Aleksander Łoś o marketingu: Próbujemy nadrobić stracony czas (WYWIAD)

23.02.2024 (19:20) | Krzysztof Banasik
uploads/images/2024/2/a5_65d6561981708.jpg

fot.: Adriana Ficek / slaskwroclaw.pl

Marketing Śląska to temat, który od zawsze podgrzewa emocje u wrocławskich kibiców. Jaki pomysł na jego rozwój ma Aleksander Łoś? - Czołowe kluby Ekstraklasy od kilku ładnych lat zasuwały po autostradzie przed siebie, a my jechaliśmy za nimi na rowerze - uważa nowy dyrektor zarządzający ds. marketingu i sprzedaży.



 

Kim jest Aleksander Łoś?

Zdecydowanie chętniej zacząłbym od opowiadania o tym, co robię i co zamierzam zrobić, ale jak najbardziej rozumiem pewną ciekawość, kim jestem. Aleksander Łoś przede wszystkim jest kibicem Śląska Wrocław - mam Śląsk Wrocław w sercu i na ramieniu.

Natomiast zawodowo - mam około dziesięcioletnie doświadczenie jako PR-owiec, byłem rzecznikiem prasowym i osobą kierującą biurem prasowym, promocją różnych instytucji, przede wszystkim w tak zwanym publicu, czyli w sektorze publicznym.

Nie wszystkim to się podoba.

Szanuję takie opinie, ale nie uważam tego za wadę. Wręcz przeciwnie - uważam to za swoją zaletę. Przez lata pracowałem w sektorze publicznym, a Śląsk Wrocław jest też w jakimś sensie w strukturach miejskich i znajomość różnych instytucji publicznych w mieście, spółek miejskich i osób odpowiadających za strategie ich rozwoju  powoduje, że jest mi łatwiej nawiązywać współpracę.

Według mojej oceny jednym z mankamentów w zarządzaniu Śląskiem było to, że klub nie wpisywał się  w stopniu zadowalającym w działania miasta. Znając różne instytucje, ludzi w nich pracujących, wiedząc w jaki sposób się poruszają, co robią, jakie mają cele, łatwiej jest tę współpracę nawiązać.

Mam też doświadczenie w pracy w prywatnej agencji PR-owej, z ramienia której obsługiwałem dużych klientów, w tym firmy o zasięgu międzynarodowym. Po pewnym czasie z pełną świadomością, z własnego wyboru, wróciłem do sektora publicznego. 5 lat temu poznałem obecnego prezesa Śląska Wrocław Patryka Załęcznego. Nasze firmy realizowały pewne działania PR-owe, przy których ze sobą współpracowaliśmy. Od razu dobrze się dogadaliśmy, połączył nas  tzw. „mindset”, czyli podobny sposób myślenia i patrzenia na różne sprawy. Kiedy Patryk Załęczny został prezesem Śląska, sam z siebie zgłosiłem się do niego z pewnymi pomysłami, na zasadzie takiej koleżeńskiej, ale profesjonalnej porady, jakie akcje i projekty warto zrealizować. 

Jakie to były pomysły?

Pierwszy pomysł, z którym zwróciłem się do prezesa, to  flagi na Oławskiej. Powiedziałem, że moim zdaniem Śląsk, a przede wszystkim kibice Śląska, zasługują na to, żeby klub pojawiał się w jak najbardziej prestiżowych miejscach w tym mieście. Śląsk powinien być taką bramą do rynku i na  flagach znajdujących sie w ciągu Oławskiej powinny powiewać barwy zielono-biało-czerwone. Patryk od razu ten pomysł “kupił”, zaprosił mnie na spotkanie i poprosił, żebym przedstawił propozycje innych działań na pograniczu PR-u, marketingu sportowego i public relations. Zaprezentowałem kilka pomysłów, niektóre z nich będzie można zaobserwować jeszcze późną zimą albo wczesną wiosną.

Jednym z nich, mogę tak wyprzedzająco zdradzić, będzie duży piknik, swego rodzaju event sportowo-rekreacyjny dla mieszkańców Wrocławia, pod egidą Śląska. Będziemy zachęcali do aktywności fizycznej, zdrowego trybu życia, a to wszystko w połączeniu zabawy, festynu i sportu. Po tych rozmowach Patryk powiedział, że chciałby mieć mnie na pokładzie. Finalnie  zostałem zatrudniony w organizacji na stanowisku dyrektora zarządzającego.

Z jakich akcji marketingowych na twoich poprzednich stanowiskach możemy cię pamiętać?

