Plusy i minusy po meczu z Radomiakiem
10.02.2025 (06:00) | Kacper Cyndecki
fot.: Gleb Soboliew
Śląsk zmarnował szansę na zdobycie kompletu punktów w Radomiu. Wrocławianie zremisowali z Radomiakiem (1:1) po bramce straconej w ostatniej sekundzie meczu. Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym Kacper Cyndecki podsumuje sobotnie starcie WKS-u. Jakie są plusy i minusy spotkania z Radomiakiem?
Dobry początek meczu.
Śląsk wszedł w sobotnie spotkanie z Radomiakiem z dobrą energią i optymizmem. Wojskowi od momentu rozpoczęcia meczu zaczęli atakować wysoko gospodarzy. Najpierw kapitalną okazję na zdobycie bramki miał Piotr Samiec-Talar, który dostał idealną piłkę od Jose Pozo, jednak Polak nie trafił w światło bramki. Wrocławianie po kilku minutach otrzymali kolejną szansę, którą tym razem już wykorzystali. Samiec-Talar był faulowany w polu karnym Radomiaka przez Henriqueza. Do jedenastki podszedł kapitan WKS-u - Petr Schwarz i pewnie umieścił piłkę w siatce Kikolskiego.
Chaotyczna, nieprzyjemna do oglądania pierwsza połowa.
Po tym jak WKS strzelił gola na 1:0 mecz stał się bardziej chaotyczny, dużo było piłek zagrywanych górą, generalnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych dla oka. Najważniejsze dla Śląska i tak było to, że klub z Wrocławia zszedł do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. Warto pochwalić Trójkolorowych za grę w defensywie, bowiem wyglądała ona obiecująco.
Przepis na stratę trzech oczek.
Śląsk w Radomiu pokazał się z przyzwoitej strony, ale końcówka meczu okazała się dla WKS-u gwoździem do trumny. Wrocławianie mieli w drugiej połowie starcia z Radomiakiem dwie kapitalne okoliczności, aby powiększyć prowadzenie. Najpierw idealną okazję zmarnował Piotr Samiec-Talar, który nie był w stanie oddać strzału idąc samemu z piłką w kierunku golkipera gospodarzy.
Kolejną świetną możliwością na umieszczenie piłki w siatce Kikolskiego było dogranie od Sebastiana Musiolika prosto pod nogi Sylvestra Jaspera. Jednakże skrzydłowy Trójkolorowych nie był w stanie zdobyć bramki, bo źle zachował się z piłką przy nodze.
Mimo wszystko głównym powodem porażki Śląska jest i tak nieskuteczność. Gdyby chociaż jedna z sytuacji Samca-Talara została wykorzystana lub Jasper skierowałby piłkę do siatki, to Wojskowi mieliby spokojną końcówkę meczu i dowiezione punkty.
Czy to już koniec?
Po sobotnim meczu Śląska z pewnością można zadać sobie pytanie — czy to już jest koniec? Jeśli spojrzymy w tabelę, to na pewno nie jest kolorowo. WKS traci do bezpiecznej lokaty aż dziewięć punktów. Sytuacja klubu z Wrocławia jest tragiczna, ale tego raczej nie trzeba nikomu uświadamiać. Jednak warto zastanowić się nad tym, czy Ante Simundza to cudotwórca. Na pewno trenerowi nie brakuje zaangażowania i chęci polepszenia sytuacji WKS-u, ale na ten moment górują proste błędy.
Wojskowi nadal są nieskuteczni, nie potrafią zachować koncentracji przez cały mecz, mimo że zagrali dobre 90 minut, to w doliczonym czasie gry dali się zaskoczyć i cała ich praca poszła na marne. Obrazek przedstawiający Śląska Wrocław nie powoduje optymizmu, bliżej temu zdecydowanie do żałoby. Na pewno trzeba będzie obserwować, jak zespół głównie mentalnie zareaguje w kolejnych meczach, bowiem to może przesądzić o sprawie pozostania Trójkolorowych w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej.