Blamaż w derbach na otwarcie rundy. Śląsk na deskach (RELACJA)
28.01.2023 (23:20) | Jan Micygiewicz
fot.: Marcin Folmer
W pierwszym meczu o stawkę w 2023 roku piłkarze Śląska doznali bolesnej porażki w derbach Dolnego Śląska przed własną publicznością. Pomimo wyrównanej pierwszej połowy, Lubinianie okazali się dzisiaj bezlitośni wobec lokalnych rywali.
Obiektywnie patrząc, przed pierwszym gwizdkiem niewiele wskazywało na to, żebyśmy mieli dzisiaj obejrzeć we Wrocławiu piłkarski spektakl. Styczeń, minusowa temperatura, frekwencja na stadionie niezbyt zadowalająca, pierwszy mecz o stawkę od ponad dwóch miesięcy. Piłkarze obu ekip jednak pozytywnie nas zaskoczyli i już od pierwszej minuty oglądaliśmy ciekawe zawody.
OFENSYWNY POCZĄTEK
Już w drugiej minucie meczu Rafał Leszczyński został zmuszony do interwencji po strzale z dystansu Damjana Bohara. Na odpowiedź Śląska nie trzeba było długo czekać. Kilkadziesiąt sekund później swój pierwszy rajd przeprowadził John Yeboah, a akcję strzałem kończył Patryk Janasik. Obie ekipy regularnie szukały swoich szans pod polem karnym rywala i mogliśmy obserwować naprawdę wyrównane widowisko. Goście byli blisko objęcia prowadzenia tuż przed upływem pierwszego kwadransa, ale Leszczyński zabłysnął refleksem i wybronił strzał głową Aleksa Ławniczaka.
W zespole Śląska główne role w pierwszej połowie odgrywali skrzydłowi. Zarówno John Yeboah, jak i Dennis Jastrzembski byli aktywni, nie bali się brać gry na siebie i chętnie wchodzili w pojedynki jeden na jeden. Chętnie do ofensywy zapuszczał się także Patryk Janasik, któremu bardzo dobrze układała się współpraca z Jastrzembskim na lewej flance.
Właśnie ta dwójka przeprowadziła najlepszą akcję Trójkolorowych w pierwszej połowie. Janasik zagraniem piętą wypuścił Jastrzembskiego wzdłuż linii, ten wygrał pojedynek z rywalem i świetnie dośrodkował w pole karne. Caye Quintana próbował zakończyć akcję strzałem głową, ale minął się z piłką na centymetry. Na dalszym słupku zgarnął ją Yeboah, który markując strzał jeszcze chciał zabawić się z rywalami. Ostatecznie uderzenie Niemca zostało jednak zablokowane.
ZABÓJCZA KONTRA ZAGŁĘBIA
Lubinianie od początku meczu dobrze czuli się w kontrataku, co potwierdziło się w 33. minucie. W pozornie niegroźnej sytuacji Tomasz Makowski wybił piłkę przed siebie z własnego pola karnego po rzucie rożnym Śląska. Wydawało się, że zawodnicy Śląska mają sytuację pod kontrolą, ale sprawę pokpił Nahuel Leiva. Hiszpan na ułamek sekundy odpuścił bieg w stronę piłki przekonany, że pierwszy będzie przy niej jeden z kolegów, a wtedy sprintem wybiegł mu zza pleców Bohar.
Słoweniec z łatwością wygrał pojedynek szybkościowy z Nahuelem, umiejętnie zatrzymał się przed polem karnym, dograł do Kacpra Chodyny, a ten precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Zanim futbolówka zatrzepotała w siatce, odbiła się jeszcze od ręki Leszczyńskiego. Do obrony uderzenia bramkarzowi Śląska zabrakło naprawdę niewiele.
QUINTANA Z (PRAWIE) PIERWSZYM GOLEM
Podopieczni Ivana Djurdjevicia od mocnego uderzenia rozpoczęli drugą połowę. W 50. minucie dośrodkowanie Jastrzembskiego pięknym strzałem wykończył Quintana. Hiszpański napastnik mógł cieszyć się z pierwszej bramki w tym sezonie ekstraklasy, lecz nie za długo. Po czasochłonnej analizie VAR okazało się, że wracający po wykonaniu rzutu rożnego Patrick Olsen był na minimalnym spalonym. Sędzia Jakubik bramkę anulował i Zagłębie wciąż prowadziło 1:0.
Śląsk nie wykorzystał swojego dobrego momentu i nie potrafił po raz kolejny doprowadzić do dogodnej sytuacji. W drugiej połowie loty zdecydowanie obniżyli skrzydłowi, na czym ucierpiała gra ofensywna całego zespołu. W 67. minucie sytuacja gospodarzy zrobiła się już bardzo trudna. Wprowadzony chwilę wcześniej na murawę Sasa Zivec ze spokojem przyjął sobie piłkę w polu karnym i technicznym strzałem umieścił ją w siatce. Asystę po akcji dwójkowej z niezwykle aktywnym dzisiaj Rafałem Adamskim zaliczył Bartłomiej Kłudka.
KATASTROFALNY FINISZ
W tym momencie Zagłębie miało już dwubramkowe prowadzenie i mogło w pełni oddać inicjatywę Śląskowi. Na boisku pojawili się Erik Exposito i Michał Rzuchowski, a chwilę później także Karol Borys i Victor Garcia. Zła informacja dla sympatyków Śląska jest taka, że z kontuzją murawę opuścił Petr Schwarz.
Aż do 90. minuty wrocławianie nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Jasmina Buricia. Wtedy pojawiła się okazja, żeby w końcówce powalczyć o doprowadzenie do wyrównania. Mateusz Bartolewski ręką wygarnął piłkę sprzed klatki piersiowej Exposito, a sędzia wskazał na wapno, dodatkowo pokazując czerwoną kartkę obrońcy Zagłębia. Do piłki podszedł Patrick Olsen i… uderzył lekko w lewą stronę, na idealnej wysokości dla Buricia. Bramkarz Zagłębia świetnie wyczuł intencje kapitana Śląska i wybronił jedenastkę.
Chwilę później podopieczni Waldemara Fornalika dopięli swego i wyprowadzili nokautujący cios. 19-letni Tomasz Pieńko przeprowadził fenomenalną akcję indywidualną i strzałem przy słupku pokonał Leszczyńskiego. Porażka 0:3 przed własną publicznością w derbach Dolnego Śląska to najgorsze możliwe otwarcie rundy wiosennej w wykonaniu piłkarzy Śląska i pomimo faktu, że dało się dzisiaj znaleźć pozytywne aspekty w grze wrocławian, to niestety końcowy wynik sprawia, że szybko o nich zapomnimy.
Śląsk Wrocław 0:3 (0:1) Zagłębie Lubin
Chodyna 33', Zivec 67, Pienko 90+5'
Śląsk Wrocław: Leszczyński – Bejger (71' Garcia), Verdasca, Poprawa, Janasik, Olsen, Schwarz (71' Borys), Nahuel (68' Rzuchowski), Yeboah, Jastrzembski (82' Samiec-Talar), Quintana (68' Exposito)
Zagłębie Lubin: Burić – Kłudka, Kopacz, Ławniczak, Bartolewski, Makowski, Łakomy, Starzyński (82' Gaprindaszwili, 90' Grzybek), Chodyna (82' Pieńko), Bohar (64' Zivec), Adamski
Żółte kartki: Verdasca
Czerwone kartki: Bartolewski
Sędzia: Krzysztof Jakubik
Frekwencja: 9080