Lech Poznań - Śląsk Wrocław 0:1. Wyjazdowe przełamanie Śląska! (RELACJA)
14.08.2022 (21:55) | Jan Micygiewicz
fot.: Paweł Kot
W meczu 5. kolejki ekstraklasy Śląsk Wrocław wybrał się w delegację do Poznania. Gospodarze w tym sezonie zgromadzili zaledwie jeden punkt w trzech starciach i na własnym stadionie przegrali z Wisłą Płock oraz Stalą Mielec. Tak było też w tym przypadku - autorem jedynego gola w meczu był Petr Schwarz i Śląsk wywalczył pierwsze od bardzo dawna wyjazdowe trzy punkty!
W składzie Śląska doszło do jednej istotnej zmiany. Pierwszy raz w podstawowej jedenastce Ivan Djurdjević postawił na Johna Yeboaha. Na ławce rezerwowych usiadł Dennis Jastrzembski. Wielu rotacji po meczu z islandzkim Vikingurem dokonał z kolei John van den Brom. Największe problemy Lech miał na środku obrony, gdzie z powodu kontuzji kilku podstawowych zawodników musiał zagrać Nika Kvekveskiri, nominalny środkowy pomocnik.
NIEMRAWY POCZĄTEK ZAKOŃCZONY GOLEM
Od początku meczu aktywni byli skrzydłowi Śląska. W pierwszym kwadransie najpierw John Yeboah przeprowadził charakterystyczną dla siebie akcję z zejściem z prawego skrzydła do środka na strzał, a potem na lewej flance urwał się Piotr Samiec-Talar. Groźnie pod bramką Michała Szromnika zrobiło się w 18. minucie. Giorgi Tsitaishvili z wielką łatwością poradził sobie z Victorem Garcią, założył siatkę Hiszpanowi i oddał strzał w kierunku dalszego słupka. Bramkarz Śląska, który był bohaterem meczu z Widzewem, stanął jednak na wysokości zadania.
Gruziński skrzydłowy był zdecydowanie najgroźniejszym zawodnikiem gospodarzy od początku meczu. Tsitaishvili dryblował, podawał, strzelał i sprawiał mnóstwo problemów obrońcom z Wrocławia. Przez pierwsze 25 minut mogło wydawać się, że podopieczni Ivana Djurdjevicia podeszli do meczu zbyt spokojnie. Podobnie jak w w Kielcach, wrocławianie przegrywali większość pojedynków fizycznych i sprawiali wrażenie apatycznych.
Wszystko zmieniło się jednak gdy na akcję indywidualną zdecydował się Petr Schwarz. Czech odebrał piłkę na własnej połowie, samemu podprowadził ją pod pole karne Lecha, z łatwością ograł Kvekveskiriego prostym zwodem na zamach i uderzył nie do obrony dla Bednarka. Środkowy pomocnik oddał strzał z lewej nogi w prawy dolny róg bramki i Śląsk zaskakująco objął prowadzenie.
NIESKUTECZNOŚĆ LECHA
Bliski szczęścia w 32. minucie po raz kolejny był Tsitaishvili. Piłkarz Lecha posłał bardzo mocny strzał po ziemi, ale piłka nieznacznie minęła prawy słupek bramki gości. Cały czas czujność między słupkami musiał zachowywać Szromnik. Po chwili kapitan znowu wykazał się po strzale z rzutu wolnego Kvekveskiriego. Kolejna próba Gruzina ze stałego fragmentu była już zdecydowanie gorsza, ale piłka odbiła się od nogi jednego z graczy Śląska i kolejny raz paradą popisał się Szromnik.
Z każdą minutą coraz bardziej pachniało golem wyrównującym dla gospodarzy. Wrocławianie skupiali się na defensywie i pozostawali głęboko cofnięci na własnej połowie. Techniczny strzał Afonso Sousy nieznacznie minął okienko bramki, a uderzenie głową Filipa Marchwińskiego z bliskiej odległości trafiło w słupek.
Śląsk schodził na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, ale to Lech był w pierwszej połowie zdecydowanie przeważającą stroną. Piłkarze ze stolicy Dolnego Śląska mogli mówić o sporym szczęściu, że cały czas utrzymywali czyste konto. Nie wiadomo jak potoczyłaby się pierwsza połowa gdyby nie rażąca nieskuteczność podopiecznych Johna van den Broma.
GŁĘBOKA DEFENSYWA
W 46. minucie na murawie pojawił się Matias Nahuel, który zastąpił znowu bezbarwnego Caye Quintanę. Były zawodnik Villarrealu po raz pierwszy został ustawiony za Erikiem Exposito, czyli na swojej ulubionej pozycji. Pierwszy akcent ofensywny Śląska po przerwie należał do Exposito, który celnie uderzył z dystansu. Bednarek nie miał jednak większych problemów ze skuteczną interwencją.
Zmiany zobaczyliśmy również w Lechu, na boisku pojawili się Joao Amaral i Michał Skóraś, lecz cały czas utrzymywał się korzystny wynik dla Trójkolorowych. Świetną okazję miał ten drugi, ale niecelnie uderzył ustawiony na wprost bramki w polu karnym. Wrocławianie nie mieli przez sporą część drugiej połowy nic do powiedzenia. Głęboka defensywa pozwalała utrzymywać prowadzenie, ale wszystkie próby kontrataków kończyły się niepowodzeniem. Od razu po odbiorze widzieliśmy długie zagranie w kierunku Exposito. Osamotniony Hiszpan nie miał jednak zbyt dużych szans na utrzymanie się przy piłce.
SZROMNIK ZNOWU BOHATEREM
Okazja na podwyższenie prowadzenia wreszcie nadarzyła się w 70. minucie. Świetnie wyprowadzoną kontrę mógł skończyć Exposito, ale przestrzelił w idealnej sytuacji sam na sam. Chwilę później napastnik opuścił boisko, a w jego miejsce zameldował się Sebastian Bergier. Wychowanek Śląska miał dwie dobre okazje na zdobycie premierowego gola w ekstraklasie, ale za pierwszym razem nie trafił w bramkę, a w kolejnej próbie uderzył w Bednarka.
Na kolejny tytuł zawodnika meczu ciężko pracował Michał Szromnik. Kapitan Śląska co kilka minut był sprawdzany przez Lechitów i dzielnie strzegł dostępu do własnej bramki. Drugi mecz z rzędu z czystym kontem Szromnika jest tym większym sukcesem, że gospodarze oddali aż osiemnaście strzałów na bramkę, w tym sześć celnych. Dla porównania wrocławianie oddali tylko sześć uderzeń, z czego trzy były celne.
To pierwsze wyjazdowe zwycięstwo wrocławian od 19 marca, gdy wygrali 2:1 w Płocku. Dzięki wygranej Śląsk awansował na 7. miejsce w tabeli i po pięciu meczach ma na koncie osiem punktów.
Lech Poznań 0:1 (0:1) Śląsk Wrocław
Schwarz 26'
Lech Poznań: Bednarek - Douglas, Pingot, Kvekveskiri, Perreira - Karlstrom (55' Skóraś), Murawski, Sousa (55' Amaral), Marchwiński, Tsitaishvili (63' Velde) - Ishak (63' Szymczak)
Śląsk Wrocław: Szromnik - Janasik, Poprawa, Gretarsson, Garcia - Olsen, Schwarz, Samiec-Talar (60' Konczkowski), Yeboah (75' Hyjek) - Quintana (45' Nahuel), Exposito (79' Bergier)
Żółte kartki: Yeboah, Garcia, Quintana, Olsen
Sędzia: Piotr Lasyk