Chłodnym okiem: Wakat na ósmej pozycji
18.02.2014 (20:30) | Adam Osiński | skomentuj (8)
Deklaracje, i to nie tylko te sprzed pół roku, ale też zimowe, były bojowe – niemal każdy w lidze będzie walczył o grupę mistrzowską. Z tego wyścigu zwolniono w zasadzie tylko trzy kluby: Widzew, Podbeskidzie i Zagłębie. Za to w kilku innych optymizmu nie brakowało – jeśli ligą rządzi chaos, każdy ma równe szanse wyciągnąć szczęśliwy los. Ale są w tej lidze drużyny, które wiele przypadkowi nie pozostawiają i biorą los w swoje ręce. I nic ich nie rusza, ani to, że kończą mecz w dziesiątkę (Pogoń), ani to, że wdają się z rywalem w kopaninę (Wisłę), mogą nawet stracić podstawowego skrzydłowego z powodu biedy (Ruch) czy nie czuć wsparcia kibiców (Zawisza).
Tego optymizmu we Wrocławiu było/jest pewnie niewiele, skoro trener Levy przed meczem w Poznaniu mówi do kamery, że jego zespół rozpoczyna walkę o utrzymanie. W taki sposób swoich zawodników Czech nie zmotywował. Realia organizacyjne w Śląsku są takie, że nie chciałbym być jego w skórze, ale spuszczanie nosa na kwintę jest karygodne. Pomijając brak Waldemara Soboty, Levy dysponuje podobną kadrą jak latem, gdy eliminował Club Brugge. Potem mógł tłumaczyć się zmęczeniem, ale teraz miał dwa miesiące przerwy, by popracować nad powrotem do formy. Tymczasem w spotkaniu z Lechem poprawy nie było, choć rywal – wicemistrz Polski – też nie zachwycił. Wygląda na to, że Śląsk szczęśliwego losu nie wyciągnie.