''Śląsk źle ocenił sytuację'' (OPINIA EKSPERTA)

02.06.2023 (16:00) | Krzysztof Rakowicz
uploads/images/2023/6/KoPa_SlaWroRadoRad_30042023_-90_644e878defbb5_6479edda8b36f.jpg

fot.: Paweł Kot

Co uratowało Śląsk przed spadkiem, czy Jacek Magiera powinien zostać w Śląsku i dlaczego zarząd nie stanowi problemu dla klubu? Zapraszamy na rozmowę z dziennikarzem Przeglądu Sportowego Antonim Bugajskim, który podsumował sezon 2022/2023 w wykonaniu wrocławskiego zespołu.



 

Jak ten sezon w wykonaniu Śląska zweryfikował pańskie oczekiwania i przewidywania wobec wrocławskiej ekipy?

Antoni Bugajski: Spodziewałem się, że Śląsk wykorzysta lekcję, którą otrzymał w sezonie 2021/2022, zwłaszcza w końcówce, gdzie niezwykle szczęśliwie utrzymał się w ekstraklasie i zamelduje się w środku stawki. Dziewiąte, dziesiąte miejsce, nie oczekiwałem walki o puchary. Dlatego jestem rozczarowany, bo Śląsk nie wyciągnął wniosków, lecz zaczął brnąć w bardzo niebezpiecznym kierunku i wiemy jak to się skończyło.

Jak wiadomo, sezon obfitował w różne kontrowersje WKS-u. Którą z nich można uznać za największą? Co według pana było największą wtopą Śląska?

Patrząc z perspektywy czasu wydaje mi się, że największą był brak sprowadzenia wzmocnień po nieudanej rundzie jesiennej, gdzie było widać pierwsze symptomy tego co może się dziać, czyli rozpaczliwej walki o utrzymanie. Transfer Patryka Szwedzika był krzykiem rozpaczy i zrozumieniem popełnionego błędu. Oczywiście nie było pieniędzy na transfery. Właściciele stanowczo podkreślali, że do klubu sprowadzony zostanie zawodnik dopiero wtedy, gdy któryś odejdzie. Ja to rozumiem, ale trzeba mieć na uwadze to, jak drużyna wygląda na boisku. W tym przypadku wyszła bezduszna analiza biznesowa, która nie zawsze sprawdza się w klubach piłkarskich. Nie można sobie ustalić, że nie będzie transferów, tylko trzeba reagować na rzeczywistość i tutaj tego zabrakło. 

My jako dziennikarze mamy ten plus, że możemy oceniać po fakcie i uważam, że źle zdiagnozowano sytuację po rundzie jesiennej, Śląsk nie był w stanie dojść do wniosku, że kadra potrzebuje wzmocnień - trzech, czterech konkretnych transferów. Nie mówię, że to by na pewno pomogło, bo Miedź dokonała tych ruchów i spadła, ale tak czy siak wrocławianie nie kupili sobie tego biletu. Założyli sobie, że dojadą do końca sezonu utrzymując się. Zatem to moim zdaniem jest największym błędem i rozczarowaniem.

Śląsk dojechał do końca sezonu, ale fartownie. Świadczy o tym przewaga zaledwie jednego punktu od strefy spadkowej. Co uratowało sytuację WKS-u? Było to ponowne zatrudnienie Jacka Magiery, dobra forma Johna Yeboaha, a może jakieś inne wydarzenie?

