Śląsk lepszy od Lewandowskiego i Ronaldo. Co jeszcze mówią liczby?

06.06.2024 (12:03) | Kacper Bober
uploads/images/2024/5/wks (144 of 185)_665370f5192a9_6655d224749d8.jpg

fot.: Miłosz Ślusarenko

Po rundzie jesiennej sezonu 23/24 Śląsk Wrocław udawał się na sen zimowy w roli lidera ekstraklasy. Długie wieczory przy śnieżnej aurze za oknem pozwalały nam wspólnie, trochę nieśmiale, śnić o trzecim mistrzostwie Polski. Przedwcześnie, bo na początku lutego Portowcy wyrwali wrocławian ze snu, przywożąc do Wrocławia kubeł zimnej wody. Szczęście w nieszczęściu, że woda bynajmniej nie była słona. Drużyna Jacka Magiery długo nie mogła otrząsnąć się z odrętwienia. Ale czy na pewno tak właśnie było?



 

Gdyby kiedyś powstał film przyrodniczy o Śląsku, jego fabuła mogłaby brzmieć podobnie do tego wstępu. Ludzie kochają narracje. Jak pisał Christoph Biermann w książce “Piłkarscy hakerzy. O rewolucji w futbolu i sztuce zbierania danych.”

Fani piłki nożnej z miejsca rozumieją, co miał na myśli szwajcarski pisarz Max Frisch, zauważając: “Przymierzamy historie jak ubrania.” Piłka nożna to gigantyczna fabryka opowieści, a każdy sezon jest jak nowa seria telenoweli pod tytułem “Premier League”, “Liga Mistrzów” czy “mistrzostwa świata”. Każde rozgrywki mają nierozpisaną wcześniej fabułę, która zachwyca widzów nieprzewidzianymi zwrotami akcji. Outsiderzy podnoszą się z otchłani rozpaczy, by zostać bohaterami. Wszystkie zmagania, ligi i kluby mają własną historię. W końcu kto mógłby nie zakochać się w bajce, której bohaterem było Leicester City, triumfator Premier League w 2016 roku, sprawca największej sensacji w dziejach angielskiego futbolu?

Historie nadają piłce nożnej romantyzmu. One sprawiają, że kochamy ten sport. W minionym sezonie sami byliśmy świadkami wielu niesamowitych historii z udziałem Śląska: 

  • Trener, któremu raz nie wyszło, wyciągnął wnioski, wrócił i z przeciętnego zespołu stworzył pretendenta do tytułu.
  • Drużyna z charakterem, która potrafi cierpieć na boisku, by osiągać cele, a najlepszym tego przykładem była ofiarna obrona z Cracovią w niedowadze dwóch zawodników.
  • Napastnik z olbrzymim potencjałem, ale leniwy, po otrzymaniu opaski kapitańskiej bierze na siebie odpowiedzialność za zespół i pokazuje najlepszą wersję siebie.

W poprzednim sezonie mogliśmy śledzić znacznie więcej opowieści o Śląsku Wrocław. Wymieniłem tylko te, które jako pierwsze przyszły mi do głowy. My sami tworzyliśmy te narracje wokół klubu. Jeżeli któraś z nich była wystarczająco pociągająca, przyjmowaliśmy je jak swoje i przekazywaliśmy dalej słuchającemu z zapartym tchem audytorium. 

W tym tkwi największa zaleta narracji i największa wada. Ona budzi emocje, ale jednocześnie jest podatna na nieracjonalność. Pomaga zrozumieć otaczającą rzeczywistość, ale poprzez uproszczenia zaciera jej prawdziwy obraz.

