Największe wpadki Śląska w sezonie 2022/2023 (RANKING)
31.05.2023 (06:00) | Krzysztof Rakowiczfot.: Miłosz Ślusarenko
Śląsk utrzymał się w ekstraklasie, ale nie zapominajmy, że ten sezon to pasmo rozczarowań. Z tego powodu przygotowaliśmy subiektywne zestawienie dziesięciu największych wpadek WKS-u w minionym sezonie.
10. BEZ CELNEGO STRZAŁU NA SWOIM STADIONIE
Nasze zestawienie otwiera fatalny mecz Śląska z Piastem Gliwice, który miał być przełamaniem wrocławian, a okazał się totalną klapą. Przez większość spotkania nie działo się zbyt wiele. Piast starał się przebić przez defensywę WKS-u, którego pomysł na atakowanie ograniczał się do przysłowiowej lagi na Erika. Koniec końców Wojskowi nie pierwszy raz nie potrafili zakończyć meczu bez straty bramki w ostatnich minutach... no i w 82. minucie Jorge Felix pokonał Rafała Leszczyńskiego po kiksie Daniela Gretarssona. Wrocławianie ponieśli upokarzającą porażkę, w dodatku na swoim stadionie, który był Twierdzą Wrocław już tylko z nazwy. A największą plamą na honorze stał się fakt, że Śląsk nie oddał ani jednego celnego strzału. W przeciągu ostatnich lat nie było takiej sytuacji, żeby WKS w ligowym meczu nie oddał strzału na bramkę rywala, grając na swoim obiekcie. Wielkanocny nastrój został zepsuty przez ten mecz, wpadka na całego...
Kontrowersje zebrały się również wokół pomeczowych wypowiedzi Ivana Djurdjevicia. Ówczesny trener Śląska za przyczynę problemów porażki uznał zbyt młodą kadrę. Tymczasem średnia wieku zawodników w spotkaniu z Piastem wynosiła powyżej 27 lat. A na pytanie o założenia taktyczne Michała Rzuchowskiego Serb w żenująco-żartobliwy sposób odpowiedział, że redaktor powinien wyczyścić swoje okulary. Wisienką na torcie było zwolnienie Dariusza Sztylki tuż po ostatnim gwizdku, ale o tym później.
9. LANIE OD ZAGŁĘBIA
Długa przerwa zimowa spowodowana mundialem wzbudziła wśród kibiców tęsknotę za klubowymi rozgrywkami. Śląsk po ponad dwóch miesiącach rozłąki z ekstraklasą miał rozpocząć rundę wiosenną w prestiżowym meczu z Zagłębiem Lubin. Końcówka 2022 roku była udana dla wrocławian, bowiem pokonali oni świetną wówczas Wisłę Płock (2:1), Lech Poznań (3:1), zremisowali 0:0 z Legią Warszawa oraz awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski. Okres przygotowawczy również nie należał do najgorszych. Śląsk rozegrał pięć sparingów, z czego wygrał dwa, zremisował jeden i dwa przegrał. Caye Quintana po raz kolejny się odblokował, zatem kibice mieli nadzieję, że WKS równie dobrze wejdzie w nową rundę i będzie się piął w górę tabeli. Starcie z Zagłębiem jednak brutalnie zweryfikowało te nadzieje. Może i Śląsk dobrze wyglądał w pierwszej połowie, ale co z tego. To Miedziowi potrafili przełożyć grę na bramki i dokonali tego już w 33. minucie. Druga połowa to pokaz bezsilności Trójkolorowych wobec Zagłębia, które strzeliło jeszcze dwa gole, z czego ten ostatni był autorstwa Tomasza Pieńki - zawodnika urodzonego w 2004 roku, który minął zawodników Śląska niczym tyczki i umieścił piłkę w siatce. Wrocławianie nie zdołali nawet zdobyć bramki honorowej, choć mieli na to okazję, ale rzutu karnego w 90. minucie nie wykorzystał Patrick Olsen. Podopieczni trenera Djurdjevicia byli wówczas na jedenastej pozycji w tabeli i do końca sezonu nie zdołali być wyżej. Gdyby wygrali z Zagłębiem to pewnie wszystko inaczej by się potoczyło, w końcu trzy punkty zrobiłyby różnicę i znacznie obniżyły emocje w ostatnich kolejkach.
