''Nie zrobią im krzywdy w tym meczu'' (OPINIA EKSPERTA)
20.05.2023 (06:00) | Mateusz Włosek
fot.: Mateusz Porzucek
Sezon chyli się ku końcowi, a Śląsk Wrocław nadal nie jest pewny pozostania w ekstraklasie. Przed wrocławianami niezwykle ważne spotkanie w 33. kolejce przeciwko Miedzi Legnica. O przyczynach spadku beniaminka, możliwych transferach graczy z Legnicy do innych ekstraklasowych klubów i podejściu do meczu ze Śląskiem rozmawiamy ze współpracownikiem „Przeglądu Sportowego”, Karolem Bugajskim.
Miedź w tym sezonie została zabita przez wiele czynników. Jednym z nich była fatalna gra na wyjazdach, gdzie drużyna z Legnicy zdobyła tylko jeden komplet punktów, a ogólnie wywalczyła ich tylko siedem. Spętane nogi poza własnym stadionem to jednak tylko przyczynek do dyskusji na temat spadku z ekstraklasy…
Akurat wyjazdów nie wskazałbym jako tej najważniejszej przyczyny, ale rzeczywiście był ten jeden wygrany mecz w Zabrzu (3:0) na początku kadencji trenera Mokrego w listopadzie zeszłego roku. Tworzy się podobna sytuacja jak z Wisłą Płock, która przyjeżdżała do Wrocławia po serii meczów bez zwycięstwa na wyjeździe i przegrała ze Śląskiem (1:3). Tutaj może być podobnie. Wracając do tych powodów spadku – wskazałbym na czyste konta. We wspomnianym meczu z Górnikiem Miedź potrafiła zagrać na zero z tyłu na wyjeździe, co było ewenementem w skali całego sezonu, a w tym roku poza własnym stadionem już nie wygrała. Zachowała tylko jedno czyste konto (w pierwszym tegorocznym meczu z Radomiakiem). Przyczyn dosyć szybko przyklepanej degradacji można szukać w defensywie. Trener Mokry żartobliwie podkreślał albo przeszacowywał wartość ofensywy, bo wiedział, że Miedź zawsze straci gola. On nie skreślał swojego zespołu, tylko był pogodzony z losem. Wiedział, że Miedź często zaczyna mecze od stanu 0:1 i sama sobie te gole strzela.
Jednocześnie u siebie Miedź potrafiła zremisować 2:2 z Lechem Poznań i Legią Warszawa, czy przed tygodniem postawić się w Szczecinie Pogoni (2:3). Wydaje się, że ofensywa była tym mankamentem na przestrzeni całego sezonu, który rzucał się w oczy. Na listę strzelców wiosną wpisywali się różni zawodnicy, m.in. dwukrotnie obrońca Nemanja Mijusković. Do utrzymania w ekstraklasie zabrakło rasowego egzekutora?
Nieprzypadkowo w rundzie wiosennej tylko jednego gola, i to z rzutu karnego, strzelił Angelo Henriquez, który jesienią był jednym z liderów zespołu. To też jest spory kamyczek do ogródka trenera Mokrego, którego wielokrotnie pytałem na konferencjach o tego zawodnika. W odpowiedziach słyszałem, że zimą wyglądał dobrze i być może jest to kwestia przełamania mentalnego, natomiast widzimy, że do takowego nie doszło. Pamiętamy, że on miał wiele sytuacji, jak w meczu z Jagiellonią (1:1). Jednym z wielu spotkań, które Miedź mogła wygrać, licząc się jeszcze w walce o utrzymanie. Nikt też nie wszedł w buty Henriqueza, dlatego ta ofensywa wiosną była słabsza. Oczywiście, w Szczecinie potwierdził się fakt, że Miedziance lepiej gra się przeciwko faworytom i o mały włos, a wywiozłaby stamtąd punkty. Warto zauważyć, że nie było tam Henriqueza i Maxime’a Domingueza, czyli zawodników kluczowych. Śląsk też przecież woli grać przeciwko faworytom, ale w tym momencie wrocławianie nie są na takim poziomie, by wyzwalać dodatkowe pokłady motywacji u piłkarzy Miedzi.
W ostatnim czasie dużo słyszy się o „wyprzedaży” piłkarzy Miedzi po sezonie. Zainteresowanie Dominguezem i błyszczącym młodym talentem Dawidem Drachalem wykazuje Raków Częstochowa. Czy to są jedyni zawodnicy, dla których spadek może być tylko przejściowym stanem rzeczy, bo zaraz znowu mogą powrócić na ekstraklasowe boiska w barwach innych klubów?
Tutaj otwiera się temat tego, jak będzie wyglądała Miedź w przyszłym sezonie. Prezes Tomasz Brusiło zaznaczał, że w jakimś stopniu finansowanie klubu może ograniczyć właściciel klubu, czyli Andrzej Dadełło, na którym wszystko się opiera. Gdyby okazało się, że on odchodzi albo mocno zakręca kurek z pieniędzmi, to drużyna mogłaby się mocno zmienić. To są pytania, na które odpowiedzi poznamy pewnie krótko po zakończeniu sezonu. Czasu do startu nowych rozgrywek wcale nie jest tak dużo. Ja zakładam, że Miedź podobnie jak po pierwszym spadku cztery lata temu, przejdzie jakieś zmiany. Jeśli jednak organizacyjnie i finansowo uda się to zachować, to klub będzie silny i korekty personalne nie będą aż takie duże.
