Koszmar we Wrocławiu. Brak słów... Śląsk 2:3 Ruch (RELACJA)
27.04.2024 (22:05) | Krzysztof Rakowicz
fot.: Rafał Sawicki
Miał być świetny mecz, przy wybornej atmosferze i pogodzie. Miało być zbliżenie się do lidera. Skończyło się ogromnym rozczarowaniem, złością i niedowierzaniem. Śląsk, mimo dobrej końcówki, przegrał z ostatnim w tabeli Ruchem Chorzów 2:3 (choć prawie zremisował) i przestał być wiceliderem Ekstraklasy.
Ruch zawitał na wrocławski obiekt pierwszy raz od siedmiu lat. Tarczyński Arena ostatni raz gościła chorzowian 13 maja 2017 roku i zdecydowanie ten dzień nie należał do najlepszych dla Niebieskich. Wtedy Śląsk wygrał aż 6:0. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ. Siedem lat temu to zwycięstwo pomogło WKS-owi utrzymać się w Ekstraklasie, a tym razem starcie z Ruchem miało zupełnie inne znaczenie. Wynik będzie miał duży wpływ na to, czy ekipa Jacka Magiery zostanie mistrzem Polski. Kibice Trójkolorowych doskonale zdają sobie sprawę z tego, dlatego zapewnili zawodnikom wsparcie, licznie zjawiając się na trybunach.
Śląsk po trzech meczach przerwy, wrócił do gry czwórką obrońców. Po trzech kolejkach gry od pierwszej minuty, na ławkę rezerwowych wrócił Patryk Klimala. W kadrze meczowej zabrakło Łukasza Bejgera.
KOSZMAR NA TARCZYŃSKI ARENIE
Mecz poprzedziła minuta ciszy z powodu śmierci Franka Tokarskiego. Na początku spotkania obie drużyny badały się nawzajem. W oczy rzucać się mogła nadprzeciętna aktywność Mateusza Żukowskiego, który przez pierwsze pięć minut spotkania miał nogi pełne roboty. Jego pierwsze dośrodkowanie zostało przecięte przez obrońcę Ruchu, a drugie było dobrą okazją dla Patricka Olsena. Duńczyk niestety minął się z toczącą się piłką. Kilka minut później ta sytuacja się zemściła… Miłosz Kozak popisał się celną wrzutką z lewego skrzydła, która została wykończona przez Novothnego. Mimo, że strzał Węgra był w środek bramki, to i tak stanowiło to zaskoczenie dla Leszczyńskiego, który skapitulował.
Gol dla drużyny gości. Bramkę zdobył Soma Novothny.
— Śląsknet (@Slasknet) April 27, 2024
____________________________________
11’ #ŚLĄRCH 0:1
LIVE https://t.co/ZHMWL0BPmn
Wojskowi nie podłamali się stratą gola. W 17. minucie Exposito próbował odpowiedzieć, uderzając z prawego rogu pola karnego, ale nie poszło mu to po myśli, gdyż strzelił wprost w ręce Stipicy. Chorzowianie po zdobytej bramce byli w gazie i regularnie stwarzali sobie sytuacje. Jedną z nich był rajd Kozaka na lewej flance. Jedyne, czego mu zabrakło, to dobrego uderzenia. A tak to Leszczyński bez problemu złapał piłkę. Chwilami można było odczuć, że to Ruch walczy o mistrzostwo kraju, a Śląsk jedną nogą był w I lidze. Niebiescy nie mieli problemu z zepchnięciem WKS-u na swoją połowę. Przewaga gości potwierdziła się w 27. minucie, gdy po zamieszaniu w polu karnym gola strzelił Wójtowicz. Bramkę można przypisać Konczkowskiemu, który nie wrócił na swoją pozycję, przez co Moneta miał sporo przestrzeni, a także Petkowowi, który nie trafił w futbolówkę przy pierwszej próbie interwencji, a przy drugiej wybił ją pod nogi Starzyńskiego. Po jego strzale piłka rykoszetem trafiła do Wójtowicza, a ten dopełnił formalności. Na trybunach pojawiła się słuszna frustracja. Kibice Śląska nie na taki mecz liczyli. Gra w ofensywie podopiecznych Jacka Magiery była, lekko mówiąc, słaba. Dante Stipica miał prawo być znudzonym w trakcie pierwszej części spotkania.
