Plusy i minusy po meczu z Cracovią
08.10.2024 (12:00) | Kacper Cyndecki
fot.: Dawid Kokolski
Śląsk po raz kolejny przegrał, tym razem Wojskowi polegli w starciu z Cracovią (2:4). Prowadzenie dwoma bramkami nie wystarczyło i WKS nadal musi zmagać się z serią dziewięciu meczów bez zwycięstwa. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym podsumowujemy ostatnie starcie Trójkolorowych.
Dobre wejście w mecz.
Jedyną rzeczą, za którą można po spotkaniu z Cracovią pochwalić Trójkolorowych jest gra w pierwszym kwadransie meczu. Wojskowi bardzo szybko zdobyli dwie bramki i wydawało się, że jest to idealne rozpoczęcie spotkania i trudno będzie zgubić takie prowadzenie, ale jak mawia Czesław Michniewicz "2:0, to niebezpieczny wynik". W starciu WKS-u z Pasami świetnie wpasowuje się ta dywiza byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Śląsk najpierw trafił do siatki Cracovii po uderzeniu głową Simeona Petrowa, a później po zamieszaniu w polu karnym gości na listę strzelców wpisał się drugi z defensorów, tym razem był to Tommaso Guercio.
Porażka na własne życzenie.
Po takim meczu jak ten z Cracovią możemy śmiało powiedzieć, że to porażka na własne życzenie. Piłkarze Śląska sami podarowali gościom cztery gole. Zacznijmy od fatalnego błędu Rafała Leszczyńskiego, który zabawił się we własnym polu karnym dryblingiem. Efektem tego zagrania było trafienie zamiast w piłkę to w nogę rywala. Oczywiście przewinienie bramkarza WKS-u nie uszło czujnemu oku sędziów siedzących w wozie VAR. Sędzia Wojciec Myć wskazał na jedenasty metr i zawodnicy z Krakowa złapali kontakt. Kolejny gol Pasów to wina złego wybicia Simeona Petrowa oraz braku komunikacji z Rafałem Leszczyńskim, który próbował interweniować, gdy Bułgar główkował. Golkiper Śląska był źle ustawiony i Jugas z pewnością trafił głową do siatki WKS-u.
Trzecia bramka zdobyta przez Cracovię rozpoczęła się od nieodpowiedzialnego dryblingu Sylvestra Jaspera w środkowej strefie. Po stracie skrzydłowego Pasy ruszyły z kontratakiem zakończonym golem numer trzy. Ostatnie trafienie to kolejny rzut karny, tym razem przewinił Mateusz Żukowski, który w nieczysty sposób próbował odebrać piłkę rywalowi i postawił stempel na nodze gracza z Krakowa. Sędzia Wojciech Myć po raz kolejny wskazał na rzut karny, który został zakończony czwartym golem dla ekipy Dawida Kroczka.
Nielogiczne zmiany trenera Magiery.
Na pewno w równej walce z Cracovią swoimi zmianami nie pomógł trener Jacek Magiera. Gdy było 2:2, czyli spotkanie było w pełni otwarte i mogło się potoczyć w jedną lub drugą stronę szkoleniowiec WKS-u wprowadził na plac gry Sylvestra Jaspera oraz Sebastiana Musiolika, a z boiska zdjął Jakuba Świerczoka i Piotra Samca-Talara. Niewątpliwie zmiana napastników była solidnym zdziwieniem, bowiem Śląsk grał u siebie, stracił dwie bramki i powinien walczyć o to, żeby zgarnąć komplet punktów. Trener Magiera wpuścił na murawę atakującego, który nie potrafi odnaleźć się pod bramką rywala i jest nieskuteczny, a z boiska zdjął doświadczonego, będącego w dobrej formie lisa pola karnego, czyli Jakuba Świerczoka. Jeśli chodzi o zmianę Samca-Talar, to zdecydowanie łatwiej ją zrozumieć, bo na pozycji skrzydłowego biega się bardzo dużo i Polakowi mogło już powoli brakować paliwa w baku.
Problemy mentalne są coraz większe.
Oglądając mecze Śląska w tym sezonie można odnieść wrażenie, że WKS nie jest wcale o wiele gorszy od swoich rywali. Wojskowi strzelili dwa gole Cracovii, bronili prowadzenia 1:0 z Motorem do 82. minuty. Z pewnością Trójkolorowi w tym sezonie mają ogromny problem z psychiką, mentalnością, koncentracją, czyli sferą niezwiązaną stricte z piłką nożną i umiejętnościami gry w nią. Śląsk przecież na papierze nie ma słabej kadry, we Wrocławiu grają solidni zawodnicy, którzy mają w sobie dużo jakości, ale nie potrafią zapanować nad wieloma aspektami mentalnymi podczas meczu. Na pewno trener Magiera podczas przerwy na kadrę powinien wcielić się w role terapeuty i wyleczyć problemy siedzące w głowach graczy ze stolicy Dolnego Śląska.