Ewidentnie zmiana trenera była punktem zwrotnym. Patrząc na fakty mam prawo powiedzieć, że Śląsk Ivana Djurdjevicia staczał się i zapewne wpadłby w pierwszoligową otchłań i już by się z niej nie wygramolił, tak jak to się nie udało Lechii Gdańsk. Chociaż gdańszczanie też zmienili trenera, lecz dokonali złego wyboru. Śląsk natomiast zrobił to dobrze, stawiając na najtańsze rozwiązanie, czyli Jacka Magierę, który miał ważny kontrakt z wrocławskim klubem. To była kluczowa decyzja i daleki jestem od stwierdzenia, że dobra gra Yeboaha lub Erika Exposito zaważyła o utrzymaniu WKS-u. Oni już wcześniej byli najlepszymi piłkarzami Śląska, zwłaszcza Yeboah. Trener Magiera swoim działaniem na dwóch płaszczyznach - mentalnych i piłkarskich - pochylił się nad Wojskowymi. Zachowywał się jak psycholog, a nawet porzucił swoją filozofię gry trójką obrońców z tyłu, by uratować ten klub. Zaplusowało też to, że już wcześniej pracował w Śląsku i miał 13 miesięcy, żeby wyciągnąć wnioski z tego epizodu, ale chyba nie spodziewał się, że ta wiedza przyda mu się w praktyce. Mocno podkreślam, że zmiana trenera w kluczowym momencie uratowała wrocławian przed spadkiem.

Jacek Magiera powinien kontynuować swoją karierę w Śląsku?

Dobrze by było, gdyby został, lecz nie uważam, że to jest jedyne wyjście. Nie ma powodu, żeby tak twierdzić i byłoby źle, gdyby zarząd doszedł do wniosku, że tylko Jacek Magiera jest w stanie pomóc drużynie. A wiemy przecież, że Jacek Sutryk zaproponował trenerowi pozostanie w drużynie. Zapewne jest wielu szkoleniowców za podobne pieniądze, którzy mogliby zbudować Śląsk marzeń. Niekoniecznie musi być to polski trener, najlepszym przykładem jest Vitezslav Lavicka. I zawsze będę uważał, że jego projekt został niedokończony i zwolniono go za szybko. Nie mówię, żeby wrócił, ale wskazuję pewien model. Wydawało nam się też, że Djurdjević może być osobą, która zbuduje coś trwałego. Na szczęście teraz jest taki moment, że można na spokojnie usiąść i przez kilkanaście dni się nad tym zastanowić. Naturalnym odruchem jest złożenie propozycji przedłużenia umowy Magierze i to rozumiem, ale mam nadzieję, że Śląsk ma w razie czego alternatywę. Magiera przyznał, że rozmawia nie tylko z wrocławskim klubem i jestem wręcz przekonany, że WKS nie rozmawia tylko z Magierą. 

Mówimy o teraźniejszości, a cofnijmy się o rok, kiedy Śląsk zatrudniał Ivana Djurdjevicia na stanowisko trenera. Czy to był błąd ze strony włodarzy klubu?

Potrzeba przywrócenia poprzedniego szkoleniowca w pośpiechu świadczy, że Ivan Djurdjević nie spisał się w roli trenera Śląska. To był dla niego w pewnym znaczeniu egzamin i projekt obarczony ryzykiem. Nie było to pewnym strzałem jak w Zagłębiu Lubin, gdzie postawiono na doświadczonego Waldemara Fornalika. Trener Djurdjević pracował przez trzy lata w Chrobrym Głogów, gdzie osiągnął dobre wyniki, ale to tylko I liga - zupełnie inna rzeczywistość. Nie chciałbym rozważać tego w kategoriach błędu. Po prostu ten projekt nie wypalił. Władze Śląska miały prawo dać szansę Djurdjeviciowi, ale to od początku było obarczone ryzykiem, które okazało się nieopłacalne. Co miało zawieść, to zawiodło.

Przenieśmy się na kanwę spraw piłkarskich. Michał Szromnik i Rafał Leszczyński rozegrali wystarczającą liczbę minut, by porównać ich do siebie i ocenić, który z nich był lepszy. Zatem jakby ocenił pan ich rywalizację, kto był lepszym bramkarzem i kto zasługuje na bluzę numer jeden w przyszłym sezonie?

Zmodyfikowałbym zasadę "jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz" i powiedział, że podstawowym bramkarzem jest ten, który bronił w ostatnim meczu, a więc jest to Rafał Leszczyński. Jacek Magiera w pewnym momencie uparł się na Szromnika. Nawet jak ten popełniał błędy, to szkoleniowiec używał argumentu, że Śląsk z nim w bramce zdobył siedem punktów w trzech spotkaniach. Natomiast w ostatnim meczu sezonu trener wystawił Leszczyńskiego. Czyli sam wskazał, że kiedy nadchodzi arcyważne spotkanie, które może zadecydować o utrzymaniu, bo w końcu Wisła Płock mogła wygrać z Cracovią, to trzeba zakładać, że ten bramkarz musi być sprawdzony. I tym golkiperem okazał się Rafał Leszczyński. 