Bo jaką narrację byśmy stworzyli, gdyby jesienią Cracovii udało się ostatecznie pokonać Śląsk? Nie chcę umniejszać poświęcenia i zostawionego zdrowia na murawie wrocławianom, natomiast statystyka xG z tego meczu wynosiła 2,23 do 0,78 na korzyść gospodarzy. Gdyby nie nieskuteczność Cracovii, prawdopodobnie mówilibyśmy dzisiaj o braku chłodnej głowy Nahuela Leivy i mieli pretensje do sędziego za niedostrzeżenie wcześniejszego faulu na Hiszpanie. Wówczas jednak zawodnicy z Krakowa kilka razy przestrzelili, dzięki czemu jeszcze długo będziemy dobrze wspominać ten mecz.

Cechą narracji jest to, że zmieniają się pod wpływem nowych wydarzeń. I tak na wiosnę, gdy Śląsk Wrocław przestał punktować, można było słyszeć przeciwieństwo historii opowiadanych jesienią:

  • Trener jednak nie taki dobry, potrafi przygotować zespół tylko do rundy jesiennej.
  • Zawodnicy nie mają charakteru, nie potrafią sprostać presji albo są minimalistami.
  • Leniwy napastnik z potencjałem znowu przytył i mu się nie chce.

Ludzie odczuwają silną potrzebę, by ułożyć swoje życia w spójną i logiczną historię. Nadają ciąg przyczynowo-skutkowy nawet losowym wydarzeniom. A mecze piłki nożnej charakteryzują się dużą losowością, choćby dlatego, że pada w nich stosunkowo niewiele bramek w porównaniu do innych sportów, co sprawia, że pojedyncze zdarzenia mają duży wpływ na wynik.

W psychologii społecznej ta potrzeba stworzenia spójnej historii nazywana jest efektem opowieści (ang. narrative fallacy). Sam jej ulegam i ulegałem w poprzednim sezonie. Nie istnieje osoba niepodatna na błędy poznawcze. Warto jednak być świadomym ich istnienia.

JAK BYŁO Z TĄ WIOSNĄ?

Na konferencji prasowej po zremisowanym przez Śląsk meczu z Legią Warszawa trener Jacek Magiera mówił:

Myślę, że wszyscy patrzymy na rundę wiosenną poprzez pryzmat jesieni. Bardzo wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Uważam, że nie doceniamy tego, co już osiągnęliśmy i obecny stan rzeczy odbieramy za coś złego. Co prawda nie strzelamy goli, ale w meczu z Pogonią wypracowaliśmy sobie dużo sytuacji. Ze Stalą Mielec było podobnie, a w Zabrzu oddaliśmy dwadzieścia dwa strzały. Brakuje nam skuteczności. [...]

Spotykam się we Wrocławiu z sytuacjami, kiedy ludzie mówią mi, że nasza sytuacja wygląda słabo. Jest jednak bardzo dobrze - przecież do końca sezonu będziemy grać o mistrzostwo.

Chociaż było w tej wypowiedzi sporo prawdy, nie została ona dobrze przyjęta przez fanów Śląska. Dobrze ówczesne nastroje opisał nasz były redakcyjny kolega, a obecnie prowadzący "O Bogowie, Podcast!" Kacper Rudzik:

 

Z jednej strony zgadzam się z trenerem Magierą, że to jest wynik godny docenienia. Zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę ostatnie lata, letnie zamieszanie i ogólną jakość kadry Śląska. Myślę, że każdy kibic WKS-u przyzna, że mamy wynik ponad stan. Tylko jest jedno ogromne ALE poza latami 11-13 kibicowanie WKS-owi to pasmo nieustannych frustracji, chwilowo przerywanych niezłą grą, choć głównie w grupie spadkowej. Frustracja teraz wynika nie tylko z tego, że gramy mocno średnio (choć argument o skuteczności ma tu zastosowanie imo), ale także z poczucia, że za chwilę będzie nowy sezon, temat prywatyzacji po wyborach ugrzęźnie jak zwykle. Przez przestrzelone kontrakty pewnych zawodników – jeśli nie wypalą np. jesienią – znów wróci gadka o uwiązanym budżecie i potrzebie redukowania kosztów. Ta frustracja to efekt wieloletniego cyklu powtarzanych błędów, zapowiedzi bez pokrycia, które znów majaczą na horyzoncie. Realna walka o tytuł pozwalałaby o tym w mniejszym stopniu myśleć. Martwić też może 10 punktów na wiosnę, ale to didaskalia.

