Mimo porażki Śląsk nie jest na straconej pozycji (KOMENTARZ)
08.08.2024 (16:00) | Bartosz Bryśfot.: Paweł Kot
Piłkarze Śląska Wrocław przegrali z Sankt Gallen (0:2) w pierwszym meczu III rundy kwalifikacji Ligi Konferencji. Choć przed rewanżem Trójkolorowi są w trudnej pozycji, w Szwajcarii udowodnili, że nie powinno się ich zbyt szybko skreślać.
Na wstępie powiedzmy sobie wprost - to nie było złe spotkanie w wykonaniu podopiecznych Jacka Magiery. Ba! Śmiem twierdzić, że na Kybunpark oglądaliśmy najlepszą wersję Śląska w nowym sezonie.
Utrzymywanie się przy piłce, konstruowanie ataków pozycyjnych oraz tworzenie sytuacji podbramkowych stało na o wiele wyższym poziomie niż we wszystkich dotychczasowych meczach. Wicemistrzowie Polski rzecz jasna nie ustrzegli się prostych błędów, lecz długimi momentami wyglądali zdecydowanie lepiej niż rywale.
NIE OCENIAJMY JEDYNIE WYNIKU
Choć wielu ekspertów, którzy w ostatnim czasie szczególnie upodobali sobie krytykę wrocławskiego klubu, mogłoby się ze mną nie zgodzić, wynik środowego spotkania nie odzwierciedla w pełni boiskowych wydarzeń. Trójkolorowi niekorzystny rezultat w dużej mierze zawdzięczają swojej rażącej nieskuteczności. Dla jasności – mam na uwadze, że o przegranej zadecydowała kiepska dyspozycja bloku obronnego i błąd Aleksa Petkowa, jednak pozostali zawodnicy mieli wszystko, co potrzeba, aby odwrócić losy meczu.
W pierwszej połowie przed świetnymi sytuacjami stanęli Petr Schwarz, Sebastian Musiolik oraz Piotr Samiec-Talar (nie ukrywajmy – bramki dla Śląska powinny być w nich obowiązkiem), a po przerwie kapitalnym uderzeniem popisał się świeżo wprowadzony Burak Ince. Za każdym razem brakowało niewiele, aby bramkarz gospodarzy wyciągał piłkę z siatki.
Do przerwy prowadzi @FCSG_1879, ale @SlaskWroclawPl również miał swoje okazje na zdobycie bramek.
— Śląsknet (@Slasknet) August 7, 2024
______________________________________
HT #STGŚLĄ 2:0
LIVE https://t.co/UE1RPKHzQR
@Ko_Pa81 pic.twitter.com/W30vmkxi4f
TRYBIKI WSKAKUJĄ NA ODPOWIEDNIE OBROTY
Tak, wiem. Wymienione okazje strzeleckie dalej nie potwierdzają tego, że Śląsk rozegrał względnie udane spotkanie. Potrzeba merytoryki, o której nie zapomniałem. Przejdźmy zatem do nieco głębszej analizy.
Trójkolorowi dobrze wyglądali w fazie wysokiego pressingu, przez co wielokrotnie zagrażali bramce strzeżonej przez Lawrence’a Ati Zigiego. Pozytywnie prezentowali się podczas tworzenia akcji w środku pola, na co duży wpływ miała wymienność pozycji graczy ofensywnych. Spokojem imponował Marcin Cebula, a Peter Pokorny przypomniał niedowiarkom, że jest jednym z najlepszych defensywnych pomocników w polskiej lidze.
W drugiej połowie, kiedy gospodarze wyraźnie spuścili z tonu, wrocławianie mieli kontrolę w fazie środkowej boiska. Obiecująco wyglądało pokazywanie się na pozycje, a boczne sektory często były uruchamiane dalekimi przerzutami. Na duże brawa zasłużył Tommaso Guercio, który zastąpił fatalnego (notabene kolejny już raz) Serafina Szotę i zdecydowanie zwiększył spokój w bloku defensywnym.
Rozpoczynamy drugą połowę. Mamy też pierwszą zmianę w barwach Śląska.
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) August 7, 2024
Guercio
Szota
___
46' #STGŚLĄ 2:0
UMIARKOWANY OPTYMIZM PRZED REWANŻEM
Mimo że wynik pierwszego spotkania stawia w bardziej uprzywilejowanej sytuacji ekipę Sankt Gallen, Śląsk zachował szanse na awans do fazy play-off. Kluczem do sukcesu powinny być bardziej odpowiedzialne poczynania w obronie oraz wyeliminowanie prostych błędów w wyprowadzaniu piłki.
Choć w grze wrocławian widać było pozytywy, zawodników nie sposób nie skarcić za bierną postawę przy pierwszym trafieniu gospodarzy. Ponadto w przypadku kontrataków oraz szybszej wymianie piłki, Trójkolorowi mieli spore problemy z upilnowaniem przeciwników. Wykorzystanie nadarzających się sytuacji, skupienie w defensywie oraz większa kontrola w środku pola mogą jednak zapewnić odrobienie strat.
Podczas środowego spotkania podopieczni Jacka Magiery nareszcie wyglądali, jakby mieli określony plan na dany mecz. Miejmy nadzieję, że w rewanżu sytuacja nie ulegnie diametralnej zmianie.