Coś się zacięło. Śląsk – Stal 0:1 (RELACJA)
16.02.2024 (23:10) | Bartosz Bryś
fot.: Miłosz Ślusarenko
Śląsk Wrocław po raz kolejny rozczarował. Trójkolorowi, choć byli faworytem starcia ze Stalą Mielec, zanotowali czwartą porażkę w sezonie. O wyniku zadecydowała bramka Ilji Szkurina oraz ogromna nieskuteczność w wykonaniu gospodarzy.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić – tak w najprostszy sposób można by opisać dotychczasowe pojedynki Śląska w rundzie wiosennej. Wrocławianie zarówno w starciu z Pogonią, jak i Stalą, byli zespołem lepszym, jednak nie potrafili przekuć udanej dyspozycji na bramki. Z tego powodu po raz kolejny zeszli z boiska pokonani.
PODRAŻNIENI GOSPODARZE
Od pierwszych minut spotkania wrocławianie chcieli udowodnić, że niedawna porażka z Pogonią Szczecin była jedynie wypadkiem przy pracy. Gospodarze stosowali wysoki pressing, dłużej utrzymywali się w posiadaniu piłki i chcieli regularnie zagrażać bramce Stali. Szybkie trafienie mogło ustawić przebieg pierwszej połowy i zapewnić duży komfort w dalszej grze. Plan ten mógł zostać zrealizowany już w 9. minucie. Po dośrodkowaniu Petra Schwarza przed szansą pokonania Mateusza Kochalskiego stanął Aleks Pektow. Bułgar dobrze złożył się do uderzenia, lecz bramkarz przyjezdnych zaliczył świetną interwencję, którą poprawił przy dobitce Patryka Janasika.
Kolejne minuty upłynęły w dość leniwy sposób. Wojskowi nie stwarzali sytuacji podbramkowych, a mielczanie szybko tracili posiadanie na rzecz gospodarzy. Dyspozycją znów imponował Peter Pokorny, który rządził i dzielił w środku pola. Pomimo optycznej dominacji, podopieczni Jacka Magiery przez długi czas bili głową w mur. Notowali wiele strat, byli niedokładni w tworzeni akcji, co uniemożliwiało im zbliżenie się do bramki Stali. Wystarczy wspomnieć, że kolejny strzał oddali dopiero w 27. minucie – po przeprowadzeniu indywidualnej akcji spudłował Nahuel Leiva.
Mielczanie z kolei wyglądali dość niemrawo w fazie ofensywnej. Pojedynki ze stoperami przegrywał Ilja Szkurin, a kolejne dośrodkowania w pole karne lądowały poza boiskiem. Paradoksalnie to jednak podopieczni Kamila Kieresia objęli prowadzenie. W 45. minucie biało-niebiescy mądrze rozegrali rzut wolny w okolicach szesnastki Śląska, w polu karnym dobrze odnalazł się niepilnowany Szkurin, minął Łukasza Bejgera i posłał piłkę obok Rafała Leszyńskiego. Na linii bramkowej próbował jeszcze interweniować Petr Schwarz, lecz wślizg Czecha nie przyniósł efektów. Tym samym to Stal, która przez 45 minut była tłem dla wrocławian, schodziła na przerwę z korzystnym rezultatem.
POSIŁKI W OFENSYWIE
Jacek Magiera, widząc problemy swojej drużyny, postanowił niezwłocznie działać. W drugiej połowie na boisko nie powrócił Patrick Olsen, a jego miejsce zajął Patryk Klimala. Napastnik został ustawiony jako najbardziej wysunięty zawodnik, a Erik Exposito zaczął operować nieco niżej. Roszady w składzie mogły przynieść natychmiastowe efekty. Wojskowi w przeciągu pierwszych ośmiu minut kilkukrotnie zagrozili bramce Stali. Niestety ani ekwilibrystyczny strzał Petra Schwarza, ani uderzenia Erika Exposito i Piotra Samca-Talara nie zakończyły się wyrównującym trafieniem.
Mielczanie, zdając sobie sprawę z boiskowej sytuacji, postanowili wyraźnie oddać inicjatywę gospodarzom. Biało-niebiescy cofnęli się całą drużyną na własną połowę, skupiając się głównie na kontratakach. Obrońców Śląska nękał głównie Szkurin, który jednak był osamotniony w ofensywie.
W 59. minucie bramce Stali ponownie zagroził Nahuel. Hiszpan otrzymał podanie w bocznej strefie boiska i po krótkim namyśle postanowił oddać mocny strzał zza szesnastki. Piłka, która w międzyczasie odbiła się jeszcze od obrońcy przyjezdnych, nieznacznie minęła słupek. Sześć minut później świetną okazję miał kapitan Trójkolorowych – ostatecznie atomowe uderzenie z rzutu wolnego trafiło w poprzeczkę.
FESTIWAL NIESKUTECZNOŚCI
Im bardziej Śląsk chciał odrobić straty, tym bardziej bił głową w mur. Często brakowało ostatniego podania, które wyprowadziłoby strzelca na dogodną pozycję. Wojskowi operowali piłką wzdłuż pola karnego, szukając luk w formacji obronnej Stali, które jak na złość nie chciały się pojawiać. Zespół trenera Kieresia był zwarty w tyłach, grał odpowiedzialnie i stale wypychał gospodarzy z własnej szesnastki.
Na nic zdawały się dośrodkowania i pojedynki Erika Exposito. Efektów nie przynosiły ani krótkie podania, ani wstrzelanie piłki w pole karne. Za każdym razem dobrze ustawieni byli stoperzy Stali oraz Mateusz Kochalski. Nic nie wniosła także rozpaczliwa zmiana Simeona Petrowa, czyli środkowego obrońcy, który na ostatnie minuty został desygnowany do gry na „dziewiątce”.
Kolejna porażka wrocławian jest sporym rozczarowaniem. Po rundzie jesiennej wszystko wskazywało na to, że Trójkolorowi będą w stanie notować kolejne zwycięstwa. Oczekiwania zostały brutalnie zweryfikowane. Dwa mecze, zero bramek strzelonych i zero zdobytych punktów, co składa się na fatalny początek roku w wykonaniu ekipy Jacka Magiery.
Śląsk Wrocław – Stal Mielec 0:1 (0:1)
Szkurin 45’
Śląsk: Leszczyński – Janasik, Bejger, Petkow, Konczkowski (66’ Żukowski), Pokorny, Schwarz (82’ Rzuchowski), Olsen (46’ Klimala), Nahuel (87’ Petrow), Samiec-Talar (66’ Ince), Exposito
Stal: Kochalski – Pingot, Matras, Esselink, Getinger, Hinokio, Santos (56’ Guillaumier), Jaunzems, Strzałek (56’ Wołkowicz), Szkurin, Domański
żółte kartki: Klimala – Matras, Santos
sędziował: Tomasz Musiał (Kraków)
widzów: 12646