Magiera: Naszym celem jest jak najwięcej punktów
30.09.2023 (23:15) | Piotr Kryńskifot.: Jerzy Rakowicz
Śląsk Wrocław pokonał Wartę Poznań 1:0. Jest to siódme ligowe zwycięstwo z rzędu WKS-u. Co do powiedzenia po tym meczu miał trener Trójkolorowych Jacek Magiera?
Bardzo się cieszymy z tego rekordu, ta drużyna, która dzisiaj wygrała siódmy mecz z rzędu, przejdzie do historii klubu. Nie było jeszcze takiej sytuacji. Chcemy dalej konsekwentnie pracować i wygrywać, bo napędza nas to do dalszej pracy. Wygraliśmy mecz po pięknym golu Ince. W drugiej części spotkania bardzo dobra gra Warty, która postawił nam trudne warunki, prowadziła grę, jednak naszym zadaniem było bronić się i być konsekwentnym w działaniach. Wszystkie sprawy związane z poruszaniem się po boisku korygowaliśmy i z tego powodu na pewno się cieszymy. Warta miała znakomite sytuacje, niewykorzystany karny i poprzeczka. Tak jednak jest w piłce. Za parę lat nikt nie będzie o tym pamiętał, będzie się liczyła nasza seria.
Czy w końcówce chcieliście się aż tak cofnąć? Czy ma pan pretensje do drużyny, że nie udało się tej piłki utrzymać?
Nie chcieliśmy się tak cofać, ta seria zwycięstw miała na to duży wpływ. Wiedzieliśmy też, że chcemy wrócić do meczu, utrzymać się przy piłce, wyprowadzić atak pozycyjny, stąd zmiany, zmiana ustawienia. Warta wciąż zagrywała jednak piłki za linię obrony, dużo było gry w powietrzu. Ważne jest też to, że wybroniliśmy ten wynik. Drużyna gra bardzo dobrze, jeśli chodzi o pragmatyzm w defensywie. W momencie, w którym prowadzisz, nie musisz atakować za wszelką cenę. Jest to też atut zespołu. Stąd nasza decyzja, żeby nie wypychać zawodników do przodu. Kolejne zero z tyłu. Jeśli prześledzimy historię Śląska Wrocław z ostatnich lat, dużo takich meczów nie było.
W końcówce meczu ławka rezerwowych bardzo żyła. Jak ocenia Pan pracę sędziów, było sporo zastrzeżeń, dostał Pan też dzisiaj żółtą kartkę.
Są to bardzo młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają sędziować. Są wrzuceni na głęboką wodę i różnie sobie z tym radzą. Nie ma zastrzeżeń do żółtej kartki, którą otrzymałem. Nie słusznie dostałem, to mogę powiedzieć, nie robię jednak z tego tragedii. Trzymam za niego kciuki, żeby wszedł na wyższy poziom i został arbitrem międzynarodowym.
Patrick Olsen dostał więcej zadań ofensywnych. Jak pan ocenia jego rozwój w ostatnich tygodniach, bo mam wrażenie, że wraca stary dobry Patrick Olsen.
Jestem zadowolony z tego, jaką pracę wykonuje. Wiemy, co chcemy robić. Zadaniem dzisiaj było to aby Patrick wbiegał w wolne sektory. Chcieliśmy, żeby stworzyła się dziura między linią pomocy i obrony. W ten sposób chcieliśmy zagrać. Jestem zadowolony z Olsena i niech to utrzymuje.
Ma Pan pretensje do ofensywy? W drugiej połowie Śląsk oddał strzał dopiero po dłuższym okresie czasu.
Wiem, że jest to element do rozwoju, zdajemy sobie z tego sprawę. Za mojej pierwszej kadencji graliśmy ofensywnie i punktów z tego nie było. Dzisiaj gramy defensywnie i punkty są. Coś kosztem czegoś. Przyjdzie czas, że będziemy tych sytuacji stwarzać więcej. Dzisiaj graliśmy trudny mecz, Warta postawiła wysoko poprzeczkę. My pracujemy dalej. Mecz z Górnikiem będzie zupełnie inny niż ten z Wartą. Każdy przeciwnik gra inaczej, my jedna pracujemy nad fazami zarówno w obronie, jak i ataku.
Po dwóch podobnych połowach z Wartą i Piastem nie obawia się Pan, że Śląsk będzie czytelny w kolejnych spotkaniach?
Nie, pamiętamy mecz z Zagłębiem Lubin, wszyscy byli zachwyceni a punktów nie było. Jeśli prowadzisz, masz wynik na 1:0, w naszej grze był widoczny pragmatyzm, ale my tego chcemy. Naszym celem jest jak najwięcej punktów.
Burak Ince znów wyszedł od pierwszych minut. Czy można powiedzieć, że z tygodnia na tydzień robi coraz większe postępy?
Robi, widać to. Odpowiednio przepracowany czas doprowadził go do tego, że fajnie się na niego patrzy. Wszyscy zawodnicy, którzy przyszli potrzebowali czasu. Świetnie wkomponował się w zespół Petkov, Pokorny, Paluszek robi swoje, Ince dostaje coraz więcej gry. Coraz lepiej wygląda Zahore, musi być pracowity. Systematycznie pracujący Cameron Borthwick-Jackson również pomoże drużynie.
Zmiana Buraka Ince na Mateusza Żukowskiego, z czego wynikała?
Chcieliśmy trochę rozruszać skrzydła. Silny Żukowski miał wygrywać pojedynki i zmęczyć przeciwnika. Wiedzieliśmy też, że drużyna potrzebuje impulsu.