Magiera: Brakuje zawodników, którzy wezmą na siebie ciężar gry
06.10.2024 (20:40) | Jan Pindral
fot.: Dawid Kokolski
Po przegranym przez Śląsk Wrocław meczu z Cracovią, w ramach 11 kolejki Ekstraklasy 2:4, trener pierwszej drużyny, czyli Jacek Magiera odpowiedział na pytania dziennikarzy.
Jak podsumuje pan ten mecz?
Zaliczyliśmy świetny początek. W 2 minucie wychodzimy na prowadzenie, a już w 8 strzelamy na 2:0. Niestety karny po indywidualnym błędzie uderzył całą drużynę, która straciła pewność siebie w wyprowadzaniu piłki spod pressingu. Długie piłki kompletnie nam nie wychodziły, były niecelne lub zawodnicy Cracovii lepiej je zbijali. W przerwie o tym porozmawialiśmy i kiedy myśleliśmy, że wrócimy do naszej gry, padł gol na 2:2. Potem straciliśmy trzecią i czwartą bramkę, co już doszczętnie dobiło zawodników mentalnie. Nikt z drużyny nie przejął na siebie ciężaru gry. Zabrakło indywidualności, albo nawet lidera na boisku. Jest to coś, co nad czym na pewno będziemy musieli popracować. Nie będzie to łatwe zadanie, ale mamy dwa tygodnie ciężkiej pracy przed sobą. Naszym celem będzie wyczyszczenie głowy po tym spotkaniu i przygotowanie drużyny pod następne, aby byli w pełnej gotowości do walki o każdą piłkę.
Czy żałuję pan wprowadzenia Tudora Baluty za kontuzjowanego Marcina Cebulę? Według mnie nie była to dobra zmiana.
Nie zgodzę się, że to nie była dobra zmiana, ale muszę mieć na uwadze, iż inaczej wygląda mecz z linii bocznej, a inaczej z trybun. Tudor miał dzisiaj za zadanie utrzymywać i rozgrywać piłkę. Z jakim skutkiem to robił? Nie wiem, ale na pewno to przeanalizujemy. Gdybym miał jeszcze raz szansę go wystawić to bym to zrobił.
Rafał Leszczyński był najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu, ale tego najlepiej nie rozpoczął. Dużo błędów indywidualnych, w tym kluczowy dzisiaj, który odmienił losy tego spotkania. Czy rozważa pan zmianę bramkarza na Tomasa Loskę, który jeszcze nie dostał szansy zadebiutowania w nowych barwach?
Na pewno rzut karny był punktem przełomowym w tym meczu. Jak już mówiłem, od tego momentu zaczęliśmy grać coraz gorzej. Rafał natomiast cały czas będzie mieć moje wsparcie i wspólnie ze sztabem będę dążył do tego, aby wrócił do swojej najlepszej dyspozycji, nie tylko w zakresie umiejętności, ale przede wszystkim mentalnej. Ja nie chcę wracać do poprzedniego sezonu, bo to jest już przeszłość, mamy nowy sezon, w którym wszystko musimy poukładać na nowo. Pewne jest to, że mecze jak dzisiejszy będą pozostawać w głowie. Cztery bramki stracone dzisiaj, w Lublinie dwie, w Szczecinie pięć i tylko jedno czyste konto z Widzewem Łódź. To będzie go dręczyć i to nie jest proste, aby z tego się otrząsnąć. Ważne jest jednak to, co on dalej zrobi, jak się zachowa. Jest on jedną z kluczowych postaci w szatni i jego działania wpłyną pozytywnie lub negatywnie na funkcjonowanie całego zespołu.
Dlaczego pan jako tak doświadczony trener wdaję się w walkę z mediami, czy oświadczenie wobec Marcina Torza było potrzebne?
Tak, było potrzebne z szacunku dla siebie, z szacunku dla mojej rodziny, z szacunku dla moich przyjaciół, z szacunku dla trenerów, z którymi jestem szczery. Gdybym tego nie powiedział, to ludzie by zakładali, iż za plecami ustaliłem takie pieniądze z prezesem. To nie jest rzetelna informacja, która robi wiele krzywdy. Mamy rodziny i dzieci, które chodzą do wielu miejsc, w tym szkoły, gdzie hejt jest na porządku dziennym. Nikt nie powinien rzucać fałszywymi kwotami, które człowiek zarabia, bo jest to po prostu niesprawiedliwe. Dlaczego Pan Marcin Torz nie przyjął do siebie tego co jasno i klarownie powiedziałem? Spotkajmy się w cztery osoby i zobaczmy, jak wygląda mój kontrakt, załatwmy tę sprawę po męsku. Odbijanie pałeczki, abym pokazał moje faktury z ostatniego roku, jest niezrozumiałe, co ma jedno do drugiego? Inna sprawa, dlaczego mam o tym nie mówić? Czego ja ma się wstydzić? Czy ja coś komuś ukradłem? Nie, ja rzetelnie pracuję, natomiast ten Pan rzetelnie nie piszę i nie chce, abyśmy bronili takich sytuacji. Miejmy do siebie szacunek.
