Kumulacja problemów Śląska

08.04.2023 (19:00) | Marcin Sapuń
uploads/images/2023/4/druzyna_64317a4007f14.jpg

fot.: Paweł Kot

To był mecz dla koneserów polskiej ligi. Mowa oczywiście o spotkaniu Śląska Wrocław z Piastem Gliwice, przegranym przez Trójkolorowych 0:1. Podopieczni trenera Djurdjevicia nie dali żadnych argumentów, by trzy punkty pozostały na Dolnym Śląsku, ale pomimo nudnej gry na boisku, czwartkowy wieczór dał nam dużo materiału, który skumulował się wokół klubu. Zapraszamy na tekst w ramach #EchaMeczu.



 

To nie jest ten sam Śląsk, co w rundzie jesiennej. Ewidentnie wiosną oglądamy zupełnie inny zespół, a wydaje się, że wszelkie problemy wzbierały się po porażce z KKS-em Kalisz w ćwierćfinale Pucharu Polski. Jednak nikt nie pomyślał, że wszystko pęknie tuż przed świętami wielkanocnymi, ale o niemiłą atmosferę na początku kwietnia zadbali sami piłkarze, przegrywając z Piastem Gliwice 0:1. Co wydarzyło się w feralny, czwartkowy wieczór? 

AFERA TOALETOWA NA WROCŁAWSKIM STADIONIE

Czwartkowy mecz jeszcze dobrze się nie rozkręcił, a na twitterze wybuchła afera dotycząca stanu toalet na miejskim stadionie. Jeden z internautów upublicznił zdjęcia, na których widać zatkane pisuary i ubłocone umywalki. Wpis zobaczyło już ponad 600 tysięcy osób i pierwsze, co mogło przyjść do głowy w tym przypadku to skutki wrocławskiego runmageddonu, który odbył się w zeszły weekend na obiekcie, gdzie swoje mecze rozgrywa właśnie Śląsk Wrocław. Do całej sprawy odniósł się bezpośrednio profil stadionu, który wytłumaczył, że toaleta widoczna na fotografiach jest dla pracowników trwającej obok budowy. Teoretycznie powinna być zamknięta, ale jednak udało się do niej dostać. Od razu poinformowano również o posprzątaniu miejsca, ale zdjęcia obiegły już prawie wszystkie portale sportowe i Wrocław po raz kolejny w tym roku dał o sobie znać. Szkoda, że w negatywnym znaczeniu. 

W PIŁCE LICZĄ SIĘ BRAMKI. ŚLĄSK O TYM ZAPOMNIAŁ 

Śląsk niestrzelający goli w meczu? Takich przypadków w tym sezonie mieliśmy jedenaście, co nie jest powodem do radości. Mniej optymistycznych statystyk jest więcej. Trójkolorowi zdobyli dotychczas tylko 27 bramek (drugi najgorszy wynik w lidze) i notują najmniej kontaktów z polu karnym rywala. Na mecz z Piastem Gliwice do składu wrócili Erik Exposito i John Yeboah, ale nic nie zmieniło się w grze Śląska. W kierunku dwóch najskuteczniejszych piłkarzy WKS-u posyłano tylko i wyłącznie długie piłki z nadzieją, że pokuszą się o jakąś indywidualną akcję. Efekt? Ani jednego celnego strzału przez 90 minut, co jest po prostu tragicznym wynikiem. 

- Połowicznie dążyliśmy do zdobycia bramki, graliśmy bezpieczniej, baliśmy się że któreś złe podanie może nas kosztować dużo. Jeśli chcemy zostać w ekstraklasie to musimy grać do przodu i nie możemy obawiać się ryzyka

- powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Ivan Djurdjević. 

Ciężko nie zgodzić się z ostatnim zdaniem serbskiego szkoleniowca, ale w nowym roku oprócz kilku przebłysków, tego ryzyka wcale nie widać. Śląsk gra miejscami antyfutbol i aż strach się bać, co by było, gdyby nagle w zespole zabrakło Johna i Erika (a jest to bardzo możliwe w nowym sezonie). 

