Malec: Determinacja Śląska, dyrektora i trenera zrobiła swoje (WYWIAD)
03.07.2025 (14:00) | Jan Pindralfot.: Gleb Soboliew
W trakcie obozu przygotowawczego w Trzebnicy porozmawialiśmy z jednym z nowych nabytków Śląska Wrocław - Mariuszem Malcem, który po 7 latach gry w Pogonii Szczecin zmienił klub.
Jak przebiega Twoja aklimatyzacja w zespole?
Myślę, że bardzo dobrze. Fajnie, że od razu wyjechaliśmy na obóz przygotowawczy – to zdecydowanie pomaga, bo spędzamy razem dużo czasu. Jesteśmy razem na treningach, między treningami, na posiłkach... Ten kontakt jest cały czas, więc zdecydowanie łatwiej się poznać. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Wiadomo, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, ale już przynajmniej znam imiona chłopaków, więc jest coraz łatwiej. Mamy fajną kadrę – sporo młodych zawodników, kilku zagranicznych, kilku bardzo doświadczonych, więc jest dobry balans i dzięki temu zdecydowanie łatwiej się odnaleźć.
Udało Ci się już z kimś złapać lepszy kontakt? Z kim jesteś w pokoju?
Mieszkam z Michałem Wróblewskim. To trochę loteria, tak ustalił kierownik, więc przyjąłem to na spokojnie. Śmieję się, że trochę się odmładzam, bo do tej pory częściej byłem w pokojach ze starszymi zawodnikami, a teraz mam młodego kolegę. Zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć, spojrzeć na świat z innej perspektywy. Poza tym znam kilku chłopaków już z boiska, więc to też ułatwia łapanie kontaktu. Generalnie jest naprawdę okej.
Łatwo Ci się wpasować w nowe środowisko? W Pogoni spędziłeś wiele lat, więc to spora zmiana.
Na pewno po siedmiu latach w jednym miejscu wychodzi się ze swojej strefy komfortu. W Szczecinie znałem już wszystko: miasto, ludzi, klubowe realia… A tu nowa rzeczywistość. Ale cieszę się, że trafiłem do Śląska. Potrzebowałem tej zmiany i jestem pozytywnie nastawiony. Założyłem sobie, że nie będę porównywał wszystkiego do Pogoni – chcę zaakceptować nowe warunki i cieszyć się z tego, co jest. Myślę, że dzięki takiemu podejściu jest mi dużo łatwiej.
Jak oceniasz treningi? Ich intensywność? Czujesz się już gotowy do gry?
Drużyna zaczęła przygotowania tydzień wcześniej niż ja, więc chłopaki mają już trochę kilometrów w nogach. U mnie obciążenia były wprowadzane stopniowo, co było dla mnie dobre. Jesteśmy na obozie, więc wiadomo – ciężka praca, ale tego się spodziewałem i tego potrzebowałem. Po powrocie do treningów i grania w maju, po dłuższej przerwie, muszę odbudować pełną dyspozycję. Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu do startu ligi, więc wszystko idzie w dobrym kierunku.
Grasz na środku obrony – wolisz system z trójką defensorów czy klasyczną czwórkę, którą Śląsk ostatnio stosuje? Czy w stylu gry Śląska jest coś, co szczególnie Ci odpowiada?
Przez całą karierę grałem głównie w systemie z czwórką obrońców i w tym ustawieniu czuję się najlepiej. Rozmawiałem o tym też z trenerem i wiem, że właśnie taki jest obecnie pomysł na grę. Ale jeśli będzie potrzeba gry w trójce z tyłu, to nie ma problemu – dostosuję się. Fajnie, że chcemy grać w piłkę, chcemy ją utrzymywać, budować akcje od tyłu. Styl preferowany przez trenera bardzo mi odpowiada i cieszę się, że to się pokrywa z tym, jak sam postrzegam futbol.
Co Cię przekonało do Śląska? Były wcześniej jakieś rozmowy z trenerem Ante Simundzą? Jak wyglądały kulisy transferu?
Przede wszystkim determinacja dyrektora Sztylki – bardzo zależało mu na tym, żebym dołączył do zespołu. Rozmawiałem też z trenerem, który przedstawił mi swój pomysł na drużynę, na cały projekt. Ważne było dla mnie, że trener postanowił tu zostać, wierzy w potencjał tej drużyny i że Śląsk może szybko wrócić do Ekstraklasy. To na pewno miało duży wpływ na moją decyzję. Chciałem też jak najszybciej dołączyć do nowej drużyny i przepracować cały okres przygotowawczy z zespołem – to dla mnie było kluczowe.
Czy oprócz Śląska miałeś też oferty z innych klubów, np. z Ekstraklasy?
Były jakieś zapytania zarówno z Ekstraklasy, jak i z pierwszej ligi, ale tam musiałbym jeszcze trochę poczekać. A mi zależało na szybkim wyborze i dołączeniu do drużyny na start przygotowań. Tak jak mówiłem – determinacja Śląska, dyrektora i trenera zrobiła swoje.
Jak wyglądały kulisy twojego odejścia z Pogoni?
Po prostu skończył mi się kontrakt, a klub zdecydował, że nie będzie go przedłużać. Podaliśmy sobie ręce, podziękowaliśmy sobie za te lata współpracy i tyle. Wiedziałem, że muszę szukać nowego miejsca, gdzie będę mógł grać i się odbudować. Ostatni sezon w Pogoni był dla mnie trudny, więc tym bardziej szukałem takiego klubu, który mi w tym pomoże.
