Plusy i minusy po meczu z GKS-em Katowice

21.04.2025 (16:00) | Kacper Cyndecki
uploads/images/2025/4/dk_6805509c92400.jpg

fot.: Dawid Kokolski

Ekipa Ante Simundzy przerwała passę pięciu meczów bez porażki, przegrywając z GKS-em Katowice (0:2). Wojskowi nie byli w stanie odgryźć się gościom i wyraźnie brakowało im skuteczności. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym Kacper Cyndecki podsumuje starcie Trójkolorowych. Jakie są plusy i minusy spotkania z katowiczanami?



 

Plusów jak na lekarstwo.

Niemalże brak jest plusów po sobotnim meczu. Wrocławianie zagrali bardzo słabo i trudno jest wyróżnić jakiegoś konkretnego zawodnika, bo każdy zagrał poniżej swojej dotychczasowej dyspozycji. Jedynym piłkarzem, który szarpał i próbował stworzyć jakieś niebezpieczeństwo pod bramką GKS-u był Mateusz Żukowski. Oczywiście występ Polaka zakończył się i tak bez żadnej liczby ani dogodnej sytuacji, ale skrzydłowy wygrywał większość pojedynków w bocznym sektorze i często brał na karuzelę obrońców z Katowic. 

Zabrakło zimnej głowy przy finalizacji. 

WKS mecz z GKS-em skończył z zaledwie jednym celnym strzałem, jednak w statystyce xG (oczekiwane bramki) Wojskowi wykręcili 1.54, czyli zasłużyli na co najmniej jednego gola. Wiadomą rzeczą jest to, że statystyki nie grają i nie są żadną wyrocznią, ale Śląskowi w starciu z katowiczanami zabrakło głównie spokoju mentalnego. Gdy Trójkolorowi już dochodzili do groźnych sytuacji w polu karnym przyjezdnych to zawodziło wykończenie. Głównie piłka leciała w trybuny i jak mawia piłkarskie przysłowie: "straszyli gołębie na stadionie". Najwięcej pudeł na swoim koncie po meczu z GKS-em z pewnością ma Arnau Ortiz. Hiszpan kilkukrotnie miał doskonałe okazje, aby wpakować futbolówkę do siatki gości, ale zawodziła jego skuteczność. 

Śląsk dał się zaskoczyć. 

Ekipa Ante Simundzy wyglądała, jakby nie spodziewała się tego, jak zagra GKS. Drużyna trenera Rafała Góraka wychodziła wysoko do Trójkolorowych, kiedy byli oni przy piłce na własnej połowie, co powodowało paraliż w szeregach Śląska. Wojskowi nie widzieli, jak uciec spod presji i wybijali piłkę na oślep do przodu. Brakowało wsparcia dla obrońców od pomocników, którzy nie pokazywali się do podań i nie było jak wyjść spod naporu katowiczan. Takim właśnie sposobem GKS zdobył dwie bramki oraz schodził do szatni z pewnym prowadzeniem.

Niepowetowana strata kapitana.

Ewidentnie w środku pola Śląska brakowało kapitana. Po meczu z katowiczanami widać, jak ogromną stratą jest kontuzja Petra Schwarza. Czech był piłkarzem, który zawsze schodził do najniższych tercji boiska, aby pomóc przy rozegraniu piłki, a także był odpowiedzialny za wiele akcji ofensywnych. Tudor Baluta zdecydowanie nie był w sobotę w zbyt dobrej dyspozycji, często podejmował złe decyzje, nie brał gry na siebie, wydawał się nieskoncentrowany. Jeśli Śląsk ma utrzymać się w Ekstraklasie, to na pewno Rumun musi zacząć prezentować wyższy poziom, bowiem Ante Simundza nie dysponuje zbyt głęboką kadrą. Widzieliśmy to gdy trener próbował ratować mecz zmianami, do środka boiska desygnowani zostali skrzydłowi - Burak Ince oraz Piotr Samiec-Talar. Na pewno wrocławianie czekają na powrót Petera Pokornego, który jest kontuzjowany i za niedługo powinien wrócić do gry. 

Mecz zadedykowany Petrowi Schwarzowi.

Po kontuzji Petra Schwarza Śląsk w mediach społecznościowych zamieścił materiały wspierające piłkarza w tej trudnej chwili. Podczas sobotniego meczu w 17. minucie pojawił się transparent wspierający kapitana Trójkolorowych, a kibice do słów wsparcia dołożyli owację na stojąco. Oprócz tego piłkarze obydwu zespołów na rozgrzewkę wybiegli w koszulkach dedykowanych Petrowi Schwarzowi. 

ZOBACZ też: Śląsk - GKS Katowice 0:2. Goście z lepszym humorem na święta (RELACJA)

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.