Dlaczego we Wrocławiu mamy samobójczą politykę transferową? Sprzedajemy kluczowych piłkarzy, nie mając zastępcy. Odchodzi Patryk Klimala i zaczyna magicznie strzelać bramki, a my zostajemy z Juniorem Eyambą, który nie radzi sobie nawet w III ligowych rezerwach. Odchodzi Nahuel Leiva, a w jego miejsce przychodzi Jasper. Dzisiaj, jeżeli dobrze zapisałem, zaliczył 4 kontakty z piłką, w tym 3 straty. Jedna z tych strat doprowadziła do kontry Cracovii, z której padła bramka. Czemu sami sobie zadajemy taki cios? Czy my nie potrafimy ściągnąć piłkarza z akademii lub naszego regionu, który byłby w stanie zagrać tak jak Jasper dzisiaj?
Co do Jaspera i innych zawodników jest za wcześnie by ich oceniać. Nie chce tutaj porównywać piłkarzy i strzelać czy zawodnik z Bielaw jest lepszy. Jeżeli byliby zawodnicy w rezerwach, którzy, by udźwignęli granie na wysokim poziomie, na takim jakim wszyscy oczekujemy, to by grali w pierwszym zespole. Jakub Jezierski jest idealnym przykładem. Dostał szansę, jak widać, jeszcze za wcześnie. Kiedy drużynie szło w tamtym sezonie i kiedy zawodnik mógł się indywidualnie wypromować na plecach Nahuela, Exposito i innych zawodnikach to dawał dobre zmiany. Ale kiedy trzeba wziąć na siebie ciężar, to już nie wygląda tak różowo. Juniorzy aktualnie grają w III lidze, aby się wykazać i dorosnąć do poziomu ekstraklasy.
Wracając do polityki transferowej to czy możemy być ze sobą szczerzy? Śląsk nie ma kasy na jakościowych piłkarzy? Była potrzeba polepszenia klubowych finansów, ale tak szybkie oddanie i to na raz kluczowych zawodników, nie była zbyt pochopna? My nie mamy aktualnie piłkarzy którzy, którzy wejdą w ich buty. I tu nie mówię na 100%, ale chociaż 70%. Jasno można zauważyć, iż kadra jest o wiele gorsza w porównaniu do poprzedniego sezonu. Czy nas po prostu nie stać na jakościowych graczy? Czy nie było możliwości jeszcze ich zakontraktowania i zostaną przeprowadzone w zimowym okienku transferowym?
Ja nie odpowiadam za budżet w klubie, to nie są moje kompetencje. Być może w przyszłości będę chciał mieć takie umiejętności, aby też mieć na to wpływ. Alle jest to pytanie do właściciela, w jaki sposób chce inwestować pieniądze zarobione z klubu. Po drugie sprawa Nahuela, o której pan wspomniał, to jest sprawa sprzed 2 tygodni, to tez nie jest tak ze te pieniądze są już na koncie, to tez jest procedura. Ale umówmy się, ja chce rozmawiać o piłce nożnej, to nie jest moja działka. Od tego jest dyrektor sportowy David Balda oraz prezes Patryk Załęczny. Do nich proszę kierować pytania dotyczące finansów, a mnie drużyny i przebiegu meczu.
Drugi mecz z rzędu Śląsk wychodzi na prowadzenie i drugi raz przegrywa. Czy drużyna traci wtedy koncentrację? Wygląda to, jakby zawodnicy mniej chcieli wygrać od przeciwników. W drugiej połowie meczu Śląsk nie potrafił nie tyle, ile dominować, ale nawet przejąć inicjatywy.