8. BRAMKA W OSTATNIEJ MINUCIE? ŻADNA NOWOŚĆ
Trzy kolejki po porażce z Zagłębiem Śląsk pojechał do Łodzi, by się zmierzyć z Widzewem Łódź, który liczył się w walce o podium, lecz wciąż był bez zwycięstwa w rundzie wiosennej. Okazuje się jednak, że WKS jest idealną drużyną, na której można się przełamać. Przez całe w sumie przeciętne spotkanie ciężko było wyłonić lepszy zespół, ale w piłce nożnej chodzi o to, żeby zdobyć o jedną bramkę więcej niż przeciwnik. Widzew doskonale o tym wiedział i tuż przed końcowym gwizdkiem przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść... A Śląsk miał doskonałą okazję na strzelenie bramki 45 minut wcześniej. Przed końcem pierwszej połowy Caye Quintana przeciął podanie golkipera łodzian, futbolówka trafiła wprost pod nogi Johna Yeboaha, ale ten opóźniał decyzję o strzale, przez co akcja spaliła na panewce. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i wrocławianie przekonali się o tym aż za bardzo. Gdyby Yeboah wykorzystał swoją szansę, to Widzew schodziłby do szatni ze spuszczonymi głowami, a Śląsk mógłby przejąć inicjatywę. Tak się jednak nie stało i Trójkolorowi musieli wracać do Wrocławia z pustymi rękami i w kiepskich nastrojach.
7. LESZCZYŃSKI I JEGO NIECELNE ZAGRANIE
W 28. kolejce Śląsk zmierzył się z Wartą Poznań. Spotkanie całkowicie nie poszło po myśli wrocławian, którzy przegrali 1:3. To był naprawdę fatalny mecz i fanom WKS-u mogła zakręcić się z bezsilności łezka. To właśnie po tym spotkaniu wrocławianie znaleźli się w strefie spadkowej. Wydarzeniem meczu bez dwóch zdań jest asysta drugiego stopnia Leszczyńskiego. Niby wszystko fajnie, ale problem w tym, że to było dogranie do zawodnika Warciarzy, w konsekwencji czego WKS stracił bramkę na 1:2. Bramkarz wrocławian po otrzymaniu piłki od Victora Garcii nie zauważył, że z prawego skrzydła zbiega Miłosz Szczepański, by uniemożliwić podanie do Petra Schwarza. Leszczyński posłał podanie do Czecha, zawodnik Warty je przeciął, do futbolówki dopadł Kajetan Szmyt i strzałem zza pola karnego trafił do bramki WKS-u. Ten mecz był ostatnim za kadencji Ivana Djurdjevicia, który został zwolniony kilka dni później.
- Ostatecznie przegraliśmy 1:3 i wypada mi tylko przeprosić chłopaków z zespołu, bo nie wypada czegoś takiego zrobić. Takie jest życie bramkarza, że jak się pomylisz raz to przeważnie już nikt ci nie pomoże i wpada bramka
- tak swój błąd skomentował bramkarz Śląska po spotkaniu.
goaty w obronie pic.twitter.com/A16ZU8oPL5
— m1h0L (@m1h0L) April 14, 2023
6. DZIURAWE RĘCE SZROMNIKA
Ta Warta to jednak przynosi pecha bramkarzom Śląska. W porównaniu do Leszczyńskiego jeszcze większego pecha miał Michał Szromnik. Chodzi tu jednak o mecz z rundy jesiennej, kiedy to WKS gościł ekipę z Poznania. Mecz dostosował się do ponurej, październikowej, poniedziałkowej aury. Dziesięć minut po rozpoczęciu spotkania Szczepański posłał byle jaką wrzutkę w pole karne wrocławian. Obowiązkiem Szromnika było tą piłkę złapać. Początkowo się udało. Kapitan Trójkolorowych wyskoczył do piłki, chwycił ją w swoje ręce, lecz podczas lądowania wypuścił ją, przez co stojący obok niego Enis Destan zdobył prawdopodobnie najłatwiejszą bramkę w swojej karierze. Po tym występie Szromnik zniknął z bramki wrocławian na długi czas. Wrócił dopiero w marcu tego roku na mecz Pucharu Polski, a na powrót do ekstraklasy musiał czekać do 31. kolejki, czyli do meczu z Jagiellonią Białystok (1:1).
