Łuczywek: Piłkarze czują, że się o nich dba (WYWIAD)
21.01.2024 (16:00) | Marcin Polańskifot.: Marcin Polański
Z Tomaszem Łuczywkiem, członkiem sztabu szkoleniowego Śląska Wrocław rozmawialiśmy podczas zgrupowania w Chorwacji. Drugiego trenera WKS-u zapytaliśmy m.in. o przebieg obozu, współpracę z Jackiem Magierą i jakiego zespołu "Wojskowych" możemy spodziewać się wiosną. Zapraszamy do lektury.
Wywiad przeprowadzony został 18.01.2024 roku, przed meczem z Hajdukiem Split.
Jak wygląda dzień na obozie dla trenera? Piłkarze po zajęciach odpoczywają, a członkowie sztabu takiego komfortu chyba nie mają?
Przyjeżdżając na obóz każdy z nas pracuje 24 godziny na dobę. Trenerzy mają swoją rolę do odegrania w drużynie – naszym obowiązkiem jest przygotowanie treningu, prowadzenie go, zadbanie o regenerację i przygotowanie na kolejny dzień. Zawodnik tak samo jest w pracy całą dobę. Nie wyobrażam sobie, że ktoś przyjeżdża na obóz tylko trenować. Dwa treningi w ciągu dnia to trzy godziny na boisku, a reszta to zadbanie o swoje ciało, by być gotowym na sto procent na kolejne treningi. Także to jest praca cały czas, zarówno dla zawodnika, jak i trenera.
Liczba zadań do zrealizowania jest duża - trenerzy rozmawiają w szerszym gronie popołudniu czy wieczorem, ale to jest nasza codzienna praca. Zawsze po kolacji spotykamy się, omawiamy co będzie realizowane w kolejnym dniu, przydzielane są obowiązki. Idąc na śniadanie mamy już plan na cały dzień. Mamy do tego doskonałe warunki, mamy swój pokój do takich narad. Nie jest to nic nadzwyczajnego, chleb powszedni trenerów.
Sztab w Śląsku w ostatnim czasie rozbudował się i liczy kilkanaście osób. Czy to pomaga, bo jest więcej rąk do pracy, czy jednak też są minusy w postaci trudności zapanowania nad tak dużą grupą?
Trzeba pamiętać, że piłka nożna stała się bardzo wyspecjalizowana. Do sztabu poszukiwane są osoby o określonych umiejętnościach. Każda z nich jest bardzo potrzebna i ma określone zadania, zakres odpowiedzialności i każdy czuje się spełniony. Trener Magiera bardzo o to dba, żeby każdy czuł, że odpowiada za to, w czym czuje się najlepiej. Tak, by każdy oddał swoją pasję dla zespołu. Nie dla siebie, nie dla swojego wysokiego ego, tylko dla drużyny, która jest najważniejsza. Liczba osób pomaga w realizacji rzeczy, które są dla zawodników kluczowe, a piłkarze czują, że się o nich dba.
Takim elementem docenienia są funkcje – jest aż trzech drugich trenerów, a nie asystentów.
Przewrotnie powiem, że osoby z zewnątrz to widzą. My na tytuły nie zwracamy uwagi. Czy jestem asystentem, czy drugim trenerem, to nie ma naprawdę znaczenia. My wszyscy jesteśmy trenerami, nie tylko nasza trójka, ale pozostali członkowie sztabu. Każdy z nas jest trenerem. Jest head coach odpowiadający za wszystko, ale my wszyscy pozostali jesteśmy trenerami i tworzymy team.
Jako szersze grono trenerów jesteście zaangażowani w proces decyzyjny przy pozyskiwaniu nowych zawodników?
Wspólnie podejmujemy decyzje, jesteśmy częścią tego procesu. Marcin, Paweł i ja dostajemy do oceny niektórych zawodników, którzy przechodzą już pewien proces skautingu. Najpierw mamy skauting, który wyłania kandydatów, potem dyrektor Balda i trener Magiera dokonują wstępnej oceny, do naszej trójki trafiają też dane do oceny czy taki transfer byłby dla nas korzystny.
Zmiana Turcji na Chorwację na miejsce zimowego zgrupowania to dobra decyzja?
Myślę, że bardzo dobra. Doceniamy spokój, który mamy w hotelu. Doceniamy miejsce, jest wybrane doskonale. Wszystko co chcemy, to mamy. Mamy swoje boisko, ale cały hotel i otoczenie jest świetne. Każde miejsce ma swoją specyfikę, ale tutaj czujemy się drużyną, o którą dbają osoby zarządzające obiektem. Czujemy spokój i komfort pracy. W Turcji są duże hotele, jest dużo drużyn, jest cały czas zgiełk. Tutaj mamy to, czego potrzebujemy – ciszę i skupienie na pracy. Jesteśmy polską drużyną, która może będzie w przyszłości prekursorem tego miejsca i pewnie tutaj dbając o nas wiedzą, że możemy wystawić dobre recenzje i w przyszłości inne kluby tu przyjadą. Znając trenera Magierę, wiem że jest on zadowolony.