Gdy po latach frustracji i zawiedzionych oczekiwań w końcu pojawiła się realna szansa na historyczny sukces, drużyna przestała punktować, a wysoko postawieni pracownicy Śląska w obronie własnej przypominali, w jakim miejscu zespół był przed rokiem.

Po jedenastu kolejkach rundy wiosennej Śląsk zdobył tylko 10 punktów, co było najgorszym wynikiem w lidze. Na cztery kolejki przed końcem sezonu wrocławianie wypadli poza strefę medalową i tym samym oddalało się ich uczestnictwo w europejskich pucharach. Zarówno wyniki i podobne wypowiedzi powodowały, że kibicom w oczy zaglądał powrót do marazmu z poprzednich sezonów.

Źródło: 90minut.pl

Atmosfera gęstniała, a w przestrzeni publicznej zaczęły pojawiać się oskarżenia o minimalizm, brak zaangażowania, złe transfery i cofanie się drużyny w rozwoju.

W końcu trudno sobie wyobrazić, żeby najlepsza drużyna jesieni, mimo wejścia na jeszcze wyższy poziom, stała się najgorszą drużyną wiosny. Zaryzykuję jednak tezę, że Śląsk Wrocław mimo wszystko wiosną się rozwinął, a postaram się to poprzeć liczbami.

Na początku spójrzmy na statystykę xG Śląska i rywali Śląska na przestrzeni całego sezonu.

Pole zielone wskazuje na mecze, w których Śląsk miał wyższe xG, pola czerwone zaś mecze, w których to przeciwnik stworzył lepsze sytuacje do strzelenia gola. Jesień możemy podzielić na trzy etapy:

  • pierwsze sześć meczów to trudny start sezonu,
  • następne sześć meczów to zwyżka formy,
  • siedem ostatnich meczów to trudna końcówka rundy.

Wraz z nadejściem wiosny wykres się mocniej zazielenia. Spomiędzy tej zieleni przebijają się pojedyncze mecze, w których Śląsk stworzył sobie mniej sytuacji od przeciwnika.

  • Jesienią meczów, w których rywale przeważali było 11 na 19.
  • Wiosną meczów, w których rywale przeważali było 5 na 15.

Mocne postrzępienie wykresu i brak widocznych tendencji może sugerować, że drużyna z Wrocławia miała spore wahania formy, mówiąc potocznie grała w kratkę. Jest to raczej efekt nałożenia na siebie spotkań domowych i wyjazdowych. Tak prezentują się wykresy po oddzieleniu jednych meczów od drugich:

 

Linia prosta wskazuje trend, w jakim podążały statystyki xG Śląska i rywali. Wykresy te doskonale ilustrują, jakie znaczenie dla wrocławian ma ich własny stadion i wsparcie kibiców

W stolicy Dolnego Śląska drużyny przyjezdne były w stanie tylko trzy razy w ciągu całego sezonu uzbierać większe xG od gospodarzy. Były to następujące mecze:

  • Śląsk Wrocław 1:2 Zagłębie Lubin (2. kolejka)
  • Śląsk Wrocław 3:1 Lech Poznań (5. kolejka)
  • Śląsk Wrocław 1:1 Raków Częstochowa (17. kolejka)

Z drugiej strony Śląsk Wrocław w delegacji również tylko trzy razy przebił xG oponentów. Były to następujące mecze:

  • Stal Mielec 3:1 Śląsk Wrocław (4. kolejka)
  • Puszcza Niepołomice 1:3 Śląsk Wrocław (8. kolejka)
  • Górnik Zabrze 2:0 Śląsk Wrocław (28. kolejka)

Możemy także zaobserwować, że o ile na wyjazdach trendy utrzymywały się na podobnym poziomie przez cały sezon, tak w meczach domowych Śląsk z biegiem czasu pozwalał pod swoją bramką na znacznie mniej.