Praca w większości instytucji, w których byłem zatrudniony, charakteryzowała się tym, że dominował w nich tzw. PR kryzysowy. Jako rzecznik prasowy MPK Wrocław, czyli spółki, która jest – a raczej była – kojarzona z awariami, musiałem reagować na kryzys, ale i kreować pozytywne wydarzenia. Pamiętam chociażby, że udało nam się mocno napędzić licytację WOŚP. Miałem pomysł, by wystawić na licytację wycofany z eksploatacji wagon tramwajowy. Aukcja zakończyła się na 100 tysiącach złotych.

Udało nam się to nakręcić w taki sposób, że w zasadzie we wszystkich ogólnopolskich materiałach pojawiał się wątek MPK i udało mi się wielokrotnie “lokować” naszego prezesa w mediach ogólnopolskich. Dotarliśmy do wielomilionowej publiczności.

Udało nam się wiele trudnych, kryzysowych sytuacji zamienić w sukces. Kilka naprawdę kryzysowych tematów udało nam się zamienić w fajną historię o człowieku. Pokazaliśmy ludzkie oblicze tej instytucji, odczarować wizerunek pracowników. Bo motorniczy, kierowca autobusu czy kontroler biletów to człowiek z krwi i kości.

Z kolei w MPWiK jestem dumny chociażby z konkursu fotograficznego w Hydropolis. Podczas pierwszej edycji wpłynęło kilka tysięcy prac, zebraliśmy około 100 tysięcy głosów internautów. Współpracowaliśmy z National Geographic i udało nam się sprawić, że Hydropolis stało się jedną z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych we Wrocławiu.

Maciej Zieliński, koszykarska legenda Śląska, zaproponował na portalu X, by zapytać cię o koszykówkę.

Tak jest, widziałem ten wpis. Jestem wychowany na  Śląsku Wrocław, jestem fanem  piłki nożnej i koszykówki - generalnie zielono-biało-czerwonych barw i tego herbu oraz nazwy Śląsk, którą  mam wytatuowaną na ramieniu.

Wspomniany tatuaż (fot. archiwum prywatne)

W latach 90. Maciej Zieliński był jedną z tych postaci, na których się wychowywałem. Poświęcił całą karierę Śląskowi Wrocław. Był jego bijącym sercem. Bardzo się cieszę, że Maciej Zieliński nadal jest osobą, która przy sporcie jest widoczna.

Mój tato zabierał mnie na mecze od dnia, w którym skończyłem siedem lat i wspólnie kibicowaliśmy, zarówno piłkarzom, jak i koszykarzom. Malowałem sobie twarz na zielono-biało-czerwone barwy, mogę o sobie powiedzieć, że od zawsze Śląsk jest w moim sercu.

Aleksander Łoś (fot. archiwum prywatne)

A propos twojego ojca Andrzeja Łosia, byłego marszałka Dolnego Śląska - wiele osób pewnie uważa, że te posady w miejskich spółkach to jego zasługa.

Nie wstydzę się swojego nazwiska, wręcz odwrotnie, jestem z niego dumny. Nie dziwią mnie takie komentarze, natomiast są one oczywiście niesprawiedliwe.

Jestem synem polityka, więc zawsze musiałem mieć grubą skórę. Ojciec niejednokrotnie dostawał pogróżki podczas kampanii wyborczych. Jestem z jego działalności publicznej dumny, bo on współtworzył wrocławski i dolnośląski samorząd. Nigdy nie był zależny od polityki.

Miał pracę przed polityką - i fizyczną, bo pracował na wysokościach, i umysłową, bo jest profesorem i wykładowcą akademickim na Uniwersytecie Wrocławskim. Zawsze miał zawód, do którego mógł wrócić. Uważam, że gdyby więcej osób jego pokroju angażowało się w działalność publiczną,  polska polityka stałaby na dużo wyższym poziomie. Dzięki mojemu ojcu wierzę, że działalność publiczna może być ciekawa, pożyteczna i może być swego rodzaju misją. Rozumiem ludzi, którzy uważają, że jak ktoś jest politykiem, to generalnie musi być  złodziejem, albo nieudacznikiem, bo nie poradziłby sobie w życiu bez polityki. Do takiego wizerunku doprowadziły niektóre jednostki – zwłaszcza te zasiadające w Sejmie i znane z pierwszych stron gazet.

Jestem dumny ze swojego ojca, ale od lat już pracuję na własne nazwisko i idę własną drogą. Dla przeciwwagi powiem, że czasami jest właśnie trudniej - jeżeli masz kogoś, do kogo ciągle jesteś porównywany, albo z kimś jesteś mylony, bo mówią do Ciebie „panie Andrzeju”. To bywa deprymujące. Wiem, że muszę się starać podwójnie. Robić dwa razy więcej niż inni, żeby nie być oceniany przez pryzmat ojca. Żeby powiedzieli, „on naprawdę jest sensownym gościem”, a nie, że „ojciec go tutaj wcisnął”.

