Plusy i minusy po meczu z Puszczą

02.12.2024 (06:00) | Jan Feliszek
uploads/images/2024/12/KoPa_SlaWro_PuszNiep_30_11_2024_-43-ai_674b8f42ca080_674c95d4028f0.jpg

fot.: Paweł Kot

Śląsk Wrocław przegrał 0:1 z Puszczą Niepołomice i znajduje się w katastrofalnym położeniu po tym spotkaniu. Jakie są plusy i minusy po tym meczu? 



 

Mały plusik…

Po takim meczu jak ten z Puszczą ciężko o jakiekolwiek plusy. Jedynym nasuwającym się jest solidny występ na dziewiątce Mateusza Żukowskiego, który dobrze odnajdywał się na tej pozycji. Po jego zmianie, gdy pojawili się nominalni napastnicy, Śląsk był zdecydowanie mniej groźnym zespołem, niż gdy 23-latek znajdował się na placu gry. Do pełni szczęścia zabrakło trafienia, najbliżej był zaraz po stracie bramki przez wrocławską drużynę, kiedy chwilę po wznowieniu gry mocno uderzył w słupek bramki strzeżonej przez Kewina Komara.

Nieskuteczność i niefrasobliwość.

Mówiło się o niezłej pierwszej połowie, ale jak popatrzy się na niefrasobliwość pod bramką rywala, to można śmiało ją zaliczyć do minusów tego spotkania. Do tego akapitu niewątpliwie trzeba też dołożyć nieudolne rozwiązywanie kontrataków, których Śląsk przed przerwą miał naprawdę sporo. Na dobrą sprawę tylko jeden z nich został rozwiązany tak, że wrocławianie mieli stuprocentową sytuację. Brak skuteczności to kolejny aspekt, który powoduje, że drużyna Michała Hetela na pewno nie będzie zaliczać pierwszych 45 minut tego meczu do tych udanych.



Brak tożsamości, bili głową w mur.

Druga połowa całkowicie rozegrana po myśli Puszczy, gol po stałym fragmencie gry i bezbłędna gra w szeregach defensywnych, co przyniosło pierwsze w historii zwycięstwo nad Śląskiem. No a gospodarze kompletnie nie mieli tożsamości w tej odsłonie, walili głową w mur i brakowało im pomysłu na przebicie się pod bramkę gości. Dodatkowej irytacji dodaje fakt, że to Puszcza w końcówce częściej znajdowała potencjalne zagrożenie w okolicach pola karnego Rafała Leszczyńskiego, niż Trójkolorowi pod bramką Kewina Komara.

Brak wsparcia z ławki.

Nie można przejść obojętnie, obok występu sobotnich zmienników, żaden z zawodników rezerwowych nie wniósł do gry niczego pozytywnego. Nie można mieć tu pretensji do szkoleniowca WKS-u, bo od tego są rezerwowi, żeby wprowadzić ich na murawę. Podejrzewam, że jeśli trener Hetel by wiedział wcześniej, jak będzie wyglądał występ graczy wprowadzonych na plac gry z ławki, to nie zdecydowałby się na żadną zmianę. Nic dziwnego też, że szukał rozwiązań, bo w Białymstoku udało się znaleźć przysłowiowego "jokera" w osobie Jakuba Jezierskiego. Tym razem zabrakło i "jokera" i jakości.



Najwierniejsi bohaterowie widowiska.


Wydarzeniem meczu, tylko i wyłącznie mogą być kibice Śląska. Mimo fatalnej sytuacji w tabeli i jeszcze gorszych wyników zespołu na Tarczyński Arenie zasiadło 11 727 fanów. Zawodnicy mogli liczyć na wsparcie ze strony wrocławskiej publiczności, ale również nie zabrakło chwil milczenia przez całkowitą bezradność do gry swoich ulubieńców. Nie skłamię też, jak napiszę, że na trybunach fragmentami było goręcej niż na boisku, a poniższe zdjęcie jest idealnym potwierdzeniem tego stwierdzenia.

ZOBACZ też: Był podstawowym wyborem Magiery. Dziś nie mieści się nawet do kadry

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.