Pomimo faktu, że Śląsk miał niższe xG od rywali w 11 z 19 rozegranych spotkań rundy jesiennej, wrocławianie przegrali tylko dwa razy.

Udało się wówczas wyjść zwycięsko z kilku spotkań, w których statystyki przemawiały za przeciwnikiem. Mamy w tej grupie na przykład:

  • Warta Poznań - Śląsk Wrocław 0:1 (10. kolejka) - xG 2,11 : 0,38
  • Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1 (15. kolejka) - xG 2,23 : 0,78
  • Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 2:0 (3. kolejka) - xG 0,22 : 1,3
  • Śląsk Wrocław - Lech Poznań 3:1 (5. kolejka) - xG 1,33 : 1,67
  • Radomiak Radom - Śląsk Wrocław 0:1 (16. kolejka) - xG 1,79 : 0,36
  • Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław 2:2 (13. kolejka) - xG 1,96 : 0,94

W grudniu dyrektor sportowy Pogoni Szczecin Dariusz Adamczuk został zapytany w programie Liga+ Extra o to, co ma liderujący w tabeli Śląsk, a czego nie posiada Pogoń Szczecin. Jego odpowiedź poniosła się szerokim echem w Internecie:

Śląsk miał w tej rundzie dużo szczęścia. Nawet w meczu u nas, gdzie Kamil Grosicki ma trzy faule w trakcie całej rundy. Gdy Przyborek strzelił gola, nie uznano go po VAR-ze, po miękkim faulu Kamila Grosickiego. Szczęście sprzyja lepszym. Co bym im zabrał? Szczęścia trochę.

Owa wypowiedź stała się przyczynkiem do powstania hasztagu #NaFarcie na portalu X, pod którym kibice Śląska wchodzili w polemikę z tą wypowiedzią lub z niej żartowali. W mojej ocenie jednak słowa Adamczuka zawierały sporo prawdy. Nie stwierdził on, że Śląsk wyniki zawdzięcza jedynie szczęściu, lecz że odegrało ono rolę w wynikach drużyny z Dolnego Śląska, a Pogoni tego szczęścia brakowało. Spójrzmy więc na tabelę expected points po rundzie jesiennej:


Jest to tabela przewidująca liczbę punktów, jakie drużyna powinna zdobyć w meczu na podstawie jakości swoich szans bramkowych oraz szans bramkowych przeciwnika.

W tabeli tej Śląsk Wrocław zajmował dopiero dziewiątą pozycję, Pogoń była pierwsza.

Źródło: 90minut.pl

Tymczasem w rzeczywistej tabeli Śląsk zdobył ponad 16 punktów więcej względem oczekiwań! Z czego wynikała ta dysproporcja?

ATAK

Jesienią Śląsk Wrocław wygenerował 26,06 xG, a strzelił 31 goli. O 5 goli więcej od oczekiwań. Oznacza to, że drużyna Śląska potrzebowała 0,84 xG, by zdobyć jednego gola. Taka skuteczność w wykończeniu akcji to poziom światowy! Porównajmy ją z dokonaniami najlepszych napastników świata od sezonu 15/16 (najstarszy sezon, z którego Wyscout zebrał dane):


Dla porównania Haaland w czasach gry w Bundeslidze, Mbappe w całej swojej seniorskiej karierze i Messi od 15/16 do momentu odejścia z Barcelony potrzebowali około 0,75 xG do strzelenia gola. Śląsk w rundzie jesiennej miał za to wyższą skuteczność od Cristiano Ronaldo w czasach jego gry dla Realu i Lewandowskiego od 15/16 do momentu przejścia do Barcelony. Cały Śląsk Wrocław łącznie z obrońcami i rezerwowymi miał wyższą skuteczność od Ronaldo i Lewandowskiego!

