Plusy i minusy meczu z Sandecją

10.11.2022 (17:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/11/sanda_636d13992e79d.jpg

fot.: Krzysztof Porębski

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po przerwanym w konkursie rzutów karnych środowym spotkaniu 1/8 finału Pucharu Polski z Sandecją Nowy Sącz (2:2 po dogrywce)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.



 

PLUSY MECZU

John Yeboah

Na takie akcje, jak ta w wykonaniu Niemca w pierwszej połowie środowego meczu, patrzy się z olbrzymią przyjemnością. Yeboah po dwudziestu minutach w Niepołomicach dał Śląskowi niezbędny błysk, a to, jak zatańczył z obrońcami Sandecji Nowy Sącz zdecydowanie zasługuje na podkreślenie. Skrzydłowy Śląska po kilku udanych meczach (między innymi przeciwko Lechowi w poprzedniej rundzie Pucharu Polski) nie spuszcza z tonu, tylko dokłada jeszcze więcej ze swojego repertuaru, co jest świetną informacją dla trenera Ivana Djurdjevicia. Yeboah w środowy wieczór aktywny był od samego początku, a na listę strzelców mógł wpisać się już kilka minut wcześniej, gdy piłka zatrzymała się na poprzeczce. Przy umiejętnym poukładaniu całej ofensywy, Niemiec po zimowej przerwie może być już wyróżniającą się postacią nie tylko w skali Śląska, ale ekstraklasy.

Michał Rzuchowski

Na taki mecz długo czekał nie tylko sam zawodnik, a również trener Ivan Djurdjević, któremu latem zależało przecież na sprowadzeniu Rzuchowskiego z pierwszoligowego Chrobrego Głogów. Dla 28-letniego pomocnika środowy mecz był debiutem w podstawowym składzie Śląska, a jego aktywność nie ograniczała się jedynie do bardzo solidnej współpracy z Patrickiem Olsenem w środku pola. Rzuchowski błysnął także w ofensywie notując niezwykle efektowną asystę piętą przy wspomnianym golu Yeboaha i pokazał, że może być realnym wyborem dla trenera Djurdjevicia dołączając do duetu Olsen – Petr Schwarz. Oczywiście, naprzeciwko Śląska w środowy wieczór stanął zespół, który tylko zamyka tabelę I ligi, takie przetarcie dla byłego zawodnika głogowian w najbliższej perspektywie powinno okazać się jednak niezwykle pożyteczne.

MINUSY MECZU

Dennis Jastrzembski

Czasami wystarczy pół godziny, a tak naprawdę jedna akcja, żeby zostać antybohaterem meczu. Śląsk w Niepołomicach uniknąłby całego zamieszania z konkursem rzutów karnych i już dziś wiedziałby, czy jest ćwierćfinalistą Pucharu Polski, gdyby Dennis Jastrzembski w ostatniej akcji dogrywki zachował minimum boiskowej odpowiedzialności. Trudno powiedzieć, jaki plan były zawodnik Herthy Berlin miał w akcji, która w 125. minucie przyniosła drugiego gola Łukaszowi Kosakiewiczowi, wyszło jednak tak, że zanotował niechcianą asystę. Jastrzembski pojawił się na placu gry po 90 minutach w miejsce Daniela Gretarssona, by nie tylko się bronić, ale i samemu mieć więcej do zaproponowania pod bramką przeciwnika. Drugiego gola owszem udało się strzelić, sęk w tym, że wszystko w beztroski sposób zostało zniweczone już chwilę później.

Doprowadzenie do karnych

Abstrahując od okoliczności zakończenia środowego meczu, nie można przejść obojętnie obok tego, co wydarzyło się tuż przed konkursem rzutów karnych. Śląsk tracąc gola na 2:2 zrobił rzecz niewytłumaczalną, coś, do czego nie miał prawa obejmując prowadzenie raptem chwilę wcześniej. Doświadczony zespół z ekstraklasy chwilę po uzyskaniu przewagi w tak ważnym spotkaniu na terenie ostatniej drużyny I ligi, musi gospodarować nią zdecydowanie bardziej umiejętnie i nie pozwolić sobie na tak duże nerwy. W konkursie rzutów karnych wszystko zmierzało w kierunku wygranej zespołu trenera Ivana Djurdjevicia, środowy wieczór w Niepołomicach z całą pewnością powinien się jednak zakończyć po 120 minutach. Kolejny raz potwierdziło się też, że wrocławianie zdecydowanie lepiej wyglądają, gdy nie są faworytem, tak jak w 1/16 finału na stadionie Lecha Poznań.

WYDARZENIE MECZU

Mecz nierozstrzygnięty

W środę o 20:30 nikt nie przewidziałby, że tego dnia położymy się spać bez świadomości, kto z pary Sandecja – Śląsk wywalczył awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Po świetnym meczu konkurs rzutów karnych w bezprecedensowy sposób został przerwany po tym, jak zawodnik gospodarzy Maissa Fall usłyszał rasistowskie okrzyki ze strony kibiców gości, a ostateczne rozstrzygnięcie poznamy dopiero w przyszłym tygodniu. Wrocławianie w koncertowy sposób wypuścili z rąk szansę, by w dobrym stylu ustanowić swój najlepszy wynik w Pucharze Polski od sezonu 2015/2016. Przed zaplanowanym na niedzielę ostatnim tegorocznym meczem przeciwko Legii Warszawa, śmiało można ocenić, że w tej rundzie z udziałem Śląska Wrocław wydarzyło się już dosłownie wszystko.

ZOBACZ też: W mediach o Śląsku: Skandal w Niepołomicach