Leszczyński: Mam nadzieję, że co roku będziemy dostarczać takich emocji
26.05.2024 (10:00) | Marcin Sapuńfot.: Paweł Kot
Rafał Leszczyński zakończył sezon z największą liczbą czystych kont (trzynaście). 32-latek to niewątpliwie jedna z tych postaci, bez których nie byłoby sukcesu, jakim jest wicemistrzostwo Polski. "Myślę, że mamy się z czego cieszyć, aczkolwiek złote medale smakowałyby troszeczkę lepiej" - mówi bramkarz.
Na początek gratulacje z powodu zwycięstwa i sukcesu, jakim jest srebrny medal. Dla ciebie to też znakomity sezon, bo jesteś najlepszym bramkarzem Ekstraklasy. Jak się z tym czujesz?
To się okaże w poniedziałek. Świeże liczby są za mną, ale decyzje bywają różne. Cieszę się z tego, że udało nam się zakończyć sezon z trzema punktami. Seria czterech zwycięstw rzędu na pewno też pokazuje, że to nie jest przypadek. Zdobyliśmy 63 punkty, tyle, co Jagiellonia. Boli to, że przegraliśmy z nimi bezpośrednim meczem, ale takie jest życie. Trzeba im pogratulować. Myślę, że też mamy się z czego cieszyć, aczkolwiek złote medale smakowałyby troszeczkę lepiej.
Widać u ciebie stonowaną radość, ale liczba trzynastu czystych kont robi wrażenie, musisz sam przyznać.
Tak, na pewno, ale ja już wielokrotnie mówiłem, że oddałbym połowę albo wszystkie te czyste konta, żeby był złoty medal. Jesteśmy wszyscy drużyną i tak samo ja bez drużyny nic nie zrobię, tak samo czasami oni beze mnie. Najważniejszy jest wynik zespołu i szkoda mimo wszystko tego złotego medalu. Myślę, że bardziej bym się cieszył, gdyby to odbyło się po prostu w takim wymiarze, że zaczynamy razem ten mecz, a nie, że wychodzimy na boisko i wiemy, że w Białymstoku jest już 3:0. Uważam, że to trochę nie w porządku.
Czy atmosfera lekko siadła, kiedy doszły do was głosy o wyniku w meczu Jagiellonii z Wartą?
Może nie atmosfera, ale wiesz, grasz, wydaje się, że po to się robi taką multiligę, po to ustawia się wszystkie mecze o jednej porze, a ty wychodzisz w 30. minucie i na innym boisku jest 3:0, więc były jakieś myśl. Chwała też zespołowi za to, że mentalnie to dźwignęliśmy, bo według mnie, niektórzy byli trochę tym rozbici.
Przejdźmy do samego meczu w Częstochowie. Czy w normalnych warunkach gol dla Rakowa nie wpadłby?
Nie wiem, nie myślę o tym, nie zastanawiam się teraz. Taka była piłka, takie były warunki dla jednych i dla drugich. Kiedyś też Polska grała słynny mecz na wodzie i też go przegrała. Musimy szanować to, co mamy. Mam nadzieję, że będą to fajne fundamenty i podwaliny pod zdrowsze funkcjonowanie klubu i zespołu i co roku będziemy dostarczać przynajmniej takich emocji.
Jak przygotowywaliście się pod tym kątem mentalnym w ostatnim tygodniu?
Normalnie, trenowaliśmy tak jak zawsze. Wiedzieliśmy też, że troszeczkę presja jest bardziej po stronie Jagiellonii, bo oni musieli, my mogliśmy. Ale aura dzisiaj splatała figla i trochę dziwnie, jeśli wychodzimy na ten mecz 30 minut po przeciwnikach.
Możesz śmiało powiedzieć, że zakończony już sezon był dla ciebie najlepszym w karierze?
Muszę tak powiedzieć. Oczywiście, przygodę w Ekstraklasie zacząłem trochę późno, bo tak w stu procentach dopiero od zeszłego sezonu. Ponad 50 meczów w moim wieku to nie jest jakoś dużo, ale piłka jest taka, że trzeba marzyć i nie poddawać się. Na swoim przykładzie widzę, że może się wydarzyć wszystko i w bardzo krótkim czasie może się zmienić wszystko o 180 stopni.
Czujesz się liderem wicemistrzowskiego zespołu?
Na pewno w pewnych aspektach organizacyjnych czuję się takim liderem. Myślę, że też to pokazuje, jak skompletował kadrę Jacek Magiera jeśli chodzi o radę drużyny. Są w niej bardziej doświadczeni zawodnicy i na pewno czuję się jednym z takich liderów na boisku i poza nim.
Co wam powiedział trener Jacek Magiera, zanim jeszcze wybiegliście na boisko?
Powiedział prostą i bardzo ważną rzecz, że przyjechały tutaj nasze rodziny, przyjechali kibice. Wszyscy chcą zobaczyć, jak Śląsk tutaj wygrywa i żebyśmy to też zrobili dla nich, ale przede wszystkim też dla siebie, Pokazuje to siłę sportowca. Mimo że wiesz, że teoretycznie jesteś przegrany, walcz do końca.
Myślisz, że to jest początek Śląska, który będzie rok do roku gdzieś w tej czołówce? Łukasz Bejger powiedział ostatnio, że w klubie pod kątem organizacyjnym zrobiono postęp. Masz nadzieję, że sukces sportowy będzie początkiem stabilizacji?
Trzeba sobie jasno powiedzieć: odkąd Jacek Magiera objął zespół, postawił pewne warunki, które muszą zostać spełnione, żeby on w ogóle tutaj chciał przyjść, funkcjonować w tym środowisku i w klubie. Myślę, że trzeba mu mocno przyklasnąć, bo naprawdę organizacyjnie względem zeszłego sezonu jest to ogromna metamorfoza. Myślę, że osoby tutaj przy klubie też to potwierdzą.