W pierwszym sparingu Dinamo Zagrzeb okazało się lepsze. Często są głosy, że do wyników sparingów nie ma co przykładać dużej wagi. Jak do tego podchodzicie?
Traktujemy sparingi bardzo poważnie i drużyna o tym wie. Chcemy w każdym meczu wygrywać, czy to liga czy sparing. Jesteśmy w takim miejscu, chcemy zbudować takie morale zespołu, żeby wygrywać każdy mecz, sparingi również. Ktoś powie, że wynik nie jest najważniejszy, ale jest najważniejszy. W sporcie jeżeli ktoś rywalizuje i myśli, że wynik nie jest najważniejszy, to zaraz inni, którzy chcą wygrywać go prześcigną. Dla nas wynik jest kluczowy, niestety wczoraj nie udało się wygrać. Wiemy z kim się mierzyliśmy - Dinamo to topowy zespół w Chorwacji, grający w pucharach. Nie byliśmy na pewno zespołem gorszym. Przegraliśmy, ale mieliśmy swoje sytuacje i z przebiegu meczu remis byłby sprawiedliwy. Nie została uznana bramka Erika Exposito po bardzo minimalnym spalonym, a być może go nie było, niestety VAR-u nie mieliśmy. Sytuacje, które wypracowaliśmy sobie w pierwszej połowie powinny przerodzić się w nasze prowadzenie do przerwy. W pierwszej połowie boisko lepiej nadawało się do grania, w drugiej było już takie błoto i nierówności, że trudno było o tak płynną grę i to wpłynęło też na to, że tych sytuacji bramkowych było mniej.
Można się spodziewać, że w kolejnych sparingach piłkarzom będzie trudniej, bo nogi będą coraz cięższe?
Rzeczywiście będzie coraz trudniej, bo treningi się nakładają. Zawodnicy też mają ograniczone możliwości. Z każdym dniem organizmy się adaptują do ciężkiej pracy, ale liczba treningów się kumuluje. Do meczu z Dinamem nie mieliśmy dnia wolnego przez cały tydzień. Było 9 jednostek treningowych w ciągu 7 dni. Trzeba powiedzieć, że zawodnicy bardzo dobrze znieśli te obciążenia. Pod względem motoryki mecz stał na bardzo dobrym poziomie. W meczu z Hajdukiem też pewnie będzie widać zmęczenie. Czym jest jednak zmęczenie dla piłkarza? Jest brakiem komfortu. W sporcie nie ma komfortu i zawodnicy muszą o tym wiedzieć. Zawsze muszą być w sferze niekomfortowej, zawsze muszą czuć, że coś jest nie tak. Rywal może być silniejszy, czy wynik niekorzystny, coś może się zadziać. Nie może być to usprawiedliwieniem. Piłkarz musi czuć pewien dyskomfort. Nie można się tłumaczyć zmęczeniem w sparingu, trzeba znaleźć sposób na rywala. Jeżeli nogi nie niosą, to trzeba przyjąć inny styl gry, tak by dążyć do celu – wygranej.
Czy podobnie w kolejnych meczach również pojawią się dwie różne jedenastki?
Na pewno te 45 minut gry każdy powinien mieć, co oznacza, że siedmiu zawodników w takich meczach nie uczestniczy. To jest sport, rywalizacja jest na każdym kroku. Oni muszą wiedzieć o tym, że nie mogą się poddawać. Ta siódemka, która nie zagrała musi być gotowa, musi czekać i być gotowym na wykorzystanie szansy, gdy ona się pojawi. W sporcie chodzi o rywalizację. Będąc w pierwszym składzie musisz rywalizować z zawodnikiem, który cię naciska, będąc w drugiej jedenastce musisz gonić tego z góry i uciekać przed tym, który się nie załapał, a będąc w tej siódemce poza kadrą cały czas pracować, by te szansę otrzymać. Z Hajdukiem zagramy pewnie bardzo podobnie jak z Dinamem, a co będzie dalej zobaczymy. Dla nas najważniejszym jest mecz z Pogonią i do niego się przygotowujemy, to jest nasz cel i temu służą te sparingi, wtedy nastąpi weryfikacja. Ale tak jak mówiłem, każdy sparing wychodzimy po to, żeby wygrać.