Kocham go bardzo i jestem z niego dumny. To on zaszczepił we mnie miłość do sportu. Pamiętam z dzieciństwa, że ojciec uprawiał sport, dużo biegał, chodził na ściankę wspinaczkową, grał w piłkę.

Aleksander Łoś wraz ze swoim ojcem Andrzejem Łosiem (fot. archiwum prywatne)

Jakie są twoje zadania w Śląsku?

Zarządzam sześcioma działami:

  • sprzedażą biletów,
  • merchandisingiem,
  • marketingiem,
  • biurem prasowym,
  • promocją,
  • i działem sprzedaży.

W tych zespołach niektóre rzeczy się ze sobą oczywiście przenikają. Promocja wspiera sprzedaż, sprzedaż wspiera promocję. Promocja oczywiście wymyśla pomysły, sprzedaż je sprzedaje i pozyskuje partnerów biznesowych, a biuro prasowe opowiada o tym wszystkim  światu, więc to wszystko się ze sobą łączy. Nauczyłem się w agencji PR-owej budowania zespołów projektowych.

To, czym próbujemy wspólnie z prezesem zarazić naszych współpracowników, to właśnie ten rodzaj myślenia, który jest dla nas kluczowy.

Czyli nie ma rzeczy niemożliwych, nie ma żadnego limitu, nie ma głupiego pomysłu. Myślimy jak najwięcej, proponujemy jak najwięcej, wychodzimy z różnymi inicjatywami. Jedno się uda zrealizować, innych być może nie. Może faktycznie okaże się, że coś jest nie do zrealizowania, ale przynajmniej spróbujmy. Przekonajmy się, czy to się uda, czy nie.

Jaki był stan marketingu jak zostałeś jego szefem? Obecny prezes chyba ci nieco ułatwił wejście.

Przyszedłem do spółki z początkiem listopada, więc w tej chwili jest czwarty miesiąc mojej obecności. To co zastałem, można nazwać pewnego rodzaju restrukturyzacją. Prezes Załęczny wprowadził nowego ducha w zespole, wpuścił świeże powietrza, co było ewidentnie potrzebne tej instytucji. Dołączyłem w trakcie zmian, więc wskoczyłem do pędzącego pojazdu i pędzę razem z nim, starając się mieć swój udział w wyznaczaniu kierunku, w którym ten pojazd pędzi. Niektóre zmiany już za nami, niektóre jeszcze się toczą.

Mogę powiedzieć, że spośród tych sześciu zespołów, które mam przyjemność prowadzić, przynajmniej w trzech  pojawiły się nowe osoby, m.in. w dziale merchandisingu. Ściągnęliśmy osobę będącą ekspertem w tej branży. Posiada 20-letnie doświadczenie  i ma za zadanie wprowadzić nas na wyższy poziom. Chodzi zbiorczo o fanshopy, Centrum Kibica Śląska przy Piłsudskiego, które wkrótce otworzymy, a także sklep internetowy. To na pewno nie jest koniec zmian, ale jesteśmy bliżej niż dalej.



Z tego co mówisz rozumiem, że zaczynasz od zmiany struktury i zmian personalnych.

Właściwa struktura musi być podstawą. Trudno zrobić też zupełnie nowe otwarcie ze starym podejściem, niczego nie zmieniając. Nie liczmy na nowe efekty, cały czas prowadząc te same działania. Próbujemy i szukamy nowych rozwiązań. Tam, gdzie widzimy mankamenty, tam wzmacniamy zespoły. Tam gdzie widzimy, że jest potrzeba wyniesienia jakiegoś obszaru piętro wyżej, to tak robimy. Czyli właśnie przykładowo stworzyliśmy dział odpowiedzialny za fanshopy, ponieważ tam dostrzegliśmy sporo mankamentów i niedoskonałości, przynajmniej w trzech aspektach, związanych z: zatowarowaniem, obsługą klienta i realizacją wysyłek. I to są przynajmniej trzy obszary, które wskazaliśmy nowej osobie zarządzającej tym działem jako kluczowe do poprawy w najszybszym możliwym czasie.

Co jeszcze zdiagnozowaliście? Gdzie jeszcze jest problem w tych sześciu działach? Co chcecie zmienić? Co chcecie zmodyfikować?