To się zmieniło w 40. minucie, gdy Śląsk wyszedł z kontratakiem dwóch na jednego. Exposito wypuścił Żukowskiego sam na sam, skrzydłowy miał ogrom miejsca i jedynie bramkarza obok siebie… a mimo to trafił prosto w niego. Ciężko to nawet skomentować, każdy na trybunach był gotowy, by za moment celebrować bramkę kontaktową. Niestety wciąż WKS tracił dwa gole do rywali. W doliczonym czasie gry Żukowski stanął przed kolejną szansą (tym razem nieco trudniejszą), lecz jego strzał został zablokowany przez Szymańskiego, który stał przed linią bramkową. Tym nieprzyjemnym akcentem sędzia zakończył jeszcze bardziej nieprzyjemną pierwszą połowę, o której każdy wrocławianin wolałby zapomnieć.
Statystyki po pierwszej połowie: Śląsk – Ruch
- posiadanie piłki: 61% - 39%
- strzały: 6 – 4
- strzały celne: 2 – 3
- podania (celność): 255 (78%) – 178 (76%)
- przebiegnięty dystans [km]: 52,27 – 55,92
BYŁO ŹLE, A JEST JESZCZE GORZEJ
Druga połowa mogła się zacząć fatalnie, bo chorzowianie ruszyli z kontrą. Kozak oddał strzał z ostrego kąta, przez co Leszczyński nie miał problemu z interwencją. Przez następne minuty Śląsk nieskutecznie próbował otworzyć swoje konto bramkowe. Brakowało jednak najważniejszego – strzału. Gdy pisałem wcześniejsze zdanie (w około 57. minucie), trochę się zmieniło. Najpierw Jehor Macenko oddał strzał z pięciu metrów, ale chorzowian w ostatniej chwili uratował Novothny blokując strzał, a kilkadziesiąt sekund później strzał Olsena z kilku metrów również został zablokowany, tym razem przez Szymańskiego. W mgnieniu oka akcja przeniosła się w okolice drugiej bramki, do której trafił Novothny. Na szczęście Węgier był na spalonym. Chwilę później wpuszczony za Olsena Klimala znalazł się w sytuacji sam na sam. Jego strzał został obroniony przez Stipicę. Trzeba jednak przyznać, że napastnik znalazł się w niekomfortowej sytuacji, bowiem uderzał z ostrego kąta. Mimo to sytuacja była dosyć klarowna i powinna skończyć się golem dla zespołu trenera Magiery. Przez następne minuty wrocławianie coraz bardziej dominowali, ale każda próba zdobycia bramki kończyła się niepowodzeniem. Gwoździem do trumny było trzecie trafienie gości, którego autorem był Feliks, którego nie dopilnował Macenko. Kibice licznie zaczęli opuszczać stadion, tracąc cierpliwość do bezradnych w sobotnie popołudnie zawodników Śląska. W 87. minucie honorowego gola strzelił Exposito po dograniu z prawego skrzydła. Hiszpan przymierzył i uderzył w lewe okienko. Jest to jedyny pozytyw płynący z tego spotkania, gdyż kapitan Trójkolorowych powiększył swoją przewagę w klasyfikacji strzelców.
PATRYK, DLACZEGO?...
W doliczonym czasie gry Śląsk zdobył długo wyczekiwaną bramkę kontaktową, a jej autorem był Jehor Macenko. Mogło być tak pięknie… Klimala w ostatnich sekundach meczu po dograniu Exposito nie trafił na pustą bramkę.
Gdyby Śląsk grał tak, jak przez ostatnie minuty, to zmiażdżyłby chorzowian, a tak to Wrocław ponurym akcentem rozpoczyna sobotni wieczór.
Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów 2:3 (0:2)
87’ Exposito, 90+2’ Macenko - 12’ Novothny, 27’ Wójtowicz, 75’ Feliks
Śląsk: Leszczyński – Janasik (72’ K.Kurowski), Petkov, Petrov, Konczkowski (46’ Macenko), Żukowski, Olsen (61’ Klimala), Pokorny, Schwarz (79’ Jezierski), Nahuel, Exposito
Ruch: Stipica – Szur (79’ Michalski), Szymański, Josema (72’ Sadlok), Wójtowicz, Starzyński, Letniowski (79’ Vlkanova), Moneta (46’ Bartolewski), Kozak (66’ Feliks), Novothny, Szczepan
Żółte kartki: 22’ Exposito, 32’ Petkow (pauzuje w następnym meczu) – 36’ Moneta, 90’ Feliks
Frekwencja: 25 035
Sędziował: Wojciech Myć