Ale cały czas mówimy o Jacku Magierze. Jeśli chodzi o mnie to też uważam, że Leszczyński jest pewniejszym bramkarzem i daje poczucie spokoju. Michał Szromnik to taki fighter i człowiek, który potrafi zrobić coś spektakularnego, ale większą pewność z tyłu w mojej ocenie przynosi Leszczyński, który lepiej gra nogami i ma większą siłę mentalną. W zasadzie w każdym aspekcie jest lepszy. Szromnik na początku gry w Śląsku robił ogromne wrażenie, ale z czasem jego blask wygasł. Podejmuje czasami złe decyzje. Oczywiście Leszczyński też ma swoje deficyty, lecz był taki moment wiosną, że był jedynym obok Yeboaha zawodnikiem Śląska, do którego nie miało się większych pretensji. W takiej newralgicznej pozycji bramkarz powinien mieć wsparcie i Rafał kiedy czuje, że je ma, to daje coś dodatkowego. Nie sądzę, żeby Śląsk powinien rozglądać się za nowym bramkarzem.

Wydaje mi się, że Karol Borys był zbyt chowany w szafie najpierw przez Ivana Djurdjevicia, a potem przez Jacka Magierę. Sądzę, że rozegrał za mało minut w pierwszym zespole i w rezerwach. Zgadza się pan z tym?

Oczywiście, że się zgadzam. Na jednej z konferencji prasowych jesienią trener Djurdjević powiedział, że Borys jest przypisany do pierwszej drużyny, żeby nie kopał się w niższych ligach. Pomyślałem sobie, że to super, że Karol będzie zbierał minuty w ekstraklasie i zdobywał cenne doświadczenie. Jeżeli sobie uświadomimy, że on już rok temu zadebiutował w pierwszym zespole, to uważam, że minęło zbyt wystarczająco czasu jak na te minuty, które uzbierał. Uważam, że piłkarze utalentowani powinni być rzucani na głęboką wodę. Dobrym przykładem jest Kacper Kozłowski z Pogoni Szczecin. Nie chodzi o to, żeby popisać się swoim wychowankiem. Borys na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy pokazał, że ma ponadprzeciętny talent, a wszyscy wiemy, że najtrudniejszym momentem jest przejście z juniora do seniora i to musi być rozsądny proces. Szkoda, że Śląsk nie dał Karolowi wiary, że jest piłkarzem o statusie ekstraklasowym. Nam się dalej wydaje, że jest to "piłkarz obietnica", a brakuje tej kropki nad "i", czyli gry w większym wymiarze z uwzględnieniem, że trzeba go wprowadzać stopniowo.


PODCAST: Ekstraklasa uratowana!


Jest jeden zawodnik, który ma talent i rozegrał naprawdę dużo minut. Chodzi mi oczywiście o Johna Yeboaha. Uważa pan, że jest to zawodnik, który powinien zostać na przyszły sezon, czy należy spieniężyć jego umiejętności w najbliższej przyszłości, żeby klub na pewno nie miał pustego konta w banku?

Na pewno Śląsk nie powinien go sprzedawać na siłę. Ta cena jest kilkukrotnie niższa niż wtedy, gdy ktoś się po niego zgłasza i nalega, żeby go sprzedać. Chciałbym, żeby doszło właśnie do takiej sytuacji. A sprzedawanie na siłę, żeby mieć pieniądze na transfery może się skończyć tak jak historia Exposito z chińskim klubem. Atrakcyjność ofert zadecyduje, czy Yeboah zostanie we Wrocławiu. Jeśli zostanie, to super, jeśli odejdzie za minimum trzy miliony euro, to też super. Ofensywny 23-latek po takim sezonie powinien tyle kosztować.

Najbliższa przyszłość Śląska jest niewiadomą. Jest wakat na stanowisku dyrektora sportowego, nie wiadomo co z zarządem, właścicielem i trenerem. Co pana zdaniem powinno się wydarzyć, żeby skutki były dobre? Powinno dojść do zmiany zarządu?