Każdy kolejny mecz domowy traktujemy jako odrębny projekt, w który angażują się różne działy. To jest właśnie to nowe podejście -  nie chcemy sztywnego podziału na poszczególne działy, które wzajemnie nie widzą swojej pracy. 

To kwestia, którą dostrzegaliśmy – niektórzy widzieli swoje działania bez szerszego kontekstu, bez wspólnego dobra, na którym przecież nam wszystkim zależy. Zmieniamy to. Organizujemy szereg spotkań, projektów, działań, w taki sposób, aby każdy wiedział, co robi jego kolega z działu obok i myślał o tym, w jaki sposób może mu pomóc.

Jeżeli wiemy, że udaje nam się wykręcać naprawdę dobre wyniki w mediach społecznościowych, jesteśmy top 3 w Ekstraklasie pod tym względem, to przecież jest świetna wiadomość do wykorzystania dla działu sprzedaży w krojeniu oferty biznesowej dla klientów, dla których ważne jest pojawienie się w tej sferze internetowej. Jeśli generujemy wpisy, które docierają do kilku milionów użytkowników, to dla potencjalnego partnera biznesowego z pewnością może być ciekawa informacja. Ale żeby dział sprzedaży mógł ją dobrze wykorzystać w swoich rozmowach biznesowych, to musi mieć tę informację od działu mediów. Oni wzajemnie muszą się widzieć.

To bardzo fajnie zadziałało przy okazji turnieju charytatywnego Tokar Cup, w którym naprawdę nikt nie patrzył, gdzie się kończą jego zadania, a zaczynają kogoś innego. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego, żeby stworzyć fajne wydarzenie. Nowe podejście, o którym mówimy, charakteryzuje się strukturą poziomą, którą wykorzystujemy zwłaszcza przy okazji dni meczowych i właśnie tych krótkoterminowych projektów do zrealizowania.

Natomiast w perspektywie długofalowej, moim podstawowym celem jest radykalne zwiększenie liczby karnetowiczów.

Dla mnie nie do pomyślenia jest, że tak wielki klub, z takimi tradycjami, w takim mieście, w poprzednim sezonie sprzedał niewiele ponad tysiąc karnetów. Ciężko przekonać ludzi z dnia na dzień do tego, więc musimy konsekwentnie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu pokazywać, że dbamy o karnetowiczów, że mamy dla nich naprawdę ciekawą ofertę, że doceniamy ich zaangażowanie i wierność.

Od kilku miesięcy robimy dużo, żeby poszerzyć ten krąg. Wychodzi to nie najgorzej, bo przekroczyliśmy dwa tysiące sprzedanych karnetów, co jest najlepszym wynikiem od 11 lat. Ale to nadal za mało. Cel, który sobie stawiamy jest bardziej ambitny - chcę żebyśmy z początkiem przyszłego sezonu mogli pochwalić sie pięcioma tysiącami karnetowiczów. Docelowo uważam, że przynajmniej 1/4 miejsc na naszym stadionie  powinni stanowić karnetowicze. To jest do zrealizowania, ale krok po kroku, wprowadzając różne korzyści, realizując kolejne akcje nastawione na to, żeby w dłuższej perspektywie zyskać zaufanie kibiców.

5000 karnetowiczów już od przyszłego sezonu wydaje się bardzo ambitne. Jak chcecie ten cel osiągnąć?

Warto już teraz posiadać abonament, bo:

  • masz pewność swojego miejsca,
  • zyskujesz pieniądze płacąc mniej
  • jako pierwszy otrzymujesz ciekawe informacje z życia klubu,
  • będziesz zapraszany na spotkania z udziałem na przykład zawodników,
  • będziesz miał pierwszeństwo w udziale w wydarzeniach, na których będzie ograniczona liczba miejsc.

Analizujemy możliwość wprowadzenia kolejnych profitów, które zyskają  karnetowicze – takich jak np. bezpłatne vouchery dla osób towarzyszących.

Na sprzedaż karnetów na pewno ma też wpływ wynik sportowy.

Sukces sportowy oczywiście jest ważny, ale on nie zawsze będzie, trzeba mieć tego świadomość.

I z jakiegoś powodu, mimo, że w 2012 roku Śląsk został mistrzem Polski, zainteresowanie klubem było mniejsze.

Mamy z jednej strony tę część sportową, ale z drugiej funkcjonują właśnie marketing, promocję, biuro prasowe. To wszystko musi razem grać na tych samych instrumentach. Jeżeli będzie wynik sportowy, ale za tym nie pójdą jakieś dodatkowe działania ze strony klubu, to nadal nie będziemy mieli satysfakcjonującej frekwencji. Dlatego obecnie klub jest otwarty na ludzi. Erik Exposito rozświetlający choinkę na rynku - przecież to był absolutny szał.

