Statystyki nie kłamią: Lech Poznań
18.08.2023 (06:00) | Krzysztof Rakowiczfot.: Paweł Kot
W niedzielę Śląsk Wrocław zmierzy się z Lechem Poznań. Ostatnie trzy pojedynki pomiędzy tymi drużynami kończyły się wygraną WKS-u, jednak statystyki świadczą, że za faworyta należy uznać Kolejorza.
Lech rozpoczął sezon 2023/2024 przyzwoicie - w przeciwieństwie do Śląska. Poznańska ekipa w lidze wygrała dwa spotkania, zremisowała jedno i wciąż nie przegrała. Postawa w europejskich pucharach sprawiła, że Kolejorz walczył o fazę grupową Ligi Konferencji do trzeciej rundy kwalifikacyjnej. Wicelider ekstraklasy "poszalał" także na rynku transferowym, wydając ponad dwa miliony euro. Tylko Raków Częstochowa wyłożył na stół więcej pieniędzy. Nowe nabytki na razie sprawiają wrażenie mało widocznych, bowiem łącznie nowi piłkarze strzelili jednego gola (Miha Blazić) i zanotowali dwie asysty. Mowa oczywiście o lidze i pucharach. Ostatni przegrany mecz Lecha w ekstraklasie datuje się na 30 kwietnia, gdy Lech uległ Górnikowi Zabrze (0:1). Taki oto zespół przyjedzie do Wrocławia, w którym sytuacja jest nieco inna. Podopieczni Jacka Magiery wciąż szukają pierwszego zwycięstwa w sezonie, a póki co prezentują się tak jak pod koniec zeszłych rozgrywek, co skutkuje przykrym zamykaniem tabeli. Oczywiście to tylko początek sezonu, różnice punktowe są niewielkie i wszystko może się zmienić (Wisła Płock rok temu to udowodniła), ale na ten moment to poznaniacy mają więcej argumentów. Chociaż w kwestii zwyciężania Śląsk pokazał, że lubi pokonywać Lecha.
PRZEWAGA LECHA NA KORZYŚĆ ŚLĄSKA
Wojskowi wygrali trzy ostatnie potyczki z Kolejorzem. Najpierw wygrana z minionego sierpnia 1:0, później październikowy triumf w Pucharze Polski 3:1 i na koniec zimowe zwycięstwo w Twierdzy Wrocław 2:1. Powstała bardzo fajna seria, lecz ostatni mecz z Lechem miał miejsce pół roku temu, a przez ten czas dużo się zmieniło. Kolejorz stanął na podium ekstraklasy, wzmocnił się zawodnikami, którzy już są wdrożeni w rytm meczowy, natomiast Śląsk otarł się o I ligę, stracił Johna Yeboaha i zakontraktował zawodników niegotowych na regularną grę (z pojedynczymi wyjątkami - Petkov i Żukowski).
Patrząc na trzy poprzednie starcia Śląska z Lechem można zauważyć, że wrocławianie znacznie przeważają w bilansie bramkowym, który wynosi 6:2. Niby wszystko fajnie, problem jednak w tym, że pięć z sześciu zdobytych bramek jest autorstwa duetu Yeboah-Exposito (3 John, 2 Erik). Niestety Niemca nie ma już z nami, a to on w duecie z Erikiem był w stanie realnie zagrozić Kolejorzowi. Hiszpan w pojedynkę nie jest już tak produktywny, jak w duecie z dynamiczno-technicznym zawodnikiem. Najpierw mógł współpracować z Przemkiem Płachetą, potem z Mateuszem Praszelikiem, następnie z Yeboahem. A teraz? Dennis Jastrzembski jest co prawda dynamiczny, ale techniki nie ma takiej, jak wyżej wymieniona trójka. Nahuel na odwrót, ma problemy z dynamiką. Zatem Exposito stanie przed trudnym wyzwaniem pod bramką Lecha. 27-latek co prawda strzelił w tym sezonie dwa gole, ale oba z karnych. Tu szansa jest, bo jedenastka strzelona Kolejorzowi miała miejsce w pierwszej kolejce przez Piasta. A ostatnia obroniona przez drużynę z Wielkopolski pochodzi z meczu z Wartą Poznań z 1 kwietnia. Jak nie z karnego to z wolnego, gdyż dwa ostatnie trafienia Exposito w meczach z Lechem padły właśnie bezpośrednio z rzutów wolnych. Ostatnia bramka Erika z akcji? Nie ma takiej... Zatem albo Hiszpan popisze się ze stałego fragmentu gry, przełamie się trafiając z akcji lub inny zawodnik przy poznańskiej bramce wykaże się skutecznością.
Lech w przegranych meczach ze Śląskiem dominował w posiadaniu piłki. I to nie była skromna dominacja, serio było widać różnicę. Idąc od zeszłorocznego meczu: 64-36, 62-38, 68-32. Nie miało to wpływu na wynik, ale przy dzisiejszej grze Śląska, która jest bardziej defensywna, taka przewaga na korzyść Lecha może się skończyć jego zwycięstwem. Postrachem mogą być Kristoffer Velde i Mikael Ishak. Ci panowie łącznie zdobyli jedenaście bramek w europejskich pucharach, ale w lidze jedną. To jednak nie znaczy, że w niedzielnym spotkaniu będą bezproduktywni. Wrocławska defensywa musi mieć się na baczności.
ALE JAK TO, TAK BEZ STRZELENIA?!
Jeden punkt będzie dobry dla Śląska. Nawet 0:0. Chociaż ten wynik z marszu można w zasadzie wykluczyć. Taki wynik pomiędzy tymi zespołami miał ostatnio miejsce w lipcu 2016 roku, a w dodatku oba zespoły są od pewnego czasu bramkostrzelne. 30 kwietnia to był dzień, w którym Śląsk podejmował Radomiaka, a Lech Górnika. Obaj gospodarze przegrali nie strzelając gola. Od tamtego czasu Kolejorz zagrał jedenaście spotkań i w każdym z nich chociaż raz trafiał do bramki, łącznie 23 razy. Trójkolorowi rozegrali siedem meczów w siedmiu trafiając do siatki, łącznie dwanaście. Więc w najbliższą niedzielę możemy się spodziewać rozwiązania worka z bramkami.
AŁĆ, TO BOLAŁO...
Zawodnicy Jacka Magiery muszą uważać na swoje nogi, bowiem Lech lubi faulować. Jest to trzecia najczęściej faulująca drużyna w lidze. Średnia przewinień wynosi 16.7. Dzieląc to na czynniki pierwsze (w tym przypadku na trzy spotkania) Kolejorz faulował kolejno:
- vs Piast: 20
- vs: Radomiak: 11
- vs Zagłębie: 19
W konsekwencji poznańscy piłkarze byli napominani już jedenaście razy, a Radosław Murawski raz obejrzał czerwony kartonik.
Statystyki przed niedzielą są na korzyść Lecha. Ale przez 90 minut każdy jest równy i po prostu zwycięża lepszy. Na ten moment liczby sugerują, że to Kolejorz jest tym lepszym, ale jak będzie zobaczymy... Spotkanie 5. kolejki ekstraklasy Śląsk Wrocław - Lech Poznań rozpocznie się w niedzielę 20 sierpnia o godzinie 17:30.