''Proste błędy to ich zmora'' (OPINIA EKSPERTA)

04.11.2022 (06:00) | Karol Bugajski
uploads/images/2022/11/miedz_636424b85ec6b.jpg

fot.: Marcin Folmer

W niedzielnym meczu 16. kolejki ekstraklasy Śląsk Wrocław zagra na wyjeździe z Miedzią Legnica. O fatalnej postawie defensywy, możliwości gry dwójką napastników i niepowodzeniu trenera Wojciecha Łobodzińskiego, rozmawiamy z Pawłem Janturą z kanału Youtube "Niski Pressing".



 

Miedź Legnica w poprzedniej kolejce do przerwy niespodziewanie remisowała z Pogonią Szczecin 2:2, jednak ostatecznie przegrała 2:4. O punktach w tym meczu zadecydowało większe ekstraklasowe doświadczenie i wyrachowanie?

Na pewno tak, ale Miedź w tym meczu zagrała praktycznie tak, jak we wszystkich poprzednich, może poza jedynym wygranym z Lechią (2:1), czyli sama sobie strzelała gole. Bardzo proste, karygodne błędy w defensywie, które są prawdziwą zmorą beniaminka w tym sezonie. „Prace remontowe” nad grą w obronie trenerowi Grzegorzowi Mokremu na razie średnio wychodzą, legniczanie wciąż popełniają głupie błędy, a w konsekwencji tracą bramki na własne życzenie. Zgodzę się jednak, że Pogoń tego dnia była zespołem zdecydowanie lepszym, wykazała większą dojrzałość i doświadczenie. Sama też dawała sobie wbijać gole po katastrofalnych błędach w obronie, ale chyba faktycznie można powiedzieć, że w tym meczu górę wzięło większe ogranie w ekstraklasie. No i mimo wszystko większa jakość piłkarska, która też była po stronie Pogoni.

Wiadomo, że ekstraklasa i I liga to różne skale wyzwania, ale to jednak niesamowite, że już przed dwoma ostatnimi meczami Miedź miała tyle straconych goli, co… przez cały poprzedni sezon. Co więcej, ta historia powtarza się przy okazji jej drugiego w historii spotkania z elitą.

To kwestia bardziej gry w defensywie całego zespołu niż bramkarza, bo w połowie października Pawła Lenarcika zastąpił przecież Mateusz Abramowicz. Natomiast w Legnicy faktycznie mamy to deja vu, historia sprzed czterech lat się powtarza. Najpierw trener Wojciech Łobodziński, teraz Mokry z pewnością poświęcają tej kwestii sporo czasu na treningach, to nie jest tak, że nic nie robią, natomiast ta praca nie przynosi żadnych rezultatów. Są też zmiany personalne, jednak to też na nic, bo kto nie wskakuje do linii defensywnej, gra Miedzi nadal wygląda identycznie. Przeciwko Śląskowi ze względu na nadmiar żółtych kartek nie będzie mógł zagrać Szwajcar Levent Gulen, ale pytanie czy to jest osłabienie. Moim zdaniem nie, bo popełnia bardzo proste błędy.

Kto może go zastąpić?

Zapewne Hiszpan Jon Aurtenetxe, który jednak po awansie jest w katastrofalnej formie i nieprzypadkowo od połowy sierpnia tylko dwa razy wybiegł w podstawowym składzie. Istnieje również opcja, że w niedzielnym meczu trener Mokry zdecyduje się na parę stoperów Nemanja Mijusković – Szymon Matuszek, bo ten drugi w poprzednim sezonie grywał właśnie na środku obrony. Ktoś tam musi wejść, jednak defensywa beniaminka, bez względu na to, kto ją tworzy, ostatnio ciągle wygląda tak samo słabo. To jest największy problem Miedzi, którego nie udało się rozwiązać po zmianie szkoleniowca, ale chyba trudno też było oczekiwać wyczarowania nie wiadomo czego w ciągu dwóch tygodni. Myślę, że trener Mokry bardziej pochyli się nad tym w przerwie zimowej. Być może dzięki temu w drugiej rundzie będzie już wyglądało lepiej, pytanie jednak, czy to już nie będzie za późno.