Im więcej kibiców, im większe przychody z dnia meczowego, tym więcej również środków na kolejne działania promocyjne. Na razie staramy się je realizować bezkosztowo. Zdarza się, że trener lub zawodnik sam nas spyta „to co teraz robimy, by przyciągnąć ludzi na mecz?”. Wszyscy mamy świadomość, że im większy doping, tym większa szansa na zwycięstwo.

W dłuższej perspektywie chcemy być znakiem rozpoznawczym naszego miasta.

Mówiąc Wrocław, myślisz Śląsk. Chcemy, by Śląsk był  dumą mieszkańców naszego miasta. Jednocześnie dążymy do tego, żeby turyści, którzy przyjeżdżają do Wrocławia myśleli nie tylko o Afrykarium, Kolejkowie czy Aquaparku, ale także o Śląsku.

Dlatego kolejnym krokiem, po flagach na Oławskiej, jest nasza obecność  w dwóch głównych bramach turystycznych prowadzących do Wrocławia, czyli na lotnisku i na dworcu głównym. Chcemy, żeby osoby, które przyjeżdżają do miasta, od razu wiedziały, że tutaj jest Śląsk Wrocław.

Powiedziałeś o lotnisku i dworcu, to co chcielibyście tam zrobić?

Na lotnisku postawiliśmy tzw. monidło - duże, tekturowe zdjęcie z Erikiem Exposito, Piotrem Samcem-Talarem i Rafałem Leszczyńskim. Przed tym “obrazem” są krzesełka, na których można usiąść i razem z zawodnikami zrobić pamiątkowe  zdjęcie. Chcemy, żeby tam były też ulotki, robione stricte na potrzeby lotniska, z ”rozkładem jazdy” naszych meczów. Przylatujesz do Wrocławia, to będziesz mógł sprawdzić, czy na przykład w ten weekend Śląsk Wrocław nie gra jakiegoś meczu, bo może chciałbyś obejrzeć spotkanie lokalnej drużyny. Natomiast jeżeli chodzi o dworzec, to mam pewną koncepcję w głowie, ale jeszcze trochę za wcześnie, żeby o niej mówić.

Kolejnym dużym projektem, z którym wiążę ogromne nadzieje jest wspomniana wcześniej impreza sportowa dedykowana rodzinom, którą wstępnie planujemy na wczesną wiosnę.

Taka impreza na pewno będzie potrzebowała budżetu, ale sporo waszych działań realizowanych jest prawie bezkosztowo. Jaki jest budżet na działania marketingowe w Śląsku?

Gdy przyszedłem do klubu, to zastałem brak budżetu.

Nikt do końca nie wiedział, ile pieniędzy w skali roku na co może przeznaczyć. Każdy poszczególny wydatek był odrębnie analizowany i to oczywiście utrudnia działania. I to, co my teraz próbujemy zrobić, to postawić sprawę z głowy na nogi, czyli oszacować te budżety na poszczególne działania.

W klubie sportowym to nie zawsze jest łatwe, bo budżet zmienia się w zależności od sytuacji, od wyników, wpływów z Ekstraklasy, sprzedaży bądź kupna zawodników, itd. Natomiast jakaś baza, jakaś podstawa, musi być.  Przyjęliśmy z prezesem takie założenie, że im wyższe wpływy ze sprzedaży biletów i gadżetów będziemy generować, tym więcej będę miał na działania płatne, promocyjne.

Jeżeli chodzi o wpływy ze sprzedaży, to możemy pochwalić się, że zakończyliśmy rok 2023 z wynikiem ponad 2 mln zł ze sprzedaży w naszych sklepach - fanshopach i w Internecie, nie licząc biletów. Mówimy o sprzedaży naszego asortymentu, czyli o koszulkach i różnego typu gadżetach. Z tych dwóch milionów, 1,5 miliona wygenerowaliśmy w drugiej połowie roku, więc w zasadzie to wszystko się zadziało w rundzie jesiennej.

Dla porównania, te wpływy w 2022 roku wynosiły 500 tysięcy złotych, więc wypracowaliśmy blisko czterokrotny wzrost. Wydaje się dużo, ale nadal może być znacznie więcej. W samym grudniu byliśmy w stanie zrobić obrót w wysokości ponad 400 tysięcy złotych.

Rok wcześniej w grudniu nasz obrót wynosił mniej niż 100 tysięcy złotych, zrobiliśmy więc jakiś 6-krotny wzrost.