Wyobraźmy sobie jednak, że Miedź pozostaje na podobnym poziomie finansowania, na którym była w ekstraklasie. Potrzebne będzie dla tego klubu pozbywanie się dużej liczby piłkarzy? Drachal to inwestycja w przyszłość…
Dominguezowi wygasa kontrakt i jako pierwszy wspominałem o tym już w kwietniu, że przeniesie się do Rakowa. To jest ważne, że częstochowski klub zgłosił się do niego, a nie do Miedzi, bo przecież będzie wolnym zawodnikiem. Z Drachalem jest trudniej Rakowowi, ponieważ to jest młodszy piłkarz i jego potencjalna wartość jest duża. Po jego debiutanckim golu w meczu z Cracovią (1:1) interesowało się nim pół Europy. Co do Domingueza, to już powoli ubierałbym go w koszulkę Rakowa. Natomiast Drachal jest także prawdopodobną opcją, tym bardziej patrząc na karę, jaką zapłacą częstochowianie w związku z przepisem o młodzieżowcu. Nie dziwi mnie fakt, że kilka bogatszych klubów poszukuje w Miedzi wzmocnień, bo tutaj jest kilku ciekawych piłkarzy, którzy w innych okolicznościach mogliby robić w ekstraklasie różnicę.
Mówimy o transferach z klubu, ale warto wspomnieć także o zimowych przyjściach, które w teorii miały pomóc, natomiast kompletnie nie wypaliły. Kamil Drygas i Andrzej Niewulis to postaci, które poparły tezę znaną także z Lechii Gdańsk i pokazującą, że na samym doświadczeniu w ekstraklasie utrzymać się trudno. Z kolei Stefanos Kapino rozegrał tylko cztery mecze, w których puścił osiem bramek i później na próżno było wypatrywać go między słupkami. Ciężko powiedzieć coś pozytywnego o tych „wzmocnieniach”…
Na papierze to były świetne transfery i Miedź była za nie chwalona. Z jednej strony pojawili się doświadczeni Polacy, którzy mieli być równowagą dla wielu obcokrajowców, grających w rundzie jesiennej. Zespół miał nabrać także innych cech, bo Miedź miała piłkarzy przyzwyczajonych do gry o inne cele, technicznych i grających ładnie dla oka. Tutaj potrzebni byli doświadczeni wyjadacze. Stefanos Kapino grał przecież w Armini Bielefeld, a później zbierał szlify w reprezentacji Grecji pod okiem Fernando Santosa. W teorii wszystko miało być dobrze, natomiast w praktyce Kapino stracił miejsce w składzie. Mateusz Abramowicz nie popełnił żadnego dużego błędu, ale nie wprowadził też spokoju.
Drygas miał szalony mecz w Szczecinie, gdzie przypomniał się swojej dawnej publiczności. Nie wykorzystał rzutu karnego, później zdobył bramkę, a na początku meczu wdał się jeszcze w ostre starcie z rywalem. On gra na poziomie od niego oczekiwanym. Jest liderem, który wpasował się do zespołu i z hukiem z nim spada. Niewulis jest rozczarowaniem, on w rundzie jesiennej zagrał tylko jeden mecz w Rakowie (z Zagłębiem w Lubinie). Wydawało mi się, że będzie pewniejszy i pokaże cechy lidera z prawdziwego zdarzenia, natomiast na takiego wyrósł Nemanja Mijusković. Niewulis dopasował się do poziomu Miedzi – grającej rzadko na zero z tyłu i tracącej często bramki. Nie przyniósł żadnego „mistrzowskiego patentu” z Częstochowy.
Przechodząc już do niedzielnego meczu Śląska z Miedzią. Czy tutaj pierwsze skrzypce zagra kwestia ambicjonalna czy raczej chęć pozytywnego pożegnania się legniczan z ekstraklasą?
Mam poczucie niepoparte żadnymi dowodami, że Miedź nie zrobi Śląskowi krzywdy w tym meczu. Można zastanawiać się, jak wykorzysta to wrocławski zespół, bo wiemy, że wygrać w jego przypadku dwa mecze z rzędu, to duża sztuka. Wydaje mi się, że Miedź te spotkanie przegra, bo zwyczajnie mało jej w tej rundzie wychodzi. Można mówić o celach i ambicjach, ale zawsze na koniec dnia dzieje się coś takiego, że podopieczni trenera Mokrego zostają z pustymi rękami. Zawodnicy popełniają proste błędy, pojawiają się słusznie nieuznawane gole jak w Szczecinie, a trener Mokry na konferencji prasowej pół żartem, pół serio mówi, że muszą znaleźć szamana, żeby odczarować tego pecha. To jest po prostu nieudany sezon Miedzi.
Przyjadą do Wrocławia, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. Mogą dogonić jeszcze Lechię w tabeli. Trener Mokry mówi o tym, żeby potraktować te pozostałe mecze jako okno wystawowe, nie tylko dla zawodników, ale także dla niego, bo nie jest powiedziane, że w Legnicy zostanie. Miedź przyjedzie z poważnym nastawieniem, pamiętając, że przecież jesienią potrafiła znaleźć argumenty na Śląsk, wygrywając 1:0 i po raz pierwszy w sezonie zachowując czyste konto. Do 60. minuty wrocławianie nie oddali w tamtym meczu celnego strzału. To są też doświadczenia, które Miedź ma pewnie w głowie. Oni wiedzą, że da się Śląsk wytrącić z równowagi. Jakaś szybko zdobyta bramka jak ostatnio Radomiak (0:1) czy wykorzystanie niepewności jak Wisła Płock (3:1). Ten zespół będzie do końca niewygodnym rywalem, ale ma to do siebie, że nie może być pewny swoich umiejętności.