W meczu przeciwko Pogoni pod nieobecność wykartkowanego Angelo Henriqueza dwoma golami niespodziewanie błysnął Hiszpan Koldo Obieta. To chyba ważny sygnał, że jest realnym wyborem w ofensywie.

On bardzo słabo zaczął sezon, grał ogony, a kiedy nawet pojawiał się w tych ogonach, to nic wielkiego nie pokazywał (debiut w podstawowym składzie zanotował w 11. kolejce przeciwko Stali Mielec – przyp. red.). Zaczęły się już nawet pojawiać głosy, po co było sprowadzać takiego zawodnika z drugiej ligi hiszpańskiej, skoro są młodzi chłopcy w trzecioligowych rezerwach Miedzi. Tymczasem on dwa tygodnie temu w Łodzi (0:1) wszedł w przerwie, zaprezentował się z bardzo dobrej strony, a ostatnio musiał zastąpić Henriqueza i zagrał kapitalny mecz. Jednocześnie warto podkreślić, że Obieta z Pogonią nie tylko strzelił dwa gole, ale pokonał też największy dystans spośród wszystkich zawodników swojego zespołu, dużo walczył, biegał, był skuteczny, czego więcej chcieć od napastnika. Sądzę, że w niedzielnych derbach trener Mokry zdecyduje się na duet Obieta – Henriquez, zresztą na konferencji po spotkaniu poprzedniej kolejki zasugerował już, że on właśnie tak to widzi. Hiszpan jest w wysokiej formie, więc podejrzewam, że Miedź na Śląsk wyjdzie duetem nominalnych napastników.

Zespół z Legnicy w spektakularny sposób wywalczył awans finiszując choćby z aż piętnastoma punktami przewagi nad Widzewem Łódź, który dzisiaj jest rewelacją ekstraklasy. Co poszło nie tak, że trenerowi Wojciechowi Łobodzińskiemu sprawy tak szybko i tak mocno wymknęły się spod kontroli?

Na ten temat można byłoby rozmawiać bardzo długo. Łobodziński świetnie rozpoczął swoją pracę, poprzedni sezon był przecież jego debiutanckim na szczeblu centralnym, wcześniej pracował z rezerwami Miedzi. Dostał spory kredyt zaufania od właściciela klubu Andrzeja Dadełło, wykonał kawał świetnej roboty, wszystko mu „zażarło”, zbudował drużynę-potwora, jak na warunki pierwszoligowe. Został bohaterem w Legnicy, jednak mówimy o młodym szkoleniowcu, rozpoczynającym dopiero swoją karierę. W pewnym sensie zderzył się z tą ekstraklasą, najwyższa klasa rozgrywkowa w odróżnieniu od jej zaplecza, wypluła go dosyć brutalnie. Myślę, że zabrakło mu doświadczenia, trochę przeliczył się, jeśli chodzi o politykę transferową. Trochę zbyt dużo transferów, zbyt dużo zmian, przeszacował i powstał praktycznie nowy zespół po awansie. On już nie funkcjonował tak dobrze, jak ten, który wywalczył awans.

Żeby było jasne, nie twierdzę, że tamten, pierwszoligowy, radziłby sobie teraz lepiej, każdy beniaminek musi się trochę wzmocnić, ale ta rewolucja okazała się jednak zbyt duża. Wspominam o transferach w kontekście Łobodzińskiego, bo on miał w tym udział, głośno o tym mówił. Często jest tak, że nowych piłkarzy pozyskują właściciel czy dyrektor sportowy, a trener dostaje ich do szatni i musi działać. Ówczesny trener Miedzi pod każdym z tych ruchów się podpisywał, a potem tego nie ukrywał. Pamiętamy zresztą, jak ten zespół grał na samym początku – wszyscy chwalili za liczbę tworzonych sytuacji, dużo fajnej gry w środku pola, przy mniejszej liczbie podstawowych błędów w obronie, po kilku kolejkach mogło być około dziesięciu zdobytych punktów i wszystko byłoby inaczej. Zabrakło mu też trochę szczęścia. To nie zmienia jednak dla mnie oceny, że Wojciech Łobodziński jest bardzo dobrym trenerem, będzie jeszcze lepszym i z pewnością w przyszłości odnajdzie się jeszcze w ekstraklasie.

ZOBACZ też: Dopaść wyjazdowego Graala