podwórku wcale nie musi być jednorazowym wybrykiem. Aby jednak to osiągnąć, Śląsk czeka bardzo dużo pracy. Konsekwentnej pracy. 

CO Z TĄ TRÓJKĄ OBROŃCÓW?

Dążenie za wciąż zmieniającymi się trendami piłki nożnej jest rzeczą wymagającą. Nie tak dawno trener Magiera prowadząc Legię Warszawa remisował z Realem Madryt. W porównaniu z tamtym czasem jego filozofia nie uległa wyraźnej zmianie - szkoleniowiec wciąż preferuje ofensywne podejście do futbolu, ma “dobrą rękę” do młodzieży i potrafi odcisnąć pozytywne piętno na zawodnikach. Zmianie uległo natomiast ustawienie, w jakim jego drużyna wychodzi na boisko. W juniorskich kadrach reprezentacji Polski szkoleniowiec zaczął stosować formację z trzema obrońcami, co przełożyło się również na jego pracę w Śląsku. 

Czy wrocławianie byli gotowi na system z trójką stoperów? Prawdopodobnie nie, w szerokiej kadrze brakowało zawodników, którzy daliby odpowiednio szeroki wachlarz możliwości (przykład środka pola, gdzie mamy zawodników o bardzo podobnej charakterystyce). Czy była to dobra zmiana? Uważam, że mimo wszystko tak. Formacja 1-3-4-2-1 otwiera niezwykle szeroką gamę zagrań, jakie można stosować w trakcie meczu. Atak pozycyjny, kontrataki, tworzenie przewagi w poszczególnych sektorach boiska oraz znaczne uproszczenie faz przejściowych sprawiają, że drużyna staje się bardzo elastyczna i może rywalizować z każdym przeciwnikiem. Oczywiście, wszystko to da się osiągnąć równie dobrze grając w ustawieniu z czwórką defensorów, czego przykładem są choćby dwa wspomniane wcześniej angielskie kluby, ale wówczas zmiany pozycji stają się znacznie bardziej skomplikowane. Liverpool atakuje w systemie 1-2-3-5, który nie dość, że potrzebuje dużego zaawansowania taktycznego, to jeszcze wymaga ogromnej jakości piłkarskiej

FAZY PRZEJŚCIOWE

Przy tym zagadnieniu warto zatrzymać na nieco dłużej. Współczesna piłka, przepełniona wszelakimi analizami i faktem, że już przed startem sezonu każda z drużyn ma przygotowaną obszerną notatkę na temat całej grupy ligowych rywali, sprawia, że swoich szans należy szukać przede wszystkim w momentach dezorganizacji w szeregach przeciwnika. Takim momentem są właśnie fazy przejściowe, a umiejętność ich szybkiego wykorzystania często decyduje o losach meczu. Nie mówimy tu jedynie o ofensywie - najprostszym przykładem przedstawienia takiej fazy jest przejęcie piłki na połowie rywala, gdy ten przechodzi do ataku, ale zagadnienie to odgrywa równie ważną rolę w defensywie. 

Zostając przy powyższym przykładzie spróbujmy odwrócić szachownicę o 180 stopni i zastanowić się, co należy zrobić, jeśli to my stracimy w ten sposób piłkę. Jak najszybsza organizacja w obronie i zażegnanie zagrożenia w takich sytuacjach są absolutnie kluczowe. Ustawienie 1-3-4-2-1 sprawia, że fazy przejściowe są znacznie łatwiejsze do przyswojenia dla zawodników. Jeśli atakujemy w systemie 1-3-2-5, a bronimy w 1-5-4-1 lub 1-5-2-3, to jedynym manewrem, jaki drużyna musi wykonać, aby przejść z obrony do ataku albo z ataku do obrony, jest włączenie się do ofensywy lub powrót do defensywy wahadłowych. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe. Wtedy do gry wchodzi asekuracja i wymienność pozycji. Do tego potrzebne jest jednak zrozumienie funkcjonowania organizmu, jakim jest drużyna. A do tego z kolei potrzeba, jak już wcześniej ustaliliśmy, czasu. 

MYŚLENIE ROZWOJOWE

Kończąc już ten przydługi wywód musimy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie. Chcemy w miarę przyzwoitych wyników już teraz, czy może dużych osiągnięć w przyszłości? Śląsk jest w trakcie przechodzenia przez długi proces, którego częścią jest całkowita zmiana mentalności zawodników oraz osób pracujących w klubie. Czasem, aby wykonać dwa kroki w przód, trzeba wykonać jeden krok w tył. Czy Śląsk kończy jesienną rundę w gorszym miejscu niż poprzednią? Oczywiście, nie da się temu zaprzeczyć. Nie da się również zaprzeczyć temu, że możliwości rozwoju i wejścia na wyższy poziom stoją przed wrocławianami otworem. Otworem nie za wielkim - aby przez niego przejść, trzeba włożyć w to najpierw dużo pracy, lecz możliwości, jakie się za nim kryją, są ogromne. 

 

ZOBACZ też: Lenczyk: Czy jest lepiej niż było za moich czasów? (WYWIAD)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.