Możliwe, że owa skuteczność całej drużyny Śląska to eksplozja strzeleckiej formy wymieszana z pewnością siebie po serii meczów bez porażki, ale szczęście prawdopodobnie również odegrało w tym swoją rolę.

Porównuję tutaj krótki okres czasu, bo zaledwie jedną rundę Śląska Wrocław do kilku lat grania pozostałych piłkarzy. Im mniejszy przedział czasu, tym większa szansa na skrajne wyniki, takie jak tymczasowa znakomita forma lub tymczasowy poważny kryzys. Im dłuższy jest ten przedział, tym wyniki powinny bardziej zmierzać do średniej. Sztuką jest więc utrzymać taką skuteczność przez lata.

Ciekawie wygląda też zestawienie statystyk Erika Exposito za cały okres gry w Polsce z powyższymi napastnikami.

Erik Exposito od momentu pojawienia się w Polsce w sezonie 19/20 zdobył w rozgrywkach ligowych 54 bramki. Potrzebował do tego 41,95 xG, co daje 0,78 xG na gola i skuteczność wyśrubowaną na znakomitym poziomie. Cóż, nie bez kozery swego czasu Daniel Łukasik powiedział, że w życiu nie widział lepszej lewej nogi.

Z czego zatem wynika, że pozostali piłkarze niemal co roku przekraczają barierę 20 goli w lidze, a Erik w piątym sezonie w Ekstraklasie, zdobywając 19 goli po raz pierwszy wywalczył koronę króla strzelców?

Sekret tkwi w liczbie wypracowanych okazji na 90 minut. Exposito o wiele rzadziej znajdował się w dogodnych sytuacjach do strzelenia gola. Można powiedzieć, że powyższa lista zawodników, łącznie z Exposito, doszlifowała element wykończenia akcji do granic ludzkich możliwości. Od tej pory jedynym sposobem na zwiększenie liczby goli jest zwiększenie liczby sytuacji.

Wróćmy jednak do goli oczekiwanych drużyny Śląska w rundzie jesiennej. Obok modelu xG współistnieje również PSxG (Post-Shot xG), który określa prawdopodobieństwo strzelenia gola po wykonaniu strzału, tzn. ocenia również jakość samego strzału.

W tym aspekcie zawodnicy Śląska jesienią uzyskali wynik 26,76. Jest to wynik o 0,7 wyższy od xG i oznacza, że ich strzały były na tyle dobre, aby strzelić o 0,7 bramki więcej, niż oczekiwane z sytuacji przed strzałem. Gdzie znajduje się pozostałe 4,24 gola (31 - 26,76 = 4,24)? Okazuje się, że ponad 4 bramki w rundzie jesiennej zawalili bramkarze rywali. Najgorzej pod tym względem wypadli:

  • Klebaniuk (Śląsk Wrocław 2:0 Pogoń Szczecin - PSxG 0,22)
  • Mrozek (Śląsk Wrocław 3:1 Lech Poznań - PSxG 1,36)
  • Tobiasz (Śląsk Wrocław 4:0 Legia Warszawa - PSxG 2,47)

OBRONA

Nie tylko atak Śląska był bardzo skuteczny jesienią. Swoją cegiełkę dołożyła również defensywa, tracąc zaledwie 15 bramek w 19 meczach. W tej części sezonu mniej straconych bramek miał tylko Piast Gliwice.

Jednak w tabeli xG rywala za jesień Śląsk figuruje na ósmej pozycji.

Wynik 26,27 xGA oznacza, że Śląsk stracił aż o 11 goli mniej niż oczekiwał model Wyscout! Łączna suma PSxG rywali w pierwszych 19 meczach wyniosła 20,13, co oznacza, że przeciwnicy niecelnymi bądź słabymi strzałami zaprzepaścili własne szanse na strzelenie Śląskowi około sześciu goli w całej rundzie jesiennej. Pozostała różnica to efekt fenomenalnej postawy Rafała Leszczyńskiego w bramce, który tylko jesienią wybronił Śląskowi blisko sześć goli (20,13 PSxG - 15 goli = 5,28, ale odliczyłem mecz ze Stalą Mielec, gdy w bramce stanął Kacper Trelowski i zanotował wynik 2,31 PSxG - 3 gole = -0,69).

