Djurdjević: Zrobiliśmy malutki krok do przodu
01.04.2023 (23:49) | Krzysztof Banasik
fot.: Marcin Folmer
Trener Ivan Djurdjević nie krył umiarkowanej radości po bezbramkowym, wyjazdowym meczu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk. - Zagraliśmy na zero z tyłu, a jeden punkt w tej naszej walce to malutki krok do przodu - uważa szkoleniowiec WKS-u.
Ivan Djurdjević (trener Śląska Wrocław): Wiedzieliśmy, jak ważny to jest mecz dla obu zespołów. Lechia miała swoje problemy, a my swoje. Lechia, grając u siebie, chciała zmniejszyć różnicę punktową do nas, ale jest to nadal pięć punktów i dla nas to dobrze, że tak zostaje. Wiedzieliśmy, że ta presja będzie na nich ciążyła i że będą prowadzić grę.
Lechia ma taki skład i takich zawodników, którzy w ataku pozycyjnym są dobrzy. Nowy szkoleniowiec Lechii jest Hiszpanem, a Hiszpanie charakteryzują się tym, że chcą grać w ataku pozycyjnym, tak to też wyglądało w poprzednich zespołach, które prowadził trener Badia. W pierwszej połowie wybieraliśmy momenty wyższego i niższego pressingu. Lechia nie za bardzo nam zagrażała, były dwie, trzy akcje, które Rafał Leszczyński obronił w swoim stylu. My mieliśmy też kilka swoich.
W drugiej połowie Lechia zmusiła nas do niskiej obrony. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli w tym mecz cierpieć i cierpieliśmy. Zespół bardzo dobrze biegał, poświęcał się i bronił dobrze. Spodziewaliśmy się, że będzie jedna okazja, którą trzeba będzie wykorzystać, niestety to się nie udało. Za to skutecznie się broniliśmy, zagraliśmy na zero z tyłu, a jeden punkt w tej naszej walce to malutki krok do przodu, tym bardziej, że graliśmy w okrojonym składzie, na ławce byli młodzi zawodnicy
Czemu tak szybko zmienił pan Dennisa Jastrzembskiego, który prezentował się dobrze?
Dennis to typ zawodnika, który bazuje na szybkości i dynamice, a kiedy już brakowało mu sił, został dodatkowo kopnięty w łydkę i ten ból trochę go blokował, tracił to, co prezentował w pierwszej połowie. Uważam, że zmiana Piotra Samca-Talara była dobra, bo to on wypatrzył Patryka Szwedzika, dał dużo zespołowi.
Kibice narzekają, że po raz kolejny dał pan szansę Caye Quintanie. Czym pana przekonał, by zagrać w tym spotkaniu od początku?
To jest lekka nagonka. Jakikolwiek problem w drużynie jest, to wszędzie jest Caye. On jest naszym napastnikiem, nie mamy ich dużo. Patryk Szwedzik jest młody i widzieliśmy w tej sytuacji, którą miał, jak się zachował – zabrakło mu doświadczenia. Quintana w pierwszej połowie grał przyzwoicie – walczył, biegał. W drugiej połowie chcieliśmy wpuścić Patryka i to też była dobra zmiana, miał swoją okazję.
Czy przekonał pan się, jak wiele Śląsk traci bez Exposito i Yeboaha?
Przed nami mecze, w których będziemy musieli walczyć, efekty tej walki to np. uraz Durmusa w tym meczu. My nie mogliśmy skorzystać też z Nahuela i Gretarssona, który wrócił ze zgrupowania reprezentacji Islandii z lekkim urazem. Takie jest życie zespołów i trenerów, którzy pod nieobecność zawodników pierwszego składu muszą znajdować zastępstwo, a my mamy młodą kadrę.
Jeśli dobrze zrozumiałem, to przygotowując się do tego spotkania oglądał pan mecze trenera Badii w roli szkoleniowca innych drużyn?
Tak. Musimy bardzo uważać na to, jakie informacje przekazujemy zawodnikom, żeby to było sprawdzone rzeczy, żeby zawodnik wiedział, czego faktycznie może się spodziewać na boisku. Oglądaliśmy trochę spotkań drużyn trenera Badii i spodziewaliśmy się, że Lechia zagra czwórką obrońców oraz dwoma środkowymi pomocnikami, szóstką i ósemką. To było widoczne w tym spotkaniu. Zależało nam na utrudnieniu gry tym środkowymi pomocnikom i zmuszeniu do rozgrywania piłki przez środkowych obrońców, którzy mają z tym problemy.