Janasik tanio skóry sprzedać nie zamierza
08.08.2022 (14:00) | Bartosz Królikowski
fot.: Mateusz Porzucek
Miał zostać przyspawany do ławki rezerwowych, ale to on póki co włada prawą stroną. Patryk Janasik rozegrał świetne spotkanie przeciwko Widzewowi Łódź, czym ponownie pokazał, iż to do niego należy miejsce w wyjściowej jedenastce. Defensor jak mawiał Mariusz Pudzianowski „tanio skóry nie sprzeda” i póki co jest sporym zaskoczeniem „in plus”. Zapraszamy na tekst w ramach #EchaMeczu.
Gdy pierwszym transferem Śląska Wrocław latem był Martin Konczkowski z Piasta Gliwice, każdy domyślał się co to oznacza. Kłopoty dla Patryka Janasika. Prawy obrońca WKS-u w zeszłym sezonie dostosował się do poziomu całej drużyny. Nie wyróżniał się niczym, chyba że na minus, w jego grze brakowało błysku i ofensywnego pazura, które w obecnym futbolu musi mieć większość bocznych obrońców. Zwłaszcza jeśli mają być wahadłowymi, jak Janasik za czasów Jacka Magiery. Grał sporo, ale głównie z braku odpowiednich rywali, bo Jakub Iskra albo się leczył, albo nie potrafił przekonać do siebie sztabu szkoleniowego. Zaś Bartłomiej Pawłowski szybko pokazał, że do gry na wahadle to on się nie nadaje, bo o grze obronnej nie ma zielonego pojęcia.
SIŁA UNDERDOGA
Przybycie Konczkowskiego miało być nowym rozdaniem na prawej obronie wrocławian. Oto bowiem przychodził czołowy boczny obrońca ligi, były mistrz Polski z Piastem Gliwice, w barwach którego był symbolem solidności oraz stabilizacji. Niejednokrotnie podkręconych przebłyskami ofensywnymi, bo asyst mu nie brakowało. Mówiąc wprost, dawał w Gliwicach to, czego Janasik we Wrocławiu nie potrafił. Dlatego właśnie wielu zacierało ręce na wieść o jego przybyciu, bo stabilny i jakościowy prawy obrońca, to był w tym klubie termin nieznany odkąd biegał tam Piotr Celeban. Miła odmiana po Cotugno, Musondzie czy Pawłowskim.
No i faktycznie Śląsk w pierwszych meczach tego sezonu taką solidność na tej pozycji ma, ale nie od Konczkowskiego, tylko od Janasika właśnie. Były zawodnik Odry Opole odżył pod wodzą Ivana Djurdjevicia. Już okres przygotowawczy sugerował, że to on może rozpocząć sezon jako gracz pierwszego składu, ale wielu traktowało to jako zasłonę dymną. Efekt powolnego wdrażania Konczkowskiego w zespół. Tymczasem jak w Lubinie Patryk zaczął na prawej obronie, tak do dziś miejsca nie oddaje. Niecałe pół godziny z Pogonią Szczecin. Tylko tyle jak dotąd otrzymał jego rywal, a co więcej przeciwko Portowcom Konczkowski nawet nie zmieniał Janasika, tylko wchodził na skrzydło za Jastrzembskiego. Cztery mecze, wszystkie od deski do deski. Scenariusz jakiego nie sposób się było spodziewać.
CIĘŻKA PRACA POPŁACA
Ale 24-latek ciężko pracuje i na razie udowadnia, że na to zasłużył. Solidnie prezentuje się przede wszystkim w defensywie. Najsłabiej jak cały zespół zagrał z Koroną, ale i tak to nie on był tam głównym problemem w defensywie WKS-u. Za to choćby przeciwko Pogoni nie dał pograć samemu Kamilowi Grosickiemu, a przynajmniej nie tak jak reprezentant Polski sobie to wyobrażał. Za to mecz z Widzewem to był popis jego jakości. Jego strona była szczelna, w przeciwieństwie do tej gdzie biegał Victor Garcia. Do tego kluczowa interwencja gdy zdjął piłkę z nogi Pawłowskiego i naprawdę szkoda, iż jego piękny strzał zza szesnastki tylko obił bramkę, zamiast do niej wpaść. To byłaby doskonała puenta jego dobrej formy. Wszystko to warto docenić tym bardziej, że przed sobą Janasik ma Piotra Samca-Talara, który lekko mówiąc tytanem pracy w defensywie nie jest. Wsparcie skrzydłowego jest bardzo ważne dla bocznego obrońcy, a Patryk za bardzo go nie ma. Lekko mówiąc.
RYWALIZACJA PALIWEM NAJLEPSZYCH
Jaki jest sekret tej formy? Przyczyn może być wiele. Przede wszystkim 24-latek może w końcu być obrońcą, a nie świrować z niepewnym wahadłem. Dostał też wyraźny kredyt zaufania, bo w zeszłym sezonie wielu czekało aż usiądzie na ławce, a Jacek Magiera próbował na jego pozycji nawet tego równie biednego w tamtej sytuacji Pawłowskiego. Ivan Djurdjević podkreśla jak ważne jest zaufanie do piłkarzy i że nie wolno zmieniać ich po jednym błędzie. Dla niektórych piłkarzy taki komfort psychiczny potrafi zdziałać naprawdę wiele.
Ale równie ważna, a może i najważniejsza jest w tym wszystkim rywalizacja. Janasik wie jakiej jakości dostał rywala, a co za tym idzie jakiego poziomu musi sam od siebie wymagać, aby wygrać rywalizację. Sam piłkarz mówił zresztą na antenie Canal+ Sport po meczu z Pogonią, iż konkurencja do miejsca w składzie go napędza. Póki co pokazuje, że nie były to słowa rzucone na wiatr, a Konczkowskiego czeka trudne zadanie. Na dodatek w nowej sytuacji, bo w jego dotychczasowych klubach, Ruchu Chorzów i Piaście Gliwice, Waldemar Fornalik ufał mu w pełni. Tutaj pojawiły się strome schody, a Janasik z pewnością ma zamiar zadbać, by tej stromości nie utraciły. Należy mu życzyć powodzenia w tej misji, bo zespół na pewno na tym nie straci.