Znów możemy porównać zawodnika Śląska do światowej czołówki, tym razem pod względem liczby zapobieżonych goli. Wybronione bramki same w sobie nie są miarodajne, gdyż w lepiej broniących drużynach bramkarze będą mieli mniej okazji, by wykazać się umiejętnościami, co przełoży się na gorszą statystykę. Dlatego uzależnijmy stracone gole od zagrożenia jakie niosą ze sobą strzały. Możemy sprawdzić, ile PSxG potrzebowali rywale, aby pokonać bramkarza Śląska: PSxG/gol = 1,34. Jak wygląda ten współczynnik na tle najlepszych bramkarzy świata?


Powiedzieć, że Rafał Leszczyński jesienią był w formie wybitnej to jak nic nie powiedzieć. W elemencie obrony strzałów odstawił najlepszych bramkarzy świata na kilka długości i walnie przyczynił się do pozycji lidera ekstraklasy po 19 meczach.

WIOSNA

Nadeszła wiosna, a wraz z wiosną w Śląsk uderzył kryzys. Tak przynajmniej mogło się wydawać na cztery kolejki przed końcem sezonu, gdy drużyna Jacka Magiery miała najmniej zgromadzonych punktów wiosną w całej lidze. Ostatecznie dzięki znakomitemu finiszowi wrocławianie sięgnęli po wicemistrzostwo Polski. W tabeli złożonej z meczów odbytych tylko w 2024 roku uplasowali się na szóstej pozycji.

Źródło: 90minut.pl

Tym razem jednak sytuacja się odwróciła i Śląsk zanotował gorsze wyniki niż oczekiwane.

W tabeli xPkt za wiosnę Śląsk zajął czwarte miejsce, zdobywając blisko dwa punkty więcej niż w rzeczywistości.

Złożyło się na to kilka meczów, w których Śląsk dominował, ale nie zdołał przełożyć tego na zwycięstwo:

  • Śląsk Wrocław 0:1 Pogoń Szczecin (20. kolejka) - xG 2,3 : 0,71
  • Śląsk Wrocław 0:1 Stal Mielec (21. kolejka) - xG 1,42 : 0,23
  • Śląsk Wrocław 0:0 Puszcza Niepołomice (25. kolejka) - xG 2,31 : 0,27
  • Górnik Zabrze 2:0 Śląsk Wrocław (28. kolejka) - xG 0,93 : 2,13
  • Śląsk Wrocław 2:3 Ruch Chorzów (31. kolejka) - xG 2,63 : 1,29

ATAK

Wiosną Śląsk Wrocław strzelił 19 goli w 15 meczach, mimo że wypracował sobie 22,51 xG. Strzelił zatem o ponad trzy gole mniej od oczekiwanych. Wydawać by się mogło, że czołowi strzelcy Śląska zatracili swoją skuteczność z jesieni. Jest to prawda jedynie po części i z wyłączeniem Exposito.

Zapytacie: “Jak to z wyłączeniem Exposito? Przecież jesienią nasz król strzelców zdobył 14 bramek, a wiosną tylko 5”. I będziecie mieć rację. Różnica polega na tym, że w pierwszej części sezonu Erik Exposito odpowiadał za 42% całego xG, jakie wygenerowała drużyna wrocławian, wiosną natomiast rzadziej widzieliśmy go w roli egzekutora, a xG rozłożyło się bardziej równomiernie na całą drużynę. Po wznowieniu rozgrywek strzały Exposito stanowiły zaledwie 12% xG Śląska Wrocław.

W tabeli ująłem tylko piłkarzy, którzy strzelali gole w obu rundach. Było ich czterech. Dlatego też pominąłem Jehora Macenkę, który wiosną zadziwił wszystkich instynktem strzeleckim, oraz Mateusza Żukowskiego i Simeona Petrowa, którzy też wpisali się wiosną na listę strzelców. Na tym zamyka się lista piłkarzy z niezerowym wynikiem bramek w tym roku.