Te liczby robią wrażenie, ale wiecie, skąd się wzięły?

Wracamy do tego, że wszystko się wzajemnie napędza. Budujemy pozytywną modę na Śląsk. Pomaga nam w tym wynik, ale też postawa, z którą wychodzimy do ludzi. Pomaga nam otwartość prezesa, pomaga nam otwartość zawodników, którzy wychodzą do kibiców i budują to zainteresowanie. Pomaga nam to, że np. “Leszczu” czy inni zawodnicy dzwonią do kibiców i osobiście zapraszają ich na kolejne mecze to wszystko, wraz z wynikiem sportowym, wzajemnie się napędza, ludzie znowu czują dumę, ubierając zielono-biało-czerwone barwy. Rzecz jasna to generuje pewne wyzwania dla nas, z którymi mamy w tej chwili do czynienia i z których myślę, że powinienem się też wytłumaczyć. Mam na myśli problem z dostępnością w sprzedaży koszulek meczowych.

fot. Dawid Antecki / Śląsk Wrocław

Kibice w komentarzach na naszej stronie narzekali, że podczas niedawnego sparingu z KKS-em Kalisz nie było do kupienia koszulek meczowych.

I niestety – zielonej i białej koszulki w tych najpopularniejszych rozmiarach nie będzie już do końca sezonu.

To jest sytuacja dla mnie bardzo trudna, ale koszulki po prostu się wyprzedały. Niestety jeszcze troszeczkę czkawką odbijają  nam się decyzje bądź brak decyzji wcześniejszych władz.

Problem polega na tym, że umowy z dostawcami, z producentem koszulek meczowych, są skonstruowane w taki sposób, że zamówienia można składać w poszczególnych okienkach czasowych, a czas realizacji takiego zamówienia wynosi od 8 do 10 miesięcy. Żebyśmy w tej chwili mieli więcej koszulek meczowych do sprzedaży, to one musiałyby być zamówione w marcu, kwietniu 2023, kiedy  klub walczył o utrzymanie. Nikt wówczas nie podjął decyzji o tym, żeby zamówić kolejnych kilka tysięcy koszulek więcej. Gdybyśmy w tej chwili,  po rozpoznaniu tego problemu dokonali zamówienia, to te koszulki meczowe dotarłyby do nas mniej więcej we wrześniu 2024 roku, kiedy już będziemy mieli nowe trykoty. Takiego zamówienia więc nie robimy. Natomiast staramy się na tyle poszerzać naszą ofertę, żeby kibice mieli jak najwięcej atrakcyjnych towarów, gadżetów związanych z klubem.

Działania marketingowe muszą być konsekwentne, regularne i muszą być cyklicznie sprawdzane pod kątem swojej skuteczności i potem udoskonalane. Jeśli podejmujemy działania, potem nie mierzymy ich efektów i cały czas powielamy te zadania, to jak możemy ocenić, czy coś jest dobre, czy coś jest złe? W tej chwili prowadzimy tego typu analizy i gwarantuję, że realizując  zamówienia na kolejne koszulki, na kolejne sezony, to już będziemy robili w 100% w oparciu o konkretne dane. Gdybyśmy w tej chwili dysponowali większą liczbą koszulek, to te wpływy sprzedaży, o których mówiłem, byłyby jeszcze większe.

Mówisz, że rekompensujecie kibicom brak koszulek innymi towarami, ale kibice z tego asortymentu też za bardzo zadowoleni nie są.

Pracujemy nad tym. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest satysfakcjonujący. Stąd właśnie te zmiany, o których mówiłem. Pojawiła się nowa osoba, która odpowiada od początku lutego za fanshopy i postawiliśmy z prezesem przed tą osobą cele w trzech kluczowych obszarach:

  • zatowarowanie, czyli przygotowywanie odpowiednich kolekcji i ich zamawianie tak, żeby sklep był jak najlepiej wyposażony
  • obsługa klienta - do tej pory nie mieliśmy odpowiednich standardów obsługi klienta, odpowiadania na maile, stylu odpowiedzi, odpowiedniego podejścia do ludzi.
  • obsługa zamówień internetowych, bo tutaj też jest naprawdę sporo do zrobienia.

Przy czym nie chcę, żeby to zabrzmiało w ten sposób, że każdy robił złą robotę wcześniej. W Śląsku jest wielu kompetentnych i pełnych pasji ludzi.

Ja to interpretuję w ten sposób, że chcecie przede wszystkim wyznaczyć nowe standardy.

Mam takie wrażenie, że klub nigdy nie wykonał takiego dużego przeskoku rozwojowego z organizacji małej do klubu, który naprawdę ma ambicje europejskie.