ENIS DESTAN! Pierwszy gol Turka w Ekstraklasie i @WartaPoznan prowadzi ze @SlaskWroclawPl! #SLAWAR
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 3, 2022
Mecz trwa w CANAL+ SPORT i @canalplusonline: https://t.co/cjXnBgC5G3 pic.twitter.com/TmUQIfnZSB
5. HAT-TRICK CZERWONYCH KARTEK
Do komicznej sytuacji doszło w meczu 13. kolejki z Radomiakiem Radom. W przeciągu pół godziny aż trzech zawodników Śląska wyleciało z boiska z powodu czerwonych kartek. To jest absolutny hit i rekord w tym sezonie. WKS drugą edychę z rzędu skończył sezon z największą liczba wykluczeń w jednym meczu:
- 2021/2022: vs Cracovia 2:1 (dwie czerwone kartki)
- 2022/2023: vs Radomiak 0:2 (trzy czerwone kartki)
Rzadkością jest, że sędzia pokazuje trzy czerwone kartoniki przez 90 minut, a co dopiero dla jednej drużyny. Jednak taka sytuacja miała miejsce 15 października minionego roku. Wszystko zaczęło się od niecelnego podania Patricka Olsena. Roberto Alves wychodził sam na sam z Leszczyńskim i Łukasz Bejger musiał ratować zespół, faulując napastnika Radomiaka. Obejrzał za to bezpośrednią czerwoną kartkę. W 90. minucie Konrad Poprawa faulował rywala wślizgiem od tyłu, a miał już na koncie napomnienie. Po otrzymaniu drugiej żółtej kartki wyleciał z boiska. Chwilę później Radomiak otworzył wynik spotkania strzelając gola na 1:0. Kilkadziesiąt sekund później Diogo Verdasca za ostrą dyskusję z bramkarzem rywala otrzymał drugie napomnienie. Efekt? Radomiak szybko podwyższył stan meczu... O Śląsku po raz kolejny zrobiło się głośno, jednak w negatywnym znaczeniu.
4. ZWOLNIENIE DARIUSZA SZTYLKI
Po wspomnianym wcześniej meczu z Piastem klub podał zaskakującą informację o zwolnieniu Dariusza Sztylki z posady dyrektora sportowego. Legenda WKS-u została w zasadzie usunięta w celach PR-owych - nie było na kogo zrzucić winy, więc odstrzelono Sztylkę. W tamtym momencie najbardziej odpowiedzialny za sytuację Śląska był trener Djurdjević, ale postanowiono go nie zwalniać, ponieważ włodarze klubu musieliby szukać czwartego trenera do utrzymania. Efekt? W funkcjonowaniu klubu nic się nie zmieniło, a do tego Wojskowi ugrzęźli w strefie spadkowej. A Djurdjević tak czy siak został zwolniony dwa tygodnie później. Co by było, gdyby zamiast pozbywania się Sztylki zastąpiono szkoleniowca Jackiem Magierą? Dobre pytanie. Może Śląsk zacząłby punktować wcześniej i nie musielibyśmy czekać na happy end do ostatniej kolejki.
Oczywiście Sztylka popełniał błędy jako dyrektor sportowy, ale zwolniono go w nieodpowiednim momencie. I za późno i za wcześnie, po prostu w trakcie trwania rozgrywek, to nie powinno mieć miejsca.
3. PIĘKNY (SAMOBÓJCZY) GOL Z POŁOWY
Przechodzimy do podium, gdzie umiejscowiliśmy najbardziej komiczne wpadki. Jedną z nich jest wydarzenie, które zrobiło ze Śląska pośmiewisko na dużą skalę. Wrocławianie na początku września grali ze Stalą Mielec. Oczywiście, jak w niemal całym sezonie ich gra była mało skuteczna. Rywale dosyć szybko zdobyli bramkę i przejęli kontrolę nad spotkaniem. W drugiej połowie do piłki dopadł Javier Hyjek. Młodzieżowiec znajdował się na połowie boiska i postanowił zagrać do stojącego kilkadziesiąt metrów dalej Michała Szromnika. Podanie było na tyle niedokładne, że golkiper minął się z kozłującą piłką, która wleciała do bramki. Gol piękny (chyba najładniejszy w wykonaniu Śląska), szkoda że samobójczy. WKS przegrał 0:2, a po meczu internet zalała fala memów i wpisów wyśmiewających wrocławski klub. Ale co tu się dziwić, podanie/strzał Hyjka na to zasłużyło...