Co mówi nam ta tabela? Poza Exposito najlepsi strzelcy Śląska rzeczywiście byli mniej skuteczni niż jesienią. Ale czy to znaczy, że byli nieskuteczni? Tego z całą pewnością nie można powiedzieć. W pierwszej połowie sezonu Nahuel Leiva i Piotr Samiec-Talar wykręcali niewiarygodne liczby. Hiszpan potrzebował zaledwie 1,61 xG, a Polak 2,02 xG, by zdobyć po cztery gole. Fenomenalna skuteczność! Wiosną skrzydłowi do osiągnięcia tego samego wyniku musieli łącznie uzbierać o 3 xG więcej, co w dalszym ciągu jest fantastycznym osiągnięciem. I biorąc pod uwagę obie rundy, cała czwórka strzelców utrzymała bardzo dobrą skuteczność!

Piłkarzami, którzy na wiosnę uzbierali przynajmniej 1 xG byli również:

  • Patryk Klimala - 3,6 xG - 0 goli
  • Jehor Macenko - 2,84 xG - 3 gole
  • Aleks Petkow - 1,05 xG - 0 goli
  • Simeon Petrov - 1,02 xG - 1 gol

W odróżnieniu od jesieni, gdy bramkarze przeciwnika pozwolili wbić sobie o ponad cztery bramki więcej od oczekiwanych, tym razem stanęli na drodze wrocławian, powstrzymując ich od strzelenia jednej dodatkowej bramki.

OBRONA

Po przerwie zimowej w 15 spotkaniach Śląsk stracił 16 goli, dopuszczając przeciwników do wygenerowania 15,39 xG. I ponownie odwrotnie do jesieni, gdy strzelcy przeciwnika przez własną niemoc pozbawili swoich drużyn około sześciu goli, tym razem uzyskali 16,34 PSxG, czyli o blisko jeden więcej od xG. Rafał Leszczyński, podobnie do kolegów z pola, także nie zawodził, broniąc o 0,34 PSxG więcej niż oczekiwał model. Nie zdołał jednak utrzymać nieprawdopodobnego wyniku z jesieni, gdy tylko dzięki niemu Śląsk stracił o sześć goli mniej.

W przekroju całego sezonu jednak bramkarz Śląska pokazał fenomenalną formę, wpuszczając tylko 28 goli przy 34,15 PSxG, co daje 1,22 PSxG/G i pozostaje wynikiem klasy światowej.

Tak z resztą prezentuje się ranking bramkarzy pod względem liczby goli, przed którymi golkiper uchronił swoją drużynę w sezonie 23/24.

Źródło: wyscout.com

PODSUMOWANIE

Powyższe statystyki mówią nam, że wiosną Śląsk Wrocław był w stanie jako drużyna tworzyć więcej bramkowych sytuacji niż jesienią i rzadziej dopuszczał przeciwnika pod własną bramkę. Mimo to wrocławianie zaczęli notować gorsze wyniki.

Działo się tak głównie za sprawą spadku skuteczności zarówno w finalizacji oraz obronie strzałów, lecz spadek ten nastąpił z poziomu światowego topu do poziomu co najmniej dobrego (szczególnie kręgosłup drużyny).

Trzy grosze dorzucili również rywale, którzy swoją niemocą w ataku i obronie pozwolili wrocławianom wywindować bilans bramek o +10, z kolei wiosną rywale paradami i strzałami lepszymi od oczekiwanych odjęli trójkolorowym -2 gole z bilansu.

 

ZOBACZ też: Plusy i minusy całego sezonu

Bądź na bieżąco! Obserwuj Śląsknet na kanale WhatsApp. Odwiedź nas także na Facebooku, YouTubie, X (Twitterze), Instagramie oraz TikToku.