Jakbyś podsumował te 7 lat w Pogoni? Masz jakiś szczególny moment, który najbardziej zapadł Ci w pamięci?
Na pewno to był bardzo długi i ważny okres w moim życiu. Gdy przychodziłem do Szczecina, nie spodziewałem się, że zostanę tam aż tyle lat. Fajne było to, że klub się cały czas rozwijał. Gdy przychodziłem – był stary stadion, drużyna walczyła o Top 8, a później już regularnie graliśmy o medale. Powstał nowy stadion, były finały Pucharu Polski, europejskie puchary… Dużo fajnych chwil. Najbardziej zapamiętam zdobycie pierwszego od lat medalu dla Pogoni – brązowego, później kolejny medal, dwa finały Pucharu Polski z rzędu. Oczywiście pozostał niedosyt, bo mogliśmy coś jeszcze wygrać, ale ogólnie uważam ten czas za bardzo wartościowy. Dojrzałem tam, zebrałem doświadczenie, rozegrałem ponad 100 meczów w Ekstraklasie i miałem okazję zagrać w europejskich pucharach. Fajny etap mojego życia. Teraz czas na nowy rozdział.
Wspomniałeś o finale Pucharu Polski przeciwko Wiśle Kraków – grałeś wtedy pełne 120 minut. Niestety przegraliście. Jak przeżyłeś to spotkanie? Czy to Cię zbudowało jako zawodnika i człowieka?
To nie był łatwy moment. Straciliśmy bramkę w setnej minucie, praktycznie w ostatniej akcji meczu, kiedy już czuliśmy, że ten puchar jest na wyciągnięcie ręki. Duży cios dla nas wszystkich. W szatni była wtedy totalna cisza, każdy przeżywał to po swojemu. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się pozbierać. Pracowałem wtedy też mentalnie, miałem wsparcie trenera mentalnego, co bardzo mi pomogło. Dzięki temu szybciej wróciłem na swoje tory, wyciągnąłem wnioski i już patrzę na to z większym dystansem.
Jak ogólnie teraz radzisz sobie z porażkami? Nie tylko z przegranymi meczami, ale też z gorszą formą, słabszym dniem?
Myślę, że już dużo lepiej niż kiedyś. Kilka lat temu przeżywałem każdą porażkę, często się załamywałem. Ale z czasem zrozumiałem, że to nie jest dobre podejście. W sporcie ważne jest, żeby patrzeć do przodu. Porażki się zdarzają, ale kluczowe jest wyciągać z nich wnioski i iść dalej. Dzięki temu łatwiej funkcjonować i być lepszym.
Masz za sobą ponad 100 występów w Ekstraklasie, mnóstwo meczów w pierwszej lidze, występy w Pucharze Polski, a nawet w Lidze Konferencji. Czy był jakiś mecz, który uważasz za swój najlepszy w karierze?
Na pewno zapadł mi w pamięć mecz w europejskich pucharach przeciwko Linfield, gdzie udało mi się strzelić bramkę na wyjeździe. To był bardzo dobry mecz w moim wykonaniu. Fajne występy miałem też przeciwko Lechowi czy Legii – takich spotkań było kilka. Myślę, że skoro trenerzy na mnie stawiali, to znaczy, że ta forma była na odpowiednim poziomie. Ale nie będę się za bardzo pompował – po prostu cieszę się, że mam za sobą parę naprawdę dobrych występów.
Czy jest jakiś trener, który wywarł na Ciebie największy wpływ – zarówno jako na zawodnika, jak i człowieka?
Myślę, że każdy trener, którego spotkałem na swojej drodze, zostawił po sobie jakiś ślad. Trener Kosta Runjaić wprowadzał mnie do Ekstraklasy, pokazał mi jak wygląda duża piłka, nauczył wielu rzeczy. Później trener Jens Gustafsson bardzo na mnie postawił, zaufał mi i dzięki niemu moja pozycja w drużynie wzrosła. Każdy z trenerów miał wpływ na mój rozwój i jestem im za to wdzięczny.
Czego kibice mogą od Ciebie oczekiwać w nadchodzącym sezonie? Masz jakieś konkretne cele?
Mój główny cel jest jasny – pomóc Śląskowi wrócić do Ekstraklasy. Wiem, że moje miejsce jest na poziomie Ekstraklasy i na pewno nie przyszedłem tutaj „tylko pograć”, ale by walczyć o awans. Chcę grać dobre mecze, prezentować wysoką formę, a dzięki temu pomóc drużynie w osiągnięciu naszego wspólnego celu.
Na koniec – miałeś już okazję zwiedzić Wrocław?
Jeszcze nie. Na razie byłem tylko w hotelu, na Oporowskiej i na Tarczyńskiej Arenie. Po obozie będziemy mieli kilka dni wolnego na przeprowadzkę, więc wtedy pewnie będzie okazja, żeby trochę poznać miasto. Czekam też na moment, kiedy dołączy do mnie rodzina. Dzieci już nie mogą się doczekać, bo mówiłem im, że we Wrocławiu jest fajne zoo i ogólnie bardzo ładne miasto.
Miałeś już jakieś rekomendacje od kolegów z zespołu? Co warto zobaczyć, gdzie dobrze zjeść?
Jeszcze nie, ale na pewno wkrótce o to podpytam chłopaków. Na razie skupiam się na treningach i dobrym przygotowaniu do sezonu, ale jak będzie wolna chwila – na pewno skorzystam z uroków Wrocławia.
Zobacz też: Na co uważać, wybierając produkty do intensywnych planów treningowych?