Czołowe kluby Ekstraklasy od kilku ładnych lat zasuwały po autostradzie przed siebie, a my jechaliśmy za nimi na rowerze. Zmieniamy teraz rower na bolid i próbujemy nadrobić stracony czas.

Dążymy do tego, żeby klub jako organizacja, niezależnie od wyniku sportowego, był w pełni profesjonalny, w absolutnym TOP 3 Ekstraklasy. Na lata. Chcemy jako organizacja być gotowi do tego, żeby rywalizować w Europie.

fot. Śląsk Wrocław

Macie jakiś plan na tzw. barak przy Oporowkiej, nazywany ładnie marketingowo “fanshopem”?

Mamy, ale o nim szerzej opowiem, jak otworzymy Centrum Kibica przy Piłsudskiego. Zdajemy sobie sprawę z jego mankamentów, ale wiemy też, że akurat ta lokalizacja jest ważna z punktu widzenia naszych kibiców. Zwłaszcza tych, którzy mieszkają blisko Oporowskiej lub przychodzą na mecze rezerw albo do kas biletowych. Jest też pewien sentyment do Oporowskiej, ale nie będę ukrywał, że teraz absolutnym dla nas priorytetem jest Centrum Kibica Śląska przy Piłsudskiego. Odległość pomiędzy Piłsudskiego a Oporowską nie jest duża i będziemy chcieli przekierować uwagę kibiców na ten nowy punkt. Ale nic na siłę. Jeżeli okaże się, że oba punkty dobrze ze sobą funkcjonują, jeden nie zjada drugiego i oba przynoszą zyski dla klubu, to oba będą rozwijane.

Jaki jest plan na funkcjonowanie tego obiektu przy Piłsudskiego?

Ma to być Centrum Kibica Śląska Wrocław. To będzie ładna, elegancka, zielono-biało-czerwona przestrzeń podzielona na dwie części. Chcemy, żeby  to miejsce pełniło funkcję społeczną, żeby było to miejsce spotkań kibiców. Chcemy tam organizować cykliczne spotkania, na przykład z trenerem, z zawodnikami.. Druga część będzie sprzedażowa, w której pojawi się  nasz asortyment i możliwość zakupu klubowych produktów i biletów na mecze Chciałbym dodać też, że to miejsce, które dzięki barterowej współpracy z niektórymi podmiotami i dzięki sponsorowi tytularnemu, nie będzie nas dużo kosztować.

Kto będzie tym sponsorem?

Nie mamy jeszcze podpisanej umowy, więc nie chcę jeszcze o tym informować.

Kiedy możemy się spodziewać otwarcia?

Jesteśmy w trakcie montażu mebli. Proszę jeszcze o kilka dni cierpliwości. W najbliższym czasie podamy termin otwarcia.

Będzie tam sprzedawany alkohol?

Nie, nie będzie alkoholu.

Kiedy uwolnimy się od fatalnego cateringu na stadionie?

Nie pamiętam, kiedy umowa pomiędzy spółką Stadion Wrocław a obecną firmą cateringową się kończy, bo to nie jest nasza umowa. Wydaje mi się, że ona się kończy w tym roku, ale proszę pytać na stadionie (umowa z firmą cateringową kończy się w lipcu 2024 roku i ma opcję przedłużenia - przyp.red.). Ta firma ma wyłączność na obsługę eventów na stadionie. To jest normalna sytuacja, podobnie wygląda to na innych stadionach w Polsce, że jest jedna firma, która obsługuje wszystkie wydarzenia na danym obiekcie. Natomiast oczywiście dostrzegamy to i wiemy, że na Śląsku to niezadowolenie kibiców odbija się wizerunkowo rykoszetem, bo człowiek jednak przychodzi na mecz Śląska i kojarzy wszystko ze Śląskiem. Podobnie obrywa nam się czasami za ceny parkingu, chociaż my parkingiem też nie zarządzamy.

To, co my możemy zrobić i to, co robimy - będziemy ciągle, konsekwentnie rozmawiać zarówno ze stadionem, jak i z firmą cateringową, żeby na przykład, kiedy jest zimno, zeszli z cen herbaty, albo wprowadzili jakąś promocję. To częściowo udało nam się już wywalczyć.

Zwracamy uwagę na jakość cateringu, uważamy, że są pewne niedoskonałości, które naprawdę w prosty sposób można by było zmienić, ale niestety mamy tutaj trochę związane ręce, bo nie jesteśmy stroną umowy.