Mecze Śląska Wrocław bez zdobytej bramki w ekstraklasie w sezonie 2022/23: 

  • Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 0:0 
  • Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 0:0 
  • Stal Mielec - Śląsk Wrocław 2:0 
  • Śląsk Wrocław - Warta Poznań 0:2 
  • Radomiak Radom - Śląsk Wrocław 2:0 
  • Miedź Legnica - Śląsk Wrocław 1:0 
  • Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:0 
  • Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 0:3 
  • Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 1:0 
  • Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 0:0 
  • Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 0:1 

PIŁKARZE NIE PODZIĘKOWALI KIBICOM 

Jeśli postawilibyśmy tezę, że gra Śląska częściej frustruję kibiców niż cieszy, bez problemu obronilibyśmy ją. Wrocławianie w nowym roku przegrali wszystkie trzy najważniejsze mecze dla fanów WKS-u (0:3 z Zagłębiem, 0:1 z Widzewem i 0:3 z KKS-em Kalisz) i nawet trzecia wygrana z urzędującym jeszcze mistrzem Polski nie zmieni opinii na temat drużyny w tym sezonie. Śląsk po prostu dla przeciętnego i zewnętrznego widza jest nijaki. Odzwierciedla to frekwencja i godziny rozgrywania spotkań przez Śląsk w ostatnich tygodniach (Śląsk - Stal w sobotę o 12:30, Śląsk - Piast w czwartek o 18:00, Śląsk - Radomiak w niedzielę o 12:30, Jagiellonia - Śląsk w piątek o 18:00). 

Na ostatnim meczu z gliwiczanami na trybunach pojawiło się 5993 widzów, czyli niewiele mniej niż trzy tygodnie temu przy okazji starcia ze Stalą Mielec (6130). Problem frekwencji w stolicy Dolnego Śląska, ale i na pozostałych stadionach to jednak na tyle rozbudowany temat, że nie będziemy się nad nim teraz pochylać. Warto odnotować tylko, że Śląsk wciąż utrzymuje się na szóstej pozycji pod względem średniej frekwencji na meczach u siebie. Jednak po końcowy gwizdku, w sieci nie rozprawiano o liczbie osób, które zakupiły bilet na czwartkowe spotkanie, tylko o zachowaniu piłkarzy. Normą jest podejście po meczu pod trybunę B i podziękowanie za doping, nawet po porażkach. Co zrobili zawodnicy WKS-u? Podeszli pod inne sektory, z pominięciem najzagorzalszych kibiców. Co tu dużo mówić, mecz się skończył, ale kwas pozostał. 

EFEKT PORAŻKI - SZTYLKA NIE JEST JUŻ DYREKTOREM SPORTOWYM 

Po pomeczowej konferencji prasowej mogłoby się wydawać, że najciekawsze mamy już za sobą. To jednak nie był koniec. Tuż po godzinie 21:00 klub wydał komunikat, w którym poinformował o odejściu Dariusza Sztylki z funkcji dyrektora sportowego Śląska. Były kapitan WKS-u pracę w charakterze dyrektora rozpoczął w lutym 2018 roku. 44-latek przez ponad pięć lat był odpowiedzialny za sprowadzenie do Wrocławia wielu piłkarzy, w tym tych, którzy w stolicy Dolnego Śląska grają obecnie. Wraz z fatalnymi wynikami w poprzednim i słabymi w tym sezonie wielu kibiców domagało się głowy Dariusza Sztylki, czy prezesa Piotra Waśniewskiego. Jednak mało kto spodziewał się takiego ruchu w trakcie rozgrywek. Tuż po porażce z Piastem zwolnienia Sztylki zażyczył sobie sam prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. I tak też się stało. By załagodzić chociaż trochę czwartkowy stand-up na wrocławskim obiekcie, podziękowano dyrektorowi sportowemu, nie mając żadnego zastępcy na jego miejsce. Mistrza Polski z 2012 roku w klubie już nie ma, ale póki co nie rozwiąże to żadnych problemów, bo najważniejszym celem na ten sezon pozostaje utrzymanie w ekstraklasie, a tego trzeba wymagać od trenera i piłkarzy, a nie działaczy.