To na pewno jest martwiące. Naszym problemem nie są umiejętności, ale głównie głowa. Stracony gol na 2:1 zaczął zamykać piłkarzy na pokazywanie się, wychodzenie spod pressingu. Przestawaliśmy być sobą. To my zaczynaliśmy drugą połowę i mogliśmy zrobić coś lepiej, a tak to straciliśmy nie dość, że piłkę to jeszcze bramkę. Trudno jest to wytłumaczyć, natomiast tez wiem, jak ważną rolę wykonują liderzy zespołu, którzy biorą na siebie ciężar gry. Dzisiaj tego nie było. Oddaliśmy pole Cracovii. Na ich sześć strzałów było zero naszych. Ja się zapytałem chłopaków, co się stało, bo prowadziliśmy 2:1 i wszystko było w naszych rekach, naszej głowie, aby przechylić szale zwycięstwa na naszą stronę. Każdy wygrany pojedynek, dobra decyzja i zdecydowanie napędzała Cracovię. Inna sytuacja w tabeli też na to wpłynęła. To jest to, co ja powiedziałem - tu dzisiaj potrzeba kozaków, którzy będą dawali sygnał do lepszej gry. Chciałbym przypomnieć, że dla nas to jest dopiero 9 kolejka. Nie możemy spuścić głowy i się poddać. Gdyby ktoś tak zrobił, to już bym go wysłał do domu. To jest piłka nożna, waleczny sport, w którym gra się do samego końca. Będziemy intensywnie trenować, wygramy mecz i złapiemy serię. My gramy dalej i będziemy liczyć na przełamanie.
Na czym kibic może zbudować optymizm? Macie dwa zaległe spotkania, od 20, czyli meczu w Katowicach, do 29 października, czyli meczu wyjazdowego w Radomiu, w ramach Pucharu Polski Śląsk rozegra cztery mecze. Kiedy w końcu nastąpi to przełamanie? Kolejne okazje się powiadają, ale przy tym kolejne uciekają. Do końca sezonu zostało wam co najmniej 27 spotkań.
Oczywiście, że jest dużo grania, ale dzisiaj nic nie zrobimy. Mamy 2 tygodnie do najbliższego meczu ligowego, pewnie zagramy sparing, ale nie tutaj o tym mówimy. Na pewno przyjdzie mecz, w którym wygramy. Najważniejsze jednak jest teraz wyczyszczenie głów. Musimy zapomnieć o presji braku zwycięstwa, wyrzucić wszystkie niepotrzebne śmieci i zacząć budować tę pewność siebie od początku. Zaczynając od małych rzeczy, musimy budować duże. Najpierw musimy się przełamać, a potem spoglądajmy na górę tabeli. Krok po kroku, tę metodę będziemy teraz starali się wprowadzić.
Czy mógłby pan jeszcze rozwinąć temat zmian, bo dzisiaj nowi zawodnicy, nie dali od siebie dużo na boisku?
Pierwsza zmiana wymuszona. Występ Tudora Baluty zostanie przeanalizowany, bo nie ma tutaj miejsca tylko na zachowawcze granie do tyłu. Petkow musiał zejść, zbyt duże ryzyko drugiej żółtej kartki, a w konsekwencji czerwonej. Kolejna, czyli wejście Jaspera i Musiolika miało wprowadzić świeżą krew z przodu. Nieznany dla przeciwników Jasper, mógł przynieść pozytywny rezultat. Jak się jednak okazało żaden z nich, nie dał takiego impulsu, jakiego oczekiwaliśmy. Świerczok nie jest gotowy do gry przez 90 minut. Ostatnia zmiana już była na 13 minut, Ortiz wszedł w ciężkim momencie. Każdy może wyciągnąć wnioski, a nawet powinien. Ja jestem odpowiedzialny za tę drużynę i doprowadzę, by każdy grał ponad swoje możliwości.
Dlaczego w pana hierarchii nas Paluszkiem jest Serafin Szota? Według mnie on nie zagrał żadnego dobrego meczu w Śląsku Wrocław i nie rozumiem decyzji wpuszczenia go zamiast Aleksandra.
Zmiana zależała od tego co teraz oczekujemy. Uznaliśmy, że Szota bardziej nam się przyda w wyprowadzaniu piłki spod pressingu, z czym mieliśmy widoczny problem. Nie zrobił tego, czego ja oczekiwałem, bo często wycofywał do bramkarza, kiedy moim wymaganiem była gra do przodu. Nikt z nasz nie zakładał, że tak szybko stracimy prowadzenie. Jakby ktoś leciał samolotem i spojrzał na wynik 2:0, to by pomyślał, że skończy się jakoś 3:0, 4:0. A tu lądujesz i porażka 2:4, łapiesz się za głowę i nie wierzysz na to co patrzysz. Jest to bardzo cenna lekcja zarówno dla mnie jak i dla drużyny.
Dziewiąty z rzędu mecz Śląska Wrocław w lidze bez zwycięstwa i jest pan pierwszym trenerem, który nie został po czymś takim zwolniony. Czy jest pan umówiony na jakieś spotkanie, gdzie podsumuje się te pierwsze 11, dla nas 9 kolejek? To jest już praktycznie jedna trzecia sezonu, a wyniki są gorsze niż bardzo słabe.
Na pewno się spotkam z zarządem. Nie będzie to dzisiaj lub jutro, bo muszę jechać do Warszawy, ale w środę już wrócę do Wrocławia. Zobaczymy, w jakim gronie się spotkamy, czy to będzie tylko nasza trójka, czy też szerszym.