Czy w związku z tym zabieranie tak szerokiej 31-osobowej kadry ma sens?
Znowu przewrotnie zapytam – czy pytaliście zawodników tych z szerokiej kadry co o tym sądzą? Jakbyście ich zapytali czy jest sens ich zabierać, to by nie wpadli że można zadać takie pytanie. Oni przyjechali po to, żeby rywalizować. Każdy z nich jest wdzięczny za to, że jest na tym obozie. Można było przyjechać w 20, ale pamiętajmy o tym, że mamy przepis o młodzieżowcu i pewna grupa zawodników, która nie zagrała z Dinamem, to są w dużej mierze ci młodzi zawodnicy, którzy pukają do wąskiej kadry. Musimy też szukać rozwiązań tej kwestii młodzieżowca, nie tylko na teraz, ale także na kolejne sezony.
Co w takim razie trener sądzi o przepisie o młodzieżowcu?
Ekstraklasa się rozwija, to widać po drużynach grających w europejskich pucharach. Idziemy do przodu, chcemy w Europie odgrywać coraz większą rolę. Jesteśmy jedyną ligą, która taki przepis ma i można się zastanowić na ile on dał polskiej piłce korzyści, a ile może byłoby gdyby nie istniał. Nie mnie to oceniać i decydować, ale taki przepis trochę zaburza budowanie drużyny i budowanie młodych zawodników. Nie można ukrywać, że oni często dostają za darmo miejsce w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej.
Pochodzi trener z Sosnowca i jest tam można śmiało powiedzieć legendą. Ostatnio na stronie klubowej Zagłębia pojawiły się życzenia urodzinowe. To chyba miłe?
Może nie wszyscy wiedzą, jestem zawodnikiem, który zagrał prawie najwięcej meczów w historii dla Zagłębia, zaraz po Wojtku Sączku. Jestem postacią bardzo rozpoznawalną w Sosnowcu i utrzymuję kontakt z osobami z klubu, bo spędziłem tam prawie 30 lat. Wchodząc do klubu jestem na większości zdjęć. To miłe, że pamięta się o mnie.
Właśnie w Zagłębiu spotkaliście się z Jackiem Magierą i to „małżeństwo” trwa już wiele lat. Mówi się, że 7 rok związku bywa takim najtrudniejszym, ale chyba nie zanosi się na rozwód?
Już chyba przebrnęliśmy przez to, bo współpracujemy od 2016 roku. Doceniam bardzo pracę z trenerem Magierą, bardzo dużo się nauczyłem. Myślę, że też działa to w drugą stronę. Oczywiście to on zawsze podejmuje decyzje ostateczne. Spotkaliśmy się w Sosnowcu, gdy ja tam byłem jako były piłkarz i asystent poprzedniego trenera. Od tego czasu poprzez Legię, reprezentacje młodzieżowe, jesteśmy razem ze sobą. Mam wrażenie, że cały czas rozwijamy się i nikt nie myśli, żeby to zmieniać. Każde pół roku to jest nauka, rozwój, czuję się bardzo dobrze w tej roli.
Zmieniliście się przez ten czas?
Bardzo się zmieniliśmy. Nie zmienia się za to etos pracy - zawsze ciężko pracowaliśmy i nasza pasja nie maleje. Jako trenerzy z każdym półroczem stajemy się lepsi, każda runda to chęć rozwoju. To widać chyba też teraz, jak szukamy tej recepty na to, żeby drużyna Śląska była na określonym wysokim poziomie.
Po zakończeniu pierwszej kadencji w Śląsku utrzymywaliście ze sobą kontakt? Analizowaliście czemu doszło do tej sytuacji?
Po zwolnieniu ze Śląska byliśmy cały czas w kontakcie ze sobą. Razem współpracujemy, ale nawet gdy się rozstaliśmy – bo zostaliśmy we Wrocławiu z rodziną, a trener Magiera wrócił do Warszawy – to cały czas się kontaktowaliśmy. Jeździliśmy na konferencje, szkoliliśmy się i wyciągaliśmy wnioski z tego, co się wydarzyło. Cały czas jesteśmy ze sobą w kontakcie, także z Pawłem Kozubem, który dołączył do nas w Legii i od tego czasu pracujemy w trójkę. Teraz dołączył do nas Marcin Dymkowski i wspólnie pracujemy dla Śląska Wrocław.
Ta druga kadencja w Śląsku to inna filozofia gry, już nie chęć gry ofensywnej, atrakcyjnej, ale bardziej nastawionej na defensywę. Z czego wynikła ta zmiana?