Oczywiście szkoda Hyjka. Błędy i niedokładności w piłce nożnej są na porządku dziennym, ale niefart spowodował, że błąd młodzieżowca miał takie, a nie inne skutki.
2. CAYE QUINTANA
Drugą na podium wpadką Śląska jest Caye Quintana. Zawodnik, którego czasami ciężko nazwać piłkarzem. Człowiek, który kasuje jedną z najwyższych pensji w klubie. 46 meczów i tylko trzy gole! Takie statystyki może mieć obrońca, ale nie napastnik. Ale czego można było się spodziewać... W poprzednim klubie Hiszpan w 38 meczach strzelił pięć goli, a w jeszcze poprzednim w 15 występach raz pokonał bramkarza. Ciężko stwierdzić, co przekonało osobę rekrutującą Quintanę do Śląska. Totalny niewypał, jeden z najgorszych transferów ostatnich lat.
O ile w poprzednim sezonie 29-latek był w stanie mieć dobry okres (który trwał dwa mecze), tak w sezonie 2022/2023 Quintana zawodził na całego. Dostał tyle szans, ale zawiódł i nie wykorzystał żadnej z nich. Zdobył jedną bramkę - z rzutu karnego w meczu z Sandecją Nowy Sącz. Oprócz tego przyniósł wstyd wrocławianom, gdy do sieci trafiło nagranie z jego rozgrzewki podczas spotkania z KKS-em Kalisz. To nie wymaga komentarza, wystarczy obejrzeć.
Caye Quintana zaraz się spoci na rozgrzewce #KKSŚLĄ pic.twitter.com/FwrQ8pglf0
— Dariusz Nowakowski (@DaroNowakowskii) March 1, 2023
W dniu zwolnienia Djurdjevicia opublikowano także komunikat informujący, że Quintana został przesunięty do drużyny rezerw. Niby super, ale czy tak miała się potoczyć historia zawodnika zarabiającego niemałe pieniądze za grę dla WKS-u? Oczywiście Hiszpana nie zobaczyliśmy w rozgrywkach II ligi, gdyż jak się okazało, nabawił się kontuzji kolana i jego sprawa ucichła.
1. HALO, PRALNIA? UBRUDZILIŚMY ZBROJĘ...
Na pierwszym miejscu bez dwóch zdań musiał się znaleźć ten mecz, który był istną tragedią i męczarnią dla kibiców Śląska. Chodzi o ćwierćfinał Pucharu Polski i mecz z KKS-em Kalisz. Zespołem z II ligi! Dokładnie tak, zespół ze znacznie niższej półki ograł ekstraklasowy Śląsk, który poszedł w ślady swojego drugiego zespołu. Przecież to powinno się zakończyć zmiażdżeniem kaliszan, tymczasem Wojskowi wykazali się poziomem z okręgówki i zebrali soczyste baty od KKS-u - przegrali 0:3, wszystkie bramki zostały zdobyte już w pierwszej połowie. Wszystko, co związane z tym meczem, było kabaretem. Gra piłkarzy Śląska, rozgrzewka Quintany oraz słynne słowa Djurdjevicia, który dostosował się do poziomu swoich podopiecznych i na pomeczowej konferencji prasowej powiedział, że zawodnicy "obsrali zbroję". Bardziej żenującego i kompromitującego tekstu nie można było powiedzieć. Już w momencie wypowiadania tych słów było wiadomo, że Śląsk znowu stanie się obiektem drwin i memów. Tak też było. Na dodatek w internecie rozpętała się afera dotycząca hotelu, w którym przebywał wrocławski zespół.
Na otarcie łez można pocieszać się faktem, że nie tylko WKS został stłamszony przez ekipę z Kalisza. Ofiarami KKS-u okazały się również Górnik Zabrze i Widzew Łodź. Żadna z tych drużyn jednak nie przegrała w tak słaby sposób, w jaki przegrał Śląsk...