Plusy i minusy meczu z Legią

14.11.2022 (20:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/11/legia_637282aa3e0e0.jpg

fot.: Mateusz Porzucek

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po niedzielnym spotkaniu z Legią Warszawa (0:0)? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.



 

PLUSY MECZU

John Yeboah

W niedzielny wieczór w ofensywie Śląska, tak jak we wcześniejszych meczach, zaskoczenia nie było, a wszystko co dobre, brało się z pomysłów Johna Yeboaha. Niemiec, mimo już wielokrotnego zaprezentowania swoich umiejętności w ekstraklasie, nadal jest nie do upilnowania dla rywali, a wciąż należy zakładać, że wiosną zobaczymy go przecież w jeszcze lepszej formie. Mecz z Legią skrzydłowy wrocławian co prawda zakończył bez zdobytej bramki, jednak miał swoje okazje, a jego umiejętności po końcowym gwizdku chwalił między innymi golkiper przyjezdnych Kacper Tobiasz. 22-letni Niemiec to prawdziwa perełka w zespole trenera Ivana Djurdjevicia, który nie tylko już regularnie spełnia oczekiwania, ale co niezwykle ważne, robi to też w „dużych” meczach, jak teraz z Legią, a wcześniej choćby przeciwko Lechowi Poznań.

Czyste konto

To nie byle jakie osiągnięcie wrocławian, bo na mecz bez straconego gola w ekstraklasie czekali od dokładnie trzech miesięcy i wyprawy na stadion mistrza Polski 14 sierpnia (1:0). Wówczas bohaterem był grający z opaską kapitana Michał Szromnik, a ten kto wytypowałby, że na kolejne czyste konto dopiero na koniec jesieni zapracuje Rafał Leszczyński, zapewne zostałby wtedy wzięty za mało poważnego. Od wspomnianego spotkania na stadionie Lecha, Śląsk we wszystkich rozgrywkach bez straconego gola zagrał tylko raz, jednak również sierpniowe starcie 1/32 finału PP z Ruchem Wysokie Mazowieckie (4:0) trudno traktować całkowicie poważnie. Czyste konto z meczu przeciwko Legii warto docenić tym bardziej, że w pierwszej połowie rzutu karnego po faulu Leszczyńskiego nie wykorzystał przecież Josue, a chwilę później jego piękny gol został anulowany ze względu na spalonego Ernesta Muciego.

MINUSY MECZU

Diogo Verdasca

Ze świecą szukać drugiego tak niepewnego obrońcy Śląska w rundzie jesiennej. Verdasca przeciwko Legii kolejny raz był zdecydowanie najmniej przewidywalnym elementem defensywnej układanki swojego zespołu i nieprzypadkowo został sprowadzony przez trenera Ivana Djurdjevicia na ławkę już w pierwszym kwadransie drugiej połowy. Portugalczyk jest niczym tykająca bomba – do pewnego momentu może i będzie z nim wszystko w porządku, ale w tym kluczowym on znajdzie się tam, gdzie nie trzeba. Tak było przy bramce Wisły w Płocku (2:1) czy w sytuacji, w której został ukarany czerwoną kartką w Radomiu (0:2), a nieraz nieszczęściem nie kończyło się wyłącznie dlatego, że skórę potrafili mu uratować koledzy. Trudno nie mieć poczucia, że gdyby Verdasca pozostał na murawie do końca niedzielnego meczu przeciwko Legii, znowu zdarzyłoby się coś takiego, że licznik dni bez czystego konta biłby w najlepsze również w trakcie mistrzostw świata.

Niewykorzystane sytuacje

Nie jest tak, że Śląsk w konfrontacji z ekipą ze stolicy musiał wyłącznie ograniczać się do defensywy. Drużyna trenera Djurdjevicia, wyjąwszy kilka fragmentów pierwszej połowy, potrafiła walczyć z faworyzowanym rywalem jak równy z równym, jednak brakowało jej skuteczności. Powracający do wyjściowego składu w lidze Erik Exposito oczywiście był zdecydowanie groźniejszy niż w Płocku czy Legnicy Caye Quintana, swoje okazje miał także wspomniany wyżej Yeboah, sama kreacja bez egzekucji jest jednak niepełnowartościowa. Pod tym względem niedzielne spotkanie można zaś potraktować jako podsumowanie całej rundy, w której Śląsk cieszył się z zaledwie siedemnastu zdobytych bramek, a na ten wynik składają się przecież także rzuty karne. Mniej goli do tej pory strzeliły tylko Lechia Gdańsk (16 i zaległy mecz z Górnikiem w piątek) oraz Zagłębie Lubin (13).

WYDARZENIE MECZU

Legia znowu bez zwycięstwa we Wrocławiu

Biorąc pod uwagę, że jeszcze przed poprzednim sezonem Legia miała na koncie trzy zwycięstwa z rzędu na stadionie Śląska, taki wynik może stanowić powód do zadowolenia – wrocławianie w drugim meczu z rzędu przed własną publicznością nie przegrali z rywalem ze stolicy, a co więcej nie stracili nawet gola. W 17. kolejce nie było co prawda tak dobrze, jak we wrześniu 2021 roku, kiedy komplet punktów (1:0) zagwarantowała niecodzienna akcja z udziałem Victora Garcii i biernej defensywy Legii, ale bezbramkowy remis to niezły wynik na koniec roku. Gdyby trochę więcej szczęścia w swoich akcjach z pierwszej połowy miał Josue, Śląsk na pewno zostałby bez czystego konta, a może i znowu bez choćby jednego punktu. Swoich niewykorzystanych sytuacji powinien żałować, jednak powolna nauka gry przeciwko warszawianom może stanowić powód do zadowolenia.

ZOBACZ też: W mediach o Śląsku: Remis na koniec

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.