Czy czuję pan niedosyt, że trzeba ściągnąć kapitana i kluczowego gracza, bo jest zbyt duże ryzyko czerwonej kartki już po 45 minutach?
Gdybym teraz podejmował decyzję, to bym pewnie go zostawił, nawet kosztem tej czerwonej kartki. W trakcie gry gdyby pierwszy kontakt już oznaczał czerwoną kartkę to bym miał do siebie pretensje. Nie można się nad tym użalać, bo to jest już przeszłość. Ja za to odpowiadam i to była moja decyzja, aby go zmienić, bo ja jako trener jestem osobą od podejmowania często niełatwych decyzji. Jeżeli miałbym gdzieś upatrywać powodów porażki to w braku determinacji, koncentracji i zdecydowania w polu karnym. Jak padła bramka na 2:2? Petrow przegrywa starcie główkowe i piłka zostaje strącona dalej, Łukasz Bejger bez jakiejkolwiek walki oddaje pozycję, co zamienia się w utratę gola. To jest największy problem.
Czy w ustawieniu w obronie Śląska Wrocław nie brakuje stabilizacji? Co chwilę wychodzimy z nowym ustawieniem. Ja wiem, że trzeba eksperymentować, ale wyników dalej nie ma.
To nie jest dobre, nie można zmieniać składu co mecz, ale my szukamy właśnie tego najlepszego, który przyniesie stabilizację. Mamy wysoką obronę, którą dzisiaj strzeliliśmy 2 bramki - Petrow i Guercio, to co mieliśmy zrobić w ataku obrońcami, to zrobiliśmy. Natomiast ważne jest to, aby całym zespołem bronić i zdecydowanie za łatwo te gole tracimy. Nie chce już mówić o tym pierwszym rzucie karnym, nie chce też również o drugim, bo my nie mamy prawa takich robić. To są głupie błędy spowodowane przez głowę - zagotowanie się i stracenie kontroli nad sobą. W obu sytuacjach to nie była groźna akcja. Tracąc tylko jedną bramkę, inaczej się gra, szczególnie przez ostatnie minuty. Możliwość zdobycia punktu by nas motywowała, publiczność, która przez cały mecz dopingowała. Mam pretensję do zawodników, bo niezależnie do wyniku trzeb grać do końca, a nasze ostatnie minuty były nijakie.
Jeszcze nawiązując do transferów zimowych, to czy one będą? Bez nich raczej nie uda nam się nic sensownego ugrać.
Ja się aktualnie an tym nie skupiam, tylko na najbliższym meczu. Jest od tego grupa ludzi, którzy odpowiadają za skauting i mają zaproponować nowych graczy.
Jak wygląda sytuacja z Marcinem Cebulą? Schodził, trzymając się za pachwinę, czy już wiadomo, czy to coś poważniejszego?
Nie wiem, musiał zejść i jutro będzie mieć badania, które nam więcej powiedzą. NA pewno żałujemy tej kontuzji, bo gdyby mógł, to by dalej grał.
Dzisiaj słabo wyglądała gra pod presją, której powinniśmy oczekiwać od zawodników, grającym na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Drugiej połowy nawet nie ma co komentować.
To są zawodnicy, którzy potrafią grać, ale łatwiej się gra kiedy drużyna jest na fali, a nie kiedy się przegrywa i cały czas ciąży nad nami utrata kolejnych goli. To jest normalne w sporcie. To jest sinusoida, gdzie musisz być przez chwilę na dole, by potem wspiąć się do góry.
Sam Patryk Załęczny przyznał, iż jest pan dobrym psychologiem, dlatego chciałbym zapytać, jak teraz dotrzeć do zniszczonych mentalnie zawodników. Czy ma już pan jakiś konkretny pomysł na dotarcie do ich głów, ponieważ to aktualnie wydaje się być kluczowe?
Tak, w tej chwili to jest najważniejsze. To nie jest tak, że zawodnicy Śląska nie potrafią grać. Pierwsze 20 minut pokazało, iż jesteśmy w stanie zdominować rywala, kontrolować przebieg meczu i szybko strzelić dwa gole. Natomiast ten mental jest dzisiaj kluczowy i mam plan co zrobić. Na pewno, aby zacząć pracować trzeba odpocząć od tego wszystkiego, co się stało przez ostatnie 2 miesiące i się zresetować. Czwartek, piątek, sobota i niedziela to będą dni, które będą bardzo ważne. Możliwe, że wyjedziemy na mini zgrupowanie, by być ze sobą. Kilku zawodników wyjedzie na zgrupowanie reprezentacji, także też nie będziemy mieli wszystkich, ale liczę, że wszyscy wrócą zdrowi i bycie poza tą presją wpłynie na nich pozytywnie.