Więcej o zwolnieniu Dariusza Sztylki przeczytacie TUTAJ

PYTANIA O PRZYSZŁOŚĆ TRENERA DJURDJEVICIA

Jak po każdym meczu tak i około godziny 20:00 odbyła się konferencja prasowa z udziałem Ivana Djurdjevicia. Ta jednak była trochę inna niż wszystkie wcześniejsze. Po pierwsze trwała dłużej niż poprzednie i zadano podczas niej mnóstwo pytań. Po drugie groteskowa była odpowiedź serbskiego trenera na zarzuty o brak wyciągniętych wniosków po remisie z Lechią Gdańsk (0:0). 

- To jest młody zespół, który momentami reaguje dużo. Czuć od niektórych wydarzenia z poprzedniego sezonu

- próbował wytłumaczyć Djurdjević. 

Faktem jest, że Śląsk ma obecnie jedną z najmłodszych zespołów w lidze, ale w spotkaniu z Piastem Gliwice średnia wieku wyniosła 27,1 lat. Ponadto jeśli trener prawie rok od wydarzeń z poprzedniego sezonu otwarcie mówi, że w głowach piłkarzy wciąż siedzi walka o utrzymanie z maja 2022, to nie za dobrze świadczy to o mentalności piłkarzy i ciężko szukać pozytywów w tej kwestii. 

Na konferencji po raz pierwszy padało też pytanie o obawy Ivana Djurdjevicia dotyczące jego przyszłości w Śląsku Wrocław. 

- Ja się nie zatrudniam ani zwalniam. Wykonuję swoją pracę, robię wszystko co w mojej mocy. Chcę zostać i do końca walczyć z tą grupą ludzi

- odpowiedział były trener Lecha Poznań i Chrobrego Głogów. 

Czy 46-latek utrzyma posadę po zakończeniu sezonu? Na pewno dużo zależy od wyników zespołu w ostatnich siedmiu meczach, ale na pewno będzie o to ciężko jeśli wrocławianie będą punktować na takim poziomie jak dotychczas (1,15 pkt/mecz). Poza tym od lipca z kontaktów zejdą Piotr Tworek i Jacek Magiera, a wtedy wszystko jest możliwe!

ZAMIAST UCIEKAĆ, ZBLIŻAMY SIĘ DO STREFY SPADKOWEJ 

26 lutego Śląsk wygrał ostatnie spotkanie w lidze (2:1 z Lechem Poznań). Od tego czasu wrocławianie zanotowali trzy remisy i dwie porażki i zamiast w starciach z Lechią, Stalą, czy Piastem poszukać trzech punktów, Trójkolorowym udało się zainkasować dwa oczka, które bardziej przybliżają nas do strefy spadkowej niż bezpiecznych pozycji. Po 27 kolejkach WKS ma na swoim koncie 31 punktów, czyli o jeden więcej niż w tym samym czasie rok temu. Zgadza się również pozycja w tabeli (13), chociaż po poniedziałkowym meczu w Białymstoku możemy zaliczyć spadek o jedno miejsce. W sezonie 2021/22 przewaga nad pierwszym zespołem ze strefy spadkowej wynosiła aż pięć punktów. Dziś nie jest już tak kolorowo, bo to tylko dwa oczka. 

Przed rozpoczęciem nowego sezonu na pewno każdy z nas słyszał o okresie przejściowym, przez który klub musi przejść, by odbić się w kolejnych latach. Natomiast jesteśmy przekonani, że scenariusz ten pisany przy Oporowskiej nie zakładał drugiej z rzędu walki o utrzymanie do ostatnich kolejek. Przed Śląskiem jeszcze siedem spotkań, w tym bezpośrednie mecze z innymi drużynami walczącymi o ligowy byt (Radomiak, Jagiellonia, Miedź). By znów nie oglądać się na innych, z każdym tych rywali wrocławianie powinni zapunktować, chociaż oglądając Wojskowych na wiosnę, ciężko być aż takim optymistą. 

 

 

 

ZOBACZ też: Sztylka temu winny? (KOMENTARZ)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.