Inna filozofia, ale jest też inna drużyna, inni ludzie, z innym potencjałem. Nie mówiłbym tylko o filozofii, ale o tym, że wnioski, które wyciągnęliśmy z poprzedniej kadencji, w pewien sposób owocują. Większy nacisk kładziemy na rywalizację, która jest w sporcie kluczowa. Wynik jest ostatecznie najważniejszy. Nie zgodzę się z wieloma głosami o tym, że Śląsk gra defensywnie. Śląsk gra tak, żeby wygrać. Śląsk gra tak, jak potrzebuje, żeby wygrać. Jeżeli ktoś chce grać ofensywnie i wygrywa to super, ale jeśli ktoś gra pięknie dla oka i traci dużo bramek, to jego sprawa. Chcieliśmy tak zmienić drużynę, żeby wygrywała.
W czym tkwi sukces metamorfozy drużyny, która ledwo obroniła ligę, a pół roku później jest liderem?
Wiele czynników się na to złożyło. Trzeba też wziąć pod uwagę, że utrzymaliśmy się, bo los nam trochę pomógł. Myślę, że to utrzymanie dało oddech z zawodnikom, spadł z nich ogromny ciężar. Jedno to praca mentalna trenera Magiery z piłkarzami, przemiana ich w głowie, że mogą osiągnąć wielkie rzeczy. Jest też bardzo duża rola Erika w zbudowaniu teamu, opaska kapitana dla niego. Też nowi zawodnicy Pokorny, Petkow, sporo rzeczy na to wpłynęło i zdecydowało, że jesteśmy w takim, a nie innym miejscu.
Jednak patrząc na dane, na statystyki xG i xPTS, można odnieść wrażenie, że te wyniki były znacznie ponad stan i na wyrost. Bierzecie to pod uwagę?
Też sugerujemy się analizami matematycznymi, statystykami i one mówią o pewnym zarysie drużyny. Był taki mecz Liverpool – Newcastle, w którym xG był na bardzo wysokim poziomie i napisano po nim, że był taki jaki Puszczy Niepołomice przez całą rundę. Co to oznacza? To są tylko liczby. My je bierzemy na serio, ale to już było, patrzymy teraz na to co jest przed nami. Te dane o czymś mówią, ale nie można tego wszystkiego porównywać jeden do jednego. Patrzymy na to, ale naszym celem jest wygrywanie. Jeżeli strzelimy gola przy xG 0,01 i wygramy, to ja to biorę.
Czujecie presję przed wiosną? Oczekiwania są olbrzymie.
Nie można było przewidzieć przed sezonem, że drużyna jesienią zdobędzie 41 punktów. Żaden klub nie jest w stanie tego powiedzieć. To jest jednak za nami. Presja jest w sporcie naturalna i normalna. My z tą presją dzień w dzień się spotykamy. Każdy zawodnik, trener może tylko powiedzieć, że ona jest i będzie zawsze. Przed nami teraz 15 meczów i tylko od nas zależy co z tym zrobimy. Trzeba czerpać w sporcie garściami. Jeżeli jest jakaś szansa na wygranie meczu, to trzeba z tego korzystać. Każdy mecz chcemy wygrać, gdzie nas to zaprowadzi zobaczymy w maju. Trzeba brać to, na co sobie zapracowaliśmy i wykorzystać każdą szansę, żeby wygrać mecz.
Można się spodziewać jakiejś dużej rewolucji w taktyce czy sposobie gry wiosną? Czy nie ma sensu zmieniać dobrze funkcjonującego mechanizmu?
Zawsze jest możliwość poprawiania elementów gry, ale najważniejszym celem jest wygrywanie. Jeżeli pewien sposób, model pracy, zachowania dają nam zwycięstwa, to musimy pracować tak, żeby te wygrane były. W sporcie nie da się przewidzieć efektu. Grupa ludzi, która zapracowała na ten wynik ma się czuć komfortowo, bo zrobiła ogromny wynik jesienią. Ta sama grupa pod naciskiem nowych zawodników i tych, którzy już są, muszą zrobić wszystko, żeby utrzymać ten poziom sportowy. Myślę, że ci zawodnicy, którzy w większości grali jesienią mają czuć taką pewność siebie, automatyzmy i zachowania, które dają im poczucie bezpieczeństwa, że Śląsk będzie na dobrej drodze, żeby wygrywać mecze. A nowi mają kłopot, żeby wskoczyć do składu i maja tak ciężko pracować, żeby mocno angażować, tę grupę, która ten wynik zrobiła. Wiemy kogo mamy, jaki mamy styl i nie sądzę, żebyśmy zmienili radykalnie nasze podejście na wiosnę.
Partnerami wyjazdu Śląsknetu do Chorwacji są firmy Acana i Uniwer-Trans