Powiem coś, co nie jest popularne. Nie uważam, że zarząd jest problemem Śląska. To są ludzie doświadczeni, zwłaszcza prezes Piotr Waśniewski, który pamięta mistrzostwo Polski z 2012 roku, bo był też wtedy prezesem. Ulegamy narracji, że Śląskiem zarządzają niekompetentni ludzie. To jest nieprawda, bo znam osobiście wielu prezesów z ekstraklasowych zespołów, którzy naprawdę nie znali się na swojej robocie. Właścicielem jest miasto, co budzi kontrowersje, bo sprzyja działaniom szkodzącym klubowi jak na przykład obsadzanie stanowisk ludźmi z miasta. Mimo to uważam, że na stanowiskach kluczowych dla rozwoju sportowego takie zjawiska nie występują. Za sprawy sportowe i finansowe w sezonie odpowiadali ludzie, którzy się na tym znają. Ale przez brak pieniędzy i pewnych decyzji, sezon się nie udał. Brakowało też asertywności zarządu. Jeżeli ktoś zimą słyszy, że nie będzie pieniędzy na transfery, to powinien postawić sprawę na ostrzu noża i powiedzieć, że w takim wypadku liczymy się ze spadkiem lub można było zagrozić złożeniem rezygnacji. W tym sensie ci ludzie za to odpowiadają, bo skoro zostali, to zgodzili się na pasywną politykę transferową i teraz ponoszą za to odpowiedzialność. Ci ludzie zatrudnili także Ivana Djurdjevicia i moim zdaniem oni są za to odpowiedzialni. Ale nie sądzę, że zarząd był największym problemem. Takowym jest źle zbilansowana kadra piłkarzy, która być może została nieodpowiednio przygotowana do rundy wiosennej. 

Trzeba przede wszystkim zadziałać w kwestii polityki transferowej, przewietrzenia szatni, przygotowania drużyny do sezonu i organizacji gry. Jacek Magiera podziałał, ale trzeba zbudować coś bardziej trwałego. Ale żeby to się wydarzyło, to musimy wiedzieć, kto będzie właścicielem i kto będzie zarządzał Śląskiem. Miasto musi podjąć decyzję o zarządzie. Zwróćmy uwagę na to, że o zwolnieniu prezesa i wiceprezesa mówi się już od meczu z Wisłą Płock. Wrocławianie wygrali i prezydent wstrzymał się z tą decyzją, ale minęło już kilka dni od końca sezonu i dalej nie ma takiej decyzji. Najgorszym scenariuszem będzie sprzedawanie klubu na siłę, bo takie są oczekiwania społeczne. To grozi jeszcze większą katastrofą niż ten sezon. Nigdy taka sprzedaż nie kończyła się czymś dobrym. 

W takim razie jakich wzmocnień potrzebuje Śląsk, żeby był lepszym zespołem?

Na pewno trzeba wzmocnić linię obrony. Zarówno bok, jak i środek. Śląsk mimo, że ma Exposito, to powinien mieć drugiego napastnika, podobnego do Hiszpana. Zwiększałby tym konkurencję w pozytywny sposób, nie tak jak toksyczna rywalizacja z Fabianem Piaseckim. Taki ruch pozwalałby też spokojnie myśleć o tym, co się stanie jak Exposito odejdzie ze Śląska. Brakowało mi też piłkarza, którym z początku był Olsen. Taki lider drugiej linii, wysoko grająca ósemka. Jakby były środki, to przydałby się piłkarz w stylu Yeboaha. Chyba, że Jastrzembski się nim okaże. Generalnie chodzi o to, żeby wzmocnić klub starszymi grajkami. To odmładzanie sprzed roku było problemem. Nagle odeszli Pich, Mączyński, Golla, Tamas, przez co Śląsk został pozbawiony liderów. Dlatego przydałby się też doświadczony zawodnik, który umiałby wpłynąć na resztę w szatni.

ZOBACZ też: Największe wpadki Śląska w sezonie 2022/2023 (RANKING)