Strasznie nie lubię takich sytuacji, w których nie mamy wpływu na to, co jest z nami związane. To jest najgorsze. Mamy taką sytuację, że bardzo byśmy chcieli móc dostarczać kibicom Śląska Wrocław lepszy produkt, lepszy towar, ale po prostu nie możemy. Ubolewamy nad tym, ale prowadzimy stałe rozmowy.

Rozwiązaniem byłoby zaproszenie więcej foot trucków, wprowadzenie jakiejś konkurencji na terenie stadionu, czy Śląsk ma jakiś wpływ na to?

Niestety nie, to jest teren stadionu, którym zarządza stadion.

Czy zjadłbyś hot doga z tego cateringu?

Zjadłem. Przyznam, że nie jestem fanem tego cateringu. Dla mnie to też nie są towary satysfakcjonujące.

fot. Grzegorz Rajter

Patryk Załęczny zapowiedział kiedyś, że będzie chciał zorganizować mecz piłki nożnej kobiet na Tarczyński Arena. Na jakim etapie jest ten pomysł?

Plany są aktualne, chcemy to zrealizować przy dobrej pogodzie, ale jeszcze nie mamy szczegółów. Mogę potwierdzić, że piłka nożna kobiet jest bardzo ważna z naszego punktu widzenia i traktujemy Śląsk właśnie jako jeden organizm, całościowo. Mamy oczywiście pierwszą drużynę, która jest motorem napędowym, ale mamy akademię, mamy piłkę nożną kobiet, mamy inne sekcje.

Mam wrażenie, że w ostatnim czasie Śląsk zrobił sporo też takich małych kroków do przodu jeśli chodzi o marketing, komunikację. Nie zawsze chyba chodzi o olbrzymie przedsięwzięcia.

Mam nadzieję, że ludzie widzą też takie drobne zmiany, które może z punktu widzenia kibica są mniej istotne, ale wydaje mi się, że wizerunkowo, całościowo są ważne. Na przykład konferencje prasowe przed domowymi meczami nie odbywają się już na Oporowskiej, tylko na Tarczyński Arena.

Zmieniamy się i będziemy się zmieniać od drobnych po duże rzeczy. Oczywiście nie mamy monopolu na rację. Nie jest tak, że będziemy wszystko robili dobrze. Jedne pomysły wypadną lepiej, inne wypadną gorzej. Ale ważne jest to, żebyśmy na koniec dnia mogli stanąć przed lustrem i powiedzieć: kurde, ale naprawdę zrobiliśmy, co mogliśmy. Nie udało się, trudno.

Miałem trochę smutek przy okazji meczu z Koroną Kielce. Bardzo liczyłem, że damy radę zebrać na trybunach 20 tysięcy ludzi. Nie udało się. Ale z drugiej strony zastanawiam się, co mogliśmy zrobić lepiej albo więcej. Na meczu z Koroną, która - z całym szacunkiem dla niej - nie jest jakimś magnesem dla kibiców, zrobiliśmy w tamtej kolejce drugą frekwencję w lidze.

Ponieważ nie mamy monopolu na rację, to wsłuchujemy się w głosy kibiców. Przykład dał właśnie Patryk Załęczny, że tak trzeba robić i ja w pełni podzielam tę filozofię. I na przykład jeden z kibiców napisał na X, że fajnie by było zrobić konkurs: kto zrobi 20 „kapek”, ten dostanie voucher. I skorzystaliśmy z tego pomysłu. Nagraliśmy filmik, na którym jeden z naszych zawodników robi „kapki” i mówi, „a teraz twoja kolej, zrób 20, dostajesz voucher”.

Wsłuchujemy się w dobre pomysły i będziemy się wsłuchiwać nadal. Kibice są naszą siłą, więc będziemy również z ich pomocy korzystali tam, gdzie uważamy, że to są naprawdę sensowne rzeczy.

Chcemy kontynuować również podziękowania dla kibiców na meczach dla twitterowiczów, którzy pomagają nam i całej społeczności Śląska budować dobrą atmosferę wokół klubu.

To kolejna mała rzecz, która moim zdaniem pokazuje kierunek - chcecie być bliżej kibiców.

Dokładnie. Każdy z nas lubi być czasami doceniony, więc my kibiców jak najbardziej doceniamy, bo zdajemy sobie sprawę - kim my byśmy byli bez nich? Nie zejdziemy z tej drogi otwartości. Wręcz odwrotnie. Będziemy coraz bardziej otwarci. Co nie znaczy, że damy sobie w każdej materii narzucić wszystko, bo to też nie na tym polega.

ZOBACZ też: Co wiemy po 21. kolejce